Ewangelia według św. Łukasza

39. Uzdrowienie w szabat (Łk 6,6-11)

W inny szabat wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić; życie ocalić czy zniszczyć?» I spojrzawszy wkoło po wszystkich, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.

Komentarz: „Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi”. W Ewangelii Mateusza napisane jest wprost: „Odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.” Jezus od początku był znakiem sprzeciwu. Sprzeciwu dla tych, co nie mogli znieść prawdy, bo żyli w kłamstwie. Zauważmy, że od swojego narodzenia Jezus wywoływał sprzeciw, niepokój u tych, którym zabrakło czystości serca, intencji, myśli, postaw; u tych, którzy widzieli w Jezusie zagrożenie dla siebie, swojej pozycji, sposobu życia. Zauważmy, że Herod posunął się do strasznej zbrodni, by tylko usunąć Jezusa. Gdy Jezus dorósł i zaczął nauczać, faryzeusze od razu w Jego nauce zobaczyli zagrożenie dla siebie, bo ten syn cieśli śmie mówić do nich tonem stanowczym, śmie pouczać ich, wytykać im wady, a nawet nazywać po imieniu to, co oni tak skrzętnie ukrywali.

Nie dość na tym. On wyjaśniał prostym ludziom znaczenie Pism, tłumaczył wersety dotyczące Mesjasza, a czynił to w sposób niebywały, odmienny od dotychczasowego. Mówił o Bogu jako o swoim Ojcu, ukazując nowe Jego oblicze jako Boga miłości i miłosierdzia. Zmieniał znaczenie nakazów, które Bóg dał Izraelowi przez Mojżesza. Mówił o miłości jako tej właściwej relacji człowieka z Bogiem oraz o postawach wypływających z miłości. Niepojęte było to, iż ich zdaniem obalał tradycję i sprzeciwiał się tak licznym przepisom Prawa, inaczej je interpretując. Podważał w ten sposób autorytet uczonych w Piśmie, starszych, faryzeuszy. Oni często czerpali zyski z tak pojmowanych Pism, wykorzystując fragmenty do na przykład manipulacji ludźmi. Innym narzucali ciężary związane z pewnymi nakazami, przepisami Prawa, ale sami jedynie stwarzali pozory ich wypełniania.

Jezus nazywał rzeczy po imieniu, wyciągał na światło dzienne, ukazywał prawdę, poruszał sumienia, dotykał serc. On, Światłość, raził ich oczy swoją czystością, która na tle ich brudów, była dla nich nie do wytrzymania. Oślepiała. Zamiast oczyścić swoje serca i dusze, woleli zgasić to przedziwne Światło, jakim był Jezus. Zaczęli naradzać się, jak Go zgładzić. Oni planowali morderstwo. Chcieli to tak uczynić, aby stworzyć pozory prawnego postępowania. Co za obłuda! Co za fałsz! Co za zbrodnicze myśli, iście szatańskie! Prawdziwie Jezus był znakiem sprzeciwu. My, dusze najmniejsze, idziemy śladem Jezusa. Przyjęliśmy Go do swojego serca. Przyjęliśmy dar Ojca – Miłość. Zostaliśmy złączeni z tą Miłością, czyli z Jezusem. Poprzez Jego życie, mamy tę miłość poznawać, starać się nią żyć, by z czasem doskonale się z nią połączyć, zespolić, zjednoczyć. Bóg oczekuje przyjęcia Jezusa i wszystkiego, co ze sobą niesie, jako swojego życia. My mamy stać się miłością. My mamy stać się czystością. My mamy stać się prawdą. Przyjmując Jezusa, przyjmujemy wszystkie tego konsekwencje, a więc również gotowość na to, że będziemy tak traktowani jak nasz Pan i Zbawiciel. Skoro staniemy się prawdą, to ci, co żyją w kłamstwie, będą się nam sprzeciwiać. Skoro staniemy się czystością, ci, co nieczystości akceptują, będą się nam sprzeciwiać. Skoro będziemy miłością, przygotujmy się na ataki nienawiści. Nasze serca staną się Chrystusowe, dusze karmić się będą Chrystusem, życie swoje złączymy z Nim, dlatego traktowani będziemy jak sam Chrystus. Nie oznacza to jedynie traktowania, jakiego doświadczał Jezus ze strony faryzeuszy. Wielu ludzi kochało Jezusa. Wielu Mu pomagało. Wielu, doświadczając dobra, odczuwało ogromną wdzięczność. Na swej drodze spotkamy różnych ludzi. My mamy stawiać sobie za wzór Jezusa i tak postępować.

Oczywiście nie wyjdziemy teraz na ulice i nie zaczniemy nauczać, bo to nie nasze powołanie. Po pierwsze, Jezus przyszedł na ziemię, by spełnić wolę Ojca. I to wypełnić ją do końca. My mamy czynić podobnie – mamy wypełniać wolę Boga do końca. Często zdarza się, że dusze zaczynają iść drogą woli Bożej, ale w obliczu narastających przeciwności, cofają się. Nie wypełniają woli do końca. Jezus wypełniał ją, idąc przez życie i kochając. My też mamy iść swoją drogą życiową, kochając. On dobrze czynił. To również nasze zadanie. On żył nieustannie w prawdzie, nie ulegając naciskom zła. My też mamy żyć podobnie. Jezus był czystością. To szczególnie ważne, bowiem czystość jest przeciwieństwem grzechu. Czystość sprawia, że człowiek jest bliżej Boga, więcej pojmuje, odczuwa sercem i jest bardziej wrażliwy na zło. Ma przy tym siły, by temu złu się przeciwstawić. Żyjmy więc w czystości. Przygotujmy się na to, że tak jak Jezus, staniemy się znakiem sprzeciwu. Tak jak Jezus wywoływać będziemy różne ludzkie reakcje. Jedni będą nas błogosławić, tak jak Jezusa. Inni będą nas przeklinać, jak Jezusa.

Nasze serca jednak mają pozostać jednakie. Mają kochać. Nie mogą przyjąć tego otaczającego je zła, ale na wzór naszego Mistrza mają kochać, błogosławić, przebaczać. Szczególnie jest to istotne w rodzinach, bowiem właśnie tutaj staniemy się znakiem sprzeciwu. Tutaj bardzo mocno odczujemy ten brak akceptacji, niezrozumienie, niezadowolenie bliskich z powodu naszych wyborów i postaw. To w rodzinie mamy stawać się apostołami miłości. Mamy stawać się samą miłością. Jezus poprzez nasze serca chce przyjść z miłością do całych rodzin. On chce je uzdrawiać, pocieszać i naprawiać to, co przez lata zostało skrzywione. I tak, jak dwa tysiące lat temu szedł do ludzi z miłością, nauczał z miłością, czynił cuda z miłością i swoich wrogów traktował z miłością, tak teraz chce przychodzić do nas i naszych bliskich.

Jezus się nie zmienił. Jest ten sam od wieków. I tak samo chce obdarzać miłością. Teraz pragnie posłużyć się naszymi sercami. Chce okazywać miłość, czułość, cierpliwość, dobroć, łagodność, troskę – naszymi sercami! Chce przebaczać, chce okazać miłosierdzie, chce od nowa ukochać – naszymi sercami! On chce odrodzić miłość w rodzinach – naszymi sercami! Chce opiekować się, pomagać, nieść nadzieję – naszymi sercami! Jezus zamieszkał w nas nie po to, abyśmy szczęśliwi z tego faktu zamknęli Go w nich na zawsze, ale po to, byśmy się Nim dzielili, abyśmy zanieśli Go naszym bliskim, by On mógł dotrzeć ze swoją miłością do innych dusz i je uszczęśliwiać! Miłość ze swej natury ma w sobie dzielenie się. Ona niejako musi się dzielić, by się rozmnażać. To tylko słowa wydają się sprzecznością. Przecież Jezus umierając na krzyżu dał życie całej ludzkości. Każdy z nas, oddając swe życie Bogu, zyskuje je. Każdy z nas, wyniszczając siebie z miłości do Jezusa, zdobywa miłość największą, zdobywa życie prawdziwe!

Aby to wszystko mogło dokonywać się w naszym życiu, potrzeba jednego – miłości przyjętej prawdziwie przez nas. Mimo że Bóg w darze ofiarował nam swoją miłość – Syna, to teraz każdy z nas powinien nieustannie modlić się, by potrafił ten dar przyjąć i nim żyć. Tutaj z pomocą może przyjść Matka Najświętsza. To przecież Jej Syn. Prośmy więc Maryję, by Ona ten dar w nas przyjmowała codziennie i by codziennie usposabiała nasze dusze i serca do życia miłością. Prośmy, by tak formowała nasze wnętrze, aby stało się prawdziwie świątynią miłą Bogu. By Jezus z wielką ochotą pragnął w niej mieszkać. By Jego miłość wylewała się z naszych serc. By z naszych ust wychodziły tylko Jego słowa, a nasze czyny aby miały znamiona Jego miłości i Jego miłosierdzia. Prośmy, aby Maryja – Szafarka wszelkich łask – dysponując również tą wielką łaską – Jezusem, darem – przygotowała nas na zjednoczenie z Nim, byśmy z czasem, przemienieni w Niego, mogli zanieść miłość swoim bliskim, którzy przyjmą ją otwartymi sercami. Otwartymi, bowiem Jezus w nas żyjący dokona cudu ich przemiany za naszym pośrednictwem.

Niech Bóg błogosławi nas. Módlmy się dużo do Ducha Świętego, byśmy przyjmowali te rozważania z wielką otwartością, prostotą i szczerością. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>