42. Sprawa postów (Mt 9,14-17)
Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje».
Komentarz: Oto nadchodzi nowe, które jest wypełnieniem danych zapowiedzi. Jednak nie da się otworzyć na nowe, zrozumieć i przyjąć, jeśli serce nadal tkwi w starym.
W osobie Jezusa Chrystusa Bóg objawia się jako Pan Młody wśród gości weselnych. Jest pośród swoich. Jego obecność sprawia radość i czyni wesele. Żydzi powinni cieszyć się faktem przebywania Jezusa wśród nich. On poucza, a Jego nauka niesie nowe spojrzenie na wiarę i wypełnianie prawa w duchu miłości. Zatem powinni porzucić stary sposób myślenia. Przez wieki ich religijność obrosła w różne czynności, będące sposobem wyrażania wiary. Forma zewnętrzna stała się ważniejsza od treści, którą miała wyrażać. Nie kierowano się sercem, liczyły się jedynie nakazy, zakazy, obowiązki i rytuały.
Żydzi tak zesztywnieli w tej skorupie, że nie rozumieli słów nauki płynącej z serca i mówiącej o sercu. Jezus przyszedł do nich z nowym objawieniem Boga o obliczu miłości – miłości pojmowanej po nowemu. Oni tego nie rozumieli, a więc nie przyjęli. W ich umysłach Bóg pozostał sprawiedliwym Władcą, który wprawdzie prowadzi swój naród, ale czyni to w formie narzuconych praw i przykazań. A wypełnianie ich konsekwentnie egzekwuje, karząc i nagradzając. Żydzi nie przyjęli obrazu Boga miłującego swój naród, traktującego go jako własne dziecię; Boga objawiającego miłość oblubieńczą do swej oblubienicy – narodu. Tak bardzo skostnieli w wypełnianiu nakazów prawa, że zupełnie zatracili sens przykazania miłości, które przecież istniało od wieków.
Miłość nie pojawiła się z chwilą narodzin Jezusa. Przecież Bóg jest Miłością, a On jest odwieczny. Jezus dał nowe spojrzenie na tę miłość. Żydzi natomiast tkwią nadal w swoich starych zasadach i sposobach wyrażania religijności. Nie dopuszczają do umysłów nowej nauki, do serc – nowego przykazania miłości. Stąd ich pytanie: dlaczego uczniowie Jezusa nie przestrzegają obowiązkowego postu?
I tutaj dochodzimy do sprawy bardzo ważnej, dotyczącej również współczesnych chrześcijan. Dlaczego my pościmy? Dlaczego się modlimy? Po co idziemy do kościoła, składamy taką czy inną ofiarę materialną? Nie odpowiadajmy głośno, bo wtedy nieszczerość wyjdzie z naszych ust. Odpowiedzmy sobie w sercach. Bądźmy odważni w szczerości. Pamiętajmy, że letnich Bóg wypluwa ze swego wnętrza. Woli gorących lub zimnych.
A kimże, jeśli nie letnim, jest ten, kto wprawdzie modli się, ale w pośpiechu, bo mówi, że brakuje mu czasu? Kim jest ten, kto idzie w niedzielę na Mszę, nawet w pełni uczestnicząc, przystępuje do stołu Pańskiego, ale nie świętuje niedzieli jako radosnego dnia zmartwychwstania? Jego serce nie drży na myśl o spotkaniu ze Zmartwychwstałym Jezusem, bo zajęte jest myślą o zakupach, obowiązkach domowych, a potem telewizją? Jak nazwać kogoś, kto, owszem, daje ofiarę, ale nie jako formę okazania serca, radość wspierania lokalnego Kościoła, który sam przecież tworzy, lecz obowiązek, spełniany przy minimum wysiłku – na tyle, by nie nadszarpnąć domowego budżetu? Kimże jest ten, kto nie angażuje się w życie parafialne, nie wspiera swoją osobą, działalnością, postawą wspólnot, stowarzyszeń, bo to przecież nie jest konieczne do zbawienia i nie zapisane w formie przykazań?
Jaką jest tak postępująca osoba? Gorącą? Nie! Bo nie angażuje się w nic poza to, co jest nakazem prawa. Zimną? Też nie. Bo jednak wypełnia swoje obowiązki. Podkreślmy – wypełnia obowiązki. Jest jak urzędnik względem Boga. Rozlicza się systematycznie z przychodów i rozchodów, może nawet co miesiąc. Ale jej serce jest zimne jak lód. A swoją postawą sprawia Bogu przykrość, ponieważ On, w myśl nowo rozumianego przykazania miłości, oczekuje od swych stworzeń życia w miłości. Reszta będzie dodana.
Patrząc na Żydów, widząc ich skostnienie, upór trwania w starym, Jezus wypowiada słowa, jakże dla nich gorzkie: „Nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków”. Spójrzmy na siebie. Czy przypadkiem słowa te nie są również skierowane do nas? Na ile my przyjmujemy sercem naukę miłości Jezusa, a na ile tkwimy w starych przyzwyczajeniach, nawykach dotyczących swej religijności i stosunku do Boga? Miernikiem niech będzie miłość. Na ile kochamy w każdej czynności, w każdym przejawie religijności? Na ile czynimy coś z miłości, a na ile z przyzwyczajenia i obowiązków oraz nakazów Bożych? Postarajmy się wobec samych siebie odpowiedzieć szczerze. To niezmiernie istotne. Ponieważ dopóki nie staniemy całkowicie w prawdzie, będziemy tkwić w starym prawie – jak Żydzi.
O, nie pomogą nam tłumaczenia, że czytamy Pismo św. – Żydzi też czytali; że uczestniczymy, nawet często, we Mszy św. – Żydzi również brali udział w wielu obrzędach religijnych; że pościmy, tak jak o to prosi chociażby Matka Najświętsza w Medjugorje – Żydzi także zachowywali posty. Dopóki nasze serca nie drgną, nie zapłonie w nich miłość, dopóki ona nie zacznie dyktować nam, co należy robić, jak wyrażać swoją wiarę, dopóty trwać będziemy w starym.
Jezus jest Panem Miłości. Ją przynosi ze sobą, aby stała się naszym życiem. By z niej płynęła nasza religijność, wiara i wielkie pragnienie wypełnienia przykazań Bożych. Aby miłość była dla nas pierwszym przykazaniem. Wtedy staniemy się nowymi bukłakami, w które Jezus wleje swoją naukę i prawdziwe życie.
Niech Bóg błogosławi nam, abyśmy zrozumieli tę cudowną prawdę, iż wiara płynąć powinna z miłości i w niej się wyrażać. Bo Bóg jest Miłością.