44. Nowe żądanie znaku (Mk 8,10-13)
Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty. Nadeszli faryzeusze i zaczęli rozprawiać z Nim, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu». I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Komentarz: Ten fragment może napawać smutkiem, bowiem ujawnia postawę wielu z nas. Wystarczy spojrzeć na współczesny świat. Jakże jaskrawe jest niedowiarstwo i upór, by w nim trwać.
Popatrzmy na faryzeuszy. Trzy lata Jezus nauczał, uzdrawiał, pocieszał, karmił, pomagał. Trzy lata czynił znaki i dawał poznać siebie. Trzy lata! Czynił to jawnie. Nie krył się z niczym. Był cały dla ludzi. Nauczał na placach, w synagogach, miejscach publicznych. Każdy mógł podejść i porozmawiać. Tym bardziej, że cechowała Go łagodność, cierpliwość, miłość i dobroć. Nie był rewolucjonistą, który pojawia się nagle z hałasem, czyni dużo zamieszania, dokonuje radykalnych zmian kosztem ludzi, ich zdrowia i życia, pozostawiając po sobie płacz, rozpacz, ból i zranienia wielu. Jezus jest jak baranek – cichy i łagodny. To sama Dobroć, która przyszła do ludzi, aby im siebie udzielać; to Miłość, kładąca się pod ich stopami, by uczynić lżejszą drogę życia. Kto raz zobaczył, z jaką delikatnością i czułością dotykał ran trędowatych, by ich uzdrowić, nie mógł źle myśleć o Nim. Oczywiście pod warunkiem, że miał otwarte serce. Ci, którzy byli zamknięci, jak faryzeusze, nie dostrzegali tej miłości.
Również dzisiaj Jezus z wielkim smutkiem dostrzega takich ślepców pośród swego ludu. Z uporem twierdzą, iż słońce nie świeci, gdyż oni tego nie widzą. Tkwią zamknięci w murach swoich serc, we własnych mądrościach, wpatrzeni w swe poglądy. Siedzą tam zadufani w sobie. Chłoną to, co przynosi im świat, traktując jako jedyne źródło prawdy. O, jak bardzo się zawiodą, gdy ich ziemski czas się skończy. Dopiero wtedy dostrzegą i zrozumieją własną głupotę. Oby zdążyli przed śmiercią. Bowiem po przejściu jej granicy nie będzie już czasu na zmianę postawy. Wtedy trzeba będzie ponieść konsekwencje swego życia. Są też i tacy, którzy lekceważą to, co widzą. Nie dość na tym. Słońce świeci im prosto w oczy, a oni twierdzą, że ktoś zapala żarówkę. Ponoszą jeszcze większą winę, bowiem Bóg przychodzi do nich i pokazuje swoje działanie, a oni Go nie przyjmują. Mają wiedzę, by właściwie ocenić to Światło, jednak wolą się tym nie zajmować. Wygoda i przyzwyczajenie do dotychczasowego życia zwyciężają w ich sercach.
Nie zamykajmy się na to, co dokonuje się na naszych oczach! Nie bądźmy głupcami przyjmującymi wywody tego świata; mędrcami, którzy zbyt obrośli we własną wiedzę, zarozumiałość i pychę. Takim brakuje pokory oraz odwagi, aby przyznać, że Boże światło jest tak intensywne, że oślepia ich i przerasta możliwości zrozumienia. Czuwajmy, byśmy nie przeoczyli znaków, jakie już pojawiają się na świecie. A jest ich coraz więcej. Proroctwa wypełniają się na naszych oczach. Zapowiedzi z objawień realizują! Nie bądźmy jak faryzeusze, którzy uczestnicząc w życiu Jezusa, widząc cuda, żądali znaku!
Czego jeszcze oczekujesz od Boga?! Co ma ci udowodnić?! Co chcesz, aby jeszcze ci uczynił?! Czy śmierć na krzyżu za twoje grzechy, za twoją nędzę, ohydztwa, obrzydliwości, za trąd twojej duszy – to za mało? Czy męka Matki Chrystusa nie wystarczy?! Czy zapowiedź twojego zmartwychwstania nic nie znaczy?! A oddanie się Jezusa w Eucharystii twemu grzesznemu sercu też nic ci nie mówi?! Czy miłosierdzie Boga objawiające się w kolejnych przyjściach Maryi w różnych zakątkach świata, by przestrzec swoje dzieci przed konsekwencjami grzesznego życia, nie jest tym znakiem, o który tak uporczywie wołasz?! Czego jeszcze będziesz żądał jako dowodu na to, że Bóg, który kocha człowieka, czyni wszystko, by uratować świat przed samozagładą?! Jak długo pielęgnować będziesz to straszliwe bielmo na swych oczach, które stało się wygodą i wymówką dla grzechu? Jak długo jeszcze?
Pomyśl, czy zdążysz to zmienić. Bóg w swej wielkiej dobroci i cierpliwości, może w końcu powtórzyć te słowa raz jeszcze: „Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu”. Jezus wypowiedział to i odpłynął na drugą stronę. Co to oznacza? Jego wielkie miłosierdzie. W ten sposób dał faryzeuszom czas na przemyślenie i zmianę postawy. Mimo słów, iż żaden znak dany im nie będzie, On nadal prowadził swoją nauczycielską działalność. A to czego dokonywał, czynił dla tych, którzy wierzyli i ufali. Nie zamierzał robić niczego specjalnego dla faryzeuszy, by udowodnić swoją Boskość. Tak samo jak zwykłym ludziom, miało wystarczyć im to, czego dokonał przez trzy lata swej działalności. To wszystko było Jego znakiem – uwieńczonym męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. Jeśli tego nie przyjęli, to choćby i ktoś z umarłych przyszedł do nich, nie uwierzą.
Nie oczekujmy znaków uczynionych specjalnie dla nas. Patrzmy i rozważajmy to, co Bóg daje całej ludzkości. Czyni to dla wszystkich, bo wszystkich miłuje i pragnie ich zbawienia. Jeśli więc ty chcesz czegoś jeszcze, to znaczy, że pycha przesłoniła ci oczy, zajęła twoje serce i jesteś o krok od wielkiego upadku. Nawróć się! Nie mów: Przecież jestem wierzącym. Uniż się pokornie przed Bogiem i proś, aby dał ci mądrość, która pozwoli dojrzeć i zrozumieć znaki dokonujące się na twoich oczach. I rozważ, co On chce tobie poprzez nie powiedzieć.
Dzisiejsze słowa Jezus kieruje do wszystkich wiernych. W sposób szczególny również do tych, którzy powołani, by prowadzić dzieci Boże, czują się nieco zdezorientowani tym, co dzieje się na świecie. Niech pilnie przyglądają się wydarzeniom, zgłębiają tak liczne objawienia, starają się odczytywać znaki czasów, prosząc o światło Ducha Świętego, by pomagał właściwie odczytywać i interpretować wszystko; rozeznawać, co ma znamiona Boskiego przesłania dla ludzkości. Pan pragnie, by poprowadzili Jego owieczki, aby je pouczali i przestrzegali; by zawiedli na łąki zielone, obfitujące w pokarm i strawę duchową. Oby zdążyli zgromadzić jak najwięcej tych zabłąkanych.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech poprowadzi nas Maryja zjednoczona z Duchem Świętym.