52. Poselstwo Jana Chrzciciela (Łk 7,18-23)
O tym wszystkim donieśli Janowi jego uczniowie. Wtedy Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Pana z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: „Jan Chrzciciel przysyła do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i [uwolnił] od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: „Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.
Komentarz: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.” Nie będziemy rozważać pytania Jana Chrzciciela, ale słowa Jezusa, które są bardzo ważne dla dusz najmniejszych. „Błogosławiony”. Błogosławionym jest ten, którego Kościół ogłosił godnym tego miana. To człowiek, który życiem swoim zaświadczył o wielkiej miłości do Jezusa, a Kościół przygotowuje się do tego, by ogłosić go świętym. Ale błogosławiony to również ten, który jest pobłogosławiony przez Boga, nad którym rozpościera się Boże błogosławieństwo, któremu sam Bóg błogosławi, któremu udziela potrzebnych łask do realizacji jego powołania. Dusze najmniejsze bardzo potrzebują Bożego błogosławieństwa. I Bóg udziela go im.
Jednak Jezus w powyższym fragmencie zaznacza istotną sprawę. Otóż „Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.” Dusze najmniejsze idąc maleńką drożyną miłości starają się nieustannie trwać w akcie miłości. Mimo napotykanych trudności starają się wierzyć, że Bóg opiekuje się nimi zgodnie z wcześniejszą obietnicą daną słudze Bożej siostrze Konsolacie: „Ty myśl o Mnie, a Ja za ciebie będę myślał o wszystkim. Ty troszcz się o Mnie, a Ja zatroszczę się o ciebie.” Ta obietnica, tak piękna, trudna jednak jest do realizacji dla dusz najmniejszych, bowiem z racji swej maleńkości stale powątpiewają one we wszystko. Ciężko im wierzyć, że Bóg może tak wielką miłością darzyć taką nędzę. Swoją miarką mierzą wielkość Boga, co jest wręcz śmieszne, bo czyż można naparstkiem zmierzyć wody oceanów na całej kuli ziemskiej? Ta małość dusz wychodzi na każdym kroku. Stąd uznają one siebie za najmniejsze. Mimo, że znają swoją nędzę, to zapominają o niej nieustannie. Chociaż chcą trwać w wierze i ufności, to nie potrafią tego. Mimo, że pragną kochać gorąco, to z ich serca ciągle wychodzi brak miłości. I tak koło się zamyka.
Jednak Jezus daje nam, duszom najmniejszym zapewnienie. Mówi do nas bardzo ważne zdanie. „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”. Tych słów każda dusza najmniejsza powinna się trzymać. Błogosławionym jest ten, ta dusza najmniejsza, która nie wątpi w nieskończoną miłość Boga. Dusze najmniejsze! Bóg nam błogosławi. Nieustannie posyła swoją łaskę. Oczekuje jednego – że nie będziemy wątpić w Jego miłość! Bóg zna otchłań naszej nicości! On wie, że nie jesteśmy zdolni do miłości. Nie potrafimy sami z siebie pokochać czystą, piękną miłością. Zawsze będzie ona skażona egoizmem i pychą. A jednak to Go nie zniechęca. On przecież jest Wszystkim. To On wypełni nasze serca Boską miłością, miłością doskonałą. On poprowadzi nas na tej drodze ku miłości. On uczyni nas świętymi. Tylko uwierzmy Miłości! Nie powątpiewajmy w nią. Uwierzmy w Jezusa, który po to przyszedł na ziemię, by zaświadczyć o tej niepojętej miłości Boga do człowieka. Uwierzmy Miłości!
Wiara prawdziwie potrafi zdziałać cuda! Postarajmy się zaangażować serca, by nasza wiara była żywa, gorąca, by zdobywała szturmem niebo! Wiedzmy, że Bóg z wielkim wzruszeniem patrzy na dusze, które cały swój wysiłek wkładają w to, by postępować tak, jakby ich wiara była niezłomna. One takiej wiary nie posiadają, z zewnątrz bombardują ich serca wątpliwości, ale one na przekór wszystkiemu idą naprzód, bo tego oczekuje Bóg. One chcą wierzyć, chcą kochać, chcą zdobywać kolejne dusze dla Boga. Ich wiara, miłość wyraża się w ich woli. Bóg udziela im łaski, aby mogły realizować Jego plany. Umacnia ich wolę. W serca wlewa miłość, daje duszom wiarę. I dusze te nawet nie wiedzą, kiedy zaczynają wierzyć i kochać. Nadal opierają się na swojej woli, ale Bóg wspiera je tym bardziej, im one więcej i więcej wyrażają wolę miłowania i wiary. Trudno już w pewnym momencie zbadać, gdzie jest jeszcze wola człowieka, a gdzie miłość i wiara dane od Boga tym bardziej, że i wolę Bóg wspomaga swoją łaską.
Zwracamy naszą uwagę na rzecz istotną – na wolę. Otrzymaliśmy od Boga wolną wolę. Możemy dokonywać wyborów. Od nas zależy droga życiowa. Oczywiście na swojej drodze napotkamy sytuacje i zdarzenia niespodziewane, niechciane, ale droga, poprzez którą realizujemy swoje życie na ziemi, zależy od nas. Wybór maleńkiej drogi miłości jest takim wolnym wyborem. Idąc nią, trzymamy się jej założeń. Napotykając zaś problemy mamy starać się je rozwiązywać zgodnie z założeniami tej drogi. Niestety często wtedy zapominamy, jaką drogę obraliśmy. Sytuacje wydają się nam silniejsze od naszych postanowień, od wskazań, którymi chcieliśmy iść. A to, o czym szczególnie należałoby pamiętać, jest najprostsze do zapamiętania. To nasza maleńkość, słabość i nędza. O tym zapominamy i stale próbujemy sami rozwiązywać swoje problemy. Wtedy schodzimy z tej drogi dla najmniejszych, a wchodzimy na jakąś inną. Nasze serca ogarnięte niepokojem od razu próbują same zaradzić zaistniałym sytuacjom. A gdzie zdanie się na Boga? Gdzie ufność, że skoro my zajmujemy się Jezusem, to Bóg zajmie się naszym całym życiem, również naszymi bliskimi, sprawami, pracą, środowiskiem, w którym przyszło nam żyć?
Tu dużą rolę ma odegrać nasza wola. Dlatego, że my tak chcemy, bo taką drogę obraliśmy, powierzać mamy wszystkie sprawy Bogu. Dlatego, że my tak pragniemy, naszą całą ufność i nadzieję pokładamy w Bogu. Ponieważ wybraliśmy maleńką drogę miłości, swoją wolą pragniemy trwać przed Bogiem, miłując Go, stale pragnąc kochać Go coraz więcej, powierzając Jego miłości siebie i bliskich, wypraszając łaski dla dusz. Mamy ciągle klękać przed Bogiem, nie dlatego, że naraz owładnęło nami uczucie miłości, ale dlatego, że chcemy trwać w akcie miłości nieustannie, że pragniemy i postanowiliśmy sobie modlić się co godzinę. Nawet wtedy, gdy ogarnie nas zniechęcenie i wątpliwości, to naszą wolą trwać będziemy przy Bogu i wypełniać swoje powołanie dusz najmniejszych. Bo wola jest bardzo ważna.
Człowiek musi wyrazić wolę kochania, aby kochać; wolę modlitwy, aby się modlić; wolę kroczenia jakąś drogą duchową, aby zacząć nią iść. Wtedy spełniać się będą na nas słowa Jezusa: „A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.” To nasze wytrwałe dążenie drogą dla najmniejszych, to nasze wytrwałe dążenie do miłowania, do trwania w akcie miłości, do modlitwy cogodzinnej, do adoracji Jezusa Ukrzyżowanego, to ciągłe jednoczenie się całej Wspólnoty o określonych porach, to wszystko będzie świadectwem o nas, że nie zwątpiliśmy. Że trwamy. Że wierzymy. Że kochamy! A Bóg rozpościerać będzie nad nami skrzydła swego błogosławieństwa. A Bóg zlewać na nas będzie swoją łaskę. A Bóg nazywać nas będzie błogosławionymi i w poczet świętych zostaniemy policzeni.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech Duch Święty wzmocni naszą wolę trwania na drodze dla najmniejszych.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?