53. Świadectwo Jezusa o Janie (Mt 11,7-15)
Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!(…)»
Komentarz: „Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby ci przygotował drogę”. Te słowa proroka dotyczą właśnie Jana Chrzciciela, który swoją działalnością kierowaną przez Ducha Świętego przygotowywał glebę pod zasiew. Jan miał swoich uczniów. Zyskał sławę. Tysiące osób przybywało do niego w nadziei uzdrowienia duszy, oczyszczenia serca. Ludzie schodzili się nieraz z odległych miejscowości zaciekawieni opowieściami – czasami trochę niezwykłymi. Szli ciekawscy i pokorni; rozbitkowie życiowi i ludzie głęboko wierzący.
Jan nie tylko chrzcił, ale i nauczał. Był pod natchnieniem Ducha Świętego, nieustannie obcował z Bogiem, jego dusza ukształtowana została już w łonie matki. Teraz dawał wyraz swego szczytu w rozwoju duchowym. Nazywany przez jednych prorokiem, przez innych szaleńcem, budził niepokój. Nie pozwalał ludziom gnuśnieć w tym, co stare. On zapowiadał przyjście nowego. Dlatego też chrzcił ludzi, by wyznając swe grzechy, obmywając się wodą, mogli przygotować serca na przyjęcie Mesjasza.
Od dziecka czuł, kim jest Jezus. Kochał Go ogromnie, a jego miłość była świętą i to ona przemawiała do niego w sercu, objawiała mu prawdę o Jezusie. Był wielkim prorokiem. Żyjąc przecież jeszcze w starych zwyczajach żydowskich, dawnym pojmowaniu świata i praw Bożych, dzięki łasce Ducha Świętego przepowiadał nadejście nowego i do tego nowego przygotowywał ludzi. Dzięki Bogu dane mu było przeczucie – poznanie istoty mesjańskiej misji Chrystusa. Chociaż charakter jej nie był mu do końca objawiony.
Przebywając z dala od ludzi, wychowując się w oderwaniu od świata – za to w bliskim kontakcie z naturą – doświadczał bliskości Stwórcy i poznawał prawdę. Bóg dawał mu tę łaskę. Czyste serce przyjmowało otwarcie wszystko. Dzięki temu mógł on, nie będąc skażonym faryzeizmem, patrzeć nowym spojrzeniem na zapowiedzi mesjańskie i przyjmować wszystko, co o Mesjaszu mówił mu Duch Święty. Potrafił widzieć dalej. Spoglądał w nowy świat i do niego przygotowywał ludzi.
Jan jednak wiedział, że z chwilą przyjścia i rozpoczęcia działalności Jezusa, jego misja dobiega końca. Nie tylko nie odczuwał zawiści, iż ludzie zamiast do niego, szli teraz do Jezusa, ale otwarcie o Nim mówił, wskazywał jako Mesjasza i zachęcał do słuchania Go. Dlatego Jezus po odejściu uczniów Janowych zaczął pouczać ludzi, zadając pytania. Po co przybywają tak licznie na pustynię do Jana? Dlaczego proszą o chrzest? Co czują w sercu? Czego od niego oczekują? Czy zastanowili się?
Jan spojrzał nowym spojrzeniem na Pisma i w nich zobaczył Jezusa. Tego, którego kochał, do którego jego serce stale się wyrywało i tęskniło. Ale w swej wielkiej pokorze i uległości względem Boga nie śmiał iść za Nim, bowiem czuł, iż jego misją jest przygotowanie serc ludzi na przyjście Chrystusa. Co za zaparcie się siebie! Jaka siła woli! Każdy z nas pobiegłby od razu, wiedząc, kim jest Jezus, znając Go i kochając tak jak Jan. A on usuwał się coraz bardziej w cień, by mogła zajaśnieć gwiazda Mesjasza. Sam ją wskazywał. To wspaniały przykład pokory! Z chwilą Jego przyjścia Jan ustępuje Mu miejsca. Znika coraz bardziej, mimo że przez wielu uznany był za proroka, kogoś świętego, natchnionego. Dla niego było to zupełnie nieważne.
To przykład dla nas. Wzór niesamowitej pokory. Bardzo często trudno nam zejść z piedestału, na którym ludzie nas postawili, albo sami to uczyniliśmy. Trudno jest zrezygnować z siebie i uznać, iż to Chrystus jest prawdziwym Dawcą naszego dobra – dobrych myśli i słów, właściwych postaw i uczynków. Bardzo chętnie pokazujemy siebie, przypominamy innym o sobie, chwalimy się, a w sercu rośnie pycha. Wtedy nie dajemy miejsca Bogu, ale sami je zajmujemy. Bóg w nas nie może dokonywać swoich dzieł. Jezus w nas nie może rozpocząć swej działalności.
Zaprawdę Jan był prorokiem do tej pory nie poznanym do końca – wielkim, choć najmniejszym. Żył w świecie starego prawa, starego przymierza, ale pokazywał nowe i do niego przygotowywał ludzi. Rozważmy w sercu ten fragment. Zatrzymajmy się przez chwilę przy Janie, który nauczał i chrzcił. Niech jego słowa o konieczności nawrócenia i przygotowania serca na przyjęcie Mesjasza, tak bardzo aktualne obecnie, dotkną naszych dusz, poruszą je, ożywią. Niech postawa uniżenia i pokory Jana wobec Jezusa będzie dla nas wzorem uczynienia miejsca dla Boga w swym sercu.
Módlmy się, by Boże błogosławieństwo towarzyszyło nam w czasie tych rozważań.