54. Spór o pierwszeństwo (Mk 9,33-37)
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Komentarz: Zachowanie uczniów w drodze do Kafarnaum przypominało dziecięce kłótnie o pierwszeństwo, przywództwo w grupie, ustalenie pozycji wśród rówieśników. I tak Jezus to potraktował. „Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”.
Każdy człowiek pragnie być dostrzeżonym, chce być poważanym. Każdego cieszy uznanie i podziw otoczenia. To wszystko zwiększa ludzkie poczucie własnej wartości. Uczniowie byli najzwyklejszymi ludźmi. Mieli swoje słabości – jak każdy. Tworząc wspólnotę, chcieli coś w niej znaczyć. Oczywiście, to Jezus był Przywódcą. Ta pozycja bezwzględnie należała do Niego. Był On dla nich tak ważną i podziwianą osobą, że nikt nawet nie pomyślałby, że mogłoby być inaczej. Ale w każdej grupie są i inne dobre pozycje. Można coś znaczyć, niekoniecznie zajmując to najważniejsze stanowisko. Dla uczniów dodatkowo ważny był fakt bycia dostrzeżonym przez samego Jezusa. Dobrze wiemy, że człowiek chce być zauważany przez osoby, które są dla niego ważne. Często wtedy nieświadomie czyni różne rzeczy, by pokazać się z jak najlepszej strony. Uznanie tych osób, ich pochwała i dobre zdanie są dla niego niezmiernie ważne.
Wyobraźmy sobie tę rozmowę Jezusa z uczniami. Oni milczą, bo pokłócili się o pierwszeństwo. Jezus dobrze o tym wie. Postępuje jednak tak jak zazwyczaj mama lub tata, gdy dzieci pospierają się i są na siebie obrażone. Kiedy rodzice pytają, co się stało, często dziecku robi się trochę wstyd, bo wie, że jego zachowanie było złe, niemądre, że kłóciło się o mało ważne sprawy. Jezus siada, przywołuje do siebie wszystkich i spokojnie tłumaczy: „(…) Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” W sercu uśmiecha się z czułością nad brakiem ich dojrzałości i dziecięcym sposobem myślenia. Jednak nie oznacza to pobłażania dla ich zachowania. Jezus jest dobrym Wychowawcą. Pobudza więc do refleksji, ucząc rozwagi, roztropności, odpowiedzialności i mądrości. Pomaga wyjść poza ich własny egoizm, by mogli zauważyć wartości ponadczasowe i na pierwszym miejscu postawić miłość.
Słowa: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” nawiązują do tego, wydawać by się mogło paradoksu, na którym zbudowane jest królestwo niebieskie. Im kto jest mniejszy, tym jest większym. To dziwne stwierdzenie zawiera ogromną głębię. Jezus kieruje je nie tylko do apostołów. Mówi to do wszystkich ludzi żyjących na całym świecie w każdym wieku. Można by snuć długie refleksje nad wagą tego przesłania.
Zatrzymamy się dzisiaj nad jednym z aspektów. Jezus zwraca nam uwagę na potrzebę pokory. Ona prowadzi do królestwa niebieskiego. Pokora – to stanięcie w prawdzie, uznanie własnej małości i nędzy wobec Boga; zaakceptowanie faktu, że jest się nikim i nic się nie znaczy oraz pokochanie tego, uczynienie wręcz swoim atrybutem pomagającym zdobyć niebo. Być pokornym – to żyć świadomością własnej nicości, zupełnie zdając się na moc, siły i mądrość Boga.
Jezus „(…)wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „ Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię Moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz tego, który Mnie posłał”. Można te słowa zrozumieć bardzo dosłownie – by kochać dzieci, dbać o nie i chronić przed złem, bo mieszka w nich Bóg. Można też przyjąć, iż to dziecko należy odszukać w sobie, to znaczy – zaakceptować swoją małość, bo do takiej duszy Bóg sam zniża się i ją wywyższa. A skoro wszyscy jesteśmy małymi, to każde przyjęcie drugiej osoby jest zaproszeniem zamieszkującego w niej samego Boga. Każda z tych prawd może przynieść ogromne korzyści duszy, jeśli będzie ona żyć według nich. Postarajmy się dotrzeć do dziecka w sobie. Jeszcze raz, mimo że czyniliśmy to już wielokrotnie, uznajmy siebie małymi, z pokorą przyznajmy przed Bogiem, iż nasza nędza przewyższa wszystko. I poprośmy Go, aby wziął nas jako swoje najmniejsze dzieci na kolana; tak jak Ojciec podniósł do góry, byśmy mogli z radością oglądać świat z wysoka. I niech będzie również Jego radością, widok własnego maleństwa szczęśliwego w ramionach Taty.
Módlmy się o łaskę pokory, niech wypełni nas i pomoże stać się prawdziwie dziećmi przed Bogiem, ale i przed samymi sobą. Niech poprowadzi nas przez to rozważanie Duch Święty. Niech spłynie błogosławieństwo całej Trójcy Świętej.