Ewangelia według św. Łukasza

54. Sąd Jezusa o współczesnych (Łk 7, 31-35)

Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali”. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.

Komentarz: Ten fragment Ewangelii opowiada o pewnych typach ludzi, którzy nie przyjmują Słowa Bożego. Niestety, pośród nas dostrzec możemy zadatki na ten rodzaj słabości. Bóg stworzył wielką różnorodność charakterów, temperamentów, upodobań, gustów. Każdy człowiek jest inny. Oczywiście, można doszukiwać się cech wspólnych i na tej podstawie chociażby powstały teorie typów temperamentów. Zawsze jednak mówi się o cechach zbliżonych do danego typu, o przewadze pewnych cech nad innymi. Nie znajdziemy jednak dwóch identycznych ludzi.

Ze względu na taką różnorodność ludzkich charakterów, cech i zainteresowań, Bóg pokazał ludziom różne drogi duchowości. Powstawały one na przestrzeni różnych wieków i były też swego rodzaju odpowiedzią na potrzeby ówczesnego Kościoła. W tej różnorodności każdy człowiek może znaleźć coś dla siebie, może odnaleźć swoją drogę rozwoju duchowego. Jest jednak pewien typ ludzkich zachowań, a mianowicie dusze wiecznie niezadowolone. Są to typowi malkontenci, którzy mają ciągle jakieś, „ale” do wszystkich i do wszystkiego. Nie musi to być aż tak widoczne, ponieważ te zastrzeżenia dusze mają w sobie. One je przechowują na przykład w postaci wątpliwości, niepewności, ostrożności wobec chociażby spraw duchowych. Niby idą maleńką drożyną miłości, ale nie do końca. Niby zachwycają się daną duchowością, ale wchodzą w nią powoli. Niby przyjeżdżają na dni skupienia, ale w swoim sercu tworzą pewien mur i nie przyjmują wszystkich pouczeń od razu. Na zewnątrz nawet mogą tego nie okazywać, po prostu są bardzo powściągliwe w okazywaniu uczuć i wyrażaniu doznań, ale w sercu ciągle dominuje ostrożność.

Wątpliwości, jakie nachodzą te dusze, nie są przez nie od razu odrzucane, a wręcz są rozpatrywane. To wszystko sprawia, że szatan ma łatwy dostęp do tych dusz, bowiem on podtrzymuje je w tej niepewności, ostrożności, podejrzliwości. Dusze te nie są złe. Nie chcemy przyrównywać ich do faryzeuszy. Oni nie przyjmowali nauki Jana. Nie przyjęli też Jezusa. Natomiast dusze, o których dzisiaj mówimy, to dusze, które pragną iść jakąś drogą duchową. One nawet zachwyciły się drogą dla najmniejszych, jednak mają w sobie tę cechę ciągłej ostrożności i sprawdzania, czy aby na pewno jest to tym, czym się wydaje. Życie je tak ukształtowało, geny wzmocniły te zachowania i teraz nawet trudno im jest z takiej postawy zrezygnować. Tym bardziej, że często tego w sobie nie dostrzegają. Natomiast dziwią się, dlaczego inni tak łatwo i szybko wchodzą na tę drogę, a im przychodzi to z takim trudem. To nieraz budzi ich zazdrość, niechęć i kolejny powód do zachowania ostrożności, a nawet powód do podejrzliwości, czy aby to wszystko jest prawdziwe, czy nie jest udawane. Trudno tym duszom stanąć w prostocie i szczerości. Trudno im dojrzeć w sobie tę cechę, która hamuje ich kroczenie drogą rozwoju. Inne dusze nie powinny ich krytykować ani osądzać.

Ważnym jest jednak, by zawsze stawać w prawdzie i nazywać rzeczy po imieniu. Nie pouczać drugiej osoby z pozycji wyższości, ale łagodnie zwrócić uwagę na konieczność zaufania z jednej strony oraz odrzucania wątpliwości z drugiej. Najważniejszym zaś jest modlitwa w intencji tych osób. One często same są bardzo jeszcze zagubione. Nieraz nie potrafią się zdecydować ostatecznie na konkretną drogę. Próbują w różnych miejscach, w każdym zachowując swoją postawę ostrożności i wątpliwości. To niestety im nie pomaga w wyborze, ale przeszkadza. W końcu nie decydują się na pójście daną drogą, tylko szukają następnej. I tak tracą czas nie idąc żadną poznawaną przez siebie drogą.

Potrzeba ogromnej miłości, jak w każdej trudnej sprawie. Znowu powracamy do istoty: lekarstwem jest miłość, szczególnie w takich przypadkach – miłość okazywana w formie życzliwości, otwartości, ale i w formie modlitwy, a nawet ofiary za te dusze. Mamy obejmować miłością siebie nawzajem. Nigdy nie komentować wzajemnych zachowań, nigdy nie krytykować, a kochać. Słabości i wady będą wychodzić na jaw stale. Nikt z nas nie jest od nich wolny. Jedynie znoszenie siebie nawzajem w miłości utworzy z nas prawdziwą wspólnotę miłości. Wtedy będziemy wzrastać szybciej, bo miłość będzie tym bodźcem wzrostu. Miłość otwiera serca. Natomiast otwarte serca przyjmują więcej i idą za pouczeniami. Pamiętajmy, że miłość i tylko miłość uzdrawia wszelkie relacje, leczy ze słabości, pomaga wyzbyć się niedobrych nawyków i przyzwyczajeń. Naszym zadaniem jest kochać. Zauważmy, że nie mówimy: naprawiać, naprowadzać, nawracać, a nawet apostołować. Potrzeba kochać dlatego, że tylko przez miłość, jaką będziemy darzyć bliźnich, sam Bóg będzie naprawiał, uzdrawiał naprowadzał, nawracał i apostołował.

Bóg dzisiaj ukazuje nam to, abyśmy dobrze zrozumieli tę różnicę. My kochamy. Bóg przez nasze oddane serca czyni resztę. Jeśli tak będziemy robić, Bóg nazywać nas będzie dziećmiMądrości. Bo ten, kto przyjmuje Boga, Jego pouczenia i wskazania, żyje Jego Słowem, napełnia się Nim, a więc i wszystkim, co Jego jest. Bóg jest odwieczną mądrością, dlatego kto Go przyjmuje, przyjmuje mądrość. Stawajmy się zatem dziećmi Mądrości.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech Duch Święty, będący mądrością Boga, poprowadzi nas drogą najkrótszą ku świętości. Niech Duch Święty będący miłością Ojca i Syna, zaprowadzi nas w głąb tej miłości. Niech Duch Święty będący tchnieniem życia, udzieli nam życia nowego. Niech Duch Święty będący Pocieszycielem, obdarzy nas ufnością niosącą nadzieję. Niech Duch Święty otworzy nas na świat ducha i pomoże przełamać wszelki opór i wszelkie wątpliwości. Niech sprawi, że nasze serca będą gotowe i otwarte na działanie łaski. Niech uczyni nas prawdziwie wspólnotą miłości Boga i bliźniego. Niech kieruje nami we wszelkich naszych wzajemnych relacjach, budując nieustannie miłość. Niech pomoże nam wyzbyć się naszych wad, pokonać nasze słabości i niech nas wyprowadzi na drogę ku samej miłości, byśmy tylko ją mieli w sercach i duszach. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>