54. Pojmanie (J 18,1-11)
„To powiedziawszy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: «Kogo szukacie?» Odpowiedzieli Mu: «Jezusa z Nazaretu». Rzekł do nich Jezus: «Ja jestem». Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: «Ja jestem», cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: «Kogo szukacie?» Oni zaś powiedzieli: «Jezusa z Nazaretu». Jezus odrzekł: «Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść!» Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: «Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś». Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: «Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?»” (J 18,1-11)
Komentarz: „Jezus, choć był świadomy wszystkiego, co go czeka, wyszedł im naprzeciw”. Jezus wyszedł im naprzeciw. Te słowa mówią wszystko. Co znaczy, że Jezus wyszedł im naprzeciw?
On wiedział o knowaniach Judasza. Znał plany faryzeuszów, uczonych w Piśmie. Ponieważ jest Bogiem, wiedział, co dzieje się w ich sercach. Przenikał ich dusze i umysły. Żyjąc wśród ludzi dobrze wiedział, co dzieje się wokół Niego. Znał całą sytuację w Jerozolimie. Mimo to nie planował ucieczki. On wychodził naprzeciw tym wszystkim wydarzeniom. Naprzeciw ludzkim zamysłom. Chociaż zna dobrze ludzką słabość, wręcz nędzę. Wie, jak egoistycznym jest człowiek, myśli tylko o sobie. Mimo, że widzi obrzydliwość ludzkich planów i czynów. On wyszedł im naprzeciw. Dlaczego? Patrząc na ten fragment widzimy, że to nie spryt Judasza, ani przebiegłość arcykapłanów i faryzeuszów sprawiła, że Jezus został pojmany. On dał się im pojmać. On wyszedł im naprzeciw. Gdy pytają o Niego, odpowiada: Ja jestem. A czyni to w taki sposób, że same te słowa powalają ich na ziemię. On nie ucieka. Pozwala im wstać i ponownie zapytać. W tej odpowiedzi prześladowcy doświadczają jakiejś mocy, majestatu tak potężnego, że porażeni padają na ziemię, nie mając nad sobą, swoim ciałem władzy. Mimo to Jezus nie korzysta z okazji, by uciec. On specjalnie ukazuje tę moc i pozostaje. Przyjmuje świadomie wszystko, co ma nastąpić. Gdy Piotr próbuje walczyć i wyciąga miecz, Jezus każe mu go schować. Uświadamia mu, że to plan Ojca, Jego wola. Jezus ją przyjmuje. Świadomie, dobrowolnie. Dlaczego?
Często rozważamy mękę Jezusa. Widzimy, jak straszne zadawano Mu cierpienia. Zastanawiamy się nad tym, jak nisko upadły ludzkie serca, skoro podniosły rękę na kogoś tak niewinnego, czystego, doskonałego, dobrego. Na samego Boga. A On nie usunął się od ciosu. On go przyjął. W dodatku mówi, iż po to przyszedł na ziemię. On po to przyszedł na ziemię!
Gdzie tkwi odpowiedź na pytanie: dlaczego? Musi być coś niezwykle ważnego i niewyobrażalnie wielkiego i potężnego, skoro Bóg- Stwórca i Władca przychodzi do swojego stworzenia, by dać się temu stworzeniu tak sponiewierać i zamordować. Czym kieruje się Jezus w swojej decyzji? On chce wypić kielich, który przygotował Mu Ojciec.
Można by snuć różne domysły, budować różne teorie. Jednak za każdym razem dochodzimy do wniosku: Przecież Jezus jest Bogiem. Mógł inaczej pokierować wydarzeniami, mógł ich uniknąć. Jest wszechmocny. Widać wyraźnie, że On chciał to uczynić. Jednak nadal pytamy: dlaczego?
Odpowiedź znajdujemy w całym nauczaniu Jezusa. A mówi o miłości i Ojcu. Jezus zaznacza, że nie przyszedł od siebie, ale od Ojca. Nie mówi od siebie, ale to, co przekazał Mu Ojciec. Przyszedł wypełnić Jego wolę. On z tą wolą jest jedno. Obliczem Boga jest miłość. MIŁOŚĆ! Ona jest wytłumaczeniem postępowania Jezusa. Ona jest jedyną odpowiedzią na pytanie: dlaczego?
To miłość sprawia, że Bóg pragnie zbawienia każdego człowieka. Bóg jest tą MIŁOŚCIĄ! On nią jest! Sam siebie wydaje na ofiarę za ludzkie grzechy, aby nas nędzarzy wydobyć z dołu zagłady. Aby nas będących w szponach szatana ponownie usynowić. Aby wydobyć nas z obrzydliwości gnoju i błota i uczynić czystymi i pięknymi. To nie ludziom udało się ująć i zabić Boga, ale Bóg w swej nieskończonej miłości przyszedł do ludzi, by ich zbawić. Drogą zbawienia jest Krzyż, więc Jezus ten Krzyż podjął świadomie i dobrowolnie. Będąc jedno z Ojcem ukazuje w ten sposób miłość Boga do człowieka. Przyjął ludzką naturę, tak więc nie obcy był mu ból i strach. Jednak nie cofa się przed niczym. Chociaż będąc jednocześnie Bogiem jest świadomy wszystkiego, chociaż wie dokładnie, co się wydarzy, zna cierpienie, które przyjmuje, On się otwiera na nie. Otwartymi ramionami przyjmuje wszystko, bo w ten sposób dokonuje się zbawienie ludzkości, uwolnienie od grzechu i władzy szatana.
Jeszcze raz przeczytajmy ten fragment. Jezus, choć był świadomy wszystkiego, co go czeka, wyszedł im naprzeciw i zapytał: „Kogo szukacie?(…)Czy nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?” Zobaczmy sercami Jezusa, który staje naprzeciw zbrojnych ludzi, zna ich zamiary i z miłością otwiera się, przyjmuje wszystko, z czym przyszli i co dla Niego przygotowali. Wiemy, co wydarzyło się potem. Mając na uwadze wszystkie późniejsze wydarzenia, zadziwmy się niepojętą miłością Boga do człowieka. Zachwyćmy się tym, co czyni Jezus. Niech nasze serca uklękną przed Nim, bo jest Wielki, a Jego Miłość nieskończona. Trwajmy w tym zadziwieniu nad niewyobrażalną Miłością Boga do człowieka. Trwajmy w uwielbieniu Tego, Który nas zbawił. Pozwólmy, by nasze dusze w pokorze i dziękczynieniu przyjmowały tę Miłość, która wydobywa nas z ciemności i wprowadza w życie pełne światła. Módlmy się, byśmy potrafili otworzyć się i przyjąć tę Miłość.
Błogosławię was na czas tych rozważań.