56. Zgorszenie (Mk 9,42-50)
Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą.
Komentarz: Fragment ten mówi o nas – małych. Do nas też jest skierowany. Rozważymy dziś poruszone w nim dwie bardzo ważne sprawy.
„Kto by stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze”. Pomyślmy, jak kochać musi nas Bóg, skoro daje takie pouczenie, wręcz ostrzeżenie tym, którzy przyczyniają się do naszych grzechów. Jak wielką nad nami roztacza opiekę, będąc gotowym stanąć w naszej obronie. Jaką wartość mamy w oczach Boga, skoro szalą za niszczenie w nas więzi z Nim jest śmierć tych, którzy do tego się przyczyniają?! Czy myśleliśmy kiedyś o tym? Serca gorszycieli powinny drżeć ze strachu przed Bogiem za każdym razem, gdy pobudzają kogoś do grzechu. Nie oznacza to, że możemy przyjąć bezwolną postawę wobec tego, co dzieje się wokół nas. My mamy stać na straży czystości swoich serc i podejmować ciągłą walkę z własnymi słabościami. Natomiast na baczności mają mieć się ci, którzy są powodem naszych upadków.
Jednak słowa te działają niejako w dwie strony. My również musimy uważać, aby nie stać się powodem grzechu innych dusz. Wiadomym jest, że nasza maleńkość – to słabość i uleganie jej. Dlatego ciągle musimy próbować walczyć z tym, co jest w nas brakiem miłości i odpowiedzi na miłość Boga. Jeśli taka będzie nasza postawa, wtedy upadki – dzięki próbom ciągłego powstawania – nie będą traktowane jako zgorszenie innych. Kiedy dusza nie podejmuje prób walki ze swoimi słabościami, świadomie postępuje źle, nie liczy się z innymi, wtedy staje się powodem ich grzechu, w pewnym sensie biorąc również na siebie tego skutki. Obarcza się winą za grzech popełniony przez inne dusze. Jednak jeśli Bóg widzi próby dążenia do doskonałości, w swej wielkiej mądrości przepojonej miłością patrzy miłosiernie na maleńkie dusze i ich słabości.
Druga część dzisiejszego fragmentu Ewangelii jest również bardzo ważna. To swego rodzaju wskazówka, jak ma postępować dusza w obliczu pokusy. Oczywiście, nie można traktować słów o odcinaniu ręki czy nogi w sposób dosłowny. Jezus mówiąc w tak drastyczny sposób, chciał ukazać nam konieczność ogromnej czujności i podejmowania walki z pokusami; czynienia wszystkiego, by uniknąć grzechu. To powinno zastanowić nas, jak straszne są jego skutki, skoro należy tak bardzo się przed nim bronić. Cóż zatem oznaczają słowa: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła (…)” To o czym mówi Jezus, jest bardzo prostą wskazówką, choć jednocześnie trudną do zrealizowania. Gdy pojawia się pokusa, mamy po prostu od niej się odwrócić. Ale to nie jest takie łatwe. Dusze maleńkie, które starają się kroczyć drogą miłości, zaczynają dostrzegać więcej. Ich serca stają się bardziej wyczulone na to, co jest cierpieniem Boga. To pewien etap na ich drodze do doskonałości – bardzo trudny, bowiem dostrzegając tak wiele pokus, zdają sobie sprawę z tego, że często ulegają. Wydaje im się, że naraz stają się bardziej grzeszne, bardziej słabe niż były dotychczas. Nie jest to prawdą. One jedynie zauważają więcej, słabości pozostały te same. Teraz chodzi o to, by podjąć z nimi tym gorliwszą walkę; nie załamywać się, lecz dalej śmiało i odważnie kroczyć drogą pięknej miłości. Ona właśnie na tym polega – na ciągłym podejmowaniu prób, mimo słabości i niemocy trwania w dobrym.
Ale to nie wszystko. Należy „odciąć rękę” będącą przyczyną grzechu, to znaczy – odwrócić się od pokusy, uczynić coś, by nie dotykała nas bezpośrednio. Na przykład: gdy twoją pokusą jest materia, nie potrafisz oprzeć się kolejnym zakupom, staraj się panować nad sobą i nie chodzić do sklepów. Jeśli będzie to niezbędne, wybieraj miejsca, w których nie będziesz miał tylu pokus. To swego rodzaju wyłupanie oczu, bowiem nie będą patrzyły na kolejne rzeczy, które tak bardzo pociągają ciebie, kuszą swoim wyglądem, ceną. Powstrzymanie się od wejścia do sklepu też nie będzie łatwe. Jeśli jednak oprzesz się tej pokusie, nie będziesz musiał pokonywać wielu innych, które czekają na ciebie w środku. To taki prosty przykład, byśmy mogli pojąć istotę pokusy. Ten pierwszy krok nie wydaje się tak groźny. Przecież samo wejście do sklepu, nie jest grzechem. Jednak jeśli to uczynisz, będzie ci o wiele trudniej nie zgrzeszyć, czyli oprzeć się pokusom. Ten przykład można rozciągnąć na inne sfery życia, sytuacje, zdarzenia. Zawsze jest ten pierwszy krok, który najczęściej pociąga nas dalej. Można to zaobserwować również w relacjach z ludźmi. Podejmując rozmowę, jeśli nie czuwamy nad sobą, bardzo szybko dajemy się wciągnąć w trybiki jakiejś machiny i to co wydawało się niewinną wymianą zdań, może doprowadzić do wielkiego zła. Często wybucha kłótnia, w której trudno już dociec, co było jej pierwszą przyczyną. Dlatego starajmy się unikać tych pierwszych kroków. Jeśli wyczuwamy pokusę, zdajemy sobie sprawę, że coś może nie podobać się Bogu – utnijmy sprawę, odwróćmy się od pokusy, powiedzmy nie. Nie dajmy się wciągnąć, bo potem odczuwać będziemy niesmak, żal do samych siebie, poczucie beznadziejności, że znowu daliśmy się skusić, że nie mamy sił się opierać. Szatan szybko doprowadzi nas nawet do rozpaczy z powodu bezsilności wobec swej słabości.
Dlatego Jezus dzisiaj mówi o odcinaniu ręki, nogi, o wyłupywaniu oka. One przyczyniają się do naszego upadku. Chodzi tu jednak o radykalizm w odrzucaniu pokus, a nie samookaleczenie się. Człowiek jest istotą słabą i nie powinien narażać się na dodatkowe sytuacje sprzyjające pojawianiu się kolejnych pokus. Zawsze miejmy na uwadze swoją nędzę, totalną niemoc wobec słabości, wielką inteligencję i spryt szatana. Bądźmy pokorni i uciekajmy się do Maryi. Ona przecież pokonała złego ducha. Prośmy Ją, a będzie pomagać nam zwyciężać zło. Otoczy nas opieką, troską, a przede wszystkim ochroną przed szatanem. Matka zawsze broni swoje dziecko przed złem. Nie zapominajmy o tym. Niech ta myśl rozraduje nas, wleje otuchę, da nadzieję i przyniesie morze miłości, która zaleje nasze serca.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.