57. Przypowieść o siewcy (Łk 8,4-8)
Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: „Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny”. Przy tych słowach wołał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!”
Komentarz: Zwrócimy szczególną uwagę na jedno bardzo istotne zdanie: „Siewca wyszedł siać ziarno”. To zdanie jest ważne dla dzisiejszego świata, lecz, niestety, pomija się je często, lekceważy się je, nikt się na nim nie zatrzymuje. Cóż ono oznacza? Dlaczego właśnie o tym mówimy?
Zacznijmy od początku: „Siewca”. Każdy z nas od razu domyśla się, kim jest ten siewca. Oczywiście jest nim Bóg. Zwracamy jednak na to uwagę, bowiem ma to ogromne znaczenie dla całego zdania. Drugi wyraz w zdaniu to: „wyszedł”. Czasownik użyty w czasie przeszłym. Oznacza to, że Bóg już „wyszedł”. Nie: „zamierza wyjść”, a: „wyszedł”. W jakim celu wyszedł? Na to odpowiadają nam dwa następne wyrazy: „siać ziarno”. Co to znaczy? Czym jest to ziarno? Co miał na myśli Jezus, mówiąc „siać”?
Pismo Święte należy zawsze czytać jako aktualne na dany czas, jako wskazania Boga na tę chwilę, która właśnie staje się i mija. Współcześnie Bóg, widząc, iż świat spragniony jest miłości, że jest jej głodny, można powiedzieć, że wręcz nastała klęska spowodowana brakiem miłości, postanowił zasiać miłość w sercach ludzkich, by na nowo wykiełkowała i rozrosła się w potężną roślinę, która, rozkrzewiając się, zajmie całą ziemię. Zatem ziarnem jest Boża miłość. Czymże jest ziarno? Zalążkiem przyszłej rośliny. Zawiera w sobie wszystko, czym ta roślina, przy spełnieniu dogodnych warunków, może się stać. W tym maleńkim nasionku określone są już parametry rośliny, jej rodzaj, wysokość, pędy, kształt liści, pąki kwiatowe, kolor, ilość owoców, jakie może wydać. Cały potencjał kryje się w takim maleństwie. Z niewielkiego nasionka może wyrosnąć potężna roślina. Ta cała roślina jest już w ziarnie.
Bóg – Siewca wyszedł siać. On już składa w naszych sercach ziarno swojej miłości. O tym też była mowa. Uwierzmy, że to nie kolejna opowieść z kategorii refleksyjnych bajek, ale prawda – żywa i realizująca się właśnie za naszego życia. Bóg już zasiewa ziarno miłości w ludzkich sercach. Patrząc na ludzką słabość, człowiek zawsze tej miłości potrzebował, ale w dzisiejszych czasach, będących cywilizacją śmierci, erą szatana, szczególnie odczuwa jej brak, głód, chociaż nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Zatem Bóg składa w nas całą swoją miłość- jej ziarno, ale ziarno to, mimo swej małości, posiada pełnię Bożej miłości. To niepojęta mądrość Boża objawia się w tym cudzie. Otrzymujemy całą miłość, ale by nasze serca mogły ją przyjąć, otrzymujemy jej ziarno, które, jak każde ziarno, zawiera całą roślinę w sobie.
Zadziwiająca jest mądrość Boża również w tym, iż nasze serca, które przecież nie są przygotowane na przyjęcie Bożej miłości, jej ogromu, majestatu, wielkości, potęgi, mocy, otrzymują maleńkie nasionko. Trudno byłoby ogrodnikowi posadzić w małym ogródku od razu potężny dąb. Jak wielki musiałby być dół, by pomieścić korzenie? Co zatem stałoby się z innymi roślinami rosnącymi w ogrodzie? Wszystko byłoby zniszczone. Jakiego sprzętu ogrodnik musiałby użyć, aby takie ogromne drzewo unieść, przywieźć i posadzić? Bóg zna małość naszych serc. Dlatego przychodzi do nas z ziarnem, a nie z rozrośniętą rośliną; z ziarnem, bo ono zawiera w sobie cały potencjał tejże rośliny; z ziarnem, o które należy dbać, by wykiełkowało.
Nasze serca są ziemią przyjmującą ziarno. Oczywiście różnorodność ziemi jest duża, warunki klimatyczne również, a i ogrodnicy do swego zadania mają różny stosunek. Dlatego to ziarno, mimo że jest jednakowe i każde zawiera cały potencjał miłości, rozwija się różnie w różnych miejscach, w różnej glebie. Dla nas, dusz najmniejszych, bardzo istotnym jest stwierdzenie, iż Bóg już zasiewa swoje ziarno. On już w serca ludzkie daje swoją miłość. Serca nie są jeszcze dostatecznie przygotowane. Jednak, by przyjąć ziarno, nie potrzeba zbyt wielkich przygotowań. Wystarczy odpowiednia ziemia, woda, nasłonecznienie. Wystarczy chcieć przyjąć. To pragnienie miłości będzie otwarciem się ziemi na ziarno. Ta tęsknota za miłością będzie zroszeniem ziarna wodą. Ta chęć, by miłość Boża dobrze czuła się w nas, będzie tym ciepłem słońca, które budzi ziarno do wzrostu.
Bardzo ważne jest, byśmy zdawali sobie sprawę, iż teraz jest czas, gdy Bóg zasiewa swoje ziarno! Teraz! Teraz jest ten czas, gdy serca chorują na brak miłości, gdy są jej spragnione, gdy są jej głodne! Teraz szczególnie. To wielka chwila, to niebywałe czasy. Bóg zasiewa swoje święte ziarno miłości. Zobaczmy oczami duszy tę miłość rozlewaną na ziemię, tę miłość schodzącą do ludzkich serc. Zobaczmy Boga, który pochyla się z troską nad każdym sercem, by w nie tę miłość złożyć. Zobaczmy też Jego smutek, gdy nie każde ziarno zastaje otwartą glebę. Taki dar, a jednak nie jest doceniony! Czyż można nie przyjąć miłości? Okazuje się, że można i wiele osób odrzuca od razu to ziarno. Postarajmy się my, dusze najmniejsze, przyjmować, otwierać się na ziarno, nie tylko dla nas przeznaczone, ale i na to, którego inni nie przyjmują. Otwórzmy się na odrzucaną miłość Bożą i ją przyjmujmy szczerym sercem, z wielkim pragnieniem ugoszczenia w sobie w ten sposób samego Boga.
Pamiętajmy o tym, że jest czas siewu i czas żniw, czas pracy i odpoczynku. Wszystko ma swój czas. Ważne jest, by niczego nie przeoczyć i czynić wszystko we właściwym czasie i kolejności. Nie da się zebrać plonów, gdy wcześniej się nie zasiało ziarna. A ziarno nie wzejdzie, gdy nie będzie zraszane, ogrzewane, gdy nie będzie miało odpowiednich warunków do rozwoju. Teraz jest czas wielkiego siewu. Teraz Bóg obdarza ziemię niebywałą łaską miłości i miłosierdzia. Kto tę łaskę przyjmie i na nią się otworzy, zbierze obfite plony. Kto ją odrzuci, cierpieć będzie głód, stanie się nieużytkiem, ziemią, która zamieni się powoli w wypalony słońcem piach.
Módlmy się, byśmy potrafili otworzyć się na zasiew ziarna w nas. Módlmy się, byśmy potrafili zadbać o to ziarno. Módlmy się, byśmy nie tylko przyjmowali to, co Bóg przeznacza dla nas, ale byśmy stali się zastępczą ziemią dla niechcianego ziarna, byśmy przyjmowali miłość odrzucaną przez inne dusze. Módlmy się, by nasze serca stały się miejscem, w którym Bóg doznawać będzie szczególnego pocieszenia i ukojenia w bólu spowodowanym przez inne dusze. Módlmy się, by jak najwięcej serc dobrze odczytało ten czas zasiewu i przyjęło święte ziarno miłości Bożej. By dokonywał się wzrost cudownej miłości w sercach ludzkich. By rozrastała się, rozkrzewiała niczym piękna roślina, aby w końcu zakwitnąć tysiącem barw i odcieni i wydać owoc przeobfity. Módlmy się, by wszystkie dusze stawały się krainą żyzną, zieloną, słoneczną, mlekiem i miodem płynącą, by żadna dusza nie zamieniła się w skalistą pustynię pełną palącego żaru słońca, które ze względu na panującą pustkę, nie może już niczego ogrzać i pobudzić do wzrostu. Módlmy się byśmy dobrze odczytywali Pismo Święte, trafnie je interpretowali i potrafili realizować Boże przesłanie płynące z Księgi Życia.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?