59. Bogaty młodzieniec (Mk 10,17-22)
Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Komentarz: Często powracamy do kwestii bogactwa i ubóstwa – głównie w aspekcie duchowym, mając na myśli wewnętrzne nastawienie serca. Prześledźmy wspólnie ten fragment i rozważmy go właśnie pod tym kątem.
Do Jezusa przyszedł pewien człowiek. Zapytał, jak ma osiągnąć życie wieczne. Na słowa, iż należy zachowywać przykazania, odrzekł, że czyni to od młodości. „Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości”. W tym wydarzeniu bardzo istotne są dwa momenty. Pierwszy – Jezus spojrzał na tego mężczyznę z miłością. Drugi – to reakcja młodzieńca na słowa Jezusa, by rozdał wszystko co posiada i poszedł za Nim.
Zastanówmy się nad swoją postawą. Należymy do tych, którzy starają się przestrzegać przykazań. I tak jak ten człowiek pragniemy czegoś więcej. Nasze serca czują, że to jeszcze nie jest takie życie, jakie chcielibyśmy wieść. Czegoś nam brakuje. W duszach odzywa się wołanie o bliższe relacje z Bogiem i życie w zjednoczeniu z Nim. To zakorzeniona tęsknota stworzenia za swoim Stwórcą – nieskończonym, niepojętym. To dążenie do Źródła. Bóg dając człowiekowi duszę, obdarzył go swoim Boskim pierwiastkiem, który budzi te pragnienia.
Młodzieniec z dzisiejszego fragmentu Ewangelii, też potrzebował Boga i bliższych relacji z Nim. Gdy usłyszał o Jezusie, poczuł, że On może dać mu wskazówkę, podpowiedzieć, pokierować. Serce mówiło, iż Jezus nie jest zwykłym człowiekiem. Ma mądrość przerastającą wiedzę ludzką; dogłębnie zna Pisma. Sama postawa, sposób bycia, mówienia, patrzenia świadczą o Jego niezwykłości. On na pewno zrozumie tę potrzebę życia w ściślejszych relacjach z Bogiem i powie, jak ugasić ten niedosyt, zapełnić tę pustkę w duszy. Jezus spojrzał na mężczyznę z miłością. Zwróćmy na to uwagę. To bardzo ważne. Jezus kocha i z miłością patrzy na każdego. Ale jest jeszcze coś w Jego spojrzeniu, gdy pragnie pociągnąć duszę ku większej ze sobą zażyłości. Wtedy patrzy szczególne. A miłość bijąca z Jego oczu jest pełna czułości i tkliwości. W tym młodzieńcu od razu rozpoznał duszę spragnioną Boga. Celowo najpierw powiedział mu o przykazaniach, by podkreślić, że są podstawą dla każdego, niejako szkieletem, bez którego nie da się żyć w wierze. Dopiero potem wskazał drogę życia w ściślejszym zjednoczeniu z Bogiem. Uczynił to z tak wielką miłością, jaką okazuje właśnie swoim wybranym w chwili ich powoływania. I powiedział: „«Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości”.
Bóg kieruje dzisiaj te słowa do nas. Mówi do ciebie, duszo najmniejsza: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” Jezus powołuje cię do życia w bliskości Jego osoby. Przecież słowa te są wyraźnym zaproszeniem, by pójść za Nim, tak jak czynili to Jego uczniowie. Bohater z dzisiejszej Ewangelii miał taką szansę – towarzyszyć Jezusowi! Nie skorzystał z niej. Odszedł zasmucony. Być może myślisz: Jak on mógł zrezygnować z czegoś takiego? To niesamowite! Ale tobie też Jezus daje tę szansę codziennie. A ty podobnie odrzucasz zaproszenie i dlatego tak często zaznajesz smutku.
Nie chodzi o to, abyś wyzbywał się tego, co posiadasz. Istotne jest nastawienie twojego serca do dóbr materialnych. Można bowiem mieć bardzo dużo, ale nie przywiązywać się do tego. A można żyć skromnie, lecz w sercu pożądać wszystkiego. Człowiek potrafi przywiązywać się do różnych rzeczy i spraw – zarówno materialnych, jak i duchowych. Często jest to tak silne, że na zaproszenie Jezusa, odchodzimy zasmuceni, bowiem mamy wiele posiadłości. Tych przywiązań nasze serca mają wiele. Często nawet ich sobie nie uświadamiamy. Dotyczą przeróżnych rzeczy, spraw, zdarzeń. Wiążą się z naszymi przyjemnościami, pragnieniami, dążeniami, celami, miłością własną, pychą, pozycją społeczną, relacjami międzyludzkimi. Rozdanie wszystkiego co mamy, oznacza zaparcie się siebie, rezygnację z tego, co jest tym przywiązaniem, podejmowanie ciągłych prób zapominania o sobie nawet wtedy, gdy poczucie sprawiedliwości ludzkiej dopomina się swego. To zupełna przemiana życia, z uczynieniem Jezusa jego centrum i spalanie się w miłości dla Niego.
W przypadku apostołów pójście za Jezusem wiązało się z zupełną rezygnacją z dotychczasowego życia. Oni po prostu zamknęli za sobą drzwi, by rozpocząć wszystko od nowa. Również dzisiaj Jezus zaprasza każdego do kroczenia razem z Nim. W sposób szczególny patrzy na dusze najmniejsze, wybrane. Od nich oczekuje tego sprzedania i rozdania ubogim wszystkiego, co posiadają, by podążyć za Nim. Pomyśl, czy stać cię na to, czy zdobędziesz się na taki krok? Jezus wyróżnia ciebie takim zaproszeniem. Patrzy z miłością i oczekuje odpowiedzi. Stań przed Nim dzisiaj na modlitwie, przeczytaj ten fragment jeszcze raz. I na miejscu tego młodzieńca postaw siebie. Rozważ słowa: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” Są skierowane do ciebie. A potem spróbuj szczerze, z głębi serca wyznać Jezusowi całą prawdę o sobie i swych dobrach, które zakorzeniły się w tobie; o tym, że trudno ci je wszystkie tak od razu odrzucić, oddać, sprzedać. Stań przed Bogiem w prawdzie o swojej małości i słabości. Nie udawaj, że potrafisz – jak apostołowie – iść za Jezusem, zostawiając całe dotychczasowe życie. Jednocześnie poproś o siły do tej rezygnacji, do zmiany swego życia, do całkowitego podążenia za Bogiem. A przede wszystkim wyznaj Mu miłość. Niech ona pokieruje twoją modlitwą, wyznaniem i podjętymi decyzjami. Poproś Ducha Świętego, aby pomógł ci zobaczyć w sobie jak najwięcej twoich przywiązań. A potem zwróć się do Jezusa, by pomógł ci je oddać, ukrzyżować w sobie. Módl się do Boga Ojca, by przyjął ciebie jako nowe dziecko, które odkupione krwią, narodziło się do życia w jedności z Nim. I poddaj się działaniu łaski. To ona uczyni cię zdolnym do rezygnacji ze wszelkich twoich dóbr, by pozyskać niebo.
Niech Bóg błogosławi nam na czas tych rozważań i podejmowanych decyzji.