60. Jezus „Sługa Pański” (Mt 12,15-21)
Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Oto mój Sługa; którego wybrałem, Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą.
Komentarz: Izajasz, który był wielkim prorokiem, pod natchnieniem Ducha Świętego opisywał Mesjasza. W przytoczonym dzisiaj fragmencie Jezus został przez niego nazwany „Sługą Pańskim”. Zastanówmy się nad tym opisem.
„Oto mój Sługa…” – to słowa samego Boga, które Izajasz zapisywał. Sługa – czyli ten, kto w posłuszeństwie wykonuje polecenia swego pana. Jezus był Ojcu posłuszny aż do śmierci. I to śmierci krzyżowej. Jego zgoda na męczeństwo była przyjęciem woli Boga do końca.
„Oto mój Sługa, którego wybrałem”. Stwórca w swej mądrości od wieków zaplanował sposób, w jaki wybawi ludzkość ze szponów szatana. Już w momencie popełniania grzechu pierworodnego przez pierwszych rodziców, Bóg, karząc ich, przepowiedział błogosławione narodzenie Zbawiciela z Niewiasty. Już wtedy postanowił, jak to zostanie uczynione. Wiedział, że dokonać wybawienia ludzkości może tylko ktoś równy Jemu, że cena będzie niezwykle wysoka. Wiedział też, że nie wszyscy przyjmą zbawienie. Znał każdy szczegół z dziejów Izraela. Dlatego mógł na przestrzeni wieków co jakiś czas przypominać ludziom o Mesjaszu, który przyjdzie, aby ich wyzwolić. W proroczych przepowiedniach mówił im o Tym, który będzie, z jednej strony – wybawicielem, z drugiej – znakiem sprzeciwu.
„Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie”. Słowa te wypowiedziane pod natchnieniem Ducha Świętego kilkaset lat przed Chrystusem, zostały powtórzone głosem samego Boga Ojca podczas Chrztu Jezusa w Jordanie „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. To konkretne i wprost potwierdzone powołanie Jezusa. Jaki oczywisty dowód dla tych wszystkich, którzy nie wierzyli w Jego mesjańską misję. Jednocześnie – jakież wyznanie miłości Boga wobec swego Syna w obecności tłumu zebranego nad Jordanem. Upodobać sobie – to coś więcej niż podobać się, niż lubić. A w słowach Izajasza czytamy: „w którym moje serce ma upodobanie”. To nie tylko sfera umysłowa. To coś więcej. Bóg zaznacza swoje Serce, a więc dotyka swej głębi. Całe Jego jestestwo ma upodobanie w Synu. Jest zatem trwałe, stałe, nie powierzchowne, a głębokie. Cała istota Boga obejmuje upodobaniem Serca, a więc miłością, Jezusa – nazwanego „Sługą Pańskim”.
Słowa z Księgi proroka Izajasza bardzo często były cytowane jako mówiące o Mesjaszu. Żydzi powoływali się na nie, jednak ich serca były tak zamknięte, uparte i zimne, że nie dostrzegły oczywistego związku pomiędzy zapowiedzią, a jej wypełnieniem.
Dalej Izajasz mówi: „Położę ducha mojego na Nim”. I znowu otrzymujemy potwierdzenie słów proroka w wydarzeniu z życia Jezusa. Bowiem gdy po chrzcie wyszedł On z wody, otworzyło się niebo i Duch Święty w postaci gołębicy zstąpił na Niego. Czyżby zbieg okoliczności? Nie! To zapowiedziany znak z nieba, którym Bóg Ojciec naznacza Syna i potwierdza zarówno Jego synostwo, jak i mesjańskie wybraństwo. Ten, kto miał Ducha, był wybranym – tak jak prorocy w narodzie izraelskim. Zapowiadany od wieków Mesjasz miał być wypełniony Duchem Świętym. Jezus, o którym daje świadectwo sam Bóg, jest zjednoczony z Duchem Ojca. Wraz z Nimi – Bogiem Ojcem i Bogiem Duchem – tworzy jedność Trzech Osób Boskich, która to objawiła się ludowi nad Jordanem. Jakaż to była wskazówka dla tych, co znali Pisma! A oni jej nie odczytali! Dlaczego? Bo ich serca były jak głazy, dusze – jak groby pobielane, umysły przyćmione pychą i miłością własną. Bóg dał im takie znaki, a oni jeszcze Go nie rozpoznali!
W kolejnych słowach ustami Izajasza Bóg przepowiada: „On zapowie prawo narodom”. Jakież to prawo i jakim narodom zapowiedział Jezus? Nowe prawo miłości. Nowe spojrzenie na wiarę i religię. Nowe podejście do wywiązywania się z nakazów prawa, nowy sposób patrzenia na Boga i nową z Nim relację. To nowa religia, choć wyrosła na bazie starotestamentalnej; nowa wiara, choć sięgająca korzeniami wiary narodu wybranego. Przeznaczona jest dla wszystkich ludzi na całym świecie. Teraz wybranym staje się ten naród, który ją przyjmuje. Bóg pragnie, by wszyscy uwierzyli w Niego i czuli się umiłowanymi Jego dziećmi.
A jaki miał być Mesjasz? „Nie będzie się spierał ani krzyczał (…). Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi”. Łagodność i cierpliwość, uległość i pokora – to Jego cechy. Jakże słowa te dokładnie opisują Jezusa. Niestety, i tutaj faryzeusze okazali się zamknięci na łaskę z nieba spływającą wraz z obecnością Jezusa.
„W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą”. Imię Jezus jest do tej pory znakiem mocy. Kto modląc się, przywoływał tego imienia, stawał się świadkiem cudów, znaków, uzdrowień, wskrzeszeń. Imię to było i jest znakiem wybawienia, ofiary ponoszonej z miłości; symbolem wiary, poświęcenia. To imię najczęściej wypowiadane przez wierzących. Ono niesie nadzieję na lepszy los, na poprawę bytu, wysłuchanie próśb. Koi cierpienie, zmniejsza ból i przynosi ulgę zranionym duszom. To imię, przez fakt męczeńskiej ofiary poniesionej przez Jezusa oraz Jego zmartwychwstanie, stało się symbolem wielkiej nadziei dla całej ludzkości uginającej się pod jarzmem grzechu i oczekującej na wybawienie. To On – zapowiadany w proroczych słowach i wizjach Sługa Pański, w którym Bóg ma upodobanie – On jest Tym, który zbawia, leczy i przynosi pokój. To Jezus!
Niech Bóg błogosławi nas, abyśmy rozważając te słowa, zostali napełnieni nową wiarą, nadzieją, miłością. By pokój zagościł w nas wraz z przyjętym na nowo samym Jezusem.