60. Niebezpieczeństwo bogactw (Mk 10,23-27)
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».
Komentarz: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Fragment ten jest powszechnie znany. Wygłoszono wiele kazań na temat tych słów. Wydawać by się mogło, że rozumie je każdy człowiek. Jednak czy na pewno? Czy my uświadamiamy sobie głębię tej prawdy? Czy nie traktujemy jej zbyt powierzchownie? Czy te słowa nie osłuchały się nam tak, że już zupełnie nad nimi się nie zastanawiamy? Wydaje nam się, że dobrze je znamy i rozumiemy, przechodzimy więc obok nich obojętnie. Ale nie przyjmujemy przesłania do swojego życia. Spróbujmy dzisiaj spojrzeć ponownie na ten fragment, aby nieco odświeżyć jego rozumienie.
Jezus mówi, iż trudno wejść do królestwa Bożego ludziom bogatym. Porównuje to do rzeczy niemożliwej – przejścia wielbłąda przez ucho igielne. A jednak, prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty się zbawi! Czy nie jest to poruszające? Czy nie wywołuje obawy, nie daje do myślenia? Czym są te dobra ziemskie, skoro mają takie skutki na wieczność? Dlaczego Bóg mówi tak zadziwiające rzeczy? Co złego w tym, że ktoś posiada trochę więcej niż inni? Przyjrzyjmy się mechanizmowi stawania się bogatym, w odniesieniu do tego fragmentu.
Człowiek ubogi nie ma poczucia zabezpieczenia przyszłości. Często niepokoi się, jak ona będzie wyglądała. Szuka jakiegoś sposobu, by zatroszczyć się o nią. Najlepszym co może zrobić, jest po prostu zwrócenie się do Boga jako jedynego pewnika, jedynej prawdy. Nie jest to łatwe, bowiem w świadomości ludzkiej od dzieciństwa kształtowany jest pogląd, że trzeba się o wszystko samemu postarać, zadbać z każdej strony, by w przyszłości nie być bezradnym i słabym, lecz bogatym, zdrowym, wykształconym. A przede wszystkim, by mieć poczucie bezpieczeństwa. Dlatego słowa, aby zdać się zupełnie na Boga – jak dziecko – i wszystkiego od Niego oczekiwać, wsłuchując się w Jego wolę i pozwalając się poprowadzić, są trudne do przyjęcia. Jeszcze trudniejsze do realizacji. Serca ludzkie nie są skłonne, by dać się prowadzić. Nieraz dopiero jakaś bardzo trudna sytuacja życiowa skłania je do podjęcia próby poddania się Bogu.
Bogactwo nie musi oznaczać tylko dóbr materialnych. Bogatym jest już człowiek, który ma chociażby pracę, dom, pozycję społeczną, rodzinę. To wszystko daje mu poczucie bezpieczeństwa. Staje się swego rodzaju zapewnieniem przyszłości. Chociaż często jesteśmy tego nieświadomi, właśnie w tym pokładamy nadzieję. Nasze starania, poczynania, zabiegi, ukierunkowane są na to, by to utrzymać, a najlepiej pomnożyć – więcej zarabiać, więcej odłożyć na przyszłość, wybrać lepszy fundusz emerytalny, zająć wyższe stanowisko w pracy, zdobyć uznanie, podziw, zazdrość otoczenia; wygodniej urządzić sobie życie. Forma wypoczynku i sposób spędzania wolnego czasu, również stają się pogonią za modą, by upodobnić się do innych, nawet jeśli wiąże się to z koniecznością większych wydatków finansowych, często kosztem kogoś lub czegoś. Gdy udaje nam się spełniać swoje pragnienia, mamy poczucie satysfakcji, zadowolenia i bezpieczeństwa. Niestety, wystarczy jakieś wydarzenie, które w pewien sposób burzy ten porządek i tracimy spokój, odczuwamy stres, lęk, niepokój. Bo całą ufność złożyliśmy w tych dostatkach i ludziach. Te zabezpieczenia są dla nas bardzo ważne, dla nich żyjemy, o nie się martwimy i przez nie przeżywamy niekiedy wielkie dramaty. Stają się bowiem naszymi bożkami. Zajmują całe serca, przez co dla Boga nie ma już miejsca.
Bogactwem mogą być również nasze pragnienia, pożądliwości czy przyzwyczajenia. One też wytyczają nasze kroki, sposób patrzenia na świat, ludzi i rzeczy; organizują nasze życie. Bardzo szybko stajemy się wręcz niewolnikami własnych pragnień. Przez nie tracimy wolność serca, radość, poczucie szczęścia, często również pieniądze, a nawet przyjaciół. Ponieważ stają się najważniejsze, czyniąc nas ślepymi na prawdę. I chociaż uważamy się za ludzi wierzących, nie zdajemy sobie sprawy, że tak naprawdę nie służymy Bogu, lecz swoim bożkom. Nie dziwmy się zatem słowom Jezusa: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
Bóg nie uczyni gwałtu duszy ludzkiej i na siłę nie wedrze się do niej. On czeka na zaproszenie. Jeśli człowiek w tym świecie pokłada ufność i nadzieję, niech wie, że jego przyszły los też będzie związany z doczesnością. Jeżeli zaś z Bogiem wiąże swą teraźniejszość i przyszłość, to i w wieczności do Niego należeć będzie.
Niech Bóg błogosławi nas. A jeśli przyjdą obawy, „Któż więc może się zbawić?”, niech otuchą będą słowa Jezusa: „(…)U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Niech Duch Święty pomoże nam otworzyć się na słowo, które ma moc dokonać przemiany serca. Pozwólmy wejść promieniom Bożej miłości i rozjaśnić nasze dusze, byśmy ujrzeli całe swoje bogactwo i potrafili odrzucić je ze względu na skarb prawdziwy – Boga. Niech błogosławi nas cała Trójca Święta: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.