61. Zarzut faryzeuszów i obrona Jezusa (Mt 12,22-30)
Wówczas przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił go, tak że niemy mógł mówić i widzieć. A wszystkie tłumy pełne były podziwu i mówiły: «Czyż nie jest to Syn Dawida?» Lecz faryzeusze, słysząc to, mówili: «On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy». Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi. Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo? I jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was królestwo Boże. Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza(…)».
Komentarz: Ileż cierpienia doznawał Jezus od serc zamkniętych, zimnych, wręcz złośliwych. Czynił dobro, a odwdzięczano Mu się złem. Uzdrawiał, a posądzano Go o konszachty z diabłem. Pocieszał strapionych – pogardzano Nim, bo przebywa z biedotą. Nawracał grzeszników – zarzucano, że ucztuje z celnikami i się zanieczyszcza. Gdy przebywał w towarzystwie osób, które źle się prowadziły – oskarżano o niemoralność i rozpustę. Czynili to ci, którzy w skrytości swych serc sami dopuszczali się podobnych grzechów i odczuwali niepokój, słysząc o konieczności nawrócenia; ci, którzy widząc znaki, cuda oraz mądrość Jezusa, po prostu zazdrościli. Czując swoją małość wobec Jego wielkości, widząc jak wielkie tłumy gromadziły się wokół Niego, nie mogli znieść braku własnego autorytetu wśród ludzi.
Niektórzy pierwszy raz dostrzegli różnicę między szacunkiem okazywanym Jezusowi z miłości i uznania Go choćby za wielkiego proroka, a niby szacunkiem w stosunku do faryzeuszy, który wypływał bardziej ze strachu, z powodu przynależności do grupy o niższej pozycji społecznej. Toteż złość i nienawiść wzbierała w sercach uczonych. Stawiali Jezusowi różne zarzuty. Starali się podstępnymi pytaniami przyłapać Go na braku znajomości Pism, na bluźnierstwie, kłamstwie. Obserwowali każdy Jego krok, chcąc zyskać dowód złego prowadzenia się, niemoralności, złodziejstwa czy też rozrzutności.
Za każdym razem prawość i czystość Jezusa zwyciężała, a ich niecne, podstępne plany obracały się w proch. Teraz, chcąc chociaż trochę podważyć autorytet Jezusa, zarzucili Mu, iż dokonuje uwolnień opętanych mocą złego ducha. Jednym słowem – ma jakieś konszachty z szatanem i dzięki temu dokonuje tylu cudów. Co za przewrotność serc! Co za ohyda, obłuda, zakłamanie! Jaka zatwardziałość! A przede wszystkim – brak dobrej woli, by widząc tyle czynionego dobra, znaków, doświadczając na sobie i innych tak wielkiego działania Bożego, stwierdzić, że to działanie szatana.
A Jezus jeszcze okazuje cierpliwość. Jeszcze poucza na przykładzie królestwa, które nie ostoi się, jeśli będzie wewnętrznie skłócone. Daje im inne przykłady, wyjaśnia, aby trafić do ich umysłów i serc. Na koniec jednak wypowiada słowa, które winny wzbudzić w nich chociaż odrobinę niepokoju. „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”.
Zatrzymajmy się na tych słowach. One ukazują istotę opowiedzenia się za Jezusem i Jego nauką lub przeciw. Uświadamiają, że nie można być letnim, obojętnym wobec Niego. Jeśli człowiek nie opowie się wyraźnie za Jezusem, oznaczać to będzie bycie przeciwko Niemu. Nawet obojętność jest już wyrażeniem swojej postawy – oznacza nieprzyjęcie Jego nauki. A czymże jest nieprzyjęcie, jeśli nie odrzuceniem? To jedynie kamuflowanie swoich przekonań wtedy, gdy człowiek z jakiegoś powodu nie wypowiada wyraźnie swego zdania. Twierdzi, że dana sprawa jest mu obojętna. W odniesieniu do Jezusa oznacza to właśnie odrzucenie. Takie skrywane bycie przeciw jest gorsze niż szczere wyznanie, iż nie wierzy się w naukę Jezusa. Ale to temat do innych rozważań.
Teraz spróbujmy uświadomić sobie naszą postawę, jakże często podobną do faryzejskiej. Bardzo często wobec nauki Jezusa jest w nas rezerwa osoby, która się przygląda. Wejrzyjmy teraz w swoje serca. Przyjrzyjmy się swym sumieniom. Każda dyskusja podejmowana z decyzjami reprezentantów Kościoła jest postawą co najmniej dystansu wobec Jezusa i Jego nauki. Jakiekolwiek zachowanie niezgodne z nauką Kościoła – to opowiedzenie się przeciwko Niemu. Każda myśl przewrotna czy sprzeciw – choćby czyniony tylko wewnętrznie – jest występowaniem przeciw Jezusowi. Ale to jeszcze nie wszystko. Nie podejmowanie działań, czynów, obowiązków płynących z wiary, jest również taką postawą.
Zauważmy, że tu nie chodzi tylko o jawne stanowisko, głośno wyrażaną opinię na jakiś temat. Bardziej istotne jest to, co kryje serce, jak ono przyjmuje naukę Jezusa. Jakże często gości w nas obłuda. W gronie jednych osób nie ośmielamy się powiedzieć głośno swego zdania, bowiem różni się od opinii otoczenia, natomiast wśród innych – o zbliżonych poglądach – wypowiadamy się jasno. Ale nawet jeśli wówczas nasze zdanie jest zgodne z nauką Kościoła, takie zachowanie nie jest opowiedzeniem się za Jezusem.
Przeanalizujmy swoją postawę w różnych momentach dnia, w rozlicznych sytuacjach. Nie tylko obojętność. Skrywane poglądy przeciwko chociażby tylko niektórym punktom nauki Jezusa – są opowiedzeniem się przeciwko Niemu. Podobnie jak brak odwagi, by jawnie wyrażać swoją wiarę, a więc wstydzenie się jej, ukrywanie ze względu na to, co pomyśli otoczenie. To mocne słowa. Niektórzy z nas poczują się urażeni. Inni zapewne zaczną dyskutować. Ale nasza mowa ma być „tak – tak”, „nie – nie”. Reszta zaś od złego pochodzi. Bo „kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”.
Módlmy się, abyśmy byli tymi, którzy wraz z Jezusem będą zbierać, budować, tworzyć wspólnie królestwo niebieskie. By nasza postawa nigdy nie przyczyniała się do rozpraszania. Niech Bóg błogosławi nas, byśmy mieli odwagę stanąć w prawdzie przed samymi sobą. Podejmijmy dobre postanowienia. I prosząc Ducha Świętego o pomoc, zacznijmy wraz z Jezusem budować.