61. Nagroda za dobrowolne ubóstwo (Mk 10,28-31)
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».
Komentarz: Wbrew pozorom fragment ten nie jest skierowany tylko do osób konsekrowanych, które żyją w kapłaństwie czy też w stanie zakonnym. Powinien trafić do każdej duszy, a szczególnie do tych najmniejszych. Bowiem opuszczenie „domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól” z powodu Jezusa i Ewangelii oznacza postawienie Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu. To całkowite przewartościowanie swego myślenia, sposobu patrzenia na świat; to nowa postawa życiowa.
Słyszeliśmy o pójściu za Chrystusem wiele razy. Dlaczego? Bo jest to istotna, wręcz podstawowa sprawa w życiu duszy. Ale jak się okazuje, nie taka prosta. Tych, którzy rzeczywiście poszli za Jezusem, jest niewielu. Rozważmy, na czym ma polegać ta postawa. Tytuł tego fragmentu brzmi: „Nagroda za dobrowolne ubóstwo”. Po raz kolejny już Jezus podkreśla, iż ubóstwo nie musi być czymś niechcianym, budzącym smutek, prowadzącym do życiowych dramatów. Można spojrzeć na nie inaczej. Jezus zwraca nam dzisiaj uwagę na ducha. W sensie ewangelicznym to dusza człowieka jest ubogą lub bogatą. Stanowi o tym jego serce. W pojęciu ludzkim bogactwo – to wielkie dobro, coś pożądanego, co staje się celem dążeń, pragnień i marzeń. Jednak w oczach Boga wygląda to inaczej.
Należałoby tutaj na chwilę powrócić do początków życia, do stworzenia świata i człowieka. Wyszliśmy z Boga. On jest naszym Źródłem. W Nim i przez Niego zostaliśmy zrodzeni, ukształtowani. Dał nam cząstkę siebie – pierwiastek Boski – tak, byśmy nie zapomnieli o swoich korzeniach, o swym pochodzeniu. Choć bardzo szybko człowiek zerwał więź ze Stwórcą, Bóg obiecał przywrócić dawne relacje. I dotrzymał słowa. Poprzez Jezusa Chrystusa na powrót uczynił nas swoimi dziedzicami. Ceną było cierpienie i śmierć Jego pierworodnego Syna. Zostaliśmy więc odkupieni za najwyższą cenę. Dzięki Jezusowi odzyskaliśmy wartość w oczach Boga i staliśmy się znów Jego dziećmi. Mimo to człowiek nadal Boga odrzuca – Tego, który go stworzył, daje mu wszystko i kocha jak nikt inny na świecie. Czynimy miłością swego życia inne osoby, materię, sprawy, idee. To niepojęte, jak człowiek jest ślepy i głuchy! Jak bardzo ma zamknięte serce! Tyle wieków ewangelizacji, tyle setek lat, a ludzkość wciąż nie dostrzega prawdziwych wartości, lecz goni za tym, co jest ułudą, omamem, fałszem, kłamstwem; za pozorami dobra. Tyle lat! I tak, jak narodu izraelskiego niczego nie nauczyła niewola i w swojej historii co rusz doświadczał różnych dramatów, wojen, niewoli – bo zrywał przymierze z Bogiem – tak do tej pory ludzkość uparcie wybiera to, co jej podsuwa szatan. A on ubiera wszystko w barwne piórka i obiecuje złote góry.
Człowiek zapełnia zatem swoje serce tym, co jest niewiele warte i zamieni się w proch. Przywiązuje się do rzeczy, ludzi, spraw, a zupełnie zapomina o Bogu, który jest najważniejszy. Nie dość na tym. Szatan tak sprytnie mami ludzi, że wmówił im, iż szczęście, poczucie bezpieczeństwa, trzeba zapewnić sobie samemu. I człowiek wierzy w to, uważając, że Bóg nie da mu tego, jeśli on sam o wszystko nie zadba. A przecież to Stwórca jest Wszechmocny; stworzenie – słabe i marne. Tak naprawdę człowiek sam nie jest w stanie uczynić niczego. Jest tylko odtwórcą, bowiem tworzy dzięki umysłowi, który otrzymał od Boga. Cała ludzka inteligencja – to dar od Stwórcy. Co za dramat! Człowiek powinien bez reszty zaufać Bogu, Jemu się zawierzyć i poświęcić swoje życie, a on nadal w sobie i w tym co ludzkie pokłada nadzieję.
Jezus bardzo wyraźnie mówi, iż ten, kto wszystko pozostawi ze względu na Niego i Ewangelię, otrzyma stokroć więcej teraz, a w przyszłości – życie wieczne. Pojawia się tu pytanie, na czym ma polegać opuszczenie domu, braci, sióstr, matek, dzieci i pól? Bardzo często odbieramy te słowa w sposób dosłowny, rozumując, iż dotyczą kapłanów i osób zakonnych. Jednak nie odnosi się to tylko do sfery materialnej. To również sprawa serca, a więc – każdego człowieka. Mówiliśmy już o naszych przywiązaniach, zniewoleniach, zabezpieczeniach, których szukamy w świecie materialnym. Jezus oczekuje całkowitego uwolnienia serca od wszystkiego: ludzi, rzeczy i spraw. Pragnie postawienia Go na pierwszym miejscu, w centrum swego życia. To ma dokonywać się w naszych sercach stale, nieustannie. Mamy żyć Jezusem i Jego kochać najbardziej; o Nim myśleć, podejmując różne decyzje. I to zarówno te bardzo ważne – życiowe, jak i codzienne, drobne. To właśnie w drobiazgach szatan szczególnie nami manipuluje! Jezus chce, abyśmy patrzyli na wszystko przez pryzmat Jego osoby, Jego wskazań, pouczeń, a przede wszystkim – Jego miłości do nas; byśmy tę miłość odwzajemniali.
To właśnie dobrowolne ubóstwo – rezygnacja ze wszystkiego i przyjęcie wartości najwyższej – Boga. Często dusze boją się tak zaufać Panu. Nie zdają sobie sprawy, jak bardzo Go tym ranią. Przecież On jest Miłością! Z miłości oddał za nas życie i miałby być przeciwko nam?! Zanim w naszych sercach powstanie jakakolwiek wątpliwość czy obawa, zastanówmy się, czy nie obrażamy naszego Stwórcy, który nie chce dla nas nieszczęścia, chorób i cierpień. W dodatku zapewnia, że jeśli poświęcimy Mu wszystko, On da nam stokroć więcej! To dokona się w duszy. Bóg usposobi ją tak, iż pozna Jego miłość i zapragnie jej. Sama też zapłonie miłością do Niego oraz do wielu, wielu dusz. Nasze relacje w rodzinach zmienią się. Inaczej spojrzymy na materię – zrozumiemy rzeczywistą jej wartość, a raczej całkowity jej brak. Zyskamy właściwą perspektywę patrzenia na różne sprawy. To dobrowolne ubóstwo stanie się naszym niepojętym bogactwem – otwarciem się na Boga, wejściem w Jego świat i drogą do nieba!
Wszystko cokolwiek mówił i czynił Jezus, było wyrazem Jego miłości, wylewem Bożego miłosierdzia na człowieka. Tak też odbierzmy i dzisiejsze pouczenia. Miłość przyjmuje się otwartymi ramionami, całą duszą, bez obaw i lęków! Jak w pierwszych chwilach zakochania, gdy wszystko inne usuwa się w cień. Liczy się tylko ta miłość. Żyjemy nią, zdolni pokonać wszelkie przeszkody dnia codziennego, by spotkać się choć na chwilę z ukochaną osobą. Czasem wystarczy nawet z daleka ją dostrzec, a potem marzyć o niej całe godziny. Taka może być również miłość między Bogiem a człowiekiem. Pomyślmy nad tym! Jeśli Bóg stanie się dla nas najważniejszą osobą, gdy z Nim wiązać będziemy swoją przyszłość, On sam przemieni nasze życie, nada mu nowy wymiar i wprowadzi nas w rzeczywistość ducha. Rezygnując ze swojego świata, zyskamy nowy – trwały, wieczny, nieśmiertelny, niezniszczalny – świat miłości, świat Boga, aniołów i świętych. To jest nagroda za opuszczenie „domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól” z powodu Jezusa.
Niech Bóg błogosławi nam. Prośmy Ducha Świętego o pełne zrozumienie dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Prośmy też o łaskę przyjęcia sercem prawdy o ubóstwie, które może stać się największym bogactwem. Niech poprowadzi nas błogosławieństwo Boga Trójjedynego: Ojca, Syna i Ducha Świętego.