63. Znak Jonasza (Mt 12,38-42)
Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon (…)».
Komentarz: Oto zachowanie typowe dla człowieka, który nie chce przyjąć prawdy. Stale nie dowierza, nie otwiera serca, wszystkiego jest mu za mało. Niestety, bardzo często my również przejawiamy taką postawę.
Przypatrzmy się tej sytuacji. Jezusa otacza tłum. On naucza, potem uzdrawia. Wzbudza tym podziw. Ludzie wielbią Boga, dziękują Mu. Uzdrowieni nie posiadają się ze szczęścia. Niektórzy proszą Jezusa, by jeszcze do nich mówił. Ludzie zwykli, prości, wpatrują się w Niego spragnieni dalszych pouczeń. W ich oczach Jezus widzi miłość, poddanie, cześć i pokorę. On kocha tych ludzi. Przyszedł ze względu na nich. Są radością i pociechą Jego serca.
Jednak wśród tłumu stoi grupa nieco inaczej ubranych osób. Widać po nich wyższą pozycję społeczną. Oni są bardziej powściągliwi w wyrażaniu uczuć i emocji. Niektórzy wyglądają wręcz sztywno, jakby czuli się nieswojo w tym miejscu, wśród tłumu. A może to słowa Jezusa wywołały w ich sercach niepokój? Poczuli się niepewnie. Jednak stoją i patrzą na Niego. Szepczą coś między sobą. Kręcą głowami i znowu kierują wzrok na Chrystusa.
W końcu jeden z nich zwraca się do Niego: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Słowa te wywołały poruszenie wśród tłumu. Wszyscy zwrócili uwagę na faryzeuszów i uczonych w Piśmie, dziwiąc się. Przecież Jezus dokonuje tylu uzdrowień! Wskrzesza umarłych! Przyprawia serca o drżenie swoją nauką, mądrością płynącą z Jego słów! Tupet tej grupy oburzył wielu. Czekali na reakcję Nauczyciela.
Posłuchajmy fragmentu Jego odpowiedzi: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany oprócz znaku proroka Jonasza”. Jezus nazywa faryzeuszy i uczonych w Piśmie „plemieniem przewrotnym i wiarołomnym”. Co za mocne określenia! Powinny w nich wzbudzić co najmniej niepokój i skłonić do refleksji. Lecz oni stoją niewzruszeni, z nieruchomymi twarzami, z sercami jak głazy.
Jezus mówi dalej: „Ale żaden znak nie będzie mu dany oprócz znaku Jonasza”. Skoro ich serc nie porusza tyle uczynionych cudów, skoro nie doznają wzruszenia na widok tak licznych uzdrowień z nieuleczalnych chorób, nie widzą łez szczęścia dorosłych i dzieci, to nie przemówi do nich nic. Bo oni nie chcą przyjąć prawdy. Brakuje im dobrej woli, by uwierzyć w to, co widzą. Dlatego też Jezus mówi do nich spokojnym, ale stanowczym tonem, iż znakiem, który zobaczą, będzie Jego śmierć i zmartwychwstanie. A i to im nie wystarczy.
Na sądzie ostatecznym przeciw nim świadczyć będą ci, którzy nie widząc znaków i cudów Jezusa, jedynie słysząc Jego proroków i wysłanników, wierzyli i nawracali się. Wszyscy zaś, którzy pozostają głusi i ślepi na znaki z nieba, sami wybierają swój los. Ich upór będzie łańcuchem trzymającym ich w więzieniu piekła.
Faryzeusze i uczeni odeszli z kamiennymi twarzami, z sercami zimnymi. Ich umysły już knuły przewrotnie, jak zgładzić Jezusa. Im nawet znak Jonasza nie wystarczył. Byli jak groby pobielane. Z wierzchu czyste, w środku – zgnilizna i robactwo.
Niestety, bardzo często Jezus napotyka i dzisiaj taki mur, chłód, obojętność i nienawiść. I chociaż Bóg w swej wielkiej miłości do człowieka, w ogromie swego miłosierdzia, dał mu samego siebie, Jego ofiara nie jest przez wszystkich rozumiana i przyjmowana. Stanowi to zarówno wielki dramat człowieka, jak i ogromny ból Boga, ponieważ konsekwencje będą straszne i nieodwracalne.
Człowiek, który nie przyjmie zbawienia, sam wybiera potępienie. Żyjąc na ziemi, lekceważy wieczność. Ma zbyt mały umysł, aby ją ogarnąć, pojąć i przyjąć. Niestety, wtedy gdy to stanie się już możliwe, na zmianę postawy będzie za późno. Czeka go cierpienie wiecznej męki braku miłości. I nic ani nikt nie będzie mógł mu pomóc. Bóg zaś, który wszystko wie, już teraz cierpi z powodu tych, którzy na wieki zostaną od Niego odłączeni. On kocha miłością doskonałą – zawsze i wszystkich. Tych, którzy Go krzyżują, bluźnią, obrażają i torturują – również. Za nich też zgodził się na taką śmierć. Dlatego cierpienia Boga są niewyobrażalne. Jedynym pocieszeniem mogą być te dusze, które z wielką ufnością przyjmują każde Jego słowo, każdy gest, czyn i znaki, których ostatnimi czasy daje bardzo dużo. Powodowany wielkim, niezgłębionym miłosierdziem zsyła na ziemię coraz częściej swoich posłańców, swoją Matkę, wzbudza nowych świętych i proroków, by oznajmiali czas łaski, czas nawrócenia dany ludziom od Boga, ostatnią szansę.
Czy tobie te znaki wystarczą, abyś się nawrócił? Czy może tak jak faryzeusze i uczeni w Piśmie żądać będziesz czego innego? Pamiętaj, że sercom zimnym i zamkniętym żaden znak nie będzie dany prócz tego, który już był – śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Bowiem one i tak są zamknięte na wszystko, co czyni Bóg.
Tak wielu ludziom nie wystarczają znaki czasów ostatecznych. Nie zdążą oni zmienić swej postawy, a nastanie jeden Pasterz i jedna owczarnia. Ci, którzy do niej nie wejdą, porwani przez dzikie zwierzęta płakać będą i drżeć w otchłaniach piekielnych. Czas nawrócenia jeszcze trwa. Niech Bóg błogosławi nas. Niech Duch Święty obdarzy mądrością serca, byśmy umieli dobrze odczytywać znaki czasów.