63. Synowie Zebedeusza (Mk 10,35-40)
Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie». Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane».
Komentarz: „Nie wiecie, o co prosicie”. Odnieśmy dzisiaj te słowa do siebie i przyjrzyjmy się prośbom, które kierujemy do Boga. Często modlimy się o coś, co w naszym mniemaniu jest dobre i pożyteczne. Nie zdajemy sobie sprawy, że być może to nie jest dla nas przeznaczone lub musimy być wcześniej przygotowani, aby to otrzymać. Przeróżne prośby płyną z naszych serc. A serca są słabe, ulegają wielu wpływom. To o co prosimy, jest więc często oznaką słabości.
Spójrzmy na fragment Ewangelii: „Synowie Zebedeusza” Jakub i Jan – to uczniowie, którzy żyli bardzo blisko Jezusa. Doświadczali Jego miłości, bezpośrednio od Niego otrzymywali poznanie, zrozumienie. Byli jednak zwykłymi ludźmi. Ulegali swoim pragnieniom. Myśleli jeszcze po staremu. Pokochali Jezusa, zachwycili się Nim, podziwiali Go. Mówił tak dużo o królestwie niebieskim, że zapragnęli znaleźć się tam razem z Nim i jak najbliżej Niego – tak jak na ziemi. Za Jezusem chodziło bardzo wielu. Na pewno i inni zapragną tego samego. Zatem woleli zawczasu poprosić Pana, by niejako zarezerwował im miejsce.
To był typowo ludzki sposób myślenia. Człowiek przejawia chęć zabezpieczenia się na przyszłość, pragnie zająć lepsze miejsce w życiu. To pycha tak bardzo włada sercami. Co znaczy zasiąść po prawej i lewej stronie Jezusa? To zostać wyniesionym do chwały Boga. Życie w takiej bliskości przeznaczone jest dla wybranych, wielkich świętych, którzy umiłowali najbardziej i całych siebie oddali Bogu. To dusze, które dzieliły życie Jezusa, również mękę i śmierć. Na ile więc na ziemi upodobnimy się do Niego, na tyle blisko żyć będziemy w Jego chwale. Trzeba prawdziwie iść śladem Chrystusa krok w krok, niemalże przemienić się w Niego, karmić się Jego miłością, zjednoczyć się z Jego Sercem, pozwolić, by w żyłach popłynęła Jego krew.
Niebo zaczyna się już na ziemi. Na ile przyjmujemy Boga i żyjemy Nim, na tyle On w wieczności udzieli nam swojej chwały. Serce ludzkie zdolne jest niejako powiększać się w miarę napełniania się miłością. Można więc powiedzieć, że rozmiar serc w przyszłości będzie różny – w zależności od stopnia przyjmowania i odpowiadania na miłość w życiu doczesnym. Bóg jest hojny i przygotował wiele. Napełni każde serce po brzegi, jednak – wedle jego wielkości. Ale wszyscy, którzy znajdą się w niebie, zaznawać będą szczęścia, miłości, cudownej bliskości Boga.
Zatem na ile teraz upodobnimy się do Jezusa, pozwolimy, by nasze dusze zostały w Niego przemienione, na tyle potem objawi się w nas Jego chwała. Otrzymamy oczywiście tysiąckroć więcej, niż daliśmy Jemu. Jednak zróżnicowanie wynikające z przyjmowania na ziemi Bożej miłości w różnym stopniu, będzie miało swój wyraz w niebie. Powinniśmy więc prosić nie o miejsce po prawej czy lewej stronie Jezusa, lecz o miłość – największą, nieskończoną, jaką jeszcze nikt Boga nie kochał. To najwłaściwsza prośba, jedyna pełna i zgodna z wolą Boga. Kto modli się o miłość, prosi o Niego samego w swoim sercu. Mając zaś Boga w sercu, żyje się miłością i w pełni realizuje Jego plany względem siebie samego. Człowiek staje się tym, kim Bóg go stworzył, upodobnia się do Niego. Wtedy jego serce zdolne jest kochać pełną miłością – a więc również ofiarną, miłosierną, wyrażającą się w podejmowaniu krzyża. Obejmuje sobą cały Kościół. W wymiarze duchowym dokonuje się coś wielkiego. Dusza przemienia się w Chrystusową, całkowicie zjednoczoną z Duchem Jezusa, tak bardzo z Nim zespoloną, że Jego cierpienie staje się jej doznaniem, pragnieniem i dążeniem.
„Nie wiecie o co prosicie”. Powtórzmy jeszcze raz – naszą prośbą powinno być błaganie o miłość w sercach, duszach, umysłach, słowach, postawach. Tylko ona jest wieczna. Tylko miłość zapewni nam niebo, bo jedynie ona zbliża do Boga. Nie jesteśmy w stanie teraz pojąć, czym będzie zasiadanie w wiecznej chwale. Nie prośmy więc jak Jakub i Jan. Prośmy o miłość, która wrośnie w nas, przemieni, ukształtuje od nowa i przeprowadzi przez bramę śmierci ku wieczności.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech spocznie na nas Duch Święty i otworzy serca na poznanie prawdy.