63. Śmierć (J 19,28-37)
„Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha. Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.” (J 19,28-37)
Komentarz: Kiedy czytamy opisy męki Jezusa widzimy rzecz niebywałą. Po pierwsze: Jego męka ma już swój opis w Starym Testamencie. Po drugie: dokonuje się w dniu Przygotowania do Święta Paschy i można dostrzec w niej analogię do wyjścia Izraelitów z niewoli. To musi zastanawiać. To musi skłaniać do myślenia. Nie dzieje się to przypadkiem, nie jest zbiegiem okoliczności. Widzimy w tym niezwykłe powiązanie przeszłości z czasami Jezusa i wydarzeniami, które dotyczą bezpośrednio Jego. Kiedy zagłębimy się w rozważanie tych wydarzeń, zobaczymy zadziwiającą mądrość i jedność. Przepiękny i wzruszający jest Psalm 22 opisujący cierpienie osoby prześladowanej. Podczas jego czytania od razu narzucają się skojarzenia z Jezusem i widzimy w tym opisie obraz samego Jezusa i Jego męki. Nie jest to jedyny fragment w Starym Testamencie zapowiadający mękę Mesjasza. Zastanawia zgodność tych opisów z cierpieniem zadawanym Jezusowi.
Bóg zapowiadał narodowi wybranemu przyjście Mesjasza. Przygotowywał go do tego wydarzenia. A te przygotowania obejmowały wszystkie sfery życia. Niezmiernie istotna była sfera duchowa, moralna. Bóg nieustannie pouczał swój naród, przestrzegał, a jak trzeba, to i karcił. Grzech pierwszych rodziców był tak poważnym przewinieniem przeciwko Bogu, że jego konsekwencje rozlały się na całą ludzkość. Skaza była tak głęboka, że potrzebowała interwencji samego Boga, aby ją zmazać. Najpierw wiele pokoleń było wychowywanych przez Boga i przygotowywanych na przyjście Tego, który miał wyzwolić ludzkość z grzechu. Potem sam Bóg w osobie Syna zstąpił na Ziemię. A chociaż nie powinno być to zaskoczeniem, jednak Żydzi nie chcieli rozpoznać w Jezusie oczekiwanego Mesjasza. Znaki, jakie czynił, nie przekonały ich. Męka i śmierć dotknęły niektórych serc i zachwiały ich pewnością siebie. Za dużo zgodności życia i śmieci Jezusa ze Starym Testamentem. Słowa tam zawarte były wiernym opisem Jezusa. To musiało zastanawiać i niepokoić.
Jest jeszcze druga sprawa. Czas, w którym Jezus zostaje skazany i zabity. Właśnie trwają przygotowania do Święta Paschy, a więc wspomnienia wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej. Sposób, w jaki zostali wyzwoleni zadziwiająco wiąże się z tym, czego doświadcza i dokonuje Jezus. Wydarzenia z wyjścia są niejako zapowiedzią prawdziwego wyzwolenia i w Jezusie otrzymują swoją doskonałą formę i wypełnienie. Żydzi dla upamiętnienia tych historycznych wydarzeń wyjścia zabijają baranki. Ich krew wtedy ocaliła im życie. Jezus staje się doskonałym Barankiem dającym prawdziwe- wieczne życie. W czasie, gdy zostaje ukrzyżowany, zabijane są właśnie baranki ofiarne. Jezus umiera dość szybko, w związku z tym oprawcy nie muszą łamać Mu goleni, aby przyspieszyć śmierć. Baranki ofiarne też nie miały łamanych kości zgodnie z nakazem Boga. Po przebiciu boku Czystego, Doskonałego Baranka wytryskuje krew i woda. Niezwykły znak potwierdzający wcześniejsze słowa Jezusa oraz dający pełniejsze zrozumienie symbolu źródła tryskającego ze skały, czy też wypływającego ze świątyni. Pogłębia on również wymowę krwi, którą oznaczono progi i odrzwia domów. Ratuje ona od śmierci. Tym razem od śmierci wiecznej i pozwala wyjść z niewoli grzechu. Tamto wyjście jest wyzwoleniem z więzów ludzkich, z niewoli egipskiej. W Jezusie dokonuje się coś niezwykle ważniejszego, bo mającego swoje konsekwencje na wieczność. Zostaje pokonany szatan- wróg Boga i całej ludzkości. Wymiar tego obejmuje całe stworzenie, kosmos, wszystko od początku istnienia świata, aż po jego koniec i wprowadza w rzeczywistość wieczności. Dopiero teraz porównując oba wydarzenia, sięgając po księgi Starego Testamentu, czytając w nich opisy zapowiadające Mesjasza, widać wyraźnie wypełnienie ich w Jezusie. Zadziwia przy tym niezwykła zgodność świadcząca o prawdzie.
Dzisiejszy fragment opisuje śmierć Jezusa. Jest przejmujący. Jezus jest świadomy tego, że wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo. Tak mówi Ewangelia. Jezus jest świadomy swojej misji na ziemi i wypełnia ją do końca. Straszna męka nie jest w stanie odciągnąć Go od zamiaru z jakim przyszedł na ziemię. Nie rezygnuje, jest konsekwentny do końca. Oddaje ducha Ojcu wtedy, gdy zrealizował wszystko, co wytyczył Mu Ojciec. Jego słowo: „Pragnę” wypowiedziane przed śmiercią, w obliczu dokonanego dzieła, oznacza nie tylko to zwykłe, fizyczne pragnienie wody. Słowo to ukazuje wielki żar Bożej Miłości, której nie zgasił Krzyż i męka na nim. Wręcz odwrotnie, odnosi się wrażenie, że z każdą chwilą płomień Miłości staje się coraz większy i z większą siłą obejmuje całego Jezusa. Gdy ta Miłość dochodzi do szczytu, Jezus umiera. To prawda, że patrząc od strony fizjologii, Jezus umiera, bo był strasznie torturowany, bo stracił dużo krwi, bo uszkodzone zostały wnętrzności. Dużo do powiedzenia miałby tutaj lekarz. Jednak byłoby to bardzo powierzchowne spojrzenie na Jego śmierć. Bowiem jest to śmierć z Miłości. Miłość doprowadziła Go aż na Golgotę, ona była motorem Jego działań, to ona pozwoliła Mu wytrwać podczas męki do końca. Nie usunął się od ani jednego cierpienia, którego miał doświadczyć. Dopiero, gdy wszystko wycierpiał, co zostało zapowiedziane, co było w planach Ojca, rozpalony Miłością nieskończoną składa siebie w ofierze Ojcu oddając Mu swego ducha. Potrzeba prawdziwie nowego spojrzenia, nowych oczu, by w tym wydarzeniu, tak dramatycznym, tak przerażającym, tak okrutnym, zobaczyć Odwieczną Miłość. Miłość, o której przez pokolenia mówił narodowi wybranemu Bóg. Której przyjście zapowiadali prorocy. Której pełne objawienie otrzymała ludzkość w Jezusie Chrystusie. Tam na Krzyżu w chwili śmierci Jezusa objawia się pełnia nieskończonej Miłości Boga. Z krzyża rozlega się wielkie wołanie Boga do całej ludzkości: „Pragnę!”. To wołanie Miłości, która pragnie zbawienia każdej duszy, pragnie szczęścia każdego człowieka. Która chce obdarować sobą samą każde serce, by mogło żyć wiecznie.
Spójrzmy jeszcze raz na Krzyż. Jeszcze raz przeczytajmy dzisiejszy fragment. Zobaczmy odwieczną Miłość, która czuwa nad ludzkością, prowadzi ją, poucza, przygotowuje do najważniejszych wydarzeń. Zobaczmy tę ciągłość obecności Boga w narodzie wybranym. Zobaczmy wierność Boga i Jego prawdomówność. Zobaczmy, jak konsekwentnie realizuje swoje dzieło zbawienia nie zrażając się i nie zniechęcając nieposłuszeństwem, niewiernościami narodu wybranego, a w końcu odrzuceniem przez niego. W swoim sercu rozważajmy tę Miłość i módlmy się, abyśmy potrafili otworzyć się na nią. Błogosławię was na czas tych rozważań.