66. Przypowieść o siewcy. Wyjaśnienie przypowieści (Mt 13,1-9.18-23)
Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: «Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!»
«(…)Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny».
Komentarz: Spróbujmy dzisiaj zastanowić się nie nad rodzajami słuchaczy, ale na samym słuchaniu i przyjmowaniu słowa Bożego. W Piśmie św. znajdziemy wiele pouczeń na ten temat. Cała historia narodu wybranego wiąże się ze słowem. Losy Izraelitów toczą się różnie – w zależności od stopnia przyjęcia Bożych pouczeń. Bóg przemawia w bardzo konkretnym celu. Nigdy nie wypowiada słów niepotrzebnych. Każde zawiera Jego mądrość i jest łaską dla tego, do kogo jest skierowane i kto je przyjmuje. Nawet jeśli dusza otrzymuje słowa przeznaczone dla kogoś innego, to błogosławieństwo i ją obejmuje. Tak było na przykład z prorokami, którzy przekazywali władcom i narodom wolę Boga.
Spróbujmy dzisiaj uzmysłowić sobie bardzo ważną rzecz. Bóg, który jest Panem wszechświata i nim rządzi, pochyla się nad pojedynczym człowiekiem, by do niego przemawiać i w ten sposób obdarzyć go swoim błogosławieństwem. On, który jest samowystarczalny, zniża się do małego, nędznego, kapryśnego stworzenia. Traktuje człowieka jak matka swoje dziecko. Nie musi tego czynić. Stworzył dla niego ziemię, rośliny, zwierzęta, wody i lądy. Dał to, co potrzebne do życia. Wyposażył w różne zdolności i umiejętności. Obdarzył rozumem i możliwościami twórczymi. A mimo to jeszcze czuwa nad nim nieustannie, pochyla się i poucza, kierując do niego swoje słowo. Jakże więc ważnym ono musi być!
Nie dość na tym. Gdy nastała pełnia czasów, Bóg skierował Słowo do wybranej, umiłowanej, świętej Dziewicy i w Niej je umieścił. Już nie tylko Duch Boga poprzez słowo schodzi na ziemię. Już nie tylko pouczenia kierowane przez proroków są dowodem Jego obecności i troski o naród. Już nie tylko Jego mądrość prowadzi ludzkość ku niebu. Bóg sam schodzi na ziemię! Wypowiada Słowo, które mocą Ducha Świętego staje się Ciałem i w sposób cudowny zamieszkuje w sercu i ciele Maryi. Z niego się rodzi. Bóg, który jest Duchem, przychodzi na ziemię w widzialnej postaci. Uniża się tak bardzo. On – niepojęty, nieogarniony – daje się ograniczyć w ludzkim ciele i całkowicie uzależnić od człowieczej Matki. Po co? Dlaczego? Bowiem słowo Boga jest zbawieniem dla każdego człowieka. Pomyślmy, jak wielką musi posiadać rangę, skoro Bóg dokonuje jego ucieleśnienia. Sam ten fakt wystarczyłby na długie godziny rozważań, rozmyślań i kontemplacji nad wielkością Stwórcy, Jego słowa oraz niepojętej miłości w nich zawartej.
Człowiek może słowo Boga przyjąć albo nie. Tak było od wieków. Izraelici raz słuchali i starali się wypełniać Jego wolę, innym razem nie dochowywali wierności i ponosili nieraz bardzo ciężkie, bolesne długotrwałe konsekwencje. Czy to była kara wymierzona przez Boga? W żadnej mierze. On wie wszystko. Zna przeszłość i przyszłość. Widzi jak na dłoni skutki wszelkich ludzkich poczynań. I ostrzega przed nimi. Poucza, jak żyć, by ich uniknąć i jednocześnie zbliżyć się do Boga, który jest ich opoką, twierdzą, tarczą; który po prostu zapewnia im swą opiekę. Gdy człowiek słucha Boga, żyje w pokoju i dobrobycie, jeśli nie – następują zapowiedziane konsekwencje.
Powróćmy teraz do Słowa Wcielonego. Bóg nadał mu ogromną rangę poprzez zejście na ziemię w osobie Jezusa. Jego narodzenie, życie, działalność, a następnie męczeńska śmierć i zmartwychwstanie stały się potwierdzeniem słów wcześniej wypowiadanych. Niczym pieczęć, która nadaje ważność całości dokumentu. W ten sposób Bóg przypieczętował swoje słowa, utwierdził je i teraz już nikt nie może im zaprzeczyć.
Jesteśmy świadkami tej wielkiej tajemnicy Wcielenia, a tak mało o niej myślimy. Dzisiaj rozważamy ją pod kątem słuchania słowa, które zstąpiło na ziemię. Poznając chociaż po części tę niepojętą, wielką rangę słowa Bożego, pamiętajmy o tym, biorąc do ręki Pismo św. Traktujmy je z ogromnym szacunkiem i miłością. Czytając, przyjmujmy sercem i do serca. Po prostu kochajmy słowo. Niech lektura Księgi Życia stanie się dla nas codziennością, ale taką, na którą czekamy z radością. Postarajmy się tak otworzyć serca, by to, co było kierowane dawniej do narodu wybranego, odbierać jako przeznaczone dzisiaj właśnie dla nas. Bowiem słowo Boga jest wiecznie żywe, aktualne, pełne mocy Ducha Świętego. Ta moc nas otacza, mądrość przenika, miłość porywa serca. Jeśli tak będziemy przyjmować słowo Boga, ono w nas zamieszka i wydamy plon stokrotny.
Niech Bóg błogosławi nas na czas obcowania ze słowem Bożym.