66. Maria Magdalena i Zmartwychwstały Jezus (J 20, 11-18)
„Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: «Widziałam Pana i to mi powiedział».” (J 20, 11-18)
Komentarz: Maria Magdalena bardzo umiłowała Jezusa. Wcześniej prowadziła grzeszne życie. Gdy Jezus okazał jej swoje miłosierdzie, gdy doświadczyła Bożej miłości, cała jej się oddała. W Ewangelii czytamy piękny fragment, w którym Maria Magdalena okazuje miłość, cześć i oddanie Jezusowi namaszczając Go drogocennym olejkiem. Dom Marty oraz jej siostry i brata, był zawsze otwarty dla Jezusa i apostołów. Wiele razy miała ona możliwość okazać swoją miłość Jezusowi. Wydaje się, że po swoim nawróceniu przeżywa autentycznie bardzo mocno wiarę. Daje tego świadectwo. Była z Jezusem do końca na Golgocie. Przeżycie męki Jezusa przemienia ją jeszcze bardziej. Poprzez miłość jej wiara pogłębia się. Uczestnictwo w tych najważniejszych wydarzeniach- wydarzeniach zbawczych kształtuje ją. Przechodzi swoistą formację mając bezpośredni kontakt z samym Zbawicielem. Jej pójście do Grobu i poszukiwanie Ciała Jezusa jest symbolicznym ukazaniem duszy, która w swej drodze ku zjednoczeniu zaszła już daleko.
Maria Magdalena z innymi niewiastami poszła do Grobu mimo, iż zdawały sobie sprawę, że nie są w stanie same odsunąć kamienia. Przynaglała je do tego miłość. Miłość nieraz każe czynić rzeczy pozornie nielogiczne. W nich żywe są jeszcze wydarzenia z piątku. W nich żywy jest Jezus, którego znają przecież z ostatnich trzech lat. Idą namaścić Ciało wiedząc, że zaczęło się na pewno rozkładać. Dla osoby postronnej ich pójście do Grobu nie do końca jest zrozumiałe, logiczne. Gdy Maria Magdalena nie zastaje w nim Ciała powiadamia uczniów i wraca do Grobu. Czuje się bezradna. Nie rozumie, co się mogło stać. Jednak nie odchodzi. Pozostaje. Wtedy zaczyna się dziać coś niezwykłego. Widzi aniołów i rozmawia z nimi. Można odnieść wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z niezwykłości tej rozmowy. A potem staje przed Jezusem początkowo nie wiedząc o tym. Cały czas dopytuje się o Ciało i prosi o wskazanie, gdzie zostało położone. Chce je zabrać. Dopiero, gdy Jezus wypowiada jej imię, rozpoznaje Go i z ogromną czułością, miłością i wzruszeniem mówi do Niego: Rabbuni! Dusza w swej drodze ku zjednoczeniu przechodzi pewne etapy. Jest nawrócenie, jest doświadczenie miłosierdzia, jest zachłyśnięcie się miłością, ale jest też w miarę zbliżania się do Boga doświadczenie Krzyża Jezusowego. Dusza zaczyna poznawać Jego istotę, sens- czyli miłość prawdziwą. Jej rozumienie miłości przechodzi przemianę. Do tej pory kochała wkładając w miłość wyobrażenie o swoich możliwościach. Można rzec- kochała ludzkimi siłami. W Krzyżu doświadcza swojej ograniczoności. Jednak cierpiąc nie zawsze potrafi się z tym pogodzić, a nie zgadzając się nadal wyraża to przekonanie o swojej mocy w miłości. Dopiero, gdy przychodzi i staje wobec pustego Grobu, czuje się bezsilna. Do tej pory coś jeszcze posiadała i coś jeszcze mogła uczynić- przyjść i namaścić Ciało. W ten sposób wyrazić swoją miłość. Teraz nie ma już nic i nic nie może uczynić. Staje bezradna. To doświadczenie duszy może być bardzo bolesne. Ona nie ma już nic. Nie doświadcza Jezusa. Zdaje się, że oddalił się od niej. Próbuje poprzez swoją modlitwę zrobić coś, by jednak podejść do Niego- Magdalena idzie do Grobu, by namaścić Ciało. Nie zastaje Go. Wszelkie poczynania duszy spełzają na niczym. Tak jej się wydaje. Nie rozumie, że właśnie wtedy jest poranek Zmartwychwstania. Ona wchodzi powoli w nowe życie, w nowe doświadczenie obcowania z Bogiem. Wtedy otwarta jest na świat duchowy, poprzez swoją pokorę rodzącą się z bezradności i bezsilności. Magdalena widzi Aniołów i z nimi rozmawia. Nie zastanawia się nad tym, że to coś nadzwyczajnego. Ona zajęta jest poszukiwaniem swojej Miłości, pragnieniem znalezienia Jezusa. Ona tęskni za Nim. Nawet nie zauważyła, że znalazła się w świecie duchowym i w nim się obraca. Podobnie dzieje się z duszą. Doświadcza bezradności. Zdaje sobie sprawę, że sama nie może zbliżyć się do Boga nawet o krok. Jeśli godzi się na to doświadczenie, jeśli przyjmuje w pokorze, jeśli trwa, wyczekuje, nie rezygnuje, jeśli tęskni i wypatruje, Bóg wprowadza ją w swoją rzeczywistość. Ona często w pierwszym momencie nawet nie jest tego świadoma. Dopiero po jakimś czasie zaczyna rozumieć wielkość i niezwykłość tego doświadczenia.
Na drodze ku zjednoczeniu z Bogiem będzie taki czas poczucia całkowitej pustki, osamotnienia lub wręcz porzucenia przez Boga. Dusza czuje, że sama nie posiada w sobie żadnych sił, by wyjść z tego stanu, by przekroczyć tę granicę dzielącą ją od Stwórcy. Ona często tak mocno czuje się osamotniona, że zdaje jej się że Bóg już jej nie kocha, że ona Boga zgubiła, że swoim postępowaniem zniechęciła Go do siebie. Jest za grzeszna, aby On mógł ją taką kochać. Maria Magdalena pomimo tego, że Grób zastała pusty, pozostaje na miejscu. Czuje się bezradna, ale nie odchodzi z tego miejsca. Nadal ma nadzieję odnaleźć Jezusa. Dopiero pogodzenie się z własną niemocą, przyjęcie, zgoda na to doświadczenie, które przecież jest za przyzwoleniem Bożym, zaufanie, że Bóg czuwa i nad tym, czego się nie rozumie, a wręcz nie chce, sprawia, że dusza staje się otwarta na Ducha. Jezus staje przed duszą i wypowiada jej imię. Ona pełna wzruszenia może tylko przypaść Mu do stóp, by ze łzami w oczach wyszeptać: Rabbuni! W tym jest wszystko, co nagromadziło się w duszy. On rozumie, a ona wie, że Jezus ją taką kocha i przyjmuje.
Rozważając ten fragment Ewangelii módlmy się, aby Duch Święty pomógł duszy wytrwać w tym stanie bezsilności z ufnością i pokorą. Niech i w niej nastanie poranek Zmartwychwstania.