KONFERENCJA VI: „Akt Miłości” najprostszą drogą do zjednoczenia z Bogiem
Bóg jest. Bez względu na to, czy o Nim myślisz czy nie, On jest. Bez względu na to czy grzeszysz, czy nie, On jest. Bez względu na to, czy twoje serce usposobione jest do tego, by odczuwać Jego obecność, czy nie jest usposobione. Bóg jest. Bez względu na to, co o Nim myślisz, ON JEST i kocha. Bez względu na wszystko, ON JEST. A ty jesteś w Nim. Nie szkodzi, że nie zawsze to odczuwasz. Jesteś w Nim. Wszystko jest w Bogu. To, co znalazłoby się poza Bogiem, przestałoby istnieć, bo On jest życiem. W Nim jest życie. Więc jeśli ty żyjesz, to znaczy, że jesteś w Bogu. Nie dość na tym. To znaczy, że On cię kocha. Inaczej by ciebie nie stwarzał. Cokolwiek On czyni, czyni z miłości. Tak więc zrodził ciebie z miłości. Cokolwiek czyni, czyni dla miłości, a więc ciebie uczynił dla miłości, abyś był kochany i abyś ty kochał. Stwarzając ciebie, zapragnął, abyś doznawał najwyższego szczęścia, czyli zjednoczenia z Nim po wieczność.
Dlaczego tak jest, że dusza nie czuje, nie słyszy, nie doświadcza, nie widzi? Różne są tego przyczyny. Ale jakkolwiek dzieje się w życiu, ważne jest, abyś zdawał sobie z tego sprawę, że to tylko ty jesteś ślepy i głuchy, a On jest przy tobie.
W pokoju twoim znajduje się dużo sprzętów. Za dnia wszystkie widzisz i świetnie się poruszasz po swoim pokoju. Ale w nocy, kiedy zgaśnie światło, gdy nie świeci nawet księżyc i otacza cię głęboka ciemność, nie widzisz nic. Nie znaczy to, że pokój zniknął, że nie ma tych sprzętów, a ty jesteś w próżni. Nadal jesteś w tym pokoju i nadal te sprzęty są, tylko nie ma światła. Zobacz, jak ważne jest światło. Ono oświetlając sprzęty, wydobywa je z ciemności, a tobie daje pewność, że możesz bezpiecznie się poruszać.
Ty też znajdujesz się w Bogu, cały. Twoja dusza, serce, umysł, ciało, pragnienia, uczucia, wola, wszystko. Cały jesteś w Bogu, ale jakże często gasisz światło. Czasem człowiek zastanawia się, dlaczego tak się dzieje, że wokół jest ciemność. Szuka winy w sobie i w innych. Szuka różnej jej przyczyny. Nie szukaj. W tej ciemności zawołaj do Boga. On przecież jest. Jest tak wiele psalmów, kiedy ten, kto się modlił układając ten psalm, wołał z głębokości otchłani do Boga, pełen rozpaczy, bólu, cierpienia, pełen ciemności wołał do Boga. I to wołanie oznaczało jego nadzieję na to, że Bóg wydobędzie go z tego dołu zagłady. I ty możesz wołać. Choć jesteś ślepy, choć jesteś głuchy, to masz język, masz serce. Możesz wołać, więc wołaj do Boga. Wołaj do Niego, mówiąc jak jest ci źle w tej ciemności. Wołaj do Niego jak bardzo cierpisz. Wołaj do Niego, że nie potrafisz niczego. Ty do Niego wołaj. Nie udawaj przed Nim mądrego i wykształconego. Nie udawaj przed Nim rozmodlonego, bo On wie, jaki jesteś. Ty się przed Nim rozpłacz jak dziecko, które bezsilne nie umie sobie z czymś poradzić i z płaczem przychodzi do mamy i do taty, mówiąc że coś nie wychodzi, że czegoś nie umie. I płacze. Jest w tym autentyczne, bo to dla niego rozpacz. Więc i ty masz prawo przed Bogiem płakać. Masz prawo wołać, masz prawo prosić, bo jesteś Jego dzieckiem, a On ciebie kocha.
Każdemu sercu, każdej duszy najmniejszej Bóg daje pewne narzędzie, pewną pomoc do tego, by otwierać się na Niego. By otworzyć oczy, by otworzyć uszy, by to światło wpadło do serca – Jego światło. Tym narzędziem jest nieustający akt miłości: Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze. Nawet w nocy, żeby było jasno, trzeba zaryzykować. W tych ciemnościach powoli podejść do ściany, wymacać kontakt i zapalić światło. Czasem dziecko w nocy boi się wyjrzeć spod kołdry, bo jest ciemno. A ty, mimo obaw, wyjdź spod swej kołdry. Przejdź przez cały pokój i zapal światło. Podejmij wysiłek, aby odmawiać akt miłości. Uwierz, że w ten sposób zapalisz światło w swojej duszy. Może będzie to niewielkie, małe światełko, jakaś lampka nocna, ale już rozświetli twoją duszę. A z czasem nadejdzie poranek, wschód słońca, jakże piękny. Najpierw szarość, a potem pełne słońce, pełna jasność. I śpiewające ptaki o poranku. I wspaniała przyroda ciesząca się wschodzącym słońcem. I twoja dusza tak zajaśnieje i się rozraduje.
Akt miłości to modlitwa, w której ty wyrażasz swoją miłość do Boga i do Matki Bożej. Ale jednocześnie wyrażasz swoją miłość do dusz: prosisz, aby Bóg uratował dusze. Jaka to wspaniała modlitwa. Co takiego w sobie niesie, że jest wielką mocą? Niesie miłość. Ty wyznajesz miłość Bogu, a to jest to, do czego tak naprawdę zostałeś powołany – do miłości, do tego by kochać Boga. A więc w tym momencie realizujesz swoje powołanie. To główne powołanie, które Bóg dał każdemu człowiekowi – powołanie do miłości. To nic, że twoje serce jest małe, że skurczone, że poranione, obolałe. Że tak naprawdę nie czujesz w sobie tej miłości. Chciałbyś, ale nie umiesz. Ważne, abyś aktem woli wypowiadał słowa tej modlitwy i aktem woli mówił: „Kocham ciebie”. Tak naprawdę, miłość to nie uczucie, emocje. Wiemy jak to jest podczas pierwszego zakochania. Pierwsze wrażenie, emocje, uczucia, ale z czasem one opadają. Natomiast miłość dojrzała jest czymś innym, więc ty nie opieraj się jedynie na swoich uczuciach i emocjach. Być może, teraz są wspaniałe, ciesz się nimi, ale nie przywiązuj do nich, pamiętając o tym, że miłość to nie tylko te uczucia, które teraz masz, takie wspaniałe, taka radość, rozkosz dla serca. Możesz nic nie czuć, a kochać.
Wiele świętych osób przechodziło taki czas, kiedy nie czuło nic do Boga, a wręcz chwilami czuli niechęć. A jednak aktem swojej woli mówili Bogu: „Kocham Cię. Chcę Ciebie kochać. Z wnętrza mojego jestestwa, z wnętrza mojej duszy mówię: Chcę Ciebie kochać. Kocham Ciebie.” Są świętymi w Niebie. Więc i ty aktem woli wypowiadaj tę modlitwę: Jezu, Maryjo kocham Was, ratujcie dusze. Początkowo może być to dla ciebie trud, bo przecież człowiek jest ułomny i zapomina. Bo zajmuje się różnymi sprawami. Umysł jest zajęty, ręce, cały człowiek. Po prostu się zapomina. Tyle spraw na głowie. A jednak pamiętaj – podejdź i zapalaj światło jak najczęściej. Niech twoja dusza rozświetla się Bogiem, Jego obecnością. Ty musisz Go widzieć. Pamiętaj o Nim, więc powracaj do tego aktu miłości. Kiedykolwiek ci się przypomni, od razu wypowiadaj ten akt. I nie denerwuj się na siebie, że zapominasz. Kiedy się niecierpliwisz i na siebie denerwujesz, to jest oznaka twojej pychy, gdybyś bowiem przyjął swoją słabość, to byś od razu założył: „Jestem mały, upadnę i już Upadłem, no bo taki jestem. Przepraszam Ciebie, Boże, teraz już będę trwał w miłości”. Pokaż Bogu swoje ręce puste i powiedz: „Taki jestem, przepraszam”. I nie denerwuj się na siebie, bo ty taki jesteś. Słaby. Każdy wypowiedziany akt miłości przez ciebie to łaska Boża, która dotknęła twojego serca, a nie twoje siły. To Jego pomoc, to Duch Święty, który podpowiedział ci, pomógł ci wypowiedzieć te słowa, bo ty sam nie byłbyś w stanie w ogóle rozpocząć tej modlitwy, pomyśleć o niej. Więc kiedy trwasz w akcie miłości, to się ciesz i raduj i dziękuj Bogu. A kiedy upadasz, mów: „Boże, pomóż mi, bo ja sam nie daję rady”.
Ten akt miłości prowadził sł. B. s. Konsolatę Betrone na sam szczyt świętości. Zawiera on w sobie ogromną głębię. Cóż się dziwić? To modlitwa, której nauczył ją Jezus, a to, co Boskie musi mieć głębię, prawdę, moc. Więc choćby przez tę świadomość, że te słowa podyktował Bóg, a to, co od Niego, jest pełne miłości, pełne mocy, przez sam ten fakt staraj się odmawiać tę modlitwę, aby Jego moc, Jego miłość była w twoim życiu i abyś, tak jak s. Konsolata, dążył do świętości. Poprzez ten akt Bóg nauczy ciebie wiele, poznasz wiele, zrozumiesz wiele. A są dusze, które wypowiadając ten akt miłości, tak bardzo zatapiają się w Bogu, że jednoczą się z Nim, a z czasem ten akt staje się ciągłą predyspozycją serca do miłowania, do jednoczenia. I już nie usta wypowiadają tę modlitwę, nie myśli, ale serce nieustannie zapewnia Boga o miłości. Po prostu trwa w miłości Boga. Poprzez miłość Boga również miłuje dusze.
Większość z nas ten akt miłości zna. Starajmy się żyć tym aktem miłości. Jest to modlitwa, którą Bóg daje duszom najmniejszym, aby mogły jednoczyć się z Nim. Dusza najmniejsza nie potrafi się modlić. Również jest jej za ciężko odmawiać różne modlitwy, których zresztą sama nazbierała w ciągu życia wiele i podjęła się odmawiać. I często traktuje te modlitwy jako obowiązek i przestaje kochać. Dlatego Bóg dał modlitwę łatwą, prostą, krótką, ale pełną miłości, aby i taka dusza jak twoja, najmniejsza, mogła iść ku świętości, mogła jednoczyć się z Bogiem. Bóg myśli o każdym, o najmniejszym. Wielki i mocny sobie poradzi, ale słaby, bez pomocy Boga, w żaden sposób. Podejmuj więc tę modlitwę. Jeżeli niewiele pamiętasz, odśwież sobie, czytając na przykład „Orędzie miłości Serca Jezusa do świata”. Jeżeli jeszcze nie rozumiesz, czym jest ten akt, przeczytaj „Traktat o maleńkiej drodze miłości” – on wiele wyjaśni. I pamiętaj: Bóg niczego od ciebie nie chce, On tylko bardzo by chciał, abyś Go kochał. On nie wymaga od ciebie męstwa, odwagi. Nie wymaga od ciebie wielkich wyrzeczeń, ofiar. On wręcz nie chce, abyś modlił się godzinami, odmawiając przeróżne modlitwy. On tylko pragnie, abyś Go kochał. On jest spragniony miłości twojej. On wręcz o nią żebrze. Tylko tyle. A w zamian daje ci swoją miłość: potężną, nieskończoną, po wieczność. Ty tylko otwórz swoje małe serce. Wystarczy nawet, że swoją wolą powiesz, że chciałbyś Go kochać, bardzo, choć nie potrafisz. To Mu wystarczy. On dokona wszystkiego. Uczyni twoje serce otwartym, pełnym miłości. A więc powiedz Mu. A więc wołaj do Niego. A więc proś Go albo płacz. Wyraź swoją wolę, pragnienie kochania Go.