6. Rozważanie szóste: „Święty Józef i s. Konsolata”
Wierzymy w świętych obcowanie, w to, że świat nieba łączy się i przenika ze światem ziemskim, że jest ta duchowa łączność, która pozwala nam w świętych widzieć naszych przyjaciół i orędowników. Chciałbym, aby ta konferencja pokazała nam relację s. Konsolaty Betrone ze św. Józefem, szczególny wymiar tej relacji.
S. Konsolata, jak pewnie wiemy, najpierw wstępowała do Salezjanek, później wystąpiła, wstępując do jeszcze jednego, drugiego, trzeciego zgromadzenia. Szukała swojego miejsca, ale nie potrafiła go znaleźć. I wracając do domu była w trudnej sytuacji, bardzo „podłamana” tym wszystkim. To coś, co przeżywała, można śmiało nazywać „ciemną nocą”. Bardzo ważne jest to, że ona cały czas trwała przy Panu Bogu.
Gdy się czyta jej zapiski, znajduje się fakt, że przez pewien czas nie przystępowała do Komunii Św. Uczestniczyła we Mszach św., ale nie potrafiła przystąpić do Komunii. Zgodziła się nawet zająć młodzieżą, beniaminkami, ale przechodziła cały czas te ciemności. I warto o tym wspomnieć, że czuła się jakoś niegodna. W „Trzech płomieniach” o. L. Salesa są takie słowa:
„Pragnęła odzyskać Boga i należeć całkowicie do Niego. Starała się o największą wierność we wszystkim. Wśród tych gęstych ciemności, w których błąkał się jej udręczony duch, w tej niemożliwości otworzenia komukolwiek swej duszy, by znaleźć jakieś oświecenie, biedne dziewczę nie było zdolne zrozumieć, że wszystko to było jedynie doświadczeniem, i że w oczach Najwyższego serce jej wyglądało zupełnie inaczej niż sądziła. Pan czuwał dalej nad nią, zbierał jej łzy i akty cnót, i On sam tylko znał jej duchowe męczeństwo. I oto w pewnej chwili padł na nią pierwszy promień światła. Była to myśl, że jednak dotąd w niczym nie ustąpiła szatanowi, który kusił ją wciąż, by porzuciła wszystko i oddała się swobodnie używaniu. A więc Bóg miał jeszcze wobec niej jakieś zamiary. Postanowiła zdobyć się na ostatnią próbę zmiany życia. Lecz dokąd udać się teraz? Gdyby szła za pociągiem serca, wróciłaby znowu do Salezjanek. Lecz jakże mogła to uczynić, gdy w duszy nic się nie zmieniło. Za widocznym zrządzeniem Bożym spotkała się z pewną przełożoną zakonną, osobą starszą i bardzo doświadczoną w rzeczach duchowych. Wysłuchawszy opowiadania Pieriny, Matka Przełożona obiecała pomodlić się za nią i dać jej potem odpowiedź. Powiedziała jej tak: Radzę ci wstąpić do sióstr kapucynek. Uważam, że klasztor ten jest dla ciebie bardzo odpowiedni. Chodziło tutaj o klasztor sióstr klarysek kapucynek w Turynie. Udała się więc tam posłusznie i została przyjęta. Wstąpienie naznaczono na dzień 17 kwietnia 1929 r. A było to Święto Opieki św. Józefa”.
Warto wspomnieć – bo dzisiaj tego święta już nie ma – że istniało niegdyś: od XIX do połowy XX w. Święto Opieki św. Józefa obchodzone było w trzecią niedzielę wielkanocną (było to święto ruchome) i należało do jednych z ważniejszych. Później papież Pius XII zniósł to święto, ustanawiając inne – św. Józefa Robotnika – na 1 maja. Święto Opieki do tej pory obchodzone jest w Wilnie: Opieki Matki Bożej (w listopadzie) oraz Opieki św. Józefa.
Zauważmy, że s. Konsolata właśnie tego dnia wstępuje do zakonu. Św. Józef, można powiedzieć, widząc jej udręczone serce, widząc jej trudności, bardzo mocno bierze ją pod swoją opiekę w klasztorze.
„W dniu i w godzinie oznaczonej pojechałam taksówką do sióstr kapucynek. Ucałowałam Franię, siostrę, która mi towarzyszyła, i pociągnęłam za dzwonek przy furcie. Za chwilę otworzono klauzurę i wpadłam w objęcia Matki Opatki, która mnie serdecznie witała. Jednak mnie nic nie pociągało do tego rodzaju życia. Ofiara była zupełna.
Wyrzekła się więc życia czynnego, by odpowiadać zamiarom Bożym i stać się Jego narzędziem w wielkim dziele odrodzenia świata”.
Można powiedzieć, że to taki skok na głębię, skok w ciemno. Ale Konsolata ma tę świadomość, że zawierza się opiece św. Józefa. I św. Józef bardzo dobrze się spisał. Przede wszystkim dał osoby, które potrafiły rozeznać jej powołanie i odkryć jej wyjątkowość, jej charyzmat; odkryć też jej różne trudności duchowe i odpowiednio jej towarzyszyć. Taką osobą była przede wszystkim siostra Maria Immaculata – Mistrzyni jej nowicjatu (osoba odpowiedzialna za formację dziewcząt, które wstępują do klasztoru). Później siostra Immaculata zostanie Opatką i ta relacja Konsolaty z Matką Opatką będzie szczególna praktycznie do końca. Widzimy to chociażby w czasie umierania s. Konsolaty – te łzy Matki i to błogosławieństwo na drogę. To są takie szczególne momenty, które każdego z nas chwytają za serce.
Ale wróćmy do św. Józefa. Jest on dla s. Konsolaty bardzo ważny. Jak ważny – to pokazuje chociażby taki fragment odnośnie aktu miłości:
„Pisząc o swojej miłości ku Bogu Ojcu i Jego Boskiemu Synowi siostra Konsolata dodaje:
Miłuję także Ducha Świętego, a potem Niepokalaną i świętego Józefa. Są to moje pięć Miłości, tak jak mam pięć postanowień. Każdemu z Nich powierzam jedno z tych postanowień, by mi dopomogli do zachowania go. Bogu Ojcu złożyłam umartwienie umysłu. Duch Święty ma mój język, by mógł przemawiać do wielu serc. Jezus ma mój nieustanny akt miłości. Maryja musi mi dopomóc, bym widziała i służyła Jezusowi we wszystkich. A św. Józef ma moje „tak” na wszystko.
Co się zaś tyczy aktu miłości: Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze, to następująca uwaga przyda się wszystkim Maluczkim:
Przykro mi było odsunąć na stronę drogiego św. Józefa (ten akt miłości znany jest też w formie: Jezu, Maryjo, Józefie święty, kocham Was, ratujcie dusze) i zrobiłam taką intencję: W Panu Jezusie zawiera się cała Trójca Święta. W Maryi mam czcić umiłowaną Trójcę ziemską: Jezusa, Maryję i Józefa”.
To jest taki ważny aspekt, można powiedzieć, południowej duchowości. Bardzo często na Świętą Rodzinę mówi się: „Mała Trójca”. To spotykane jest u Latynosów, u Hiszpanów, u Włochów – mówią o Dużej Trójcy (Trójca Święta) i Małej Trójcy (Święta Rodzina). I tutaj widzimy taki właśnie sposób myślenia, który jest dość popularny.
„Tym sposobem ten akt miłości odnosi się także do św. Józefa. Nazywam Ich zawsze moją Trójcą. Jakże to pięknie żyć z moimi Trzema: Jezusem, Maryją i św. Józefem, wznosząc się ponad wszystkie rzeczy ziemskie”. Warto też zwrócić uwagę, że nie tylko siostra Konsolata ma wielki kult św. Józefa. W jej życiu duchowym widzimy, że św. Józef również ma ogromną miłość i wielką uwagę na s. Konsolatę. On także odpowiada jej opieką, ojcowskim uczuciem i szczególnymi łaskami. Trzeba tu wspomnieć o takim najbardziej istotnym wydarzeniu, jakim jest Uroczystość św. Józefa w 1935 roku i zbliżająca się śmierć jej ojca. S. Konsolata pisze:
Uroczystość św. Józefa 19 marca 1935 r. było to moje ostatnie radosne święto na ziemi. W notesiku zapisałam następujące słowa: Co za wielkie święto. I było tak naprawdę. Od pierwszych Nieszporów byłam przepełniona radością, a wzrosła ona w ciągu dnia. Było to z tego powodu, że Pan Jezus oznajmił mi, że nadejdzie kiedyś dzień, w którym Kościół święty złoży na czole Oblubieńca Maryi jaśniejącą koronę. Moje kochające serce radowało się więc bardzo z tego powodu. Kompleta położyła koniec świętu i nie miałam już nigdy podobnej uroczystości na ziemi. Duszę moją przepełniło znowu cierpienie. 20 marca otrzymałam z domu list z zawiadomieniem o poważnej chorobie tatusia. Modliłam się więc bardzo za niego. Ileż to razy Matka Opatka, otrzymując od rodziny wiadomości o dalszym przebiegu choroby, mówiła do mnie: Proś Pana, by go zabrał do siebie i uwolnił od tak wielkich cierpień.
A siostrze Konsolacie nie mogły przejść te słowa przez usta. Jak mogła córka prosić o taką rzecz dla ojca?
Dopiero w środę 17 kwietnia zdobyła się na odwagę i na tę modlitwę. I przy Komunii Św. powiedziała Jezusowi:
Jeśli taka jest wola Twoja, o Panie, zabierz go do Siebie jeszcze w Wielkim Tygodniu. Oddaję Ci go.
I tego samego dnia ojciec s. Konsolaty zakończył życie.
By mi nie przeszkadzać w pracy, Matka Opatka powiedziała mi o tym dopiero wieczorem w chórze. Lecz gdyby mi nawet nic nie rzekła, wyczytałabym to z jej oczu pełnych łez współczucia. Dlaczegóż Jezus nie powiedział mi nic o jego śmierci? O tajemnico czułości Boskiej! Tatuś miał przejść przez Czyściec i Pan chciał opóźnić tę bolesną dla mnie wiadomość.
- Jezu, dokąd posłałeś mojego tatusia? – Jest w Czyśćcu, Konsolato.
- Uwolnij go więc, błagam Cię o to, Panie. – Uwolnię go w Wielką Sobotę.
- O Jezu, aż w Wielką Sobotę?
Lecz Pan był niewzruszony. Po raz pierwszy ujrzałam Go takim surowym. O sprawiedliwości Boska! W Wielki Czwartek po południu, będąc w chórze, czułam się zmęczona i przysiadłam. W tejże chwili usłyszałam cierpiący głos tatusia: Pierino, jakże cierpię! Mój Boże, co za boleść. Lecz na wszystkie moje błagania Jezus odpowiadał niewzruszenie: – Nie, musi być tam aż do rana Wielkiej Soboty.
Warto tutaj zwrócić uwagę na jedną rzecz. Wielka Sobota jest szczególnym dniem, jeśli chodzi o dusze czyśćcowe. Jest to dzień, kiedy Pan Jezus zstępuje do piekieł. Znamy to słowo: piekła (nie piekło, ale piekła – Szeol). Te trzy dni po śmierci Pana Jezusa, a przed Zmartwychwstaniem są takimi dniami, kiedy On niesie zbawienie, niesie światło, żeby wyprowadzić tych wszystkich, którzy czekali, aż Niebo się otworzy. Pięknie to oddaje ta „Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę”, gdzie widzimy, jak Pan Jezus przychodzi do Adama i mówi: Wstań, który śpisz i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Jest to wyprowadzenie do nieba tych wszystkich dusz, które czekały odkupienia.
Pamiętam, jak kiedyś w Łodzi jedna ze wspólnot wspaniale przygotowała Wigilię Paschalną. Rzeczywiście czuło się szczególny charakter tej liturgii, która jest długa – od poświęcenia ognia, wody, wcześniej jeszcze wyśpiewywany Exultet, przez wszystkie czytania opowiadające o zbawieniu, później ta radość chrztu, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, następnie Eucharystia, dzwoniące dzwony – to jest liturgia, kiedy rzeczywiście odczuwa się bardzo, że w tę noc, Wielką Noc, wychodzi z Czyśćca wiele dusz. Pan Bóg hojnie rozlewa swoje łaski właśnie w tym czasie. I ta Wielka Sobota jest bardzo ważna.
Pan Jezus „uparł się” i chce właśnie w Wielką Sobotę wyprowadzić tatę s. Konsolaty z Czyśćca do Nieba. A s. Konsolata cierpi, płacze, przeżywa, słyszy głosy i nie potrafi tego przyjąć, zaakceptować. Bardzo to dla niej trudne. Musi być tam aż do Wielkiej Soboty – mówi Pan Jezus.
Gdybym mogła przystąpić następnego dnia do Komunii Świętej, może bym wyrwała go z rąk Sprawiedliwości, ofiarując w zamian Krew Przenajdroższą. Lecz był to Wielki Piątek. Tatuś umarł – powiedziałam wtedy sobie – a więc musi mi go zastąpić św. Józef.
I zwróciła się do św. Józefa, prosząc, by był jej odtąd ojcem.
To jest taka częsta i piękna praktyka. Osoby, które tracą ojca, proszą św. Józefa, by był im odtąd ojcem. Często zawierza się św. Józefowi różne dzieła związane z ojcostwem, opieką. On jest chociażby patronem dziewic, czy opiekunem sierot. Ale znamy tę praktykę też w drugą stronę – po śmierci matki. Choćby Ojciec Święty Jan Paweł II wspominał, jak jego tata po śmierci matki przyprowadził go do świątyni w Wadowicach i powiedział: Odtąd Maryja będzie twoją Matką.
Siostra Konsolata też zwraca się do św. Józefa. I św. Józef się pojawia, przemawia do niej.
Pocieszyło mnie wtedy wewnętrzne widzenie. Ujrzałam Maryję z Józefem i czułam, że jestem Ich córką. – Co ci jest, Konsolato, żeś taka smutna? – zapytał jak gdyby nic św. Józef. – O św. Józefie, tatuś jest w Czyśćcu i Jezus nie chce go uwolnić. Musi tam być aż do Wielkiej Soboty. – Obiecuję ci go uwolnić jutro, w Wielki Piątek. – Ależ Jezus nie chce tego, choć już Go tak prosiłam. – Jezusowi nakazuję ja – powiedział z uśmiechem święty. – Jutro twój tatuś będzie wolny, obiecuję ci.
I widzenie znikło. Nadszedł Wielki Piątek.
Warto tutaj jeszcze wspomnieć, iż s. Konsolata miała głęboką świadomość i przekonanie, że Krew Chrystusa obmywa z grzechów, każda kropla Krwi Chrystusa potrafi zgładzić wszelkie grzechy i dać zbawienie. I przyjmując Komunię pod dwoma postaciami, już wcześniej modliła się za różne dusze, które potrzebowały ratunku, ofiarując za nie Krew Chrystusa. Tak bardzo chciała uczynić to teraz za duszę swego tatusia. Ale był Wielki Piątek, a w Wielki Piątek nie ma Eucharystii, jest nabożeństwo. I Komunia Święta udzielana jest bez Krwi Pańskiej, udzielane jest tylko Ciało Pańskie. My wiemy, że Pan Jezus jest tak samo obecny w swojej Krwi i w swoim Ciele i nie stanowi to żadnego problemu, żeby te zdroje Krwi „ściągnąć” nawet w Wielki Piątek. Ale tutaj chodziło bardziej o ten wymiar wielkości Wielkiej Soboty. Jednak Pan Jezus na prośbę albo i rozkaz św. Józefa – bo on rozkazuje jako opiekun – pozwala. To też pokazuje nam niezwykłą rzecz – jak Pan Jezus dostosowuje się czasem do naszych pragnień. My często kiedy się modlimy, mamy jakieś prośby, pragnienia, które przedstawiamy Panu. Czasem dodajemy: Jeśli taka jest Twój wola, Panie. Ale, można powiedzieć, że bardzo podobnie czyni Pan Jezus. On też, kiedy Go prosimy, choć może chciałby pewne rzeczy inaczej zrobić, czasem mówi: No dobrze, jeśli taka jest twoja wola, jeśli naprawdę tego chcesz, pobłogosławię ci w tym. To widzimy choćby w Kanie Galilejskiej: Jeszcze nie nadeszła moja godzina… Ale Maryja się wstawia i Pan ulega. I czyni wielkie dobro. Ale On miał plan inny, chciał uczynić inaczej. Jednak Bóg jest otwarty także na to, czego my chcemy.
Nadszedł Wielki Piątek. Byłyśmy wszystkie zebrane w chórze na nabożeństwo. Podczas „Lavate” ujrzałam tatusia opuszczającego Czyściec.
(„Lavate” to obmycie rąk, oczyszczenie. Towarzyszy temu modlitwa kapłana: Obmyj mnie, Panie, z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego). Wtedy właśnie s. Konsolata zobaczyła swego ojca opuszczającego Czyściec, a obok niego św. Terezjusza. To też jest święty, z którym przyjaźniła się duchowo.
Nie zapomnę nigdy tego widoku. Twarz mego ojca nosiła ślady wielkiego cierpienia znoszonego z doskonałym poddaniem się woli Bożej. Cierpienie to nie tylko oczyściło go, lecz jakby – jeśli to tak można wyrazić – ubóstwiło. Nie potrafię wytłumaczyć tego, co ujrzałam w tatusiu. Zrozumiałam tylko, że cierpiał bardzo. Jego pogodna obecnie twarz nosiła ślady tego przeżycia. Powiedział mi, że idzie do Nieba, gdzie będzie się bardzo modlił za swoją Pierinę i za całą rodzinę. Po czym zniknął.
Pozostał jeszcze Terezjusz: „Czyś zrozumiała, jak wielkim było miłosierdzie Boże względem twego ojca? Lecz dla ciebie Pan będzie jeszcze łaskawszy. Ufności, odwagi i… bądźmy dobrej myśli”. Było to ulubione powiedzonko św. Terezjusza za życia. On również obiecał modlić się za mnie i zniknął. Uszczęśliwiona dziękowałam wtedy dobremu świętemu Józefowi.
Wielki ten Święty – św. Józef – obiecał s. Konsolacie dnia 9.listopada 1935 roku: „Będę ci pomagał w twym posłannictwie i czuwać będę przy tobie aż do ostatniego twojego tchnienia. Wszak jestem patronem umierających i postrachem duchów ciemności. Przy twej śmierci miejsce Niepokalanej zajmie twoja Przełożona, ale ja przybędę sam i nie dam się zastąpić nikomu”.