69. Wyznanie Piotra (Łk 9,18-21)
Gdy raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Oni odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał”. Zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
Komentarz: Kim dla nas jest Jezus? Zastanówmy się nad tym pytaniem. Kim dla nas jest Jezus? To pytanie jest niezmiernie istotne. Bowiem nasza wiedza o Nim – to jedno, a nasz stosunek do Niego – to drugie. Potrafimy dawać bardzo ładne formułki, ładne definicje, zupełnie jak dzieci przygotowujące się do pierwszej Komunii lub jak młodzież przygotowująca się do bierzmowania, ucząca się odpowiedzi na pamięć, zupełnie nieraz nie rozumiejąc i nie przyjmując sercem treści.
Jezus nie chce kolejnej rzeszy wykształconych intelektualistów, którzy rozmawiając o Nim, muszą sięgać do pokładów zdobytej wiedzy, bo od siebie nie potrafią nic powiedzieć. Magister po teologii wcale nie musi oznaczać osoby wierzącej. Wiedzę bowiem posiada, ale wiary w sercu często nie ma, brakuje miłości, brakuje poznania sercem, osobistego doświadczenia Boga. Wtedy podczas dyskusji na tzw. drażliwe tematy kościelne, w ruch idą argumenty intelektualne, a gdy ich brak, człowiek jest pokonany. Serca zjednoczonego z Bogiem nikt nie przekona do swojego widzimisię. Bo chociaż i duszy takiej zabraknie argumentów, to serce czuje fałsz, serce poznało wcześniej Prawdę i do niej się odwołuje. Mimo braku wiedzy, mimo rzekomego pokonania intelektualnego, dusza ta pozostaje przy Bogu. Pokornie uznaje swoją niewiedzę, nieumiejętność argumentowania, ale czuje bliskość Boga, kocha Go i to jest najważniejsze.
Zwracajmy teraz uwagę na nasze osobiste doświadczenie Boga, nasz osobisty stosunek do Boga. Zwracajmy uwagę na serce, bo ono w tej relacji: Stwórca i Jego stworzenie, jest bardzo ważne. Wiara rodzi się w sercu. Jest łaską. Jeśli trafi na podatny grunt, rozwinie się w piękną roślinę. Owszem, wspomagana jest wiedzą i doświadczeniem życia w rodzinie wierzącej, ale kwitnie w sercu, w duszy. Dochodzi wola. Człowiek w pewnym wieku stwierdza, że wybiera Boga, że jest On jego Panem, źródłem jego życia i celem, do którego chce dążyć. Człowiek powinien jasno określić swoją wiarę, powinien określić siebie. To jest swego rodzaju dojrzałość. Brak tego zazwyczaj oznacza ciągłe trwanie w niedojrzałej wierze z okresu dziecięcego. Brak zaś rozwoju wiary oznacza stagnację, cofanie się i zamieranie życia wiary.
Dusze najmniejsze powinny często wracać do tego pytania o to, kim dla nich jest Jezus. Powinny zadawać je sobie codziennie i odpowiadać na nie. Odpowiedź zaś kierować do samego Jezusa. Powinny starać się stawać szczerze przed Bogiem i autentycznie, rzeczywiście w swej duszy, w swym sercu widzieć Boga, któremu dają odpowiedź. Nie powinny wtedy uciekać się do utartych powiedzeń, do uznanych wyrażeń. Powinny prawdziwie zastanowić się głęboko, by odpowiedź popłynęła z serca i była jak najbliższa prawdy. Trudno jest duszy określić, kim dla niej jest Bóg. Odpowiedź ta z pozoru nie jest taka łatwa. W każdej odpowiedzi kryje się nutka miłości własnej, nić pychy, zapach egoizmu. Człowiek bardziej mówi o tym, co chciałby, aby było, niż o tym, co jest stanem faktycznym, bo przecież nie zna siebie aż tak dobrze. Ma jakieś wyobrażenie o sobie. Dopuszcza w nim swoje pragnienia, często stawiając mur przed bolesną czy nieprzyjemną prawdą. Tę odrzuca w części, czasem w całości.
Zadając sobie pytanie, kim dla niej jest Jezus, dusza najmniejsza powinna starać się zobaczyć oczami serca czas od ostatniej modlitwy. To on pokaże jej prawdę dotyczącą tego pytania. Pokaże w jaki sposób funkcjonowała, co mówiła, jakich słów używała, jakie postawy przyjmowała, jakie uczucia, emocje targały jej sercem; na ile w tym wszystkim trwała przy Bogu, na ile kochała Boga i bliźniego, na ile budowała królestwo miłości, na ile była miłością dla otoczenia, na ile poprzez jej życie bliscy poznali Boga i doświadczyli, iż jest miłością. Jeśli w ten sposób dusza będzie starała się odkryć prawdę o sobie i swoim stosunku do Boga, zrozumie, jak daleko jej jeszcze do prostego stwierdzenia, iż Jezus jest jej Bogiem, jej miłością, jej sensem i celem życia. Zobaczy, że właściwie nie ma prawa tak stwierdzić, bo jej życie zaprzecza temu. Bo każda sekunda życia nie wyrażała czystej miłości. Bo nawet te sekundy poświęcone rzekomo bliskim, przepojone zostały pychą czy też miłością własną.
Jednak niech się nie zniechęca. Jeśli dokona tego odkrycia, to już połowa sukcesu za nią. Stanie w prawdzie przed Bogiem. „A prawda was wyzwoli!” Stawaj zawsze w prawdzie przed Bogiem. Stawaj ty – duszo najmniejsza, duszo słaba, grzeszna, stale upadająca. Upadająca do tego stopnia, że czasem zastanawiasz się, czy warto powstawać, skoro zaraz i tak upadniesz. A jednak powstawaj. To powstawanie ma ogromny sens. Niesie ze sobą tyle łaski, że przewyższa ona twoją słabość, przez którą upadłeś. Stań przed Bogiem i powiedz Mu o tym. Pokaż swoje słabości, wskaż na upadki. Przeproś. A potem powiedz, kim chciałbyś, aby był dla ciebie Jezus. Bowiem ty wiesz, że słabość twoja uniemożliwia ci stwierdzenie, iż Jezus jest dla ciebie Bogiem miłości, Oblubieńcem duszy, Skarbem największym, Perłą jedyną, Światłem całego życia, Zbawicielem najdroższym. Ty wiesz, ale pragniesz, aby tak się stało. Ty chcesz Go kochać najwięcej na świecie. Ty pragniesz Jego miłości, jako miłości twojego życia. Ty tęsknisz za Nim, ale świat tak często mami twoje serce. Jesteś słaby, jednak upoważniony właśnie tą słabością, oczekujesz, iż Bóg, który jest twoim Ojcem, udzieli ci łaski, pomoże ci, da siły, wzmocni. Stając przed Bogiem, mów prawdę, stawaj w prawdzie, kieruj się prawdą o sobie, jaką znasz. Bądź szczery. Bądź otwarty. I oczekuj wiele, bo Bóg przygotował dla swoich dzieci samo dobro, wielką miłość, którą chce dzielić z nimi. Bóg chce! On czeka na ciebie, bo pragnie ciebie obdarować! Znając ciebie o wiele lepiej niż ty sam, mimo to chce dać ci to, co ma najcenniejszego – miłość, Siebie, poznanie!
Zatem co godzinę zadawaj sobie to pytanie i staraj się na nie odpowiedzieć. To częste zastanawianie się nad tym, kim jest dla ciebie Jezus, uświadomi ci stan faktyczny, poznasz siebie i zapragniesz zmiany. Proś o nią Jezusa. Proś o wielką miłość w twoim sercu. Proś o ciągłe stawanie w prawdzie! Proś! Prośbie o miłość Bóg nie potrafi się oprzeć, bo On sam bardzo pragnie ciebie nią obdarzać. Jeśli i ty tego pragniesz, Jego Serce napełnia wielkie wzruszenie oraz radość i wylewa On na ciebie cały ocean miłości! Módl się, aby Duch Święty poprowadził ciebie przez dzisiejsze rozważanie słów Ewangelii.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?