76. Uzdrowienia w Genezaret (Mt 14,34-36)
Gdy się przeprawiali, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
Komentarz: Co za poruszenie w Genezaret! wszędzie gorączkowy pośpiech! Ileż wzbudzonej w sercach nadziei na lepszy los. Rozważmy wspólnie ten fragment.
Jezus razem z uczniami pojawił się w Genezaret. Kiedy dowiedziano się, że jest ten, który tyle naucza, a poza tym uzdrawia chorych, powstało wielkie poruszenie. Ludzie słyszeli od innych o znakach, cudach, uzdrowieniach. Coraz więcej też mówiło się o wielkiej mądrości Jezusa i Jego ciągłym ścieraniu się z faryzeuszami. Zainteresowanie budził człowiek odważnie wypowiadający poglądy, mimo tak licznych sprzeciwów tych, którzy w pewnym sensie narzucali sposób myślenia, wyznaczali pewne trendy w kulturze. Kochano Go i nienawidzono. Wychwalano i obrzucano błotem. Ileż emocji budził swoją osobą, słowem i czynami.
Wszędzie, gdzie się pojawił, niósł wielką nadzieję chorym i cierpiącym. Często był ostatnią deską ratunku dla zrozpaczonych matek i ojców. Uwalniał dusze od zniewalającego je zła, uzdrawiał chore ciała, prostował powykręcane chorobą członki, przywracał życie uschniętym nogom i rękom, oczyszczał z trądu, wskrzeszał umarłych. Poza tym nauczał. A Jego nauka była pełna miłości. Niosła pocieszenie zbolałym sercom, koiła ból duszy, dawała nadzieję, podnosiła na duchu. Jezus dawał radość, poczucie bezpieczeństwa, wlewał pokój, otaczał miłością. Ludzie biedni, prości, cierpiący, widzieli w Nim wybawienie od swej nędzy, trosk, kłopotów i bólu. Ci, którzy mieli prawe serca z wielką pokorą i otwartością podchodzili do Niego. Szczerze wyznawali swoje pragnienia, jednocześnie korząc się przed Nim. Taki wielki nauczyciel, a szedł między ludzi, pozwalał ze sobą przebywać, rozmawiać i dotykać się. Cierpliwie znosił pytania i prośby. Zawsze z łagodnością traktował cierpiących, okazywał miłość dzieciom. Wszyscy czuli się przy Nim kochani, akceptowani. Było im dobrze w Jego obecności. Toteż kochali Go i dziękowali Bogu za dobro, jakiego dokonuje. Jednocześnie widzieli niezrozumiałą dla nich nienawiść faryzeuszy i uczonych w Piśmie względem Jezusa. Niektórzy z ich przedstawicieli ośmielali się jawnie stawiać Mu zarzuty, spierali się z Nim i podstępnymi słowami chcieli złapać Go na kłamstwie, bluźnierstwie. Byli i tacy, którzy ze strachu pokątnie rozprawiali wiele o nowym nauczycielu. Mówili, że głosi wątpliwą naukę, stosując przy tym sztuczki kuglarskie, magię, opierając się na ciemnocie tłumu, wykorzystując naiwność i łatwowierność. Czynili to po cichu, nie mając odwagi stanąć twarzą w twarz z Jezusem. Ci sprawiali Mu ogromny ból. Radością Jego serca byli ludzie pokorni, z nadzieją i ufnością zwracający się do Niego z prośbą o pomoc. Tych otaczał troską, udzielał swego błogosławieństwa. W Jego sercu budziła się wielka litość względem nich, współczucie i pragnienie ulżenia im w ciężarach.
Była jeszcze jedna grupa osób. O tych mówi się najmniej. To ludzie, którzy liczyli na jakieś korzyści. Jezus i Jego uczniowie rozdzielali jałmużnę pomiędzy biednych, potrzebujących. Mogli to czynić dzięki wielu otwartym, szczerym sercom ludzi, którzy dzielili się z nimi swoim majątkiem. Udzielali więc wsparcia wdowom, bardzo biednym ludziom, osobom, które rzeczywiście nie mogły zapewnić sobie z jakiegoś względu utrzymania, które przeżyły tragedie. Wszystkich potrzebujących prawdziwie Jezus przyjmował i pomagał im. Gdy pojawiały się osoby chcące czerpać korzyści z dzielonego przez Niego dobra, Jezus wiedział o tym. Pouczał ich i odprawiał bez pomocy materialnej. Niekiedy podobnie działo się z chorymi. Odchodzili nie uzdrowieni lub też choroba po pewnym czasie do nich wracała. Ci również czuli złość do Jezusa. Często dlatego nie doznawali trwałego uzdrowienia, ponieważ nie było w nich szczerego postanowienia, by się nawrócić. Brakowało im chęci zerwania z dawnym grzechem. A często to właśnie grzechy są, w sposób pośredni, przyczyną chorób. Powrót do zła powodował nawrót choroby.
W przytoczonym dzisiaj fragmencie Jezus uzdrawiał w Genezaret. Miejscowi ludzie „(…) znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni”. Spójrzmy na pokorę tych ludzi – jest wielka. Bardzo często człowiek otrzymuje od Boga dużo łask. Jednak wszystkiego jest mu za mało. Chce więcej. Zachłanność i pycha sprawia, że człowiek nie docenia otrzymywanych darów i marnuje je. Dlatego Bóg niekiedy przekazuje te łaski innej duszy, która przyjmie otwartym sercem. Ten, który je odrzucił, nie otworzył się na uzdrowienie ciała i duszy lub przyjął je tylko częściowo, na pewien czas. Dusze pokorne cieszą się z tego, co jest im dane. Zauważają każdy drobiazg i dziękują Bogu. Drobiazgi te natomiast, jeśli człowiek potrafi je docenić, zamieniają się w wielkie łaski uzdrowienia.
Tak było w Genezaret. Wielu chorych miało możliwość dotknąć jedynie frędzli u płaszcza Jezusa. Nie wzgardzili tym drobiazgiem. Byli wdzięczni. W zamian otrzymali bardzo dużo – zostali uzdrowieni. Pokora w przyjmowaniu tego, co Bóg daje, zlewa na duszę ogromne łaski. Wdzięczność za to, co człowieka spotyka na co dzień uzdrawia, przemienia spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, zmienia całe życie.
Tutaj uzdrowienie jest symbolem wielkiej łaski, jaką Bóg obdarza tych, którzy nie pogardzają Jego dobrocią, lecz przyjmują to, co On pragnie im dać. Bez selekcjonowania, wybierania, oceniania – co bardziej lub mniej odpowiada. Bardzo ważne jest, by wszystkie łaski przyjmować otwartym sercem. Otwierać się na to, co niesie codzienność – wszak każda sekunda jest dana nam od Boga. Jeśli z radością i wdzięcznością przyjmiemy każdą łaskę, nawet tę trudną, bolesną i niezrozumiałą, w zamian Bóg obdarzy nas swoją wielką miłością – uzdrawiającą, przemieniającą miłością; miłością Boską, która da nam nowe życie, odrodzi dusze i sprawi, że odtąd żyć będziemy, wielbiąc Boga za Jego hojność i dobroć, miłość i miłosierdzie.
Prośmy, by Bóg pozwalał nam codziennie dotykać frędzli Jezusowego płaszcza. Jeśli tego doświadczymy, będziemy jak ci Genezareńczycy, którzy doznali cudu uzdrowienia. Wielbili i chwalili Boga za to, co im uczynił. Kochali Jezusa i mówili o Nim tylko z miłością.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.