78. Zniszczenie świątyni (Mk 13,1-4)
Gdy wychodził ze świątyni, rzekł Mu jeden z uczniów: «Nauczycielu, patrz, co za kamienie i jakie budowle!» Jezus mu odpowiedział: «Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony». A gdy siedział na Górze Oliwnej, naprzeciw świątyni, pytali Go na osobności Piotr, Jakub, Jan i Andrzej: «Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko zacznie się spełniać?»
Komentarz: „Widzisz te potężne budowle? Nie pozostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.” Te słowa usłyszeli uczniowie, gdy pokazywali Jezusowi wielkość, potęgę i piękno jerozolimskiej świątyni. Wiele rozważań można by snuć w związku z tym stwierdzeniem. Poruszmy dzisiaj kilka myśli, które są istotne dla dusz najmniejszych.
Tamta świątynia jerozolimska mogła być rzeczywiście dumą Izraelitów – rozbudowana, okazała, ciekawie zaplanowana architektonicznie. Jako Przybytek Pana była świętą. Stanowiła miejsce pielgrzymek wielu spoza Jerozolimy. Traktowano ją jako symbol wielkości i świętości Boga. Podziwiano i wyrażano wobec niej szacunek. Nie wyobrażano sobie, że mogłaby być kiedyś zniszczona.
Jezus także kochał to miejsce. Ale Jego uczucia wiązały się przede wszystkim z Duchem. Bardziej niż inni odbierał tę świątynię jako miejsce obecności Boga; miejsce, które On wybrał na swoje mieszkanie pośród Izraela. W tej scenie z dzisiejszego fragmentu Ewangelii uczniowie podziwiając budowlę, zwracali uwagę głównie na stronę materialną. Jezus dostrzegał jej świetność właśnie w powiązaniu z faktem obecności w niej Boga. Ta świątynia była w Jego życiu bardzo ważna. Co roku chodził przecież z rodzicami do Jerozolimy, by modlić się tam. A jeszcze wcześniej Jego Matka spędziła w niej swoje dzieciństwo, ucząc się i służąc. Z tą świątynią wiązały się wspomnienia i historia narodu.
Jezus bardzo cierpiał, widząc, co działo się w jej murach. Ludzki grzech bezcześcił ją. Dopuszczali się go nie tylko zwykli Żydzi. Zaraza grzechu szczególnie opanowała kapłanów, faryzeuszy, uczonych w Piśmie. Ci, którzy powinni oddychać świętością tego miejsca i przejmować tę świętość, swym zachowaniem zanieczyszczali je. Chociaż zewnętrznie bardzo dbali o czystość, ich wnętrza były niczym zgnilizna. Taką postawą obrażali Boga, a przecież powołani zostali do sprawowania obrzędów przy ołtarzu Pana, do nauczania ludzi i prowadzenia ich do Niego. Choć byli i święci kapłani, większość niestety służyła bardziej sobie niż Bogu. Jezus przyglądał się temu ze smutkiem i z bólem. Mówiąc, iż nie pozostanie tu kamień na kamieniu, miał na myśli również stronę duchową. Z każdej konstrukcji klocków pieczołowicie stawianych dla ludzkich oczu, nie pozostanie nic. Runie wszystko, odsłaniając prawdę o tych, co budują na pokaz.
Zauważmy ważną wskazówkę dla nas – dusz maleńkich. To co świetne, piękne i okazałe w ludzkich oczach, niekoniecznie musi być takie w rzeczywistości. Nigdy nie pragnijmy, aby nas samych tak postrzegano. Serce ludzkie jest bardzo słabe i szybko ulega pysze, zapominając o swej małości i nędzy. Chętnie przyjmuje pochlebstwa, uznając je za fakt. Ulega coraz bardziej miłości własnej. Zaczyna żyć złudzeniem, a nie prawdą o sobie. Nie może więc spotkać się w swej duszy z Bogiem, bo staje przed Nim jego wyobrażenie o sobie samym. I chociaż na zewnątrz budowla może wydawać się piękna, wnętrze zżera robactwo. Niestety, często sam właściciel nie zdaje sobie z tego sprawy. „(…)Nie pozostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Jezus mówi wyraźnie, iż nie ostoi się taka świątynia. Konstrukcja zostanie zburzona i nie będzie możliwości jej odbudowania.
Kolejna myśl, która nasuwa się podczas czytania tego fragmentu Ewangelii, dotyczy stosunku Żydów do Jezusa. Chociaż przychodzą do świątyni, składają ofiary i modlą się żarliwie, ich pełne obłudy i zatwardziałości serca, nie rozpoznają Boga nawiedzającego ten Przybytek. Nie dość na tym, zachwycają się stroną zewnętrzną, nie wchodząc w głębię, w istotę. Odrzucają Tego, kto jest prawowitym jej mieszkańcem – rzekomo w myśl dochowania wierności Bogu. Tak naprawdę, oni zupełnie nie dostrzegają Tego, którego przykazań, jak im się wydaje, tak bronią. Dlatego Ten, dla którego została wzniesiona ta świątynia, opuści ją, wypędzony przez samych budowniczych. Zewnętrznym zaś tego wyrazem będzie zburzenie całej Jerozolimy przez pogan. A świątynia zniszczona doszczętnie, nie zostanie odbudowana nigdy.
Odnosząc ten fragment i rozważanie do duszy ludzkiej, należałoby położyć szczególny nacisk na fakt, iż odrzucenie Jezusa jako Boga, wyrzucenie Go poza mury swojej świątyni – duszy, skutkuje zupełną jej ruiną. Człowiek, który nie przyjmuje Boga, nie jest w stanie zachować piękna i wielkości swojej duszy, a więc również – swojego życia. Budowla runie, a upadek jej będzie wielki. Nie podniesie się już nigdy, bo następstwa sięgają wieczności.
To tylko kilka myśli skierowanych do nas – dusz maleńkich – po to, abyśmy zdali sobie sprawę z wagi własnej małości i odważyli się przyznać do swojej nędzy, wręcz brzydoty. Zadbajmy bardziej o piękno ukryte we wnętrzu niż o zewnętrzną stronę, widoczną dla ludzkich oczu. Uświadommy sobie, co jest ważniejsze – budowla czy Duch ją zamieszkujący. To Duch stanowi o świętości miejsca, mury zaś wzniesione ludzkimi rękami, same się nie uświęcą. Niech z naszych serc popłynie prawdziwa miłość i niech jej wyrazem będzie dbałość o świątynię. Wtedy stanie się ona miłym mieszkaniem Boga. Bo okazałość budowli widoczna w formie zewnętrznej, pochodzić będzie z piękna serc w niej służących.
Zwróćmy uwagę na tę zależność – piękno zewnętrzne świątyni udziela się duszom, a ich miłość i czystość stanowi o chęci Boga przebywania w niej. Gdy zaś Pan chętnie w niej przebywa, Jego Duch przyciąga dusze i rozmiłowuje w Nim.
Niech Bóg błogosławi nas, dusze maleńkie. Niech Duch Święty poprowadzi nasze myśli podczas tych rozważań.