Ewangelia według św. Łukasza

79. Wysłanie siedemdziesięciu dwóch (Łk 10,1-12)

Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
Powiedział też do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu.

Komentarz: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki”. Te zdania uczynimy tematem naszych rozważań. Co oznacza w tym fragmencie słowo „żniwo?” Otóż tym żniwem są dusze spragnione Bożej miłości. Żniwem jest właściwie cały świat, bowiem na całym świecie żyją dusze potrzebujące nawrócenia. Kim są robotnicy? To powołani, by świadczyć o miłości swoim życiem. To wybrani, by ukazywać duszom oblicze Bożej miłości. To dusze w pewien sposób naznaczone, namaszczone przez Boga; dusze zjednoczone z Bogiem; dusze, które pragną ściślejszych relacji ze swoim Bogiem. Tak naprawdę każda dusza, która przyjęła chrzest i weszła do wspólnoty Kościoła, jest powołana do zjednoczenia. Każda powinna stawać się robotnikiem, bowiem każdy zobowiązany jest do życia przykazaniami Bożymi. Każdego obowiązuje przykazanie miłości Boga i bliźniego. A przecież w przykazaniu mówi się o miłowaniu Boga całym sercem, całą duszą, całą swoją mocą, ze wszystkich sił. Takie zaś umiłowanie Boga niejako automatycznie prowadzi do ścisłych relacji ze Stwórcą. Jeśli ktoś poważnie bierze swoją wiarę, jeśli rzeczywiście wierzy, to stara się zachowywać przykazania. Zachowując zaś przykazania, staje się świadkiem, bo miłość Boga jest w nim. On natomiast jest w Bogu. Człowiek prawdziwie wierzący żyje Bogiem. Nie ma innej możliwości. Żyjąc Bogiem, staje się Jego świadkiem. Jego życie staje się bardzo ściśle związane z Bogiem.

Dlaczego zatem Jezus mówi, iż robotników jest mało? Przecież ochrzczonych jest na świecie bardzo dużo! A każdy powinien być świadkiem, apostołem, uczniem Chrystusa! I tutaj dochodzimy do istoty rzeczy. Ludzie ochrzczeni żyją tak, jakby nie wierzyli w Boga. Nie przyjmują przykazań jako obowiązujących ich. Natomiast często dyskutują z Bogiem nad zasadnością niektórych. Zauważmy, tyle wieków, tyle pokoleń wychowało się na przykazaniach danych ludziom przez Boga. W tych prostych przykazaniach, zasadach obowiązujących wierzących, zawarta jest wielka mądrość. Mają też swoje uzasadnienie psychologiczne. Są ogólnoludzkimi zasadami, naturalnym prawem do tej pory uznawanym i przestrzeganym. Sprawdzonym! A w dzisiejszych czasach, kiedy mówi się, iż człowiek żyje na wysokim stopniu rozwoju cywilizacyjnego, ludzkość podważa sens istnienia dziesięciorga przykazań! Czyniąc tak, sama sobie podcina korzenie, bowiem nieprzestrzeganie prawa Bożego obróci się przeciwko niej.

Jeśli nie prawo Boże będziemy mieć w sercach, to swoje prawo wyryje tam ktoś inny. A jest to prawo śmierci. Podyktuje je nam szatan. W prawie tym wolno zabijać, wolno nienawidzić, wolno wykorzystywać innych, dla własnych korzyści można manipulować ludźmi, manipulować regułami i prawami ludzkimi. Nie prawo miłości a prawo dżungli obowiązuje, gdzie robi się wszystko, by przetrwać i uzyskać jak najlepszą pozycję. Czyż to można nazwać rozwojem cywilizacyjnym? Wracając do rozważań, współcześnie niewielka część ochrzczonych żyje, a raczej stara się żyć, w zgodzie ze swoją wiarą. Reszta nawet nie wie, w co wierzy, jakie są przykazania Boże, kościelne, nie zna Katechizmu. Skoro nie zna, to jak ma wierzyć? Skoro nie zbliża się do Boga, to jak ma Go znać i kochać? Zatem, mimo iż mówi się, że świat chrześcijański rozwinął się i objął swym zasięgiem ogromne połacie ziemi, to jednak można już zacząć mówić o wtórnym pogaństwie.

Powrót do pierwszych wieków chrześcijaństwa, a szczególnie do tych pierwszych chrześcijan, do apostołów, to nie symboliczny zwrot i ukłon w tamtą stronę z uznaniem wobec ich otwarcia się na Ducha Świętego, ale przede wszystkim podkreślenie potrzeby odnowy duchowej chrześcijan, pojawienia się dusz na wzór apostołów i uczniów Chrystusa, którzy od nowa rozpoczną chrystianizację Europy, poszczególnych kontynentów i całego świata. Jezus rozpoczął od garstki. Apostołów było dwunastu, uczniów nieco więcej. Swoją działalnością misyjną objęli wielki obszar. Biorąc pod uwagę ich następców, można powiedzieć, iż objęli cały świat. Docierali w najdalsze zakątki, gdzie nie dotarła cywilizacja. Wszędzie nieśli Jezusa. Wszędzie głosili Dobrą Nowinę. Charakterystyczne dla nich było wielkie otwarcie się na Ducha. Jego moc czyniła zadziwiające rzeczy pośród ludzi. Im zaś dawała siły i odwagę aż po męczeństwo.

Baczni obserwatorzy zauważają w dzisiejszych czasach swego rodzaju analogię do tamtego okresu. Niech więc nie dziwi nas ciągłe nawoływanie Jezusa o nowych robotników. Z jedną uwagą: współcześni uczniowie, apostołowie powinni wejść w bardzo głęboką relację z Bogiem. Gdy po ziemi chodził Jezus, apostołowie niejako w sposób naturalny nawiązywali z Nim głęboką więź. Przecież żyli obok Niego, żyli jak On przez trzy lata. Jezus przekazywał im bezpośrednio całą schedę swoją i swego Ojca. Takiego kontaktu osobowego nie da się niczym zastąpić. Toteż pierwsi apostołowie prawdziwie żyli Chrystusem! Żyli Dobrą Nowiną o zmartwychwstaniu! Żyli miłością, jaką przekazał im Jezus. Znali oblicze Ojca, bo poznali Jezusa. Stąd wielka moc w ich działaniu, bo napełnieni byli Duchem Świętym, bo przejęli od Jezusa Jego Ducha!

My mamy najpierw wejść w tę osobową relację z Bogiem. Ma to być osobista relacja z Bogiem żywym; z Osobą, a nie z mglistym naszym wyobrażeniem o Nim. Mamy najpierw sami napełnić się Jego miłością, Jego Duchem, by potem, żyjąc Nim, świadczyć o Bogu w swoim środowisku. W dzisiejszych czasach Bóg nie posyła nas, świeckich, do pogan w sensie, jaki był rozumiany wcześniej. My żyjemy wśród wtórnych pogan. A nasza działalność misyjna, apostolska, to po prostu nasze życie w ścisłym zjednoczeniu z Miłością, czyli z Bogiem. Wypełnianie swoich obowiązków, ale w zgodzie z własnym sumieniem. Czynienie wszystkiego z myślą o Jezusie. Czynienie wszystkiego dla Niego i z miłości do Niego. Jezus ostrzega nas: „Oto was posyłam jak owce między wilki.” Wiedzmy, że prawdziwie świat roi się od wilków. My natomiast, którzy jesteśmy naśladowcami Jezusa, mamy wzorować się na Nim we wszystkim, czyli w Jego łagodności również. W Jego ofierze również. Stąd to porównanie do owiec. Mamy być czujni, mamy być rozważni. A jednak mamy być również, jak nasz Pan Jezus Chrystus, owieczką, jagnięciem, aż po ofiarę z siebie. Ale to już temat na inne, dłuższe rozważanie.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech Duch Święty, który tak obficie zstąpił na apostołów, teraz zstąpi również na nas i uzdolni nas do apostolskiej działalności. Niech uczyni nas misjonarzami nowej epoki.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>