80. Uzdrowienia nad jeziorem (Mt 15,29-31)
Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.
Komentarz: Bóg dokonuje na oczach ludzkich wielkich dzieł. Czyni rzeczy niemożliwe. A wszystko jest dobrem, bo płynie z pełnego miłości Serca Jezusowego. Przyjrzyjmy się temu fragmentowi bliżej.
„I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych”. To ważne zdanie. Ludzie przybyli do Jezusa. Były ich tłumy. Tysiące osób szło za Nim, chciało Go słuchać. Spragnieni byli słów miłości. Mowa Jezusa była żywa. Jej treść pulsowała prawdą i dotykała serc. A one tęskniły za miłością. Te serca tak ciężko doświadczone, dotknięte tyloma dramatami, w Nim – w Jezusie -zobaczyły iskierkę nadziei. Odczuły dobro i miłość.
Trudno nam – żyjącym współcześnie – nawet zrozumieć przeżycia tamtych ludzi. Nasze życie jest inne. Otacza nas inna rzeczywistość, która nadaje kształt sposobowi bycia, osobowości, charakterom. Możemy sobie jedynie wyobrazić, co czuli tamci ludzie. Często żyli w biedzie. Państwo nie zapewniało tylu praw, nie wypełniało wobec nich wielu obowiązków. Medycyna nie była na wysokim poziomie, poza tym oni nie mieli pieniędzy na lekarzy. Leczyli się tym, co mogli zdobyć, o czym dowiedzieli się od innych – naturalnymi środkami – ziołami, korzeniami. Żyli również w wielkim uniżeniu wobec tych, od których zależała ich praca, utrzymanie. Często jednak w ogóle nie mieli zatrudnienia. Żywili się tym, co wyhodowali, posługiwali się tym, co sami sobie wyprodukowali, co własnymi rękami zrobili. Wielu żyło w nędzy, żebrząc. Powodem tego były liczne choroby, porzucenia przez rodzinę, śmierć najbliższych, opętanie.
Żyli tak od wieków, wyczekując Mesjasza, który jawił im się głównie jako wybawca z tego złego losu, wybawiciel narodu wybranego, król, władca. Jednak Jego władza, w pojęciu większości, była ludzką i sięgała granic królestwa ziemskiego. Wiedzieli, iż ten Mesjasz pochodzić będzie od Boga i przyjdzie, by zjednoczyć wszystkich z narodu wybranego w jedno stado. Jednak nie rozumieli do końca całej prawdy o Mesjaszu, Zbawicielu, Synu Ojca Niebieskiego. Wśród nich pojawił się Jezus – człowiek, który przede wszystkim dostrzegł ich smutny los, współczuł im i okazywał miłość. Mówił, porywając serca. Nikt wcześniej tak się do nich nie zwracał, ani tak ich nie kochał. Los wielu z nich nikogo nie obchodził. A Jezus pochylał się właśnie nad opuszczonymi i cierpiącymi. Ileż cierpliwości okazywał wszystkim nachodzącym Go chorym. Jaką wyrozumiałością darzył ich rodziny, gdy nie mogąc przyprowadzić chorego, prosiły o przyjście do ich domu. Ileż miłości doznawali wtedy od Niego.
Często nie mieli odwagi podejść, znając swoją nędzę, a w Nim widząc kogoś znaczącego. Uniżali się jeszcze bardziej, korzyli u Jego stóp i cicho, w pokorze wyrażali swoją prośbę. W sercu mieli ufność. A Jezus ośmielał ich swoją postawą. Rozdawał również jałmużnę. Na ten temat niewiele znajdziemy w Piśmie św. Dzielił się z ludźmi tym, co miał, choć miał niewiele, a właściwie nic. Jednak były osoby średnio zamożne i zamożne, które przekazywały Jezusowi swój majątek. Czyniły to niesione porywem serca, po usłyszeniu pięknych, pełnych miłości i miłosierdzia pouczeń. Oddawali Mu nieraz wszystko i chodzili z Nim. Dzięki ich dobroci, wielu potrzebujących otrzymywało pomoc finansową lub innego typu wsparcie materialne. Ludzie biedni, prości, cierpiący, widzieli w Jezusie kogoś, kto już zmienia ich los na lepszy, przemienia ich życie. On był pocieszeniem, nadzieją, wybawcą. Pokochali Go bardzo. „I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą”.
Bardzo ważny fragment: „…i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił”. To zdanie ma znaczenie i jest pewnego rodzaju wskazówką dla nas. Mamy kłaść naszych chorych, potrzebujących u stóp Jezusa. Oczywiście nie należy tych słów rozumieć dosłownie. Jednak trzeba je potraktować poważnie. To wyraźne polecenie, byśmy w pokorze i uniżeniu, jak czynili ówcześni Żydzi i inni mieszkańcy tamtych miast i wsi, przedkładali Jezusowi w modlitwie swoich bliskich i prosili za nimi pełni ufności. A On ich uzdrowi. Bóg będzie dokonywał cudów. Dlaczego miałby tego nie robić, skoro kocha swoje dzieci tak jak dawniej. I tak jak kiedyś, widząc naszą nędzę ciała i ducha, mówi: „Chcę, bądź uzdrowiony. Niech ci się stanie wedle wiary twojej”. On nadal doznaje wzruszenia na widok naszych cierpień i łzy płyną z Jego oczu.
Przyjmijmy z wiarą to Boskie współczucie i pozwólmy Mu dokonywać cudów w naszym życiu. Ufajmy, a doświadczymy tego, czego doznawali tamci ludzie: „Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą”. I naszym udziałem będzie radosne zdumienie nad potęgą, mocą Boga, Jego działaniem i dobrocią. Czyńmy wtedy tak, jak owe tłumy. „I wielbiły Boga Izraela”. Jezus czynił tyle znaków, tyle Bożej miłości wylewało się na świat, ponieważ ludzie z wiarą i pokorą przychodzili do Niego, a potem pełni wdzięczności dziękowali Bogu. Nie zapominajmy o wdzięczności. Uwielbiajmy Boga nieustannie, bowiem On zawsze udziela swojej łaski, gdy proszą o nią Jego dzieci. One nie zawsze dostrzegają to, ale nie oznacza to, że Bóg nie wysłuchuje. Nieraz łaska nie jest taką, jakiej oczekiwaliśmy. Jednak jest i należy okazać Bogu za nią wdzięczność i uwielbienie. A wtedy dar ten umocni się i dotykać nas będą kolejne oznaki dobroci Bożego Serca.
Rozważmy ten fragment w kontekście własnej postawy wobec Jezusa – Boga pełnego mocy, uzdrawiającego swoją miłością i pocieszającego strapionych. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.