80. Prześladowanie uczniów (Mk 13,9-13)
A wy miejcie się na baczności. Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać. Nawet przed namiestnikami i królami stawać będziecie z mego powodu, na świadectwo dla nich. Lecz najpierw musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom. A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty. Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Komentarz: Patrzymy, a nie widzimy. Słuchamy, a nie słyszymy. Otrzymujemy, a nie rozumiemy. Ten czas rozpoczyna się. To nie sprawa przyszłości, w dodatku odległej, jak wielu z nas sądzi. Zapowiedzi Jezusa wypełniają się na naszych oczach. Żyjemy w czasach znamiennych, lecz nie dostrzegamy ich wymowy. Nasze oczy zakrywają sprawy tego świata. Ułuda wysuwa się na pierwszy plan, a prawda schodzi do podziemi. To straszne czasy, bowiem hołdując rozumowi, oddały panowanie inteligencji większej niż ludzka – szatanowi, który wykorzystując to, przejął stery. Sprytnymi wywodami potrafi tak omamić serce i umysł człowieka, że ten daje się złapać w pułapkę. Prawdę przyjmuje za fałsz, a fałsz za prawdę. Dzisiejszy świat odrzucił serce. Poznanie poprzez nie uznał za nienaukowe, a intuicję i wyczucie – jako coś niesprawdzalnego – za śmieszne, prymitywne, nie na poziomie.
Człowiek zrezygnował w ten sposób z części siebie. A przecież nie ma tylko rozumu albo tylko serca. Nie jest albo duszą, albo ciałem. Rozwijać się powinien harmonijnie – jako jedność i korzystać ze wszystkich swych sfer. Każda daje mu pewne poznanie i dopiero połączone w całość tworzą obraz rzeczywistości. Wyrzucenie poza nawias jednej z nich, zniekształca widzenie. I chociaż w pewnych sprawach bardziej polegamy na zmysłach ciała, a innym razem na duchowym poznaniu, to jednak żadnej ze sfer nie można wyłączać, bo każda, nieustannie pracuje i kształtuje nas.
W obecnych czasach człowiek wyniósł umysł do rangi bóstwa. Niestety, nie jest aż tak mocny w dziedzinie rozumu, by stanąć naprzeciw inteligencji wyższej od swojej, a mianowicie przeciwko szatanowi. Gdy zaczął hołdować umysłowi, nawet nie zauważył, że wpadł w jego sidła. To co dzieje się teraz na świecie, to przerost wagi rozumu nad sercem i duchem. Człowiek chce wszystko zdefiniować, udowodnić, ująć w ramy pojęć opisywalnych słowami. Sam utrudnia sobie życie mnóstwem dokumentów, tworzonych dla rzekomego bezpieczeństwa, upatrując go w prawie – również własnym wytworze, do którego się odwołuje. Jednak i w nim uczynił tyle kruczków, że sam nie potrafi sobie z nimi poradzić. Broni się więc kolejnymi zabezpieczeniami w postaci następnych dokumentów. Zupełnie zanika w relacjach ludzkich zaufanie. Wszystko opiera się na prawie – tym ustanowionym przez człowieka, które wbrew pozorom często nie ma wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Panuje nieufność, poczucie zagrożenia. Człowiek w drugim nie widzi już przyjaciela, ale potencjalnego wroga, bo w każdym momencie ten może wykorzystać jakieś jego potknięcie. I niestety, często tak się dzieje. Relacje międzyludzkie wyzute są z człowieczeństwa. Brakuje w nich po prostu miłości i miłosierdzia. Człowiek powinien nauczyć się przyznawać do swoich słabości i dać do nich prawo również innym; pozwolić na to, by ktoś popełnił błąd i miał szanse go naprawić. Nauczmy się przebaczania w drobnych sprawach codzienności. Spróbujmy zrozumieć drugiego w jego zmaganiu się z trudnościami. Wyciągnijmy dłoń do tego, kto potrzebuje pomocy – nie tylko w sferze materialnej, ale i duchowej, psychicznej. O ile fizyczną stronę czyjegoś życia jeszcze zauważamy (choć nie zawsze idzie to w parze z okazywaniem miłosierdzia potrzebującym), o tyle strona duchowa i psychiczna jest już zupełnie nie dostrzegana.
Człowiek bardzo zubożył sam siebie, odrzucając sferę serca i duszy. Zafałszował w ten sposób obraz samego siebie i świata. A każdy fałsz, każde kłamstwo niesie cierpienie – psychiczne, duchowe oraz fizyczne – jako konsekwencję przeróżnych nieuczciwych działań. Ludzie nie potrafią już bronić się przed fałszem. Nawet ten kto cierpi, doświadczając go ze strony innych, zaczyna nasiąkać nim i stosować podobne wyzute z miłosierdzia metody. Nieświadomie wchodzi w te tryby, stając się przyczyną bólu innych. A dzieje się tak właśnie z powodu lekceważenia wagi serca i ducha w człowieku. To przyczyna i jednocześnie skutek. Koło się zamyka.
Toteż nic dziwnego, że Kościół przeżywa ciężkie chwile. Chrześcijanie doznają prześladowań. Wiara – nawet osób powołanych do tego, by świadczyć o Bogu i do Niego prowadzić – przechodzi poważny kryzys. Potrzeba powrotu do życia duchowego! Należy zaufać swemu sercu, które wiele wyczuwa. A przede wszystkim otworzyć je na miłość i zacząć nią żyć. Ona jest ratunkiem przed tym, co dzieje się w świecie; drogą, która pozwala iść przez życie z pewnością, że czyni się dobrze. To miłość ustawia odpowiednio tory naszego życia. A Bóg, który jest Miłością to jedyna prawda i jedyne nasze bezpieczeństwo. Tylko Jemu możemy zaufać. Nic w świecie nie da nam takiego zabezpieczenia. Nic bowiem nie jest stałe i wieczne. Tylko Bóg. I jedynie On jest gwarancją na przyszłość.
Nie oznacza to, że idąc za Miłością, czyli Bogiem, nie będziemy zaznawać bólu, trudności, cierpienia. Ono wpisane jest w życie człowieka. Jednak nasza postawa wobec niego będzie inna, gdyż zrozumienie wielu spraw przybliży do prawdy. Serce opływać będzie Bożym pokojem, bo całą ufność w Nim złożymy.
Módlmy się jak najczęściej do Ducha Świętego. Bóg w tych czasach wylewa na dusze Jego dary z wielką hojnością. On, będący mądrością Boga i Jego miłością, najlepiej pokieruje naszymi sercami. Ten, który dał apostołom głębokie poznanie, wielkie światło, miłość, odwagę oraz wiarę przenoszącą góry, teraz – w tych znamiennych czasach – schodzi na ziemię spragnioną Ducha Bożego i wypełnia dusze przywołujące Go i otwierające się na Jego działanie. Według obietnicy danej przez Boga, Duch Święty staje się Pocieszycielem w tych trudnych czasach. On jest naszym Przewodnikiem, Światłem i Mocą! Z Nim i Jego miłością w sercu niczego nie musimy się obawiać.
Niech Bóg błogosławi nas. Podążajmy drogą miłości. Ona doprowadzi nas do zbawienia.