83. Przywilej uczniów (Łk 10,23-24)
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”.
Komentarz: „ Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.” Słowa te należy przyjmować z wiarą. Módlmy się więc do Ducha Świętego, by to rozważanie poprowadził głęboko w naszych sercach, abyśmy te proste słowa, zwyczajne stwierdzenia, przyjmowali ufni w Boże prowadzenie. Otóż Jezus mówi: „Powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.”
Co zatem widzimy i słyszymy, czego pragnęli inni, a nie doświadczyli? Boże działanie pośród nas. Jesteśmy wspólnotą szczególnie uprzywilejowaną. Nie każda otrzymuje tak dużo, w takiej obfitości, a zapowiedzi są jeszcze bardziej zadziwiające i obiecujące. Żyjemy trochę jak w cieplarnianych warunkach i nie zdajemy sobie sprawy, z jakimi trudnościami często spotykają się wspólnoty. A poza tym, nie wszystkie są do tego stopnia prowadzone przez Ducha Świętego. Do nas zniżył się świat ducha. To nie my dorastamy do niego, bo nie jest to możliwe. To Duch wychodzi nam naprzeciw. To Duch zstępuje na nas. My sami jesteśmy tak mali, że nie znamy swojej małości. Tak nędzni, że nie znamy swojej nędzy. Tak słabi, że nie znamy swojej słabości. Wszystko, co na ten temat wiemy, widzimy, rozumiemy, jest i tak niczym wobec prawdy o nas. A jednak to właśnie w nas Bóg sobie upodobał.
Co Go przyciągnęło? Nasza słabość. To właśnie najmniejsze dzieci mają w sobie najwięcej uroku, wzbudzają najtkliwsze uczucia. To one swoją małością budzą miłość w sercu i sprawiają, że nawet najtwardszy głaz szczebiocze do nich używając pieszczotliwych słów. Czy te dzieci czymś sobie na to zasłużyły? Nie. A w dodatku one nie są świadome tego, iż wzbudzają taką tkliwość i wzruszają serce, które topnieje jak wosk pod ich wpływem. Podobnie ma się sprawa z nami. Bóg pochyla się nad naszą małością. Nasza słabość tak przyciąga Go do nas, nasza bezradność wobec świata i samych siebie. On kocha nas, bierze każdego z nas na ręce, tuli do swojego Serca, przemawia do duszy. A ponieważ wie, iż Matka czyni to najbardziej umiejętnie, najdelikatniej, najbardziej tkliwie, to niejako Jej przekazał opiekę nad nami.
Mamy więc najlepszą z matek. Mamy najlepszą nauczycielkę, najlepszą przewodniczkę po świecie ducha, najlepszy wzór. Ona pierwsza przeszła tę drogę, dlatego teraz może po niej prowadzić inne dusze. I znowu postarajmy się w sposób dosłowny przyjąć te słowa. To nie jest jakaś przenośnia. To fakt. Matką tej wspólnoty, jej Przewodniczką i Założycielką jest Maryja – Niepokalane Poczęcie, Przeczysta Dziewica! W sposób dosłowny! Ona prawdziwie tę wspólnotę prowadzi. Dowodem na to są dni skupienia, rekolekcje i pielgrzymki. Wszystkie są przesiąknięte Jej duchem i wszystkie przez Nią poprowadzone. Ona daje nam wskazania krok po kroku. Ona jest prawdziwą mistrzynią dla nas w tej duchowości najmniejszych. Niewiele wspólnot może chlubić się takim prowadzeniem, takim wstawiennictwem, taką troską o każdego w ten sposób wyrażoną. To wręcz niebywałe! Dlatego szczęśliwe są oczy i uszy, które to widzą i słyszą, co my! Maryja jest Matką, która nas rodzi dla Chrystusa na nowo. Ona daje nam nowe życie, nadaje życiu nową jakość i nowy wymiar. Ona nas w to nowe życie wprowadza i Ona uczy nas kroczyć w nim. Ona objawia nam Boga i Ona nam Go niesie.
To wszystko jest niebywałe! Niepojęte! Cudowne! A my, czy przypadkiem zbytnio się do tego nie przyzwyczailiśmy? Czy to zbyt nam nie spowszedniało? Pomyślmy nad tym. Bo jeśli człowiek się do czegoś przyzwyczaja, to przestaje dostrzegać w tym niezwykłe działanie Boże. Nie ma w nim tej wdzięczności, jaką powinien odczuwać w stosunku do Boga. Maryja objawia nam Boże przesłanie, orędzia. Ona ukazuje nam prawdziwe oblicze Stwórcy. Dzięki Niej poznajemy Boga jako Miłość Miłosierną. Ona zwraca naszą uwagę na rzeczy najistotniejsze! Ona strofuje, gdy trzeba. A wszystko czyni z wielką matczyną miłością, że nie znajdziemy drugiej takiej nigdzie. „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”.
Jesteśmy świadkami niebywałych wydarzeń! Naszym udziałem jest cudowne Boże działanie w sercach i duszach! To nas obejmuje Boża miłość i to ona jednoczy nas ze Stwórcą. A wszystko dokonuje się w sercu Matki. Prawdziwie jesteśmy Jej dziećmi! I Ona, jako nasza najukochańsza Mama, czyni wszystko dla nas i za nas. Poczujmy się jak niemowlęta! Bo one rzeczywiście zdane są na całkowitą opiekę mamy. Zauważmy te opiekuńcze ramiona, które nas otaczają, tulą, prowadzą, chronią! Jeszcze raz zachwyćmy się Jej słowami, które prowadzą do Boga, przybliżają Boga, które Go ukazują. Maryja jest najdoskonalszym narzędziem, bo sama znika, by widoczny był tyko Bóg. Żyjemy ukryci w Niepokalanym Sercu Maryi. Tam jesteśmy wprowadzani w tajemnice Bożej miłości i Bożego miłosierdzia. Maryja jednoczy nas z Synem. Już kosztujemy przedsionków nieba. Niech serca nasze rozpłyną się w uwielbieniu Boga, w zachwycie nad Jego miłością. Niech głoszą Jego chwałę. Niech sławią Jego imię.
Módlmy się do Ducha Świętego, by On uświadamiał nam ogrom łaski, jaka nas dotyka. Módlmy się, byśmy potrafili okazywać wdzięczność Bogu za wszystko, czego doznajemy z Jego hojnej ręki. Módlmy się z wielką wdzięcznością, radością, miłością, wzruszeniem oraz pokorą wobec Majestatu zniżającego się do nas, maleńkich. Módlmy się, a Bóg niech nam błogosławi.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?