84. Potrzeba czujności (Mk 13,33-37)
Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!
Komentarz: Jesteśmy duszami maleńkimi. I Bóg tak nas traktuje. Dlatego – jak małym dzieciom – powtarza i powtarzać będzie, iż jest potrzeba czujności – ciągłego wypatrywania, nasłuchiwania, a przede wszystkim miłowania.
Jezus mówi nam o czujności. Jednak wie, że z powodu skażenia grzechem jesteśmy słabi i nie mamy dostatecznie dużo sił, by nieustannie trwać w oczekiwaniu na Jego przyjście. Toteż daje nam do ręki narzędzie. Jest nim akt miłości: Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze! W każdej duchowości są jakieś modlitwy, ćwiczenia duchowe, wyrzeczenia, umartwienia. My – z racji swego dziecięctwa, swej maleńkości – otrzymaliśmy jedynie tę króciutką modlitwę, która – choć tak prosta, ale zarazem doskonała w głębi swej treści – wprowadza nas od razu na drogę świętości. Poprzez fakt nieustannego wyrażania miłości do Jezusa i Maryi oraz wszystkich dusz, stajemy się uczestnikami komunii miłości Boga, Matki Najświętszej i dusz ludzkich.
Ponieważ darzymy miłością Maryję, Ona bierze nas pod swoją szczególną opiekę. Prowadzi i wyprasza łaski. Poprzez Jej pośrednictwo zostajemy napełnieni darami Ducha Świętego. On sam wypełnia nasze dusze i je formuje. To szczególne prowadzenie Ducha Świętego i Maryi, otwiera przed nami świat Boga. Napełnieni łaską zaczynamy poznawać Go tak, jak tego doznawali święci. Oni otrzymywali tę łaskę niejako ze względu na swoją świętość, my zaś – z racji wstawiennictwa Matki Najświętszej i poddania się kierownictwu Ducha Świętego – obdarzani jesteśmy ogromem łask, zupełnie za darmo, bez wysiłku z naszej strony. Jedynym trudem jakiego oczekuje od nas Bóg, jest nieustanne trwanie w akcie miłości.
Zatem podkreślmy jeszcze raz tę niezwykłą cechę naszej duchowej drogi. Jako dusze najmniejsze idące maleńką drogą miłości i starające się żyć aktem miłości, mamy za Matkę, Opiekunkę i Przewodniczkę Maryję! Kierownikiem zaś naszych dusz jest sam Bóg – Duch Święty! On udzielając co rusz kolejnych łask, daje nam poznanie Boga Trójjedynego. To zagłębianie się w tajemnicę bytu Boga pozwala poznawać coraz bardziej, czym jest prawdziwa miłość. Następuje więc coraz ściślejsze zjednoczenie z Tym, który jest Miłością; przenikanie duszy przez Ducha i przemienianie jej w miłość. W ten sposób przybliżamy się do swego stanu pierwotnego, jaki był właściwy człowiekowi przed grzechem pierworodnym.
Napełnieni miłością poprzez jej pryzmat zaczynamy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i inne dusze. Pragniemy, by i one zbliżały się do Źródła miłości i kochały. Modlimy się więc o to bardziej gorąco i żarliwie. I tak wypełniamy dwa najważniejsze przykazania, które zawierają w sobie wszystkie inne. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, dążymy do świętości. Być świętym – to przecież żyć miłością. Kochajmy więc Boga i bliźniego; pragnijmy, aby nasza miłość nabierała coraz pełniejszego wyrazu w postawie, czynach, myślach, słowach – w naszym życiu.
Możliwe to jest jednak tylko wtedy, gdy staramy się trwać w akcie miłości. Wszystko od niego się zaczyna i właściwie poprzez niego realizuje. Nie będziemy w tym rozważaniu zagłębiać się w to, czym on jest, jaką ma wymowę i znaczenie. Dzisiaj zwróćmy uwagę na fakt, iż Bóg znając totalną słabość dusz maleńkich, dał nam możliwość trwania w postawie czujności właśnie poprzez tę modlitwę. Wiedział, że sami nie podołamy temu. Ponieważ zaś szczególnie ukochał dusze najmniejsze, z Jego Serca pełnego miłości wypłynęło to pragnienie podania im pomocnej dłoni.
Wyrażając wdzięczność Bogu, który daje nam wszystko, byśmy mogli kroczyć za Nim, czuwać i oczekiwać na powtórne przyjście Jezusa, kochajmy Go i posługujmy się tym najprostszym narzędziem zbawienia, jakim jest akt miłości. Dzięki niemu dążyć będziemy do świętości, poznawać Boga coraz bardziej i żyć Jego miłością – aż do całkowitego zlania się w jedno – duszy z Bogiem. To ostateczny nasz cel, spełnienie pragnień i tęsknot.
Jeśli wiernie podążać będziemy tą drogą, nie potrzeba będzie jakiegoś specjalnego czuwania. Ono ma być po prostu miłowaniem – dążeniem do ukochania Doskonałego, zanurzeniem się w Jego miłości i zlaniem z nią do tego stopnia, że już nic i nikt nie przesłoni nam Boga. Wtedy to co wydawało się trudnym, stanie się pragnieniem, dążeniem, celem i sensem życia, a zarazem pięknem duszy i drogą, po której kroczy.
Bóg nie stworzył nas po to, abyśmy cierpieli, lecz byśmy byli szczęśliwi. A to możliwe jest tylko dzięki miłości. I chociaż cierpienie towarzyszy człowiekowi, istotą życia jest miłość. Kochając, zupełnie inaczej odbieramy swoją codzienność, patrzymy na nią z innej perspektywy – niejako oczami Boga. Tak też starajmy się odczytać dzisiejszy fragment Ewangelii. Zapraszajmy Ducha Świętego, aby dał nam zrozumienie, czym ma być czujność duszy najmniejszej. Módlmy się, aby ogarnął nas Duch Miłości, by objął nasze dusze, wypełnił je, wywyższył i uświęcił; by zjednoczył ze sobą i pozwolił odkryć piękno Bożego Serca. Niech i w nas zakróluje Jego miłość. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.