86. Namaszczenie w Betanii (Mk 14,3-9)
A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę. A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim». I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: «Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła».
Komentarz: Dzisiejszy fragment ukazuje nam wielką miłość, do jakiej właśnie jesteśmy powołani.
Prawdziwa miłość zawsze łączy się z cierpieniem. Dlatego – jako dusze kochające Boga – powinniśmy nieustannie jednoczyć się z Jezusem umęczonym. Prośmy Ducha Świętego, aby przenosił nas pod Krzyż i modlił się w naszych sercach. Wzywajmy Go i powierzajmy się Mu, oddając swoje dusze do Jego dyspozycji. Wypraszajmy łaskę otwarcia duchowych oczu i uszu. Prośmy też o skupienie wewnętrzne, a przede wszystkim o miłość. To ona sprawia, że człowiek pragnie adorować cierpiącego Boga, dąży do tego wytrwale, pokonuje wszelkie trudności, czyni rzeczy, które zdają się być ponad jego siły. Miłość daje moc, porusza serce. Dzięki Duchowi Świętemu napełniamy się nią u stóp Jezusa Ukrzyżowanego i zaczynamy ją wyrażać. A ponieważ to Bóg jest Miłością, prowadzi nas On sam.
Prawdziwa miłość wyraża się w pełnym ofiarowaniu siebie – aż do oddania życia. A przyjęcie związanego z tym cierpienia świadczy o jej największym wymiarze. Starajmy się podchodzić do samego Źródła tej doskonałej miłości, jakim jest Jezus Ukrzyżowany. Pragnijmy znaleźć się jak najbliżej cierpiącego Serca Boga. To niezmiernie ważne. Nie mamy w sobie miłości. Aby więc kochać, musimy czerpać ją ze Źródła. By upodobnić się do Jezusa, trzeba się Nim napełnić. Nie uczynimy tego inaczej, jak tylko poprzez trwanie pod Krzyżem.
Jak jednak trwać? Jak spędzić ten czas, by rzeczywiście wypełniła nas miłość? Przyjrzyjmy się dzisiejszemu fragmentowi Ewangelii: „A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę.” Była to Maria Magdalena – kobieta, która w swoim życiu bardzo grzeszyła. Doświadczyła jednak ogromu miłosierdzia. To zupełnie zmieniło ją i jej życie. Zdając sobie sprawę z własnej nędzy, chciała podziękować Jezusowi za tę niepojętą miłość do niej – w oczach własnych i innych nic nie znaczącej osoby. Jej wdzięczność przerodziła się w miłość, jakiej do tej pory nie znała. Pragnęła nieustannie ją wyrażać, okazywać wszelkimi sposobami. Czyniła wszystko, by czuł się kochany. Chciała swoją miłością zasłonić Go przed cierpieniem, jakiego zaznawał od innych. To co zrobiła w domu Szymona, też było wyrazem tej wielkiej miłości i najwyższego szacunku.
Tak drogocennymi olejami nie namaszczano na co dzień. Toteż nie spotkało się to ze zrozumieniem niektórych uczniów, którzy „(…) oburzyli się, mówiąc między sobą: «Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim». I przeciw niej szemrali”. Jednak Jezus stanął w obronie kobiety. Tylko ci, którzy niedostatecznie kochają, mogą myśleć, iż jej uczynek to strata pieniędzy. Prawdziwa miłość do Boga musi odznaczać się swego rodzaju szaleństwem. Bo czymże jest kochanie kogoś, kogo się nigdy na własne oczy nie widziało; kogo poznaje się przez wiarę, nie zmysłami ciała – bo jest Duchem. Czym, jeśli nie szaleństwem, jest poświęcenie dla Niego życia, czynienie wszystkiego z myślą o Nim, umartwianie ciała i ducha ze względu na Niego; wyrzeczenia, przyjmowanie cierpienia, by ulżyć Jemu w Jego bólu?
Spójrzmy na świętych! Czyż nie byli szalonymi? Szalonymi z miłości? Robili rzeczy, które naszym praktycznym umysłom wydają się niepotrzebne, nieżyciowe, czasem śmieszne, niezrozumiałe. A oni czynili to, bo kochali! Ofiarowywali Bogu kwiaty swoich cierpień, złoto dobrych uczynków, krew swych wyrzeczeń. Cierpieli z pragnienia zjednoczenia z Bogiem, niemalże usychali z tęsknoty za Nim. Każda sekunda dnia bez Boga wydawała się wiecznością. Dusza wyrywała się, serce płakało, a ziemia zdawała się być wygnaniem. Święci do tego stopnia jednoczyli się z Jezusem Ukrzyżowanym, że Jego cierpienie uwidoczniało się na ich ciele. Z wielką miłością, czułością, czcią i uwielbieniem całowali rany Chrystusa, zanurzając w nich cały świat i ratując w ten sposób od zagłady wiele dusz! To ich szaleństwo miłości odradzało Kościół, uświęcając jego członki!
Dzisiaj Bóg powołuje nas do takiej miłości, do takiego szaleństwa! Pokochajmy Jezusa cierpiącego! Niech stanie się największym pragnieniem naszych dusz i słodyczą serc – by całe nasze jestestwo tęskniąc, prosiło o zjednoczenie z Jego krzyżem – źródłem prawdziwej miłości i miłosierdzia. Módlmy się, abyśmy umiłowali Go tak jak Maria Magdalena. Namaszczajmy Jego biedne, umęczone ciało potokiem swoich łez! Obsypujmy je pocałunkami! Tulmy się do Jego ran! Zanurzajmy się w zdrojach miłosiernych! Cali przylgnijmy do Niego i zjednoczmy się z Nim! Nieustannie trwajmy na Golgocie, aby Krzyż wrósł w nas, a my w niego; byśmy stanowili jedność, której nie można rozdzielić. Módlmy się o to mistyczne doświadczenie zjednoczenia z Jezusem Ukrzyżowanym! A Bóg otworzy przed nami wrota świata duchowego, wprowadzi nas w swoją rzeczywistość, poprowadzi na Golgotę i uczyni współodkupicielami – bowiem będąc jedno z Jezusem, uczestniczyć będziemy w Dziele Zbawienia! I całe Jego dziedzictwo stanie się naszym. Przemienieni w Niego, doznawać będziemy Jego cierpień, ale i Jego radości. Poprzez fakt zjednoczenia staniemy się świętymi świętością samego Boga i uczestnikami życia nieba!
Niech Bóg błogosławi nas. Módlmy się o wielką, szaloną miłość do Jezusa. Nie bójmy się jej! On taką miłością ukochał nas i dlatego właśnie poszedł na krzyż. Niech Duch Święty obejmie nasze serca i usposobi do wielkiej miłości świętych.