89. Uzdrowienie epileptyka (Mt 17,14-21)
Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę. Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić». Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? Przyprowadźcie Mi go tutaj!» Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem».
Komentarz: Dzisiaj zwróćmy uwagę na rzecz bardzo ważną w życiu wiary, w życiu religijnym człowieka. A mianowicie: «(…)Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was». Słowa te znane są bardzo dobrze wszystkim wierzącym, jednak traktowane nieco pobłażliwie. W ich obliczu ujawnia się nasza niewiara.
Zbadajmy swe serca. Jak reagują na słowa: «Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was»? Poczuj w głębi, co one czynią w tobie. Jak ty je odbierasz? Czy w twoim sercu rodzi się ufność? Czy może wątpliwości? Przyznaj, że bardzo często słuchasz tych słów, przyjmując tylko częściowo. Nie wierzysz w możliwość przesunięcia się góry! Ty nie wierzysz, że na twoje słowo wiary stanie się coś, co normalnie jest niemożliwe. Zatem jaka jest twoja wiara? W kogo wierzysz? Czy w Jezusa pełnego mocy? Czy wierzysz, że On uzdrawiał, wypędzał złe duchy i nadal to czyni? Czy wierzysz, że Jezus dokonuje rzeczy niemożliwych również teraz? Czy na pewno wierzysz?
Wejrzyj głębiej w swoje serce. Tam, gdzie nikt nie ma dostępu. Tylko Bóg. Stań przed Nim i naprawdę szczerze powiedz, wyznaj Jezusowi, czy wierzysz w Jego moc uzdrawiania tu i teraz, moc czynienia rzeczy niemożliwych tu, teraz; moc przemienienia twojego życia, dokonania istotnych zmian w nim – tu i teraz. Czy ty w to wierzysz? Jeśli odpowiedziałeś twierdząco, a czujesz w sercu niepokój, skłamałeś. Jeżeli zaś wyznałeś swoją niewiarę – Bóg ci błogosławi. Bowiem zrobiłeś ogromny postęp. Przyznałeś się do wielkiej prawdy, że jesteś slaby, sam nie potrafisz niczego uczynić, nie umiesz wierzyć tak, jak On tego od ciebie oczekuje. Twoje serce szczerze stanęło przed Panem. Otworzyłeś je przed Nim, nie ukrywając niczego, nie maskując się. Uczyniłeś to ty, a nie wymyślona przez ciebie osoba, jakże często pokazywana otoczeniu.
Stanięcie w prawdzie przed Bogiem jest bardzo ważne. Jeśli ty przyznajesz się do prawdy i przedstawiasz ją Bogu, On może coś z nią uczynić. Bóg wie, że twoja wiara jest maleńka. Wie, że nie masz sił, aby wierząc, przenosić góry. Widzi twoją niemoc w dążeniu do dobra i czynieniu go. On zna ciebie bardzo dobrze. Każdą istotę ludzką przenika na wskroś. Wie o człowieku wszystko. Zna go od strony organicznej i duchowej. Bóg jest wszechwiedzący.
Dlaczego zatem wyrzuca uczniom małą wiarę? Czemu do nas kieruje słowa o wierze przesuwającej góry, skoro zna ludzką słabość, nędzę i niemożność uczynienia czegokolwiek o własnych siłach. Dlatego, że to On jest mocą! Taką, która uzdrawiania! On włada duchami nieczystymi! Bóg czyni wszystko! A od ciebie oczekuje pokory i uznania swojej słabości; przyjęcia tej prawdy, że to On dokonywać będzie w twoim życiu cudów. I Jemu ma być oddana chwała za to, co czyni. Człowiek ma w swej słabości takie zapędy, by sobie przypisywać dobre uczynki, pomyślne rezultaty działań. Czasem mówi, że to Jezus, ale pyszni się, że właśnie przez niego On tak działa. Staje się wówczas złodziejem chwały należnej Bogu. Wierzy bardziej w siebie niż w Niego. W ten sposób umniejsza możliwość Bożego działania i dlatego nie dokonują się tak wielkie dzieła, jakie On chciałby czynić przez nas.
Jest to problem współczesnego człowieka. Podobnie było z uczniami. Oni również trochę jako sensację traktowali możliwość wypędzania złych duchów, uzdrawiania czy wskrzeszania. Jezus dał im tę moc. A jednak w przypadku epileptyka, którym władał duch nieczysty, nie potrafili sobie poradzić. Nie żyli jeszcze głębią życia Jezusowego. Wciąż poruszali się na płyciźnie swych dążeń, pragnień, samozadowolenia, miłości własnej i pychy. Ich wiara nie przeszła jeszcze przemiany, jaka dokonała się dopiero po śmierci, zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego. Oni musieli „umrzeć” wraz z Jezusem, aby przejść metamorfozę. Wówczas zniknęły pycha, miłość własna, szukanie siebie we wszystkim, ich upodobania, pragnienia, zainteresowania i dążenia. Dopiero wtedy stali się w pełni wierzący i mogli dać świadectwo prawdzie. I dokonywali cudów mocą Jezusa – uzdrawiali, wypędzali złe duchy, wskrzeszali. Bo wiara ich była jak ziarnko gorczycy. Przenosili więc góry, kruszyli skały, otwierali zamki więzień bez kluczy i uwalniali siebie i innych z opresji. Jednak podkreślmy – nie czynili tego sami. To Jezus w nich żyjący czynił cuda. To Jego duch. Moc Boga przymnażała im wiary, którą wyznawali otwarcie i mogli dać za nią życie.
Myślimy, że to było możliwe dawniej, ale teraz się nie zdarza. Zdarza się! Tylko nasze oczy i uszy są zamknięte i nie dostrzegamy mnóstwa cudów wokół nas! Modlimy się w jakiejś intencji z góry zakładając, że tak naprawdę jest to niemożliwe do zrealizowania! Doświadczamy opieki Boga, który prowadzi nasze życie, układa dzień po dniu, a nie widzimy tego! Jeśli nawet doświadczamy spełnienia prośby, uznajemy to za zbieg okoliczności, dziwne ułożenie się kilku spraw naraz! Zawsze mamy jakieś wytłumaczenie dla dziejących się cudów opieki Boga nad nami, tylko nie to właściwe! A On daje nam znaki! Prowadzi krok po kroku. Naprowadza na właściwe tory!
Każde wydarzenie w życiu – to Boży znak, byś spojrzał w niebo i uwielbił Boga w Jego wspaniałomyślności wobec ciebie! Zacznij od zaraz. Zacznij już teraz! Aby twoja wiara mogła być chociaż jak to przysłowiowe ziarnko gorczycy, już teraz powiedz Bogu: Tak, chcę wierzyć! To mój akt woli! Ja chcę wierzyć! Daj mi siły. Proszę, pomóż mi. Ufam, że Ty mi udzielisz takiej wiary, abym mógł w swoim życiu przenosić góry trudności, dramatów, przeciwności. Bym mógł przesadzać drzewa niemożności samym słowem; abym w swojej codzienności zobaczył Twoje, Boże, działanie; abym uwierzył w Twą obecność we mnie, dokonującą wewnętrznej przemiany. Bym zobaczył, że Ty przeobrażasz mnie w siebie – powoli, po trochu, łagodnie i delikatnie. Abym uwierzył w Twoją moc, która dokonuje cudów w mym życiu. I Tobie, tylko Tobie, oddawał chwałę we wszystkich zdarzeniach i sytuacjach.
Uczyńmy Jezusowi miejsce w swoich sercach, by stał się w nich Królem i działał poprzez nie. Niech umrze nasz egoizm i pycha, a narodzi się prawdziwa miłość ofiarna. Niech Duch Boży mieszka w nas i nas prowadzi! Niech nam błogosławi, przymnaża wiary, dodaje pokory i uległości. Niech czyni nasze serca posłusznymi Bogu, obdarza wielką ufnością. Módlmy się, by On otworzył oczy naszych serc, abyśmy zobaczyli te wielkie dzieła, jakich Bóg dokonuje w naszym życiu. Zapraszajmy Maryję, aby Ona, która doskonale odczytała działanie Boga w sobie, pomogła nam uwielbiać Go we wszelkich przejawach Jego dzieł w nas!
Niech błogosławi nas cała Trójca Święta. W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.