90. Złośliwe zarzuty (Łk 11,14-23)
Raz wyrzucał złego ducha [u tego], który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba. On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.”
Komentarz: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.” Są to słowa jakże często bagatelizowane przez wielu. Czynią tak, bo nie rozumieją ich sensu. Wyjaśnijmy sobie, co one oznaczają. Musimy uświadomić sobie pewną rzecz. Otóż Jezus jest zrozumiały przez to, iż bardzo jasno określa zasady postępowania. Jeśli zastanawiamy się czasami, nad jakąś sytuacją i pomyślimy, co zrobiłby Jezus, to zazwyczaj wiemy od razu. Czasem nie słuchamy tego głosu sumienia, bo jest to nam nie na rękę. Jednak wiemy dobrze, jak należałoby postąpić. Dając wzór postępowania, Jezus oczekuje czytelności naszych postaw. Jezus nie uznaje kompromisów. Natomiast zawsze mówi o konieczności zadeklarowania się, za czym się jest, co się wyznaje. Dzisiaj również uświadamia nam, iż brak jasności, klarowności w życiu, sprawia, iż nie idziemy z Jezusem, ale w innym kierunku. On mówi dobitniej – jesteśmy przeciwko Niemu.
Jakże często w obecnych czasach ludzie rozmydlają swoje zasady postępowania, wartości życiowe. Naginają je do sytuacji, okoliczności, otoczenia. Dzieje się to do tego stopnia, że w końcu sami nie wiedzą, w co wierzą, co wyznają, co jest dla nich najważniejsze. Jednak nie chcemy mówić dzisiaj ogólnie o duszach. Pragniemy zwrócić uwagę na dusze najmniejsze, które, jako wybrane, mają stawiane większe wymagania przed sobą. Jako powołane, mają być tym bardziej czytelne, jasne. Mają stawać się światłem dla innych. Zatem muszą być czyste. Chodzi tutaj o czystość w praktykowaniu zasad, wyznawaniu wartości. Jakakolwiek skaza na naczyniu przekazującym światło, sprawia, że nie jest już ono takie, jakie być powinno. Jak zatem ma się stawać światłem dla innych dusz, jak ma świecić w ciemności, skoro przepuszcza mniej światła niż Bóg tego oczekuje?
Dusze najmniejsze, które kroczą już jakiś czas maleńką drożyną miłości, starają się żyć według wskazań Jezusa, według Boskich przykazań. Rzeczywiście z grubsza wypełniają je i wydawać by się mogło, iż są w porządku. Jednak Jezus oczekuje od nich czegoś więcej. Tu nie chodzi tylko o to, żeby nie sprzeciwiać się Bogu. Postawa obojętna – ani za, ani przeciw – też teoretycznie wydaje się, że nie występuje przeciwko Chrystusowi, a jednak Bóg oczekuje od dusz maleńkich znacznie więcej. Stawia przed nimi większe wymagania. Jego wskazania są bardziej idące w głąb duszy, niejako oczekuje większej świadomości podejmowanych działań, dokonywanych wyborów. Otóż Jezus zapragnął dla dusz najmniejszych ściślejszych relacji z Bogiem. To wiąże się z większym zaangażowaniem duszy w życie duchowe, z bardziej świadomą pracą nad sobą, z poświęceniem swojego życia Bogu. Jezus naszej wspólnocie daje konkretne wskazania co do pracy nad swoimi słabościami. To już nie jest na przykład ogólne przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. To są konkretne wskazówki dotyczące tego, co dusza czyni sobie bożkiem w szarej codzienności. Czego zatem powinna się wyzbywać? Na co powinna zwracać uwagę podczas podejmowania nawet zwykłych decyzji, by bożek nie królował w jej sercu, ale by Bóg władał jej całym życiem? I my, dusze najmniejsze, takie wskazania i pouczenia otrzymujemy. To dotyczy wszystkich przykazań, a nie tylko tego jednego. Zwróćmy uwagę na to, czy prawdziwie wypełniamy Boże przykazania; czy ich wypełnianie wypływa z miłości do Boga, czy może ma inne podłoże, bo i tak też może być.
Niestety ludzka słabość jest tak ogromna, że intencje służenia Bogu też mogą być różne. Nie wszystko w związku z tym jest przez Boga przyjmowane z radością. Część poczynań ludzkich rani Boga z powodu złych intencji i dlatego nie przyjmuje On ich jako wypełnianie Jego przykazań. My, dusze najmniejsze, zwróćmy szczególną uwagę na przykazanie miłości i wypełnianie tego przykazania, bowiem droga miłości jest przecież naszą drogą życiową, naszym powołaniem, zadaniem życiowym. W przyszłości będzie nas Bóg rozliczał z tego, na ile wypełniliśmy nasze powołanie. Miłość ma przejawiać się w najdrobniejszych sprawach i sytuacjach. Kierując się miłością, nasłuchujmy własnych serc, bo tam Bóg zamieszkujący nasze wnętrze mówi nam, jak należy postępować. Niekiedy bardzo trudno jest duszy rozeznać, co ma robić, bowiem opinia otoczenia, potrzeba akceptacji są tak ważne, że kierują życiem człowieka, jego poczynaniami. Wtedy nie wybiera on tego, co dyktuje mu w sercu Bóg, ale to, czego domaga się jego miłość własna.
Dusze najmniejsze powinny być bardzo wyczulone na natchnienia Boże i od razu na nie reagować. Często zamiast je realizować, dyskutują z nimi, zastanawiają się i w końcu szatan, który jest księciem kłamstwa, sprytnymi słowami odciąga dusze od wewnętrznego głosu, a pcha w objęcia pychy, własnych pragnień, przyzwyczajeń, miłości własnej. Zdezorientowana dusza podąża za tym, co podsunął jej szatan, czując jednak w sercu coś niepokojącego, co trudno jej sprecyzować. Gdyby stanęła w prawdzie przed sobą, wiedziałaby, gdzie popełniła błąd. Bóg, który w niej mieszka, natchnąłby ją. Jednak ona musiałaby być przed sobą szczera aż po cierpienie.
Powróćmy do słów Jezusa z powyższego fragmentu:, „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.” Jezus kieruje te słowa do dusz najmniejszych. Zwróćmy uwagę, że nie są one łagodne. Jezus jasno określa duszom; „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.” Bóg udziela nam wielu, wielu łask. Obdarza swoim kierownictwem, Duchem Świętym. Daje za Przewodniczkę Maryję. Jednocześnie uświadamia nam wagę podejmowanych decyzji i czynionych kroków – nie tych głównych, życiowych, ale tych drobnych, codziennych. Każdy najmniejszy kroczek uczyniony bez Jezusa, jest uczyniony przeciwko Niemu. Wszystko, co czynisz bez Jezusa, choćby wydawało ci się najpiękniejsze, najwłaściwsze, najcudowniejsze – nie buduje miłości między tobą a Bogiem; nie jednoczy, lecz burzy i rozprasza. Miej tę świadomość, że każda twoja sekunda to kolejny wybór – jesteś z Jezusem lub przeciw Niemu; zbierasz z Nim lub rozpraszasz. Dotyczy to każdej sytuacji, każdej rozmowy, każdej decyzji, każdej postawy, każdej twojej myśli. Każdy krok z Jezusem przybliża ciebie do triumfu miłości w tobie. Każdy krok przeciwny – oddala ten triumf. Przyczyniasz się wtedy do zwycięstwa w świecie kogoś zupełnie innego. Pomyśl, duszo, za każdym razem, gdy czynisz choćby najdrobniejszy kroczek. Rozważ, czy jest w tym obecna Boża miłość. Pomyśl, czy ty realizujesz powołanie, które dał ci Bóg.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań. Niech poprowadzi nas Duch Święty.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?