91. Przepowiednia zaparcia się Piotra (Mk 14,26-31)
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!» Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz». Lecz on tym bardziej zapewniał: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». I wszyscy tak samo mówili.
Komentarz: Ten bardzo dobrze znany fragment Ewangelii ukazuje i uświadamia dzisiaj nam – maleńkim – ważną sprawę. Mianowicie słabość ludzką.
Pomimo pragnienia Piotra, by dochować wierności, Jezus wie, że dla człowieka jest to niemożliwe. Postarajmy się w osobie tegoż apostoła zobaczyć samych siebie. Poczujmy tę sytuację i zauważmy, że jego zapewnienia są naszymi. Mimo iż nie stanęliśmy nigdy w obliczu Jezusa w taki sposób jak on, jednak podobne zajścia zdarzają się w naszym życiu ciągle i potwierdzają zapowiedź niewierności. Wielokrotnie zapewnialiśmy Boga o miłości. Odpowiadaliśmy na pytanie o nią: Tak, Panie, kocham całym sercem i całą duszą. A potem przychodziło jakieś wydarzenie, pojawiał się problem lub po prostu upłynęło trochę czasu i zapewnienia te stały się jakieś mgliste, mało ważne. Zapominaliśmy o nich. Czasem było nam wstyd, gdy sobie to uświadamialiśmy. A bywało i tak, że nie chcieliśmy zważać na to poczucie niezadowolenia, odsuwając od siebie niepokój.
Od pewnego czasu wspólnie kroczymy drogą miłości. Otrzymujemy pouczenia i wskazania Jezusa – są niczym przewodnik po duchowości dusz najmniejszych. Wydawać by się mogło, że mamy wszystko, tylko brać i wcielać w życie. Dlaczego więc tak nie czynimy? Mimo że Jezus w jasny sposób wytycza nam drogę, my z niej zbaczamy, idąc za egoistycznymi pobudkami, własnymi pragnieniami. Potem dziwimy się, dlaczego nam coś nie wychodzi. Denerwujemy się na siebie, czasem zniechęcamy się, zastanawiając nad sensem ciągłych prób.
W naszym życiu bardzo ważne są dwa elementy. Pierwszy – to pragnienie kochania i wspierania Jezusa. Mając już za sobą jakieś doświadczenie spotkania z Nim, chcemy Mu towarzyszyć. Słysząc o zdradzie, o porzuceniu drogi, jedni od razu – tak jak Piotr – protestują, bo wszystko w tej chwili wydaje się łatwe do realizacji, inni nie zwracają na to uwagi, czując pewność swej stałości i wierności, jeszcze inni zupełnie nie przyjmują tychże słów do siebie. Ale są i tacy, którzy słysząc je, uświadamiają sobie własną słabość. Zauważmy, że w chwilach uniesień, gdy dobrze jest nam na modlitwie, kiedy kończymy rekolekcje, dni skupienia czy wieczernik często czujemy się już niemalże świętymi. Wydaje nam się, że teraz już nasza droga jest jasna, przejrzysta; wiemy, którędy iść. Mamy w sobie zapał i poczucie siły. To zaś zapewnia nas o możliwości kroczenia tą drogą.
Zapał i chęć trwania przy Bogu są dobre, ale ważny jest też drugi element, o którym wspomnieliśmy, a jest nim świadomość naszej ogromnej słabości. To bardzo istotne, by nie ulec euforii, zapominając o tym, kim naprawdę jesteśmy – najmniejszymi duszami. Trzeba nieustannie zdawać sobie sprawę, iż samemu nic się nie umie, o własnych siłach niczego się nie dokona. Dlatego dzisiaj zwróćmy szczególną uwagę na słowa Jezusa: „Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz”. On kieruje je właśnie do nas. Przeczytajmy je kilka razy. Niech wybrzmią w naszych sercach. Niech każde z nich zapadnie w nas głęboko. I przyjmijmy do siebie. Bowiem doznawanie upadków jest i będzie naszym stałym doświadczeniem jako dusz najmniejszych.
Uświadamianie sobie własnej nędzy i poczucie ogromnej grzeszności są niezmiernie ważne dla duszy. Bowiem z tej świadomości płynie dla niej moc. Dopiero ten, kto przyjmuje swoją małość, nicość i akceptuje ten stan (oczywiście nie uznając samych grzechów), ma niejako bazę, na której może stanąć, a jeśli trzeba – to i odbić się od dna. Taka dusza zdaje sobie sprawę, że jej mocą i siłą jest tylko Bóg. Żadne sprawy, rzeczy ani nawet inny człowiek nie mogą zagwarantować nam bezpieczeństwa i dochowania wierności.
To jeszcze nie wszystko. Jezus wypowiada te znamienne słowa w momencie, gdy przygotowuje się na mękę. W ten sposób daje ci do zrozumienia, że On wie, jaka jest twoja dusza; zna wszystkie słabości, każdy grzech, który już popełniłeś i jeszcze popełnisz. Mimo to – z miłości do ciebie – przyjmuje krzyż, by dawać ci codziennie moc i siłę. On z pełną świadomością twych ciągłych upadków do końca życia idzie, by zniweczyć ich skutki. Ty masz więc nie załamywać się swoją słabością, nie rozpamiętywać upadków, ale stale podnosić się i podążać dalej za Jezusem ślad w ślad. Zauważ, On nie obiecuje ci, że od chwili odkupienia będziesz bez grzechu – pozostaniesz słabym do końca życia. Jednak zapewnia, że powstanie i uprzedzi nas do domu Ojca, by przygotować nam miejsce. Ty masz tylko pragnąć się tam znaleźć! I wytrwale podążać za Nim; nieustannie powstawać z ciągłą świadomością swej nędzy, a jednocześnie mocy płynącej z Krzyża, z ran Zbawiciela, z Jego męki, śmierci i zmartwychwstania.
Niech Bóg błogosławi dzisiejsze rozważania, byśmy uświadomili sobie naszą ogromną słabość i skierowali wzrok na Tego, który daje moc i siłę do jej pokonywania. Niech Duch Święty nas poprowadzi.