92. Spór o pierwszeństwo (Mt 18,1-5)
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.
Komentarz: W tym fragmencie Jezus ukazuje nam wielką prawdę w sposób prosty i oczywisty, zrozumiały dla wszystkich. Aby wejść do królestwa niebieskiego, trzeba stać się niczym dziecko. Słyszymy o tym od lat. Ale mimo całej prostoty tego faktu, nie jest to do końca przez nas przyjmowane. Mamy na ten temat swoje wyobrażenia. Akceptujemy to tylko po części, tyle, ile nam pasuje. Spróbujmy dzisiaj wejść w głębię tego stwierdzenia i stanąć w wielkiej szczerości.
Poprośmy razem Ducha Świętego, aby pomógł nam zrzucić z siebie cechy dorosłego człowieka. Niech On – Pan i Władca dusz ludzkich, znawca serc – przeniknie teraz całe nasze jestestwo: umysły, myśli, pragnienia, nastawienia, przyzwyczajenia, sposób myślenia, wszelkie skostniałe poglądy, wszystko to, do czego się tak przyzwyczailiśmy, że nie wyobrażamy sobie, iż można myśleć, postępować, inaczej. Niech Duch Święty przeniknie nasze serca i dusze, niech dotrze do najgłębszych ich zakamarków, wymiecie z nich egoizm i pychę, oczyści z nawet najdrobniejszych znamion próżności i miłości własnej. Niech dotknie też naszych ciał, by zostały oczyszczone jednym Jego podmuchem i nie były przeszkodą, ale pomocą w przyjmowaniu dziecięctwie ducha.
Zwróćmy się do Maryi – naszej Matki, by poprowadziła nas za rękę jako swoje umiłowane dzieci i pomogła dotrzeć do prawdy o nas samych i królestwie, do którego każdy z nas został powołany. Niech Ona – Matka wszystkich wierzących – pomoże nam przyjąć postawę prawdziwej otwartości na Boże słowo, byśmy z dziecięcą prostotą i szczerością potrafili je przyjąć i na nie odpowiedzieć. Módlmy się, aby dzisiejsze słowa zapadły wam głęboko w serce.
Rozważmy teraz wspólnie dzisiejszy fragment Ewangelii. „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” Zastanówmy się przez chwilę nad pobudkami tego pytania. Zadając je, myśleli o sobie. Każdy z nich miał jakieś wyobrażenie o tym, jak jest w tym królestwie. W głębi swych serc liczyli na to, iż właśnie ich Jezus dostrzeże jako kandydatów do niego. Tak jak w każdym człowieku, była w nich pycha. Skłaniała ich serca ku temu, by sądzić, że to oni są wybranymi, jedynymi. Nie łudźmy się. Każdy z nas gdzieś w głębi serca, mimo całej nędzy jaką w sobie widzi, ma nadzieję, że właśnie jego Jezus potraktuje jako tego wybranego do królestwa.
My dzisiaj, tak jak uczniowie, zadajemy podobne pytanie. Czynimy to w nieco innej formie, bardziej ukrytej. Potrafimy się lepiej kamuflować, aby nie pokazać wprost swoich intencji. Ale również pytamy Jezusa, czy znajdzie się miejsce w królestwie niebieskim i dla nas. Nie dość na tym, oczekujemy w odpowiedzi podkreślenia naszej świętości i wybrania. Jakże wielka jest nasza nędza, słabość i próżność. W tym pytaniu widać, jak wiele jeszcze brakuje nam do świętości. Ale nie załamujmy się. Jezus nie zganił swych uczniów. Nie czyni tego również względem nas. On bardzo kocha i patrzy pobłażliwie na wszystkie nasze słabości. Z wielką czułością stawia przed nami dziecko i mówi: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.
Jezus w prosty sposób pokazuje uczniom drogę do swego królestwa. Mają stać się jak dzieci. I tutaj zaczyna się trudność. Jak człowiek dorosły, mający za sobą różne doświadczenia życiowe – często trudne, które go hartowały, nakładały mu pancerz ochronny, uczyły twardych realiów życia – ma naraz stać się jak dziecko – naiwne, bezbronne, szczere i ufne. Niełatwo zrozumieć, przyjąć i wypełniać to zadanie. Rzecz, która wydaje się być tak prostą, okazuje się chwilami najtrudniejsza do zrealizowania. Dlaczego? Ponieważ pycha człowieka nie pozwala mu stać się małym jak dziecko, ufnym jak ono; otworzyć serce na oścież – jak dziecko, uznać swoją niewiedzę i brak wszelkich umiejętności. Przyzwyczailiśmy się, że świat podziwia nas za samowystarczalność, radzenie sobie w najtrudniejszych nawet okolicznościach, za inteligencję, wiedzę, dobrą znajomość jakiejś dziedziny. To daje nam poczucie bezpieczeństwa, samozadowolenie, satysfakcję i bardzo karmi miłość własną. Nie przyznajemy się do tego sami przed sobą, mówiąc, że przecież trzeba sobie jakoś radzić w życiu, coś wiedzieć, umieć, znać się na pewnych sprawach. Bo takie jest życie i świat wokół nas…
A Jezus stawia przed nami dziecko i mówi dalej spokojnym głosem: „Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim”. Pojawia się teraz z pewnością w nas zakłopotanie, jakiś niepokój i poczucie bezradności. Jak we współczesnym świecie, tak wymagającym od człowieka zaradności, stać się dzieckiem? Czy to możliwe? Tak. Wystarczy, że przestaniesz słuchać świata i tego, co nieustannie stara się wmówić ci jako prawdę. Odrzuć wszystko, co mówi do ciebie świat! Zamknij uszy ciała, a otwórz uszy swego serca! Posłuchaj tego, co mówi Jezus. Dlaczego stale dajesz pierwszeństwo słowom szatana, a nie słowom Boga? W ten sposób pozwalasz na wszystko, co ze sobą wnosi zły duch: na kłamstwo, obłudę, niepokój, nienawiść, zazdrość, egoizm, pychę… Otwórz serce na słowa Boga. Otwórz swoją duszę na Jego kojący ton głosu. Usłysz, co takiego mówi do ciebie: Tyś Moim synem umiłowanym, tyś Moją córką! Jam cię dzisiaj zrodził! Bóg już teraz nazywa ciebie swoim dzieckiem! Bo nim jesteś! Tylko gdzieś to dziecięctwo Boże w wirze i pędzie życia zatraciłeś!
Zatrzymaj się i odkryj je od nowa. Nie słuchaj świata! Zacznij szukać tego, co jest istotą twego bytu: dziecięctwa Bożego! Poszukaj w sobie. Otwórz się na tę prawdę! Odnajdź dziecko, które jest w tobie! Odrzuć pychę, próżność. Pozwól sobie na bycie słabym i zależnym od Boga; na to, że to On będzie o wszystkim decydował. Pozwól Mu pokierować twoim życiem według Jego zamysłów i planów. Zaufaj! Nie staraj się być zaradnym i samodzielnym, bo takim jest dorosły, a ty przecież jesteś dzieckiem! Dzieckiem Boga! To On, jako twój Ojciec, chce o wszystko zadbać i o wszystkim pamiętać! Jako Bóg uczyni to lepiej od ciebie. Najlepiej! Ale, by mógł pokierować twoim życiem, ty musisz Mu na to pozwolić. Musisz Mu zaufać, podać swoje ręce, stale o wszystko pytać i prosić nieustannie o wskazówki. W każdej sytuacji modlić się o Jego wolę wobec ciebie.
Nadal posługiwać się będziesz zdobytą wiedzą i doświadczeniem, wykonywać tę, a nie inną pracę, wykorzystując inteligencję, którą dał ci Bóg. Liczy się jednak twoje nastawienie, stosunek do Boga, patrzenie z pozycji dziecka, które otrzymuje wszystko od Ojca, wszystkiego od Niego oczekuje, za wszystko dziękuje, godząc się na to, co On daje. Ważna jest pokora wobec Stwórcy, całkowite poddanie, uniżenie i uznanie w Nim swego jedynego Pana i Króla. Jeśli przyjmiesz taką postawę i oczekiwać będziesz od Boga prawdziwie Ojcowskiej opieki w każdym wymiarze życia, doświadczysz jej, stając się rzeczywiście Jego dzieckiem. I żyć będziesz w królestwie niebieskim.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.