Ewangelia według św. Łukasza

93. Znak Jonasza (Łk 11,29-32)

A gdy tłumy się gromadziły, zaczął mówić: „To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.

Komentarz: Żyjemy w czasach znaczących, w czasach, w których Bóg daje nam znaki. Są to czasy objawienia się Boga. Na naszych oczach dokonuje się swego rodzaju przełom w dziejach ludzkości. Oto bowiem Bóg zniża się do swego ludu i sam osobiście ten lud pragnie prowadzić. Jako że człowiek nie jest w stanie wejść w wymiar Boski, Bóg przed nim ten wymiar otwiera i zaprasza do wejścia. Bóg widzi działanie złego w świecie. Widzi konsekwencje jego panowania, dlatego daje się poznać człowiekowi, objawia Siebie poszczególnym duszom. Chociaż czasy wydają się zupełnie nie sprzyjać rozwojowi ducha, to Bóg udziela tej szczególnej łaski całej ludzkości, by mogła żyć, nie tracąc największych wartości, a wręcz otwierając się na nie. Mimo że wszystko wokół zdaje się przemawiać za propozycjami świata tak dalekimi od Boga i dalekimi od dziesięciorga przykazań, to jednak działanie Boże dotyka specjalnie powołanych dusz i poprzez te dusze Bóg przeprowadza swój plan zbawienia. Nie ma takiej mocy, która by zahamowała to Boże kroczenie przez ziemię. Tylko On ma tę moc zmiany, przemiany, zbawiania, nawracania, dlatego tak bardzo, tak osobiście włącza się, by dzieło przeprowadzić. I czy poszczególne dusze to zauważają, czy też bagatelizują to, co widzą i czego doświadczają, Boże dzieło kroczy przez ziemię i obejmuje coraz więcej serc.

W powyższym fragmencie Jezus mówi, iż to plemię żąda znaku, którego jednak nie otrzyma. To żądanie znaku nie jest czymś obcym i współczesnemu człowiekowi. To w ludzkiej, skażonej naturze tkwi pragnienie, by zobaczyć na własne oczy, w dodatku wielokrotnie, taki znak, aby być pewnym, iż rzeczywiście jest to działanie Boże. Jest to trochę śmieszne, a trochę smutne, że człowiek – stworzenie małe i słabe, żąda od Boga – Stwórcy, Boga Wszechmocnego, dowodu na Jego istnienie, Jego opiekowanie się światem, poszczególnymi duszami. W dodatku będąc otoczonym Bożymi znakami, zdaje się ich nie dostrzegać. Niekiedy jest to raczej zła wola, by tego znaku nie dostrzec, a nie brak samego znaku. Można by rzecz, że brak znaków jest wręcz niemożliwy, bowiem wszystko, co jest stworzone przez Boga, mówi o Bożym istnieniu i Bożej miłości.

Człowiek, który wierzy w Boga, który pragnie Go poznawać, który pragnie Go kochać, widzi w różnych wydarzeniach Boże działanie, Bożą opiekę, Boże wskazanie i pouczenie. Skoro Bóg stworzył człowieka z miłości, skoro ukochał go tak bardzo, że zdecydował się cierpieć dla niego i pozostał dla człowieka w Sakramencie ołtarza, to tym bardziej człowiek powinien szeroko otwierać oczy, by we wszystkim dostrzec Boże wskazania i Bożą miłość. Człowiek otoczony jest Bożymi dowodami miłości, znakami Jego istnienia, Jego prowadzenia, Jego zatroskania o człowieka. Tych znaków jest tak wiele. A jednak człowiek w swojej pysze żąda stale nowych, następnych.

I chociaż Bóg posyła swoją Matkę, by Ona zaświadczała o Bożej trosce o ludzkość, to te szczególne znaki nie są odczytywane, nie są przyjmowane. Traktuje się je z rezerwą, a jakże często ich znaczenie jest umniejszane, lekceważone i pomijane. Smutne jest to, iż ci, którzy powinni prowadzić do tych znaków, wyjaśniać je, głośno o nich mówić, którzy powinni przynajmniej próbować je interpretować i pokazywać, nie robią nic w tym kierunku, a nawet przeciwdziałają rozszerzaniu się w ten sposób orędzia o Bożym miłosierdziu. Jak bardzo opieszałe jest serce człowieka! Dlatego Jezus mówi, iż żaden znak nie będzie dany, prócz znaku Jonasza – znak, jakiego żąda, oczekuje ludzkie serce. To nie Bóg ma się „naginać” do ludzkiego poziomu. To człowiek ma zgiąć kolana przed Bogiem. To nie Bóg będzie dopasowywał się do ludzkich zachcianek, ludzkiej pychy i zarozumiałości. To człowiek ma klęknąć przed Bogiem i otworzyć serce. Bowiem znaków jest pełno. Sam Jezus jest największym, najdoskonalszym znakiem Bożej miłości. Jeśli zatem Jemu człowiek nie wierzy, nie uwierzy nikomu i niczemu innemu. Jeśli człowiek nie przyjmuje Jezusa i znaków, jakie czynił, jeśli nie wierzy i nie przyjmuje Jego Zbawczego Dzieła, jeśli nie uznaje Krzyża, to Bóg niczego więcej nie uczyni, bo wszystko już się dokonało. Teraz  Bóg jedynie zaświadcza o swoim Synu i nawołuje do nawrócenia. Nawoływanie Jonasza nawróciło Niniwę. My, mając przed sobą samego Boga, a nie Jego proroka, powinniśmy od razu zmienić swoje życie.

Znak największy został już dany. Nie spodziewajmy się niczego większego. Natomiast miejmy dusze otwarte i serca gotowe na przyjmowanie Bożej rzeczywistości, która nas otacza. Zobaczmy miłość, która spływa na nas cały czas. Przyjrzyjmy się Krzyżowi. To jest nieustanny znak Bożego miłosierdzia. Dane mamy tak wiele. Iluż świętych Bóg powołał ostatnimi czasy! Ileż dusz oddanych Mu, wiernych, poświęcających wszystko Bogu! Jak wiele serc gorliwych, dusz ofiarnych! To są znaki Boże, to Jego świadkowie. To również dowód Bożego zatroskania o nas. To Jego serce pełne miłosierdzia dyktuje Mu powoływanie dusz ofiarnych, zjednoczonych z Nim, poświęcających swe życie całkowicie dla Niego, by przez nie mógł obdarzać miłością miłosierną całą ludzkość, by mógł ratować tych, co sami pchają się w szpony szatana.

Módlmy się, abyśmy mieli serca otwarte! Módlmy się, abyśmy przejrzeli i nigdy więcej nie żądali znaku! Módlmy się, abyśmy uznali Jezusa jako ten najważniejszy znak, który już został dany! Módlmy się, abyśmy zobaczyli w stworzeniu najcudowniejszy znak miłości Boga do człowieka. Módlmy się, a Bóg będzie błogosławił naszej modlitwie i naszym rozważaniom.

2 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  2. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>