94. Wobec Wysokiej Rady (Mk 14,53-65)
A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: „Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony”». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?» Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.
Komentarz: Najistotniejsze dla nas w tym fragmencie niech będzie dzisiaj to, że arcykapłani, uczeni w Piśmie i faryzeusze szukali świadectwa przeciwko Jezusowi, ponieważ chcieli Go zabić. Nie miało to nic wspólnego ze sprawiedliwością. Oni wiedzieli, że jest niewinny. Ale gotowi byli spreparować dowody, by tylko móc pozbyć się niewygodnego dla siebie człowieka. To nie była nawet walka z Jego doktryną, religią, głoszonymi prawdami. To była walka z samym Jezusem. Posuwali się do kłamstwa i nieuczciwości, byleby tylko wykazać, że zasługuje na śmierć.
Odnieśmy się i dziś do naszych czasów, gdyż tak jak postępowano z Jezusem, czynić będą z Jego wyznawcami. To co spotyka Nauczyciela, dotyka i Jego uczniów. Szatan nie będzie snuł długich wywodów, by wmówić ludziom, że są w błędzie. On nie będzie walczył o prawdę, bo nie o nią mu chodzi. On chce zdobyć dusze. I uczyni wszystko, by osiągnąć swój cel. A sposoby jego walki są bezwzględne. Szatan doskonale zna Prawdę. Przecież został przez Nią stworzony i przeciw Niej się zbuntował. Teraz chce, by inne dusze dołączyły do grona potępionych. Jest przeciwieństwem Boga, a więc pełnym nienawiści i żądzy zabijania. I nimi się posłuży w swoim boju. W dzisiejszych czasach ma szerokie pole do popisu. Człowiek udostępnia mu wszystko. Otworzył przed szatanem każdą sferę życia, bo pozamykał drzwi przed Bogiem. Zatem niech się nie dziwi, że wszędzie gdzie idzie, brak jest miłości, ludzkich odruchów serdeczności, prawdy, granic przyzwoitości. Wszystko niejako wyzute jest z dobrze rozumianego człowieczeństwa, humanitaryzmu. Na każdym kroku spotykamy się z obojętnością, brakiem wrażliwości i zrozumienia, z oschłością, traktowaniem drugiego jako kogoś anonimowego. To odczłowieczenie relacji w stosunkach międzyludzkich sprawia, że człowiek czuje się osamotniony, osaczony, wykorzystany. Traci poczucie bezpieczeństwa, przeżywa stres, niepokoje, frustracje, popada w depresję. A taka dusza jest już łatwym łupem dla szatana.
Bóg bardzo pragnie uczulić nas na to, czego doznajemy w świecie i od świata. Chce przed tym przestrzec, bowiem tylko właściwa postawa może nas uchronić od szponów szatana. Jak już powiedzieliśmy, diabeł za wszelką cenę chce zdobyć nasze dusze. Nie przebiera w środkach do walki. Nienawidzi nas uczuciem, jakiego nie znamy. Cała nienawiść świata jest jego dziełem. Wojny, prześladowania, wszelkie cierpienie jakie jeden człowiek zadaje drugiemu – wszystko to sprawa szatana. Ale on może jeszcze więcej. Więc nie łudźmy się, że nas zostawi w spokoju. Nie myślmy, że nie będzie tak źle, że jakoś sobie poradzimy. Jest od nas stokroć bardziej inteligentny, tysiąckroć mocniejszy, a w dodatku – jako istota duchowa – potrafi i może więcej niż my. Oczywiście na ile pozwoli mu Bóg. I tak jak wcielił się w faryzeuszy, w zajadłych arcykapłanów, strachliwych i przekupnych biednych Żydów, by walczyć z Jezusem, poniżać Go, obrażać, wyśmiewać, dręczyć i zadawać niepojęty ból, tak znajdzie i na nas sposób, aby dotknąć czułych miejsc, słabych punktów; by nas załamać. Jeśli chciał zabić samego Boga, to czy jego wyznawców zostawi w spokoju? Toteż Bóg uczula nas – swoje dzieci – na to co dzieje się wokół nas i czego doświadczamy. Uprzedza, że zło będzie próbowało w różny sposób dotknąć nas, zranić i zniszczyć nasze dusze. A sposobów szatan użyje przeróżnych. Posłuży się rzeczami, sprawami, osobami na pozór niewinnymi. Zacznie od drobiazgów. Jeśli pozwolimy, by w drobnostkach odniósł zwycięstwo, zabierze się za sprawy poważniejsze, aż w końcu wyciągnie najcięższy kaliber.
Nie bagatelizujmy zagrożenia, jakim jest szatan. Potraktujmy bardzo poważnie Boże przestrogi i czym prędzej od nowa zawierzmy Mu swoje życie. Uczyńmy to przez Niepokalane Serce Maryi, Jej oddając siebie, bliskich i całe swoje życie. Przyjmijmy Jezusa jako pomoc, ostoję, broń i ochronę. Bóg nie chce jednak, abyśmy żyli w strachu. Lęk nie jest dobrym doradcą. Mamy trwać w pokoju – w Bożym pokoju. Jeżeli wpatrzeni będziemy w Jezusa, przytuleni do Jego krzyża, jeśli dłonie podamy Maryi, trwając w akcie miłości, wtedy nic i nikt nas nie przemoże. Bo zanurzeni w Bożym Sercu, w Jego miłości i miłosierdziu będziemy bezpieczni. Nie oznacza to, że szatan nie będzie próbował nas zdobyć. Przeciwnie – jego wściekłość nawet się wzmoże, gdy ujrzy naszą wiarę i ufność. Ale obroną nam będzie sam Bóg. A jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Na ataki szatana Jezus zawsze odpowiadał prawdą, miłością, miłosierdziem. My – Jego uczniowie – mamy czynić tak samo. Jezus był w nieustannej jedności z Ojcem. Wzorujmy się na Nim. Jezus cały czas pozostawał Tym, kim jest – Miłością. Dusze maleńkie też stworzone są do miłości. Mamy więc nieustannie trwać w świadomości swego powołania i nie schodzić ze swej drogi ani na krok.
Trwanie – to ważne słowo. Trwanie w miłości, w prawdzie, w pokoju, w Sercu Boga, przy Krzyżu – adorując rany Jezusa. Trwanie! W zjednoczeniu z Bogiem, w Niepokalanym Sercu Maryi! Trwanie! My mamy trwać! To Bóg będzie walczył ze złem. On nas obroni. Uczyni to, bo pozwolimy Mu właśnie poprzez trwanie w Nim i oddanie siebie. Dusza maleńka jest za słaba na cokolwiek! Ona – jako dziecko samego Boga – po prostu wchodzi Mu na kolana, przytula się i ufa. A Bóg Ojciec czyni wszystko dla swego dziecka i za nie. Ono jest jeszcze za małe, by zrobić coś dla siebie. Toteż bądźmy nieustannie wpatrzeni w Boga, przytuleni do Jego Serca. Wsłuchujmy się w pouczenia, ufajmy, wierzmy i kochajmy. A Pan uczyni wszystko. Miejmy świadomość swojej słabości również wobec szatana i tym bardziej ukrywajmy się w Bogu i zawierzmy Maryi. Módlmy się do Ducha Świętego, by dawał nam światło, zrozumienie i poznanie prawdy.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.