94. Światło (Łk 11,33-36)
Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą. Światłem ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli jest chore, ciało twoje będzie również w ciemności. Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie, nie było ciemnością. Jeśli zatem całe twoje ciało będzie w świetle, nie mając w sobie nic ciemnego, całe będzie w świetle, jak gdyby światło oświecało cię swym blaskiem”.
Komentarz: Duszo umiłowana! Rozważymy teraz razem te słowa, abyś lepiej je rozumiała, potrafiła je przyjąć i żyć nimi. Pierwsze bardzo ważne słowa to: „Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą.” Światłem tym jest sam Jezus zamieszkały w tobie. Przyjęłaś Go, duszo, do swego serca. Powierzyłaś Mu swoje życie. Zapragnęłaś, by On tym życiem pokierował. W twoim sercu zrodziło się jeszcze coś więcej. Jako Jego dusza wybrana, zapragnęłaś włączyć się do walki o dusze. Zapragnęłaś włączyć się w Dzieło Odnowy Kościoła. To dobrze, że odpowiadasz na natchnienia Ducha Świętego. Musisz zatem wiedzieć, jaka powinna być twoja postawa w tym Dziele. Czego Bóg oczekuje od dusz powołanych do niego? Otóż masz w sobie Światło – Chrystusa. Otrzymałaś bardzo wiele, najwięcej, bo samego Boga. Stale otrzymujesz od Niego łaski, bowiem mieszka w tobie i opiekuje się tobą. Udziela ci siebie w wielkiej obfitości. Tak przecież jest zawsze. Z tymi, z którymi żyjemy na co dzień, łączą nas ścisłe więzy i od tych otrzymujemy najwięcej, w myśl przysłowia, iż „bliższa koszula ciału”. Toteż Bóg, który jest w nas, któremu udzieliliśmy miejsca w naszych duszach, zaprosiliśmy do naszych serc, również nam udziela więcej niż innym. My natomiast mamy się tym dzielić z bliskimi, ze znajomymi. Jak to czynić? Mamy pozwolić Światłu świecić. Co to znaczy? Mamy stać się przezroczyści, aby Światło, które jest w nas, mogło bez przeszkód rozjaśniać otoczenie. To bardzo istotne i trudne, bowiem w skażonej naturze człowieka jest ta skłonność, aby przedstawiać siebie, prezentować siebie, aby siebie pokazywać, być zauważonym, podziwianym, aby inni widzieli sukces przez człowieka osiągany.
Dzisiejszy świat wręcz narzuca taką postawę, aby widzieć w sobie największą wartość, aby uwierzyć we własne siły, aby siebie wyeksponować i ciągle dowartościowywać. Natomiast uniżenie, małość, słabość, jest czymś bardzo niepopularnym, nieuznawanym, czymś niepożądanym. Zejście na drugi plan, by komuś innemu ustąpić miejsca, jest raczej rzadko spotykane. Natomiast Jezus mówi o czymś dzisiaj zupełnie niepopularnym. Mówi o tym, abyśmy sami zniknęli na rzecz Jezusa, który jest w nas. On uczynił nas swoimi naczyniami, swoimi lampami, świecznikami. On sam jest Światłem, a my – jedynie lampą. Sama lampa nie zaświeci, nie da światła. Przyjęliśmy Światło do swoich wnętrz. Teraz należy pozwolić temu Światłu świecić i docierać jak najdalej. Zatem musimy oczyścić samych siebie, by jako lampy nie zaciemniać Światła. By nie być korcem, pod którym schowamy światło. Klosz lampy powinien być idealnie czysty, przezroczysty. Jakakolwiek skaza od razu sprawia, iż nie całe Światło dociera tam, gdzie powinno. W nas nie może być takich skaz.
Jak pozwolić świecić Światłu w nas? Trzeba codziennie oddawać siebie do dyspozycji Maryi, by Ona w nas czyniła wszystko. Jej się zawierzać. Codziennie umierać dla siebie, by rodzić się dla Chrystusa. To oddanie, ta śmierć własna, jest bardzo ważna. Bowiem skazą na lampie jest nasza miłość własna, pycha, zarozumiałość, egoizm. Jeśli wyrazimy wolę należenia do Najświętszej Dziewicy, jeśli zapragniemy zupełnie umrzeć dla siebie, swoich pragnień i swoich dążeń, to narodzimy się dla woli Boga i Jego życie w nas będzie. To nic, że za chwilę, nasze słabości wezmą górę nad naszymi postanowieniami wyrażonymi w modlitwie. Wyrażenie takiej intencji na modlitwie zostaje przez Boga przyjęte z wielką radością i rozpocznie się powolny proces rzeczywistego naszego obumierania i narodzin na nowo. To dokonywać się będzie przez całe nasze życie, ale dla nieba narodzimy się wtedy prawdziwie jako święci, oddający chwałę Bogu całkowicie, odzwierciedlający Jego światło. Bądźmy więc lampą, świecznikiem, które w sposób idealny ukazują całe światło Jezusa, będącego przecież w nas. Stawajmy się Jego świadkami. Napełniajmy się miłością. Bądźmy miłością. Ten fragment zawiera jeszcze inne słowa, również ważne dla dusz najmniejszych:, „Światłem ciała jest twoje oko.” Zwróćmy tutaj naszą uwagę na to, iż ważnym jest, czym karmimy nasze oczy, na co patrzymy. To, co widzimy, wchodzi do naszych serc i odzwierciedla się w naszych duszach w przeróżny sposób. Nic nie pozostaje obojętne dla duszy. Koduje się w naszej pamięci w formie obrazów, w formie pewnych przekonań i postaw, które potem nieświadomie przyjmujemy jako swoje. Zatem jeśli patrzymy na dobro, dobro odzwierciedla nasza dusza. Jeśli patrzymy na zło, zło w nas się koduje, w jakiś sposób wyciska swoje piętno. Patrzmy tylko na dobro. Wzrok kierujmy tylko ku dobru. Zamknijmy zupełnie oczy na otaczające obrazy, których tak wiele proponuje nam dzisiejszy świat. Współczesność żyje obrazami i manipuluje słowami. Specjaliści od reklamy znają techniki z zakresu psychologii, by wykorzystywać je dla swoich korzyści. Ich celem nie jest zbawienie dusz, ale zarobienie jak największej sumy pieniędzy. Wiedząc o tym, powinniśmy od razu zrezygnować z wielu spraw, które zaciemniają nasze wnętrze, wprowadzając w nie zło. Skoro komuś wcale nie zależy na naszym dobru i szczęściu, a jedynie na własnej korzyści, to dlaczego stale ulegamy jego wpływom, dajemy się manipulować, pozwalamy mu, by wpływał na nasze serce i duszę?!
Jeszcze raz Bóg prosi nas, byśmy zamknęli oczy i uszy na świat zewnętrzny, który wprowadza jedynie zamęt do naszych dusz. Otwórzmy się natomiast na świat ducha, który daje prawdziwe światło, rozświetla mroki naszej ciemności i prowadzi ku wiecznej jasności. Módlmy się do Ducha Świętego o dar poznania, rozumu i mądrości. Módlmy się o łaskę przyjęcia darów. Módlmy się o łaskę życia pouczeniami, które są dla nas błogosławieństwem. Oby jak najwięcej dusz to błogosławieństwo przyjęło do swoich serc.
Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.
Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?