Ewangelia według św. Łukasza

95. Napiętnowanie faryzeuszów (Łk 11,37-44)

Gdy jeszcze mówił, zaprosił Go pewien faryzeusz do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem. Na to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste. Lecz biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”.

Komentarz: Te słowa, choć bardzo mocne, postarajmy się przyjąć i rozważyć. Uczyńmy to w szczerości i prostocie serca. Bóg pragnie poprzez te słowa zwrócić naszą uwagę na obłudę i jej skutki. Niestety nie jesteśmy od niej wolni. Chociaż zwykliśmy przyjmować ten fragment nie do siebie, a raczej do innych, jednak Bóg chce, abyśmy spokojnie rozważyli go, przyglądając się własnym duszom.

Tak jak całą Ewangelię, tak i ten fragment kieruje Jezus do ciebie, duszo najmniejsza. Twoja małość sugeruje, iż jesteś bardzo słaba. Tak jest w istocie. Zatem przyjmij i te słowa do siebie bardzo osobiście. Nie lękaj się jednak. Jezus wypowiada je do ciebie z miłością. A choć słowa są mocne, chwilami budzą niepokój, to im prędzej zrewidujesz swój sposób myślenia o sobie, tym lepiej dla ciebie i innych dusz.

Otóż Jezus zwraca twoją uwagę na straszliwą obłudę twojego serca. Mówi ci, iż na zewnątrz, dla swoich znajomych, dla swoich bliskich masz pewną powłokę na sobie. To twoje pragnienie, by inni spostrzegali ciebie tak, jak ty byś tego chciał. Nie jest to prawda o tobie, bo tej się boisz. Boisz się wręcz sam siebie, a co dopiero pokazać swoją prawdziwą twarz innym ludziom. Wiedz, że nie ty jedna tak postępujesz. Każdy człowiek przywdziewa pewne maski, przyjmuje pewne role bardziej lub mniej narzucone, poddaje się im, wchodzi w nie i jakoś funkcjonuje. Nieważne czy ktoś wierzy, że ta maska to prawda lub nie. W tym momencie dla ciebie ważne jest twoje dobre samopoczucie wynikające z tego, że oto inni spostrzegają ciebie tak, jak tego sobie życzysz.

Taka obłuda jest również we wspólnotach. Tworzy się na bazie akceptowalnych zachowań i postaw, które dusze przyjmują, chcąc upodobnić się do uznawanego wzorca. Jest to smutne, bowiem upodobnienie idzie nie od wewnątrz, ale z zewnątrz. Jedynie zewnętrzna nasza strona jest w pewnym kształcie upodabniana do ideału. Środek się nie zmienia. Przyjmujemy pewne pozory. Przywdziewamy się w pewne maski, sposoby bycia, zachowania, mówienia, bo tak jest bezpiecznie. Tak czynią inni, więc my nie chcemy się od nich odróżniać. Zauważamy tego typu zachowania, na przykład w grupach rówieśniczych, grupach młodzieżowych, ale u siebie już tego nie widzimy. A czynimy bardzo podobnie. Tyle że młodzież często przybiera pozory zachowań społecznie nieakceptowanych, by do danej grupy być przyjętym, my zaś nie udajemy złych czy wulgarnych – my staramy się upodobnić do wzorców we wspólnocie. A czynimy to, by być akceptowanym, dostrzeżonym, przyjętym.

Zachowujemy się jak dzieci. Nie jesteśmy wolni od pychy. Jezus wskazuje nam na wnętrze. Pokazuje, iż wystarczy, że w swoim wnętrzu dokonamy zmian, wtedy i zewnętrzna powłoka stanie się inna. To właśnie z wnętrza człowieka płynie jego wyraz zewnętrzny: wygląd, postawa, sposób bycia, mówienia. I chociaż w pewnym stopniu można upozorować siebie jako kogoś innego, jednak po jakimś czasie i tak nasze wnętrze w pewnej formie da znać o sobie. Faryzeusze potrafili modlić się bardzo długo, ale jaka to była modlitwa, skoro tyle zła czynili! Modlitwa ma być spotkaniem z Bogiem. Po tym spotkaniu człowiek powinien być lepszy, przemieniony. Tak nie było u faryzeuszy, czyli że jakość ich modlitwy była bardzo złudna. Należałoby zapytać, czy w ogóle była to modlitwa.

Jezus zwraca naszą uwagę na konieczność pracy nad swoim wnętrzem a nie nad zewnętrzną formą. Bóg stworzył nas jako wielką różnorodność charakterów i osobowości. Ta wielość jest wręcz bogactwem i za nią należy Bogu dziękować. Natomiast trzeba starać się pracować nad swoimi słabościami. Różne temperamenty nie są złem – są ubogaceniem danej grupy ludzi. I na ich bazie można pracować nad sobą. Każdy z nas będąc innym, czynić to będzie po swojemu. Każdy może dążyć do doskonałości. Pięknym naczyniem może być zarówno kryształowy wazon misternie szlifowany, jak i prosty, szklany wazonik. Tak naprawdę jeden i drugi ma służyć do kwiatów i podziwiać będziemy piękno bukietu a nie wazonów. Wazony zaś mają być czyste. Wymaga tego estetyka. Mogą być zupełnie niezauważone, bo zachwycać się będziemy kwiatami. Brudny wazon szpeci ogólny wygląd całości. My również zadbajmy o czystość wnętrza. Zewnętrzną formę już mamy. Teraz niech nasze wnętrze nie zakłóca ogólnego wrażenia. Nie starajmy się udawać kryształu, skoro jesteśmy prostym, szklanym naczyniem. Nie silmy się na ludowy charakter, jeśli uczyniono nas z masy plastycznej czy z metalu. Styl, charakter został nam już nadany. Tego nie zmieniajmy. Pomyślmy o czystości, o wnętrzu i nad tym pracujmy, aby jak najpełniej wyeksponować bukiet kwiatów.

Pomyślmy nad jakością wnętrza. Jezus mówi, iż „dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą.” Zwróćmy uwagę na to, co dajemy Bogu. Popatrzmy na jakość naszych ofiar. Czy nie jest to przypadkiem bardzo rozdrobniona, rozmydlona ofiara, bardziej czyniona dla ludzkich oczu niż dla Boga? Przypatrzmy się swojej postawie wobec Boga, swojej relacji do Niego. Spójrzmy na akt miłości. Czy rzeczywiście w naszym wypadku jest on nieustanny? Przeanalizujmy nasze wysiłki w tym kierunku. Na ile kieruje nami prawda? Na ile w sercu prowadzi nas miłość? Dlaczego tak czynimy? Co jest motywem naszego postępowania? Co dajemy z siebie Bogu? Czy rzeczywiście cali należymy do Niego? A może dajemy Mu z siebie jakieś niewielkie fragmenty, niewielką cząstkę, mało ważną dla nas? A przecież Bogu należy się najlepsza część! Do Niego tak naprawdę należy wszystko! A wy „dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą.” Mamy dawać to, co wieczne, co jest wartością największą – MIŁOŚĆ! A co dajemy?

Na koniec Jezus wypowiada smutne słowa, które powinny stać się dla nas ostrzeżeniem. „Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą.” Według wierzeń żydowskich można było się wtedy zanieczyścić. Jezus ostrzega nas, abyśmy nie stawali się takimi grobami, których chociaż nie widać, to przyczyniają się do złego. Naszego wnętrza też nikt nie zobaczy, ale to, co w nim jest, rzutuje na otoczenie. Jeśli jest to miłość, to miłość będzie promieniować. Jeśli  jest to nienawiść, to nienawiść będziemy rozdzielać. Zatem powróćmy do swego wnętrza i nad nim pracujmy. Stańmy przed Bogiem w prawdzie i poprośmy Go o pomoc. Współpracujmy z łaską daną nam z Nieba – z Maryją. Nie patrzmy na formy zewnętrzne. Wejdźmy do naszych wnętrz, bo tam prawdziwie możemy spotkać Boga. Nie udawajmy nikogo, bo Bóg chce spotkać się z nami, a nie z kimś innym przez nas wymyślonym. Starajmy się o czystość, byśmy stawali się świadkami miłości, abyśmy jej nie przesłaniali sobą. Pozwólmy rozkwitnąć w nas najpiękniejszemu bukietowi kwiatów cnót, jakie złoży w nas Maryja, która jest naszą Opiekunką i Pośredniczką. Żyjmy w prawdzie o sobie i Bogu. Stawajmy w prawdzie. Tylko wtedy może dojść do spotkania człowieka z Bogiem – do spotkania, które przemieni nas na zawsze.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech poprowadzi nas Duch Święty.

3 myśli nt. „Ewangelia według św. Łukasza

  1. Wszelkie zdolnosci, umiejetnosci, talenty, wiedza,wszystko jest darem Boga. My sami z siebie nie jestesmy zdolni do niczego, jestesmy bezuzyteczni. Uwazac sie za nicosc aby nie popasc w pyche bo „kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł”. Albo: „niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego.Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśli otrzymałeś, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?”. Tak to rozumie.

  2. Trafiłam na ten fragment w momencie kiedy przeżywam kryzys w relacji z partnerem, który mnie zranił. Mam wątpliwości czy powinnam kontynuować naszą relację. Fragment w którym Jezus zapłakał przyniósł mi pewne ukojenie. Mimo to nie wiem czy powinnam zapowiedzi ciężkich chwil traktować jako zapowiedź końca, czy zapowiedź ciężkiej pracy w odbudowie. Docenię każdą odpowiedź i podpowiedź.

  3. Czytałam wiele rozważań,i nawet są ciekawe,ale mam jedno zastrzeżenie. Wiem że pycha jest zła, ale dlaczego mamy uznawać się za nicość,za nic nie wartych? Dlaczego mamy mieć niską samoocenę? Bóg nas kocha, a jeśli kogoś kochamy,to czy nie chcielibyśmy żeby kochana przez nas osoba była osobą pewną siebie, kochała też i siebie (nie tylko innych) i dbała nie tylko o potrzeby innych ale swoje własne też? To prawda że pycha to grzech, ale nie zgodzę się z tym żeby miłość też i do siebie,nie tylko do innych była czymś złym.(mówię tutaj o zdrowej miłości do siebie). Czy to nie jest takie popadanie ze skrajności w skrajność?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>