96. Jezus przed Piłatem (Mk 15,1-5)
Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go: «Czy Ty jesteś królem żydowskim?» Odpowiedział mu: «Tak, Ja nim jestem». Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał: «Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają». Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił.
Komentarz: Duch Święty prowadzi tych, którzy proszą Go o to i Jemu się poddają. Jezus był pełen Ducha. Zjednoczony był z Nim tak jak z Ojcem. Ta jedność sprawiała, iż myślał, mówił i czynił to co Bóg. Trudno nam – ludziom – wyobrazić sobie zjednoczenie Trzech Osób Boskich jako jedno. Nawet porównanie do dziecka w łonie matki nie odzwierciedla tego stanu, bowiem dziecko zależne jest całkowicie od organizmu matki – z niego wszystko czerpie. Również po przyjściu na świat długo jeszcze nie jest zdolne do samodzielnego życia. Chociaż jest między nimi szczególna więź emocjonalna – tak że często matki wyczuwają, gdy z dzieckiem dzieje się coś złego – wszystko to nie jest jeszcze taką jednością, równością, zespoleniem, a jednocześnie odrębnością jak w przypadku Trójcy Świętej.
Dlaczego właśnie dzisiaj o tym mówimy? Na pozór może wydawać się to nie związane z fragmentem Ewangelii. Jednak tak nie jest. Otóż Bóg pragnie zwrócić nam uwagę na to, iż Żydzi podnosząc rękę na Jezusa, podnieśli ją na Trójjedynego Boga – Ojca, Syna i Ducha Świętego. Przez cały czas gdy nastawali na Jezusa, zadawali Mu podchwytliwe pytania, by przyłapać Go na błędnym myśleniu; kiedy knuli przeciw Niemu podstępy, podejmowali kroki, by Go pojmać, potem fałszywie oskarżali, żądając kary śmierci; w końcu gdy męczyli, dręczyli, katowali i zabili – wszystko to czynili wobec Boga. Ich bezczelność nie miała granic. Tupet przekraczał wszelką przyzwoitość. Pycha i zarozumiałość były iście szatańskie. Dlatego diabeł mógł się nimi posłużyć. I występowali przeciwko swojemu Bogu.
To niepojęte i bardzo dramatyczne. Tyle lat oczekiwania na Mesjasza, aby, gdy przyjdzie, nie rozpoznać Go jako Boga Izraela, który zszedł na ziemię; nie dość na tym – uczynić z Nim najgorsze, co tylko człowiek może wymyślić. Żydzi bluźnili i obrażali Boga Ojca. Popełniali grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Lżyli i katowali Jezusa. Podważali Jego miłość, odrzucali ją. Chcieli dotknąć Bożej mądrości, próbując stanąć wobec Niego jak równy z równym. Więcej – pragnęli udowodnić swoją przewagę i wyższość nad Jezusem; własną siłę i władzę. Jak bardzo nisko musi upaść człowiek, żeby zachowywać się w ten sposób. W dodatku jak trzeba być zakłamanym, by czynić to wszystko rzekomo w obronie wiary, prawa, samego Boga. Wielkość ich grzechu jest niewyobrażalna.
Powróćmy jednak do jedności Trzech Osób Boskich. Zauważmy, że Jezus przez cały czas przesłuchań wypowiada niewiele słów. Podczas drogi krzyżowej jest ich jeszcze mniej. Jego postawa może wydać się nierozsądna. Przecież mógł podjąć się własnej obrony, a będąc Bogiem, wygrałby. Zawsze w dyskusjach z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie objawiała się Jego mądrość, wiedza, inteligencja. Chociaż wielokrotnie próbowali, nie udało im się nigdy udowodnić Mu błędnego myślenia, nieznajomości Pism czy złej ich interpretacji. Dlaczego teraz się nie odzywał? Tak naprawdę Jezus wcale nie milczał. Mówiła Jego postawa – była wielkim wyrazem pokory i trwania w prawdzie; krzykiem Boga ukazującego swoje oblicze miłości – cierpliwej, łagodnej, uległej, przebaczającej, miłosiernej. W tym czasie – Wielkiego Czwartku i Wielkiego Piątku – dokonywało się coś niebywałego. Chociaż Jezus niejako odsunął od siebie naturę Boską, chcąc przyjąć całość ciężaru w swoim człowieczeństwie, by Jego ofiara była pełną i doskonałą, jedność Trzech Osób Boskich w tych chwilach była szczególna. W Nim cały Bóg przyjmował ofiarę, niósł krzyż, oddawał życie za każdego i wylewał zdroje miłosierne.
Dzieje się tak za każdym razem, gdy dusza godząc się zupełnie na swoje człowieczeństwo i wszystko to, co ono ze sobą niesie – a więc słabość, skażenie grzechem, brak miłości – przyjmuje wolę Boga. Kiedy w całkowitej uległości, pokorze, świadomości tego kim jest ona sama i kim Ten, który ją stworzył, otwiera się na rzeczywistość Boga, pozwala Mu wnikać w siebie i staje się Jego narzędziem. A Bóg posługuje się nią, gdyż pamięta ona o własnej niemocy i wszechmocy Tego, który ją wypełnia. Takie całkowite oddanie się Bogu jest zjednoczeniem z Nim, objawieniem się w duszy całej Trójcy Świętej. Prowadzona jest ona przez Ducha Świętego. Natchniona Jego mądrością, stara się spełniać wolę Ojca. Na swojej drodze zauważa, iż najpełniej może zjednoczyć się z Jezusem, który żył jako człowiek na ziemi, cierpiał, borykał z niewygodą. Zaznał wszystkiego co ludzkie, ażeby nadać sens życiu człowieka. Toteż dusza ta zaczyna pragnąć coraz częściej przebywać pod Krzyżem i adorować Jezusa Ukrzyżowanego. Na pewnym etapie dojrzewa do pragnienia zjednoczenia z cierpiącym Zbawicielem, z Jego Boskim poranionym ciałem, by w końcu prosić Boga o tę możliwość współuczestniczenia w męce Jezusa aż do ukrzyżowania razem z Nim. Dzieje się to oczywiście w sferze ducha, chociaż często ma swój wyraz również w fizycznym cierpieniu. Duszą cały czas kieruje Duch Święty. Tak zjednoczona z Bogiem Troistym nie pragnie niczego poza Nim i pełnieniem Jego woli. I choćby na jej drodze były przeszkody, które mogłaby usunąć, nie czyni tego, gdyż pragnie w zjednoczeniu z Jezusem zbawiać dusze. A wszelkie wysiłki ukierunkowuje na to, by jak najdoskonalej wypełnić wolę Boga. Zaczyna postępować tak jak Jezus wobec nadchodzącego krzyża. Przyjmuje go z otwartymi ramionami, nie broni się, nie oskarża innych, choć często miałaby do tego prawo. Ona całuje swój krzyż zbawienia i podejmuje go z wielką radością. Wszystko to dzieje się w zjednoczeniu z Trójcą Świętą, pod natchnieniem Ducha Świętego będącego wyrazem miłości Boga.
Przyjmowanie krzyża jest otwieraniem się na samego Boga. Odrzucenie zaś cierpienia – to walka z wolą Bożą, co pośrednio jest zamknięciem się na Niego samego. Są to mocne słowa, jednak prawda nie zawsze jest słodka i łatwa do przyjęcia. Niech Bóg udzieli nam swojego błogosławieństwa, byśmy wraz z Duchem Świętym w pełni otwartości naszych serc rozważyli te słowa. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.