Oto rozpoczyna się czas najważniejszy, czas, do którego zmierzały wszystkie drogi, wszystkie czyny, całe ziemskie życie Pana Jezusa. Po to przyszedł On na świat, po to się narodził, do tego czasu przygotowywał siebie i innych. Czas, który nie ma sobie równych, czas w dziejach całej ludzkości najważniejszy; czas, w którym wypełnia się wszystko to, co wcześniej było zapowiedziane; czas, w którym Bóg w pełni objawia swoją miłość, objawia swoją potęgę, objawia swoje panowanie nad światem; czas, w którym niejako Serce Boga zostało otwarte i cały świat został zanurzony w miłosierdziu. Jest to czas niepojętej mocy objawiającej się również w Świecie Ducha. Oto bowiem Bóg okazał swoją moc, objawia się jako Król, jako Władca całego świata, mimo, że nie jest to dostrzegane przez całą ludzkość w tym momencie, kiedy się to dokonuje. Jednak my już wiemy, czym była ta męka, śmierć i zmartwychwstanie. Bóg objawił się całemu światu jako jedyny Władca, jako Ten, który panuje nad niebem i ziemią, jednocześnie jako Ten, który umiłował cały świat, a w szczególności człowieka i wyzwolił go z niewoli zła, szatana.
Gdy Jezus wjeżdżał na osiołku a ludzie wiwatowali na Jego cześć, czynili to mając na myśli Jezusa, jako człowieka, Jezusa jako tego, który jest w stanie zapewnić im to, co jest dobrem ziemskim. Patrzyli na Niego jedynie jako na człowieka, owszem, mądrego człowieka, posiadającego pewną wiedzę, również pewną moc, człowieka czyniącego rzeczy niespotykane, a więc człowieka w jakiś sposób związanego z Bogiem. Niektórzy uważali Go za proroka, niektórzy myśleli, że być może jest Mesjaszem. Ale tak naprawdę euforia ogarnęła wszystkie serca, które nie zagłębiały się w istotę powołania Jezusa, Jego przyjścia i misji. Okrzyknięto Go Królem. Nie zdawali sobie sprawy, że ich słowa są prawdą. Tylko, że oni inne królowanie mieli na myśli, niż to, w jaki sposób Jezus króluje, panuje nad światem. A bliskie Mu osoby, uczniowie, apostołowie, przyjaciele zupełnie inne mieli wyobrażenie o tym, w jaki sposób Król będzie wywyższony. Serce Jezusa z wielkim bólem patrzyło na ten tłum, na miasto, które umiłował. Tyle wieków oddawania czci Bogu, tyle wieków przeżytych wspólnie z narodem wybranym, przez Boga umiłowanym. A Jezus wiedział, co ten naród uczyni za kilka dni, jaki ból zada Mu, Bogu, którego miłuje. W Sercu Jezusa mieszały się uczucia smutku, bólu, ale i radości, bowiem On na te dni czekał. Przecież wiedział, jaka jest misja, jaki jest tych wydarzeń ostateczny cel.
Panowanie Jezusa objawia się w pełni podczas Jego męki, podczas ukrzyżowania, również podczas śmierci i podczas Jego zmartwychwstania. Choć zmartwychwstanie Jezusa niejako ostatecznie ukazuje całkowite pokonanie śmierci. Ale podczas męki dokonuje się cały czas walka i cały czas Bóg objawia swoją moc. Niektórym może się to wydać dziwne: sponiewierany Bóg, strasznie pobity, słaniający się na nogach, upadający po krzyżem, doznający niepojętego cierpienia podczas krzyżowania, Bóg wiszący na krzyżu, obrażany. A jednak to właśnie wtedy Jezus panuje nad światem, to On ukazuje swoją moc, potęgę miłości, potęgę miłosierdzia. Nie upada do poziomu, jaki reprezentuje szatan i serca przez niego zawładnięte. Jezus realizuje swój plan zbawienia bez względu na to, w jaki sposób szatan stara się temu przeszkodzić. Sekunda po sekundzie Boża miłość zwycięża każdy grzech. Męka Jezusa, która rozpoczęła się w sposób szczególny już na Górze Oliwnej. Męka Jezusa w każdej sekundzie jest zwyciężaniem szatana. Możemy to sobie wyobrazić jako sekunda po sekundzie, grzech po grzechu całej ludzkości pokonywany jest Bożą miłością i miłosierdziem. Mimo, że ci, którzy uczestniczyli wtedy w tych wydarzeniach nie widzieli tego, to jednak właśnie wtedy z wnętrza Boga wylewała się miłość i miłosierdzie, obejmując cały świat, całe stworzenie, dokonując zwycięstwa w czasie, w przestrzeni, w Świecie Ducha, okazując swoje panowanie od początku świata po jego kres. Bóg obejmował swoim zwycięstwem wszystko. Przede wszystkim objęta była ludzkość, ale objęta była cała ziemia, cały kosmos, wszechświat. Można by powiedzieć, że nie było ani milimetra w całym kosmosie, co nie objęte byłoby tym triumfem Boga.
W momencie śmierci, gdy Jezus oddał ducha Ojcu, najbardziej zostały poruszone, zadrżały wszystkie moce. To, co się dokonywało w tym momencie nie ma porównania w niczym. To tak, jakby w jednym momencie zniknął świat i na nowo się narodził, na nowo został stworzony. Wszystko zostało przeniknięte Bogiem, triumfem Boga, Jego zwycięstwem. Wszystko objęte Jego miłością i miłosierdziem uzyskało nowy kształt, nowa formę, nowe oblicze, nowy byt, istnienie. Przecież Bóg umarł, pokonując szatana. Dla wielu wydawało się, iż wszystko się skończyło, Jezus został pokonany. Ich oczy były ślepe, serca zamknięte, dusze gdzieś głęboko zaskorupiałe w grobach. Było to właśnie w całej pełni. Okazał się światu, jako Król. Oczy ludzkie widziały cierpienie i śmierć i kojarzą to z przegraną. Człowiek boi się cierpienia i śmierci. Jezus pokazuje nam, iż jest to zwycięstwo. Przyjęte cierpienie, to znak triumfującego Boga w duszy człowieka. Świadomie przyjęte cierpienie, zgoda człowieka jest triumfem Jezusa w jego sercu, w jego życiu. Jeśli jest to cierpienie ofiarowane Jezusowi, jakże wielki to triumf miłości, najdoskonalsza miłość, święto całego nieba, i wielka porażka, zapadanie się piekła, zwycięstwo Kościoła i upadek szatana.
Patrząc na te kolejne dni, uczestnicząc we wszystkich wydarzeniach, towarzysząc Jezusowi na drodze cierpienia pamiętajmy, iż oto uczestniczymy w wielkim triumfie, w panowaniu, w królowaniu Boga nad światem. Co nie znaczy, że nie było to straszliwie bolesnym doświadczeniem. Ale tylko to, co jest szczególnie cenne, wartościowe, zdobywa się właśnie cierpieniem. Tylko szatan podsuwa łatwe, lekkie zwycięstwa. Są to zwycięstwa zła. Starajmy się swoje serca nieustannie otwierać na obecność Jezusa, na Bożą rzeczywistość, na wydarzenia. Ponieważ świadomość nasza jest większa niż wtedy apostołów, możemy niejako lepiej przygotować się i przeżyć te dni. Jest to łaska. Starajmy się by zewnętrzne przygotowania nie stłumiły naszych serc, nie odsunęły gdzieś naszych dusz na bok. Niech przygotowanie serca duszy będzie najważniejsze dla nas. Inne rzeczy, inne sprawy jako mniej istotne traktujmy i czyńmy tylko to, co konieczne. Nie dajmy się krzątaninie, zewnętrznym pracom skusić. Najważniejsza to dusza. Ona ma spotkać się z Bogiem.
Niech spocznie na naszych sercach Boży pokój. Niech on strzeże serc naszych podczas tych wszystkich dni i nie pozwoli zejść z drogi triumfującego Boga. Niech Bóg błogosławi nas.
Modlitwa
Jezu mój! Jezu, moja miłości! Pragniemy w tym czasie być razem z Tobą. Pragniemy nasze serca otwierać na Twój smutek, na Twoje opuszczenie, na Twoją samotność, na Twoje cierpienie. Pragniemy Jezu być z Tobą, przy Tobie, w każdym miejscu. Serca tych dusz są maleńkie, jednak miłość szczera, pragnienia szczere, gdy serca choć maleńkie, dając siebie, dając wszystko, dają najwięcej i przyczyniają się do pocieszania Twojego Serca. A więc dajemy dzisiaj całych siebie, całą miłość, wszystko. I pragniemy po prostu być przy Tobie, wpatrywać się w Ciebie, bowiem porusza nas Twój smutek, porusza nas Twoje przygnębienie, Jezu. Bardzo dotyka naszych serc Twoje cierpienie. I chcielibyśmy chociaż troszeczkę ulżyć Twemu Sercu, pocieszyć je. Otwieramy więc nasze serca i z całej siły wyrażamy swoją miłość, swoje pragnienie przylgnięcia do Ciebie, swoje pragnienie pomagania Tobie, swoje pragnienie uczestniczenia w Twoim życiu. Nie chcemy, abyś czuł się samotny, opuszczony, niezrozumiany. Dusze maleńkie otaczają Ciebie i wylewają u Twoich stóp swoją miłość. Niech unosi się woń tej miłości i niech sprawia Tobie choć odrobinę przyjemności. Niech choć odrobinę ulży w Twoim smutku, niech pocieszy Ciebie i zapewni o naszych uczuciach.
Jezu mój! Dzisiaj to miejsce uczyniłeś swoją Betanią i przyjmujesz miłość tych maleńkich serc. Siedzisz pośród nas i już przeżywasz swoją Mękę. Tulimy się do Ciebie, Jezu. Jakże możemy Cię pocieszyć, co jeszcze uczynić? Panie mój, bądź uwielbiony w tym wszystkim czego jesteśmy uczestnikami. Bądź uwielbiony, który przychodzisz do nas i cały dajesz się duszom. Bądź uwielbiony, który otwierasz bramy swojego Królestwa i zapraszasz nas, byśmy już tu, na ziemi mogli żyć innym życiem, w Twoim świecie. Uwielbiam Ciebie, Jezu, bowiem objawiasz duszom maleńkim samego siebie, swoją miłość i dajesz, nieustannie dajesz, a Twoje dary są największym bogactwem dla tych dusz, dla Kościoła. Uwielbiam Ciebie w rzeczywistości, która nas otacza, w Twojej obecności, tutaj, w tym wszystkim, czego nie da się wyrazić słowami, czego jeszcze te maleńkie serca nie rozumieją, ale ja już widzę, już doświadczam i rozumiem. Uwielbiam Ciebie w pięknie Twojej miłości, w jej potędze. Uwielbiam Ciebie za wszystkie dusze maleńkie, bowiem ja już sercem moim mogę Ci dziękować za ten cudowny dar miłości, bo go widzę i rozumiem, doceniam i znam jego wartość. Niech będzie uwielbiona Twoja miłość, Boże.
Dziękuję Ci, Jezu, że otwierasz przed tymi duszami swoje Serce, kolejne Jego komnaty i tajemnice objawiasz. Dziękuję, że pokazujesz wszystkie skarby swego Serca, które przygotowałeś dla nich. Dziękuję Ci za to wszystko, co przerasta ludzie wyobrażenia, przewyższa ludzkie umysły, czego nie da się wyrazić słowami, a czym pragniesz obdarzać tę wspólnotę i te dusze. Twój dar jest na miarę Boga, jest Boski, a więc do niczego nie można go przyrównać, bo wszystko do czego człowiek próbuje przyrównać jest marnością, jest małe. Niech nasze serca uwielbiają Ciebie. Dodawaj sił, aby te serca mogły stale być przy Tobie. Dodawaj sił, by wpatrywały się w Ciebie nieustannie, pomagaj im, by już nie zajmowały się niczym innym, ale zajęły się tylko Tobą, nawet wtedy, kiedy wykonują zwykłe czynności, obowiązki; nawet wtedy pomóż im, aby były przy Tobie. Udziel im, proszę, na ten czas swego błogosławieństwa.
Refleksja
Nie potrzeba niczego, tylko miłości, by prawdziwie zjednoczyć się z Jezusem i podczas Triduum Paschalnego przeżyć bardzo głęboko Jego Mękę, Jego Śmierć, a potem doświadczyć w swoim sercu Jego Zmartwychwstania. Spróbujmy oderwać się od dotychczasowych stereotypów przygotowań do Świąt. Abyśmy nie byli przywiązani do tego, co do tej pory było naszym wyobrażeniem o przygotowaniach. Otwórzmy swoje serca na obecność Jezusa, który udziela nam łaski i czyni sobie tutaj swoje miejsce. On tutaj pragnie przeżywać przygotowania, pragnie przeżywać Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielką Sobotę. On chce tutaj Zmartwychwstać. Uczyni to duchowo, ale pragnie nas w tej rzeczywistości duchowej zanurzyć, abyśmy mogli sercem, jak nigdy dotąd, przeżyć ten najwspanialszy czas dla Kościoła. Spróbujmy oderwać się od tego, co było naszym dotychczasowym doświadczeniem. Spróbujmy oderwać się od dotychczasowego myślenia o Świętach, a otwórzmy serce na obecność Jezusa, który zaprasza każdego dnia, by wspólnie przeżywać ten czas, by poznać przeżycia Jezusa, Jego ból, Jego cierpienie, w ten sposób lepiej zrozumieć Jego miłość.