Najważniejsze jest to, aby w końcu uwierzyć, że Bóg jest Miłością. Gdyby człowiek uwierzył, że Bóg jest Miłością, jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej – byłby szczęśliwy. Nie oznacza to, że nie doświadczałby trudności czy cierpień, ale we wszystkim byłby szczęśliwy. W tym jednym stwierdzeniu właściwie zawiera się wszystko. Można by na tym zakończyć wszystkie pouczenia, a pozostawić jedynie to jedno zdanie – Bóg jest Miłością i żyć nim każdego dnia podczas tych rekolekcji, aby w końcu uświadomić sobie, że Bóg jest Miłością.
Człowiek tak bardzo płytko przyjmuje to stwierdzenie, nie odnosi go do siebie, do swojego życia. Nie widzi w swoim życiu konsekwencji tego, że Bóg jest Miłością. W związku z tym nie odpowiada też Bogu na Jego miłość. Dotyczy to wszystkich, nie tylko niewierzących, nie tylko niedzielnych katolików; dotyczy to również tej wspólnoty. A Bóg jest Miłością. Jeżeli jakakolwiek dusza pragnie bliskości z Bogiem, to tylko poprzez miłość może to się zrealizować. Tylko miłość łączy z Bogiem, z Miłością. Tylko miłość przybliża do Miłości. Gdyby spojrzeć na Świętych, tak różnorodnych, o tak różnej drodze życiowej, wszędzie wspólnym mianownikiem jest miłość. Temperamenty różne, osobowości różne, zdolności, wykształcenie – różne, pochodzenie społeczne – różne, wygląd – różny, narodowości, kultura – różne; miłość – ta sama. Tylko dzięki miłości mogli osiągnąć swoją świętość. Tylko dzięki miłości zrealizowali Bożą wolę. Tylko dzięki miłości tworzyli Boże dzieła. Tylko dzięki miłości! Wszędzie tam, gdzie wkradła się pycha, nieposłuszeństwo, wszędzie tam, gdzie wkradł się egoizm, dzieła przez danych ludzi nie były już prowadzone. A dusze te, choć obdarzone wielkimi łaskami, dzięki którym miały przeprowadzać dzieła Boże, upadały bardzo nisko. Wiele z nich niestety już na wieczność. Jak ważne jest uświadomienie sobie, że tylko poprzez miłość człowiek jest w stanie realizować Bożą wolę, wziąć udział w Bożym dziele. Tylko poprzez miłość! Natomiast jakakolwiek postawa, działanie bez miłości oddalają człowieka od Boga, uniemożliwiają wypełnianie Jego woli, a więc uniemożliwiają wzięcie udziału w Bożym dziele.
Dlatego na początku zaznaczamy miłość. Zanim przejdziemy do tego, w jaki sposób ma funkcjonować, działać stowarzyszenie „Konsolata”, cała Wspólnota Dusz Maleńkich, najpierw musimy zająć się miłością. Ten, kto to zrozumie i przyjmie, pozostaje w Dziele; ten, kto zbagatelizuje, zbyt lekko potraktuje, uważając, że już to wie, że już o tym słyszał, że żyje już tym, może okazać się, że w tym Dziele nie ma dla niego miejsca, że jest poza Dziełem. Jakże wiele dusz, jakże wiele kapłanów jest poza dziełem Boga, bo zabrakło miłości – prawdziwej miłości łączącej z Bogiem.
Tak naprawdę rekolekcje te należałoby rozpocząć od pracy nad sobą, od zrobienia swoistego rachunku sumienia, by zobaczyć, gdzie jeszcze szwankuje dusza; gdzie jeszcze, w jakiej sferze, na jakim polu brakuje miłości, szczególnie w relacji do drugiego człowieka. Abyśmy mogli tworzyć Dzieło Boże musimy być złączeni miłością. Współcześnie wszyscy ze wszystkimi się kłócą, podejrzliwie patrzą na siebie, kontrolują siebie nawzajem. Nie ma w tym miłości. Człowiek często czuje się osaczony, robi coś obawiając się drugiej osoby, opinii, utraty czegokolwiek, bo relacje nie są oparte na miłości. Kiedy jest relacja miłości, wtedy nie ma obawy, że można coś stracić, można być źle potraktowanym, ponieważ ludzie sobie wzajemnie wybaczają swoje słabości, które ujawniają się w codzienności. Ludzie siebie nawzajem akceptują, w swoich słabościach również.
Należy zwrócić też uwagę na słowa; nie tylko na słowa kierowane bezpośrednio do konkretnej osoby, aby były pełne miłości, aby nie zranić tej osoby, nie poniżyć jej, nie upokorzyć. Również słowa komentarzy mają być tylko napełnione miłością. Tutaj trzeba by jeszcze mocniej uświadomić sobie istnienie osobowego zła, istnienie całego świata zła. Szatan stworzony jako anioł, przez Boga został wyposażony w wielkie możliwości, w wielki potencjał. Jest wiele silniejszy od człowieka. Zbuntował się przeciwko Bogu. Jego działanie, w którym nadal pozostała moc i potencjał skierowane jest przeciwko wszystkiemu, co jest Boże, przeciwko człowiekowi szczególnie. Nam wydają się pewne słowa niewinne, żart, komentarz, a poprzez ten niby niewinny żart, niby niewinny komentarz wślizguje się jad szatana. Robi on to tak sprytnie, że człowiek nie zauważa. Cieszy się, śmieje się, nadal nawiązuje jakieś relacje z drugim człowiekiem, ale ten jad już zatruwa serce, nie jedno, ale i następne, i następne. Nam się wydaje, że nie jesteśmy zatruci, a my jesteśmy zatruci, bo poprzez jedno chociażby słowo nieodpowiednie pozwoliliśmy, by ten jad powoli, kropla po kropli, wsączał się do naszego serca. Jeśli w naszych sercach powstają myśli nieżyczliwe wobec kogoś, należy pracować nad tym, aby starać się myśleć o innych z życzliwością, aby we wnętrzu człowieka nie pracowały myśli, które są bez miłości w stosunku do drugiej osoby, I to są przeróżne myśli. Zupełnie naturalnym jest, że jednych lubi się bardziej, drugich mniej, że czyjś charakter nam odpowiada lub nie odpowiada, ale jeżeli w swoim wnętrzu cały czas drążymy to, jaki ktoś jest, co nam nie odpowiada, jak powinien się zachować, jeżeli we wnętrzu komentujemy, przyzwalamy na takie różne myśli, wtedy w nas jest nienawiść, która nie pochodzi od Boga. Ze wszystkich sił należy starać się okazywać sobie życzliwość, przyjaźń. Natomiast należy uświadomić sobie, że my też posiadamy słabości, które powodują takie a nie inne spostrzeganie dookoła całej rzeczywistości. A że są to słabości, spojrzenie jest wykrzywione. A więc spostrzegając innych w krzywym zwierciadle, nie możemy ich osądzać, komentować. To, że ktoś ma wady, to prawda, ale nasze spojrzenie jest jeszcze bardziej skrzywione poprzez nasze słabości.
Dobrze by było postanowić sobie: od dzisiaj, od tego momentu nie komentować, nie pouczać, nie rozmawiać z osobami trzecimi o kimś, szczególnie, jeśli jest to słowo nieżyczliwe, komentarz nieżyczliwy. Nie roznosić tej nieżyczliwości po całym świecie. Nam się wydaje, że tylko z jedną osobą rozmawiamy, a nienawiść rozniesiona jest przez szatana na cały świat. Jeśli modlimy się i czynimy ofiary oddając je Bogu, to Bóg wysłuchuje naszej modlitwy. Przyjmuje naszą ofiarę i udziela łask nie tylko naszej osobie, osobom, za które się modlimy, ale ta łaska spływa często na dusze odległe od nas setki, tysiące kilometrów. Będąc już w Niebie zdziwimy się, ile wdzięczności będzie w sercach ludzi, którzy żyli na drugiej półkuli – wdzięczności za naszą modlitwę, za nasze wyrzeczenie, jakąś ofiarkę. Nawet taki zwykły uśmiech, który okażemy, mimo że chcielibyśmy się skrzywić, bo mamy dosyć jakiejś osoby, a jednak z życzliwością się uśmiechniemy, łaska popłynie gdzieś tam, w inną część świata. Podobnie dzieje się ze złem – jedno słowo nieżyczliwe, a szatan ma otwartą furtkę. I to zło rozlewa się po świecie. Niszczy nie tylko tego, kto je wypowiada, nie tylko tego, do kogo to słowo jest wypowiadane, ale niszczy inne dusze. Stąd tak wielka odpowiedzialność za wypowiadane słowa, szczególnie we wspólnocie. Jeżeli nie chcemy niszczyć wspólnoty, to zamilczmy lub też wypowiadajmy jedynie słowa miłości. W swoim sercu nośmy nieustannie przebaczenie. Myślimy, że pierwsi chrześcijanie to byli sami święci, idealni, doskonali ludzie? Mieli dokładnie te samy wady i zalety. Tyle, że w nich była miłość o wiele większa i dzięki tej miłości Kościół mógł się rozrastać. Tworzyli wspaniałe wspólnoty, gminy. Potrafili żyć w tych gminach w harmonii. Były różne przeciwności, były trudności, bo przecież ich charaktery były różne, ale te trudności pokonywali miłością.
Pierwszy Kościół nie miał tylu dzieł teologicznych, nie mógł posługiwać się dziełami tak wielu doktorów Kościoła, nie miał znajomości życia wewnętrznego, różnych dróg życia duchowego, tak jak teraz. Teoretycznie nie powinien się ostać. W praktyce kierował się miłością. Nie potrzebował niczego innego, bo żył miłością. A teraz człowiek potrzebuje oprzeć się na kolejnej książce duchowej, na kolejnym traktacie, na kolejnej rozprawce, na jakimś kolejnym dokumencie Kościoła, sięga do różnych konferencji, jeździ na różne rekolekcje. Ciągle szuka i ciągle jest mu mało, bo ciągle zapomina o jednym – wystarczy miłość. Miłość wystarczy za całą wiedzę, za wszystko. Jeśli żyje się miłością, jeśli miłość ma się w sercu, ma się wszystko – ma się Boga. Dzięki miłości powstają i trwają Boże dzieła. Tam, gdzie tej miłości zaczyna brakować, dzieła powoli upadają.
Dzisiaj jest czas pracy nad sobą, zastanowienia się nad własnymi relacjami z drugim człowiekiem i nad tym, jak ja funkcjonuję we wspólnocie, jaki mam stosunek do drugiej osoby. Niektórych znamy już od lat, można powiedzieć, że znamy je na wylot. A to nie jest prawdą. Tylko Bóg zna każdego z nas. My siebie tylko widzimy, ale nie znamy. Poznać oznacza zupełnie co innego. To Bóg przenika wnętrze człowieka i zna człowieka. Tylko Bóg! Człowiek patrząc przez pryzmat swoich słabości widzi tylko to, na co pozwalają mu jego słabości. Nie znamy siebie nawzajem. W sposób szczególny nie znamy tego piękna, które Bóg stworzył w każdym z nas. Szkoda, ponieważ powinniśmy przede wszystkim na to piękno patrzeć, tym pięknem się zachwycać, wielbiąc Boga i dziękując Mu za każdą osobę. Jeśli się patrzy zewnętrznie, widzi się jedynie formę zewnętrzną – wzrost, wagę, ogólny wygląd, kolory, ktoś jest niski albo wysoki, ktoś jest chudy, gruby, garbaty, wyprostowany, kaleka lub sprawny fizycznie. To jest tylko zewnętrzne. Tylko! A my po tej zewnętrzności osądzamy – kaleka, gruby, chudy, ładny, brzydki, stary, młody. To nie jest miłość. Nie znamy siebie nawzajem. Poznać znaczy otworzyć serce i sercem dotrzeć do wnętrza, do drugiego serca, zobaczyć wnętrze, w tym wnętrzu zachwycić się cudem stworzenia i uwielbić Boga za piękno, które stworzył.
Dzisiaj pracujemy nad tym, aby odrzucić wszystko to, co w nas jest brakiem miłości. Postanowić sobie patrzeć na innych, funkcjonować we wspólnocie tylko poprzez miłość. Tylko poprzez miłość! Bez tego nie da się pójść dalej. Po prostu – nie da się pójść dalej.