Wy też bądźcie gotowi (Łk 12,39-48)
Bóg w Chrystusie uczynił wszystkich braćmi, wszystkich uczynił swymi dziećmi. Gdyby nie Chrystus nadal nasz świat należałby do świata pogańskiego. Nie należelibyśmy do ludów wybranych. I nadal byłby podział na naród wybrany i na pogan, a my byśmy nie znali Boga. Przyszedł Chrystus i uczynił coś niezwykłego – zjednał wszystkich ludzi. W oczach Bożych uczynił umiłowanymi synami. Każdy z nas teraz może się cieszyć, może chlubić się, że należy do wybrańców.
Słowa dzisiejszej Ewangelii (Łk 12, 39-48) uczyńmy szczególnie tematem naszych rozważań. Czytanie (Ef 3, 2-12) mówi o obdarowaniu. Zostaliśmy obdarowani. Jesteśmy synami Bożymi, córkami, dziećmi, dziedzicami, ale Ewangelia daje pewne ostrzeżenie. Dobrze byłoby zagłębić się w dzisiejszą Ewangelię, żeby zrozumieć, co Jezus mówi do dusz najmniejszych, do nas; konkretnie do nas.
Cieszymy się wybraństwem, choć nie do końca jesteśmy świadomi swego szczęścia. Bóg przed nami roztacza wizję swego Dzieła, zapraszając do czynnego uczestnictwa w nim. Daje nam poznać samego Siebie. Otwiera przed nami swoje Serce i do niego zaprasza. Na wzór wielkich mistyków przed nami, przed Wspólnotą, objawia, czym jest życie Boga, czym jest Kościół, jaki jest nasz udział w życiu Kościoła. I zaprasza do niezwykłego uczestnictwa w swoim życiu poprzez życie Kościoła. Daje ku temu możliwości, łaskę, usposabia nasze serca, przygotowuje nasze dusze. Przekonuje nasze serca, byśmy z ufnością przyjmowali kolejne pouczenia. Nie możemy powiedzieć, iż nie jesteśmy świadomi Dzieła, które Bóg poprzez nas pragnie w Kościele przeprowadzić. Czyni nas przysłowiowymi zarządcami z dzisiejszej przypowieści, świadomymi sługami i oczekuje naszej czujności, naszej odpowiedzi. Pokazuje jednocześnie, jak niektórzy słudzy się zachowują. Ten obraz powinien być ostrzeżeniem dla nas.
Czym jest lenistwo, gnuśność, pijaństwo? Czym jest zachowanie sługi, który nie wypełnia nakazu swego pana? Nam się wydaje, że nas to nie dotyczy. A Bóg duszę, która została przez Boga obdarzona szczególnymi łaskami, szczególnym wybraniem, której Bóg objawił swoją wolę, zaprosił do wielkich rzeczy, a ona zlekceważyła to, przyrównuje do sługi, który zachowuje się wręcz niemoralnie. Dlaczego? Bo wielkie rzeczy Bóg tej duszy objawił, obdarował ją wielkimi łaskami. Zaproszenie do życia życiem Boga nie jest zwykłą rzeczą, nie jest codziennością każdej duszy. To wielkie, święte sprawy! Tak jak Bóg przyrównywał niewierny naród do cudzołożnicy, do kobiety niewiernej, tak dzisiaj Bóg przyrównuje taką duszę, która miała być narzędziem w Jego dłoniach, którą już obdarował ku temu potrzebnymi łaskami, do sługi niewiernego; sługi, który czyni złe rzeczy. Nadal wydaje się nam, że to nie dotyczy niektórych z nas? Gdzież nam do takiego sługi, który zachowuje się aż tak niemoralnie?
- Jeśli folgujesz sobie i nie starasz się żyć aktem miłości – jesteś takim sługą.
- Jeśli folgujesz i świadomie pozwalasz sobie na to, by zajmować swoje oczy i serce rzeczami tego świata – jesteś takim sługą.
- Jeśli świadomie gromadzisz dobra, gromadzisz sprawy, które nie służą miłości – jesteś takim sługą.
- Jeśli nie odpowiadasz na wezwanie do nieustannego wpatrywania się w Boga, do częstszego kierowania swego serca ku Niemu, do klękania pod Krzyżem – jesteś takim sługą.
- Jeśli nie porzuciłeś swoich zainteresowań, swoich przyzwyczajeń, które wydają ci się całkiem normalne, bo takie jak u innych – jesteś takim sługą.
Cóż może być ważniejszego nad miłość Boga? Cóż może być ważniejszego nad Jego Słowo i Jego wolę? Cóż może być ważniejszego nad Jego obecność w tobie? A ty pozostawiasz Go samotnego w sercu, aby zająć się sprawami tego świata. Cóż może być ważniejszego nad Boga, który przychodzi do ciebie, dotyka twego serca, zaprasza do niezwykłej miłości oblubieńczej? Czy twoja dusza, którą Bóg pragnie obdarować swoimi przymiotami będzie zajmować się śmieciem? Wybierze śmieci? A jednak wybierasz. Sam przyznaj, czy nie jesteś tym sługą?
To są mocne słowa, ale nadal nasze serca nie do końca wierzą w nasze uczestnictwo w Wielkim Dziele, w potrzebę tego Dzieła, w potrzebę odnowy Kościoła. Nadal nasze serca nie wierzą, że właśnie one oddane Bogu mogą przysłużyć się odnowie Kościoła. A przecież:
- Bo ty nie okazujesz wierności Bogu. Zdradzasz Go, Jego miłość, którą zostałeś obdarowany i wszystko, co ta miłość ci przyniosła.
- Tylko serca zjednoczone z Bogiem służą Mu w pełni.
- Tylko zjednoczenie z Bogiem daje Kościołowi nowe życie, przynosi miłość Boga w największym wymiarze.
- Tylko zjednoczenie z Bogiem otwiera dusze w Kościele na Boże życie, Bożą miłość, przywraca to życie duszom, daje im wieczność.
- Tylko zjednoczenie z Bogiem – wystarczy jednej duszy – zjednoczy cały Kościół. Sprawi, że ci, którzy są marnotrawnymi synami powrócą; ci, którzy mieli żyć życiem Świętych, bo oddali je Bogu, przyrzekali należeć do Niego, rzeczywiście zaczną żyć takim życiem.
- Tylko zjednoczenie!
Gdybyśmy znali historię Kościoła, zobaczylibyśmy dokładnie to samo rozumienie znaczenia zjednoczenia duszy z Bogiem dla Kościoła w życiu wielu Świętych. My trochę znamy św. Franciszka, trochę małą Tereskę, trochę św. Teresę Wielką, troszeczkę św. Jana od Krzyża. Sami ci Święci pokazują nam, że wystarczyło ich życie i ich otwarcie się na Boga, ich wiara i ufność, a przede wszystkim ich miłość, aby dokonały się wielkie zmiany w Kościele. Żyli w niełatwych czasach. To nam się wydaje, że mamy czasy trudne. Wtedy na ich miarę tamte czasy były też trudne i ich życie nie należało do łatwych. Tak jak my, otrzymali światło z Nieba; tak jak my spotkali Jezusa; tak jak nam, została im objawiona miłość do nich, do dusz; tak jak my zrozumieli, że tylko miłość jest w stanie odrodzić Kościół, że ich całkowite ofiarowanie się miłości, ich całkowite życie poświęcone miłości przyniesie Kościołowi odrodzenie, nowe życie, uświęcenie. Oni dali się poprowadzić. Uwierzyli i wszystko poświęcili. Wszystko postawili na jednej szali – na szali miłości, na szali Boga, nic nie zostawiając sobie, światu, wszystko oddając Bogu. Tylko totalne oddanie wszystkiego Bogu prowadzi do odrodzenia.
Spójrzmy na siebie, na Wspólnotę. Czy nadal uważamy siebie za porządnego sługę, który jest czujny i który pełni wolę swego Pana? Za dobrego zarządcę, który jest nieustannie gotowy i oczekuje? ŻEBY BYĆ RZECZYWIŚCIE DOBRYM ZARZĄDCĄ, SŁUGĄ TRZEBA WSZYSTKO CZYNIĆ DLA BOGA, bo to jest czujność, to jest czekanie, to jest wypełnianie Jego woli. Wszystko inne jest życiem sługi, który jest leniwy, ociąga się, który życie spędza na pijaństwie, na nierządzie, który nie jest wierny.
Mocne są słowa dzisiejszej Ewangelii. To rozważanie ma na celu:
– ukazać nam w czytelny sposób, jakie są Boże oczekiwania wobec nas;
– uświadomić nam, że o tym Bóg mówi już od dawna;
– pomóc spojrzeć na siebie samych;
– no i podjąć jakąś decyzję.
Przyrównanie do sługi może wydawać się nieco oschłe, więc wróćmy do pierwszego czytania, gdzie mowa jest o tym, iż jesteśmy dziedzicami, że wszystkich Jezus wykupił i oddał Ojcu jako Jego dzieci. Mając na uwadze dziecięctwo Boże, które w nas zostało złożone – a wiąże się z nim niepojęta miłość Boga skierowana do każdego z nas – spróbujmy spojrzeć jeszcze raz na nasze powołanie, na Boże wezwanie każdego z nas do uczestnictwa w Dziele jako na wyraz niezwykłej, wielkiej, nieskończonej Bożej miłości, która wyróżnia nas w ten sposób i wywyższa, mając tak wielkie zaufanie do każdego z nas. Spójrzmy, jak bardzo Bóg nas kocha, skoro pragnie poprzez nasze serca obdarzać życiem cały Kościół. To jest niesłychane! Niepojęte! Niewyobrażalne! Czy wobec tego nadal będziemy zajmować się światem?
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i prośmy, aby Bóg udzielił nam łaski głębszego zrozumienia tego wszystkiego, co czyni tutaj we Wspólnocie. Aby udzielił nam łaski otwarcia się na zaproszenie, łaski siły, by pójść za tym zaproszeniem, aby dał nam moc pozostawienia wszystkiego. Niech wleje w nasze serca miłość, by tą miłością każdy z nas umiłował Boga w sposób szczególny, największy i by ta miłość poprowadziła nas drogą naszego powołania.