Dzisiaj Jezus ukazuje pewien aspekt miłości. Mówi, że PRAGNIE MIŁOSIERDZIA, NIE OFIARY. Znowu należałoby spojrzeć na relacje między sobą i na relacje między nami a Bogiem. Bóg obdarza miłosierdziem i pragnie miłosierdzia. Czy wierzymy w to? Czy po upadku nie ma w nas jednak jakiegoś lęku? Czy nie ma w nas może takiego pragnienia, by zaskarbić sobie to miłosierdzie poprzez jakieś czyny, ofiary, ciężką pracę. Jeżeli pojawia się w sercu taka myśl, to znaczy, że brakuje nam właściwego zrozumienia, czym jest Boża miłość. Dokładnie te same relacje, jakie mamy między sobą a Bogiem, stosujemy między ludźmi, oczekując od nich zapracowania na miłość, czynienia jakiegoś szczególnego dobra, zadośćuczynienia, jakiejś ofiary, zwykłych przeprosin. Oczekujemy, że na naszą miłość ktoś odpowie we właściwy sposób, tak jak my byśmy chcieli. Cały czas relacje pomiędzy nami nie są relacjami prawdziwej miłości, ale naszych wyobrażeń, jaka ona powinna być. Ciągle w różny sposób pojawia się to, co było w sercach faryzeuszy. Nie chodzi tutaj o jakieś szczególne potępianie kogoś, raczej chodzi o zwykłe, codzienne relacje między nami, w których objawia się brak prawdziwej miłości, zrozumienia, czym jest miłość, brak wyrozumiałości wobec drugiego człowieka, wobec jego słabości, brak przebaczenia, brak przyjmowania drugiej osoby taką, jaką ona jest.
Przyjmować drugą osobę z miłością, to znaczy:
- godzić się w swoim sercu, że druga osoba jest inna niż my byśmy chcieli aby była, niż mamy wyobrażenia o tym, jaka powinna być;
- to zgoda na inne zachowanie drugiej osoby niż my uważamy, jak powinna się zachowywać;
- to zaakceptowanie, iż druga osoba inaczej rozumie, czym jest miłość, idzie inną drogą duchową;
- to pozwolenie w swoim sercu, iż druga osoba popełnia błędy, upada;
- to przyjęcie, iż nauczycielem tej osoby jest Bóg i On ma prawo, aby ją pouczyć, tak jak będzie chciał. To On wydobędzie ją z jej upadku. On zajrzy do jej duszy i rozjaśni ją. A jakże często my sobie uzurpujemy to prawo, aby kogoś pouczyć, udzielić pewnego światła, poprowadzić.
- to relacja pełnego zrozumienia drugiej osoby, akceptacja, pozwolenie na pełną wolność w jej wyrażaniu siebie, w jej życiu, w jej drodze życiowej. Jednocześnie to modlitwa za tę osobę, w której nasze serce wyraża wolność, a więc również w głębi nas dajemy jej wolność. Dajemy też wolność Bogu, by pomagał jej tak, jak On tego chce, a nie tak jak my.
Prawdziwa miłość daje wolność. Daje wolność nie tylko nam, ale w naszych sercach daje wolność drugiemu człowiekowi, daje wolność Bogu, bo często chcielibyśmy Boga ustawiać według naszej miary. Bardzo często oczekujemy czegoś, nie godząc się na Jego wolę, tak jak byśmy ograniczali Boga naszymi wyobrażeniami i pragnieniami, naszym pojmowaniem tego co dobre i złe dla nas i dla innych.
Prawdziwa miłość przyjmuje człowieka takim, jakim jest, nie kierując nim, nie strofując go, nie pouczając, ale starając się jak najlepiej go zrozumieć. Prawdziwa miłość pozostawia rozmyślania o drugim człowieku, jakim on jest, dlaczego tak, czy inaczej postępuje, czy jego droga jest właściwa, jak powinien postępować, jaki powinien być. Prawdziwa miłość nie roztrząsa niczego, przyjmuje zdarzenia, sytuacje, ludzi takimi, jakimi są. Przyjmując je przyjmuje jako wolę Bożą. Przyjmuje fakt, iż Bóg czuwa nad każdym, prowadzi każdego. A więc prawdziwa miłość pozostawia Bogu pouczanie, prowadzenie, kierowanie drugiej osoby. Wszystko, co dotyczy drugiego człowieka pozostawia Bogu i Jego pomysłom, Jego sposobom działania. Prawdziwa miłość nie ingeruje w żaden sposób w życie drugiego człowieka. Nie chce po swojemu zmieniać, ale pozostawia Bogu dokonywanie zmian. Jednak poleca daną osobę Bożej opiece, opiece Aniołów, Świętych.
Prawdziwa miłość ma w sobie pokój, a chęć dokonywania zmian u innych wywołuje w człowieku niepokój. Jeśli nie chcemy dokonywać zmian, tylko przyjmujemy drugiego człowieka, akceptując go takim, jakim jest, mamy pokój w sobie. Często budzą się w nas silne emocje, uczucia. Należałoby wtedy zbadać siebie, co tak naprawdę jest w nas, że patrząc na kogoś tak reagujemy. Może chcemy się za bardzo wtrącać? Może brakuje nam prawdziwej miłości? Może nie akceptujemy osoby? Mamy prawo nie akceptować zachowań, mogą nam się nie podobać, ale akceptujemy osobę, kochamy ją i powierzamy Bogu bez pychy w sercu, która nam podpowiada, iż koniecznie musimy sprowadzić ją na dobrą drogę, że musimy ją pouczyć, że my musimy dać jej światło, jak należy postępować, żyć, wierzyć, kochać, modlić się. Prawdziwa miłość jest cicha i pokorna. Jest przezroczysta dla Bożego działania w duszy.
Spójrzmy na przyrodę. Często porównuje się Ducha Świętego do wiatru. Jest niewidoczny. Pozwólmy, by Duch Święty działał poprzez nas, a my stawajmy się niewidoczni. Jeśli otwieramy serca na działanie Boże i pozwalamy Bogu działać w nas, stajemy się niewidoczni. Jeśli pozostawiamy wszelką aktywność, pozostawiamy pragnienie, że koniecznie musimy naprawić coś, pouczyć kogoś, koniecznie musimy coś zmienić w czyimś życiu, a otwieramy się na obecność Boga w naszym sercu, modlimy się za tę osobę i kochamy ją, pozwalamy by Duch Święty poprzez nasze serca działał. I działa, w sposób niewidoczny, tak jak nie widać wiatru, ale działa. Jego działanie jest o wiele mocniejsze, o wiele skuteczniejsze niż nasze słowa i pouczenia. Jego działanie pozostawia ślady na wieczność, nie tak jak nasze słowa, które przemijają i już ich nie ma.
Jezus mówi, iż pragnie miłosierdzia bardziej niż ofiary. Dobrze jest przyglądać się sobie w różnych sytuacjach, kiedy pojawia się w nas chęć naprawiania świata, czy nie jest to przypadkiem błędne rozumienie miłości, błędne rozumienie, kim jest Bóg. Czy nie ma w nas wtedy pychy? Czy przypadkiem nie wypaczamy pojęcia miłości, raniąc w ten sposób Boga, obrażając Go, czyniąc własny obraz Boga w sobie i na zewnątrz, dając krzywy obraz Boga innym? Jeśli natomiast przyjmiemy, że Bóg pragnie miłosierdzia, zamilkniemy i przyjmiemy Boga do swojego serca, pozwolimy Jemu czynić wszystko w naszym życiu, zaakceptujemy, że On będzie czynił wszystko tak, jak On tego chce, a my tego nie musimy widzieć, wtedy Duch Święty będzie działał w naszych sercach i poprzez nas. Człowiek chce wszystko widzieć, chce mieć wszystko podane, wytłumaczone. Chce widzieć perspektywicznie, na przyszłość, chce wszystko układać po swojemu. Spróbujmy wiatr uchwycić w dłonie, czy damy radę? Pozwólmy Duchowi Świętemu działać tak, jak On chce i przyjmijmy, że nie da się poukładać wszystkiego po swojemu. Jeśli prawdziwie chcemy żyć w zgodzie z wolą Bożą, otwórzmy się na nią i pozwólmy działać Bogu bez planowania, aby było po naszemu, bez układania swego życia i życia innych ludzi, aby było według naszej myśli. ŻYCIE MIŁOŚCIĄ POLEGA NA TYM, IŻ CZŁOWIEK UFA MIŁOŚCI, ŚLEPO ZA NIĄ IDZIE. Po prostu, podaje rękę Bogu i idzie. Czy małe dziecko, idące za rękę ze swoją mamą, pyta gdzie, w jakim celu, jak daleko, o której będziemy? Czy pyta dokładnie, którymi ulicami, ile kroków. Dziecko idzie z mamą, ciesząc się, że idzie z mamą. Podskakuje, zagląda w oczy mamie, rozmawia z nią, nie myśli o celu wędrówki.
Dajmy się poprowadzić Bogu! Zaufajmy Mu! Pozwalając Mu na czynienie wszystkiego w naszym życiu, by to On w nas wszystko realizował, będziemy również w swoich sercach żyli w wolności wobec innych. Nie będziemy ich ograniczać, nie będziemy budować Królestwa Bożego według swoich wyobrażeń, jakie ono powinno być. Zazwyczaj jest tak, że ten, kto się nawraca, kto żyje we wspólnocie, kto już trochę zaczerpnął z mądrości Bożych, chce nawracać cały świat. Ale często czyni to niewłaściwie, bo nawraca według swego wyobrażenia, naprawia świat bez miłości, bo realizuje siebie, a nie wolę Bożą. I wychodzą z człowieka różne jego słabości. Dlatego trzeba pozostawić naprawianie, urządzanie świata według swoich wyobrażeń, choćbyśmy mieli najwspanialsze intencje, choćbyśmy wiedzieli najlepiej, jak powinno wyglądać Królestwo Boże pośród nas. Pozwólmy Bogu, by to On Królestwo Boże budował w każdym człowieku. Pozwólmy Bogu, aby i w nas to czynił, i poprzez nas. Stańmy się przezroczyści. Stańmy się zwykłymi narzędziami, o które nikt nie zapyta, a Bóg zbuduje przepiękne Królestwo. Wtedy nikt już nie będzie pytał, jakich narzędzi użyto do budowy Królestwa, bo każdy Królestwem będzie się zachwycał. I o to chodzi. Jeżeli narzędzie chce rządzić, to nie jest dobrze. Wtedy nie będzie pięknej budowli.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu, prosząc, aby Bóg dał nam dzisiaj zrozumienie, czym jest prawdziwa miłość, czego Bóg oczekuje od każdego z nas w naszym życiu, w jaki sposób mamy realizować miłość.
Modlitwa
Dziękuję Ci, Jezu, że przyszedłeś do mojego serca. Jak to dobrze, Panie, że mogę być przy Tobie i że Ty przychodzisz do mnie. Doświadczam, Boże, pokoju, kiedy nawiedzasz moje serce. Doświadczam szczęścia. To cudowne chwile, w których nawet nie mam ochoty za bardzo mówić – jest mi po prostu dobrze z Tobą. Wtedy przytulam się do Ciebie i tak pozostaję przy Twoim Sercu. Piękne są te chwile, kiedy Twoja miłość otula mnie, wycisza wszystko, co jest w moim umyśle, w moim sercu i sprawia, że moja dusza odpoczywa. Panie, chcę tak pozostać. Zamieszkaj w moim sercu na stałe! Bądź Panem mego serca, jego Królem! Rządź w moim sercu, jako Król, a ja będę poddanym Twoim. Będę robić wszystko, co powiesz, tylko bądź w moim sercu przez cały czas, Jezu. Pragnę, Boże, Twojej obecności. Im bardziej doświadczam Twego przyjścia do mego serca, tym bardziej pragnę. Raduję się Tobą i jeszcze bardziej pragnę. Otwieram się na Twoją obecność i jeszcze więcej pragnę. O, Panie, przed Tobą padam na twarz, oddając Tobie pokłon, a dusza moja wyrywa się ze mnie i cierpi, bo pragnie nieskończenie. Dziękuję Ci, Boże! Twoje przyjście oznacza wielką, nieskończoną miłość. Kiedy ją rozważam nie potrafię pojąć, że Ty Bóg uzależniasz się od mojej woli. Przecież Ty jesteś Stwórcą i moim Panem, a jednak czekasz na zaproszenie. O, Panie, przychodzisz do serca, które Ciebie zaprasza bez względu na to, jaki jest stan tego serca. Niepojęta miłość musi kierować Tobą, miłość, której pojąć nie potrafię, miłość, którą czuje moje serce, ale mój umysł nie potrafi zrozumieć. Dziękuję Ci, Jezu, że przyszedłeś znowu do mnie, że objawiasz mi swoją miłość, że podnosisz mnie, że wywyższasz i czynisz najszczęśliwszą duszą. Dziękuję Ci, Jezu!
***
Moje serce raduje się Tobą, Jezu. Kiedy przychodzisz, cały świat znika, jesteś tylko Ty. Wtedy zaczynam żyć inaczej, wszystko jest inne. Kiedy Twoja łaska dotyka mego serca, moje patrzenie na całą otaczającą rzeczywistość jest inne. Wtedy dziwię się, że mogłem patrzeć inaczej. Moja ocena sytuacji, różnych zdarzeń jest inna. Wtedy wydaje mi się wszystko tak proste, oczywiste, jasne. I dziwię się, że tak bardzo komplikowałem wszystko. Wtedy też, Panie, wiem, co mam czynić, wiem, jak powinienem postąpić. Dajesz mi jasność, zrozumienie, czego ode mnie oczekujesz. Widzę też swoje słabości. Dokładnie pokazujesz mi, czego mam się wystrzegać, nad czym popracować, w jaki sposób postępować. Twoja obecność, Boże, sprawia to wszystko. I moje serce, choć pouczane, choć strofowane, doświadcza pokoju. Moje serce wyrywa się do Tego, który jest Mądrością, Światłem, Miłością. Moje serce tęskni za Tobą, Boże. Są takie chwile, Panie, gdy przychodzisz i tak szczególnie dotykasz serca, że niczego już nie pragnę, tylko Ciebie. A to pragnienie jest tak wielkie, tak ogromne, że nie da się wyrazić słowami. Boli serce, boli dusza, aż po łzy. W tym pragnieniu, tęsknocie za Tobą nie chcę przestać pragnąć. Wtedy wydaje mi się, że żyję inaczej. Wydaje mi się, jestem pewien, że umiejscawiam swoje pragnienia we właściwym miejscu. Dopiero wtedy, kiedy tak bardzo pragnę Ciebie, wiem, że pragnąć tak powinienem cały czas – mój wzrok skierowany jest na Tobie, wszystkie moje myśli ku Tobie podążają, pragnienia są w Tobie umiejscowione. Nic innego mnie nie zajmuje, nic mnie nie interesuje, niczego nie pożądam, niczego innego, tylko Ciebie. Wtedy nic nie istnieje. A choćbym przed momentem miał różne pragnienia związane ze światem, choćby zachwyciły, zainteresowały mnie różne sprawy, kiedy Ty przychodzisz, Panie, nie ma już niczego, nie istnieje – jesteś tylko Ty. Tylko Ty! Chciałbym, Jezu, zawsze żyć tylko Tobą, zawsze pragnąć tylko Ciebie. Chciałbym, Boże, by moje życie należało do Ciebie w każdym calu. Chciałbym wszystko dla Ciebie czynić, wszystko z myślą o Tobie. Chciałbym należeć do Ciebie we wszystkim. O, Panie, moje pragnienia są tak wielkie, że słowa, którymi staram się je określić wydają się już niczym, nie oddają tych pragnień. Nie oddają rzeczywistości, jaką widzi i do jakiej tęskni moje serce. Ty wiesz, Boże, ja tęsknię za Tobą, za życiem mojej duszy w zjednoczeniu z Tobą. Pozwalasz mi w pewnym stopniu zrozumieć, czym jest to zjednoczenie. Choć doznaję piękna, to to doznanie jednocześnie jest bólem dla mnie, bo wiem, że żyjąc na ziemi nie osiągnę tego celu, że to piękno jest w Niebie. Wtedy każda sekunda tu na ziemi wydaje się być wiecznością w oczekiwaniu na życie w Niebie. I chciałbym krzyczeć, dlaczego mnie pozostawiasz tutaj. O, Panie mój, Tyś jedynym moim szczęściem, jedyną moją Miłością, jedynym pragnieniem i tęsknotą. Tyś wszystkim dla mnie. Miłuję i uwielbiam Ciebie, Boże!
***
Kiedy tak tęsknię, Panie, za Tobą, kiedy z oczu moich płyną łzy tęsknoty, kiedy moje serce i dusza wyrywają się do Ciebie, a pozostawanie tutaj wydaje się największą męczarnią, wtedy pochylasz się nade mną i słodko wyznajesz miłość. To wyznanie, chociażby słów, jest najcudowniejszym. Moja dusza rozpływa się w rozkoszy miłości, w szczęściu, w słodyczy. Miesza się ze sobą cierpienie, ból, radość i szczęście, miłość. Kiedy już po modlitwie staram się to analizować, nie potrafię pojąć, jak to możliwe, że można tak cierpieć i być tak szczęśliwym, że można zaznawać tak cudownej miłości, a jednak jej pragnąć i być niezaspokojonym straszliwie. O, Panie, dopiero wtedy, kiedy dajesz skosztować swojej miłości, moje serce zaczyna jej pragnąć, bo wie, czego ma pragnąć. Ty podajesz mi ten Pokarm, a ja doświadczam niewymownego, wielkiego szczęścia i jeszcze większego cierpienia, bo w tym samym momencie pragnę jeszcze bardziej Twojej miłości. Jednocześnie uświadamiam sobie, jak bardzo jestem niczym, jak bardzo nie potrafię kochać i to, że nie jestem w stanie osiągnąć tej miłości ani swoją pracą, ani wysiłkiem, ani staraniami, niczym. Ta miłość jest darem Twoim, Twoją łaską i nic nie jestem w stanie uczynić, aby się do niej zbliżyć, choć na milimetr, aby ją osiągnąć, dotknąć. To Twój dar, na który nie mogę zasłużyć w żaden sposób, ale który otrzymuję od Ciebie. Twoje obdarowanie jest czymś tak wielkim, niepojętym, jest doświadczaniem niepojętej miłości. Wybacz mi, Boże, nie potrafię wyrazić słowami tego wszystkiego, co dzieje się w sercu, kiedy Ty przychodzisz, kiedy jesteś, kiedy włączasz moje serce w swoje, kiedy dajesz mi swoje życie. Wybacz mi, Jezu! Pragnę kochać. Chce odpowiadać miłością na miłość. A ponieważ nie jestem w stanie tego uczynić, wyciągam do Ciebie ręce, oczekując od Ciebie wszystkiego. Wszystkiego! Bo nawet to pragnienie, które jest w moim sercu pochodzi od Ciebie. Wszystko jest Twoim darem. Boże, jak pragnę Ciebie!
***
Im bardziej moje serce doświadcza miłości, Twojego pochylenia się nade mną, tym bardziej poznaję siebie i to, czym jestem tak naprawdę. Panie mój, wtedy widzę, że wszystko otrzymuję od Ciebie. Widzę moje upadki, moje niewierności, że niczym nie zasłużyłem, niczym nie zapracowałem na tak wielkie dary Twoje. Cierpię z powodu moich upadków i że każdym z nich zasmucam Ciebie, raniąc Twoje Serce. Nie chce tego czynić. Chciałbym, Boże, prawdziwie Ciebie kochać. Prawdziwie! Tak chciałbym kochać Ciebie w każdym momencie, w każdej chwili, w każdej sytuacji, w każdej relacji z drugim człowiekiem, we wszystkich swoich obowiązkach. Chciałbym słuchać Ciebie, iść za Tobą, wypełniać Twoją wolę i w ten sposób jeszcze pełniej wyrażać swoją miłość i oddawać Ci chwałę. Zamiast tego widzę jeszcze bardziej swoją słabość, wręcz niemoc wobec swoich słabości. O, Panie mój, a Ty wtedy pochylasz się nade mną i zalewasz jeszcze większą miłością. I znowu nie potrafię pojąć. Zachwycam się tą miłością aż do łez. Wzruszenie ogarnia całą moją istotę. Chciałbym Ci dziękować, chciałbym Cię kochać. Chciałbym! Czuję, że wszystko, co jest w moim sercu jest niczym wobec wielkości Twojej miłości, jej piękna, jej mocy, jej żaru. Wszystko to, co jest we mnie, jest niczym. O, jakbym chciał odpowiedzieć taką miłością, jaką Ty mnie darzysz. I czuję, że przyjdzie taki czas, kiedy będę kochać Twoją miłością, że to będzie wymiana miłości pomiędzy Tobą a mną, że wtedy to już będzie pełnia. O, Panie, czekać będę na ten czas. Oczekiwać będę nieustannie, błagając Ciebie o miłość, abyś uzdalniał moje serce, abyś je przygotowywał do tego. Jednocześnie przepraszać Ciebie będę za tę nędzę straszliwą, która jest we mnie i poprzez którą nie jestem w stanie Ciebie kochać i czynić dobro. Proszę Ciebie, Jezu, abyś opiekował się mną nieustannie, abyś wlewał w moje serce miłość. Chcę być napełniony Twoją miłością, chcę nią żyć. Chciałbym, aby Twoja miłość promieniowała na wszystkich wokół. Chciałbym kochać wszystkich dookoła. Chciałbym, Panie mój. To moje wielkie pragnienie, abyś Ty poprzez moją duszę kochał, żył, objawiał Siebie. O, Panie, proszę pobłogosław mnie, umocnij, prowadź i nie pozwalaj zejść z Twojej drogi. Proszę, władaj moją duszą, władaj mną. Ciebie czynię Panem moim. Chcę być sługą, własnością Twoją, a Ty czyń, co zechcesz. Pobłogosław mnie, Jezu.
Refleksja
Miłość jest cudowną, piękną, nieskończoną tajemnicą, więc próbujmy otwierać się na nią. Bóg pragnie dawać duszy poznanie tej tajemnicy, pragnie objawiać swoją miłość. Jest niczym zakochany Oblubieniec, który chce mówić swojej oblubienicy o miłości, chce ukazywać ją, chce, aby oblubienica jej doświadczała. I chociaż Boża miłość jest nieskończona, chociaż człowiek na ziemi nie jest w stanie jej pojąć, zrozumieć, w pełni jej doświadczyć, to jednak Bóg pragnie byśmy, choć trochę poznawali, doświadczali, bo On kocha i chce, żebyśmy wiedzieli, że On kocha, żebyśmy doświadczali Jego miłości i poszli za nią. Chce być kochanym, a więc oczekuje odpowiedzi na miłość. Bóg nie chce ofiary, nie chce naszego wysiłku, wyrzeczenia, Bóg pragnie naszej miłości – tylko miłości. Chce, abyśmy doświadczyli Jego miłości i abyśmy odpowiedzieli na tę miłość. Każdego dnia próbujmy, każdego dnia wyciągajmy ręce do Boga, by otrzymać Jego miłość. Bóg będzie w różnym czasie udzielał nam tej łaski – każdemu inaczej, każdemu w innym czasie, ale będzie udzielał. Niech Maryja wstawia się za nami, aby każdy z nas otworzył się na tę łaskę – łaskę miłości i niech nam błogosławi – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.