Objawienie Pańskie (6 stycznia 2016 r.)
Dzisiejszego dnia, w Uroczystość Objawienia Pańskiego, pozornie skupimy się na gwieździe, aby lepiej zrozumieć, kim jest Ten, który objawia się każdej duszy. Najpierw spójrzmy na Mędrców. Zobaczyli gwiazdę i odczytali, że jest to gwiazda bardzo ważnego Króla, który właśnie się narodził. Odczytali ten znak, jako tak ważny, że zdecydowali się zostawić swoje domy i zgodzili się na niewygody, podjęli trud wędrówki właściwie w nieznane. Oni nie mieli powiedziane dokładnie, gdzie mają iść, nie mieli podanego adresu. Oni szli za gwiazdą. Szli tam, gdzie prowadziła ich gwiazda. Jak mocny był impuls w ich sercu, że ludzie tacy jak oni nazywani magami, mędrcami, astrologami, królami, a więc nie prości ludzie, ale ludzie posiadającymi pewną wiedzę, zdecydowali się pójść w nieznane. Jak mocne wiarą musiały być ich serca, skoro szli i nie rezygnowali. Zauważmy, że w Ewangelii (Mt 2, 1-12) mowa jest również o tym, że gdy już po wizycie u Heroda zobaczyli gwiazdę, ucieszyli się. Oni ją wypatrywali nieustannie. To nie była zwyczajna gwiazda, dla nich była ona bardzo ważna. Nieustannie patrzyli na nią i nią się kierowali. Oni pragnęli tej gwiazdy, chcieli, by poprowadziła. I rzeczywiście zaprowadziła ich do samego Boga, do samego Króla – do prawdziwego Króla, który króluje we wszechświecie; nie tylko nad jakimś jednym narodem, ale króluje nad całym światem. Oddali Mu pokłon, tak jak należy się Królowi.
Spróbujmy odnieść to do naszych dusz. Bóg w pewnym momencie życia duszy objawia jej swoją miłość. Ona jeszcze nie do końca wie o co chodzi, a poprzez swoją małość, słabość, poprzez swoją nędzę nie potrafi w pełni odebrać tego wyznania miłości. Patrzy przez pryzmat swoich ułomności, niemniej jednak ta iskra miłości Bożej dociera do serca i dotyka go. Dusza czuje się wezwana. Pomimo słabości, które zasłaniają Boga, to wezwanie jednak jest silne. I dusza idzie za nim. Każdy z nas w którymś momencie swego życia za takim wezwaniem poszedł. To były różne wydarzenia, które prowadziły potem do różnych następstw, ale każdy z nas to wezwanie miał i za tym wezwaniem poszedł. Pójście za tym Głosem przyprowadziło nas aż do tego miejsca. Nadal jesteśmy w drodze. Nadal jesteśmy jeszcze z królami, którzy wypatrują gwiazdy i kierują się nią. Nie dotarliśmy jeszcze do żłóbka, do domu Króla. Bóg co jakiś czas dotyka naszych serc miłością, co jakiś czas daje nowe wezwanie naszym sercom, dzięki temu staramy się na nowo słuchać Go i pójść za Nim. Są takie etapy, momenty, kiedy dusza jakoś wyraźniej słyszy i znowu nabiera ochoty, by iść za Bogiem. Postanawia sobie, że od tej pory będzie inaczej postępować, będzie czegoś się wystrzegać. I dusza idzie za światłem, które zobaczyła, a które pochodzi od Boga. Mocą tego impulsu może robić kolejny krok, i kolejny, i kolejny. To wołanie Boże jest na tyle silne, że dusza podąża za Bogiem, pragnie Go. Czasem słabnie, czasem trudności zniechęcają ją, czasem czuje się wręcz pokonana przez trudy codzienności. Kiedy czyta się w Ewangelii, że Mędrcy szli za gwiazdą, czyta się to bardzo szybko. Trwa to kilka, kilkanaście sekund. Jakoś człowiek przelatuje nad ich podróżą – zatrzymujemy się na chwilę u Heroda i potem już jesteśmy u stóp Jezusa. Czasem warto zastanowić się, jak mogła wyglądać ich wędrówka, aby uświadomić sobie, że nie był to przelot samolotem, gdzie stewardessy serwują kolejne dania, troszczą się o pasażerów, a człowiek tylko siedzi i przyjmuje, ogląda piękne widoki, ewentualnie podczas lądowania trochę stresu przeżyje. To była wędrówka w nieznane, bez wygód, wędrówka drogami, które widzi się po raz pierwszy, polami, również przez lasy, przez góry, wędrówka bez oznaczonego, wytyczonego szlaku. Droga nie była szeroką, wygodną autostradą. Nie było na niej hoteli trzygwiazdkowych, nie było niczego, co mogłoby umilać podróż. A Mędrcy nie byli młodymi ludźmi w wieku 20 lat, pełni sił, wigoru, pieniędzy, jadący autostradą najlepszymi autami, zatrzymujący się w najdroższych hotelach, korzystając z pełnej obsługi personelu. Oni narażeni byli na różne niebezpieczeństwa, również na jakieś choroby chociażby.
Porównajmy tę wędrówkę do duszy i do jej kroczenia za Głosem Bożym. Patrzymy na światło, a więc zbliżamy się do Boga poprzez Słowo, Eucharystię, Adorację, poprzez inne modlitwy. Napełniamy się tym światłem, jego mocą i możemy iść dalej. Przychodzą przeszkody, trudności, mocą tego światła, które jeszcze przed momentem było pokonujemy je. Pojawiają się następne i już nie jest tak łatwo, już nie mamy tyle sił. Staramy się je pokonać, ale piętrzą się kolejne i kolejne. Zazwyczaj dusza skupia się na tych trudnościach, aby je przejść, pokonać w jakiś sposób. Kiedy Mędrcy tracili światło gwiazdy, zatrzymywali się i patrzyli. Wyglądali, gdzie mają iść. Nie szli, dopóki nie zobaczyli gwiazdy, ponieważ w momencie, kiedy jej nie widzieli, nie wiedzieli gdzie iść. To gwiazda wskazywała im drogę. Każdy z nas powołany przez Boga ma również zatrzymać się i wyglądać gwiazdy, czyli zajrzeć w głąb swojej duszy i tam spotkać się z Bogiem. Pozwolić, by Jego światło opromieniło serce, napełniło siłą, mocą, wiarą i ufnością, byśmy mogli iść dalej. Bez tego światła nie stawiajmy następnego kroku, ponieważ będziemy szli w błędnym kierunku, będziemy schodzić z właściwej drogi. Będziemy się cofać i będziemy narażeni na niebezpieczeństwa.
Niektóre dusze Bóg wybiera sobie, aby napełniając je w sposób szczególny swymi łaskami posłużyć się nimi dla swego Dzieła. Szczególne łaski niosą również i szczególne trudności, dlatego te dusze mają w większym stopniu wpatrywać się w gwiazdę, a więc tym bardziej POWINNY NIEUSTANNIE ZAGLĄDAĆ DO SWEGO SERCA I TAM SPOTYKAĆ SIĘ Z BOGIEM. Te dusze winny żyć w nieustannym zjednoczeniu z Bogiem. One całe powinny ciągle kierować się ku Bogu. Tylko wtedy będą miały siłę, by iść drogą powołania. Ludziom na zewnątrz wydaje się, że Święci, dzięki różnym, nadzwyczajnym łaskom mieli wspaniałe, przyjemne, lekkie życie. Zazwyczaj nie widzą tego wszystkiego, co działo się w sercu Świętych w obliczu przeróżnych trudności i przeciwności. Nie widzi się wszystkiego, co jest często tak trudne dla dusz świętych. Widzi się przede wszystkim blask świętości, a nie widzi się walki, którą oni muszą nieustannie pokonywać. Spójrzmy na Świętych w czasach, w których żyjemy, chociażby na bł. Matkę Teresę z Kalkuty, która ujrzała swoją gwiazdę – Bóg w sposób szczególny dotknął jej serca, powołując do niezwykłego dzieła. Potem przez większość lat swojej służby temu dziełu chodziła w ciemnościach, czego na zewnątrz nie było widać. Teraz podziwiają wszyscy jej miłość, poświęcenie, ofiarę z własnego życia, widzą jej uśmiech i to, w jak niebywale czuły sposób zajmowała się każdym chorym, każdym biednym, każdym bezdomnym. To, co działo się w jej sercu znane jest przede wszystkim Bogu.
Kiedy na swojej drodze przechodzimy jakieś trudności, kiedy piętrzą się przed nami przeciwności, ZAWSZE ZATRZYMAJMY SIĘ I SZUKAJMY SWOIM WZROKIEM GWIAZDY, ABY ONA DALEJ WSKAZYWAŁA NAM DROGĘ. Zanurzajmy się wtedy w głębiny swojej duszy, aby tam spotkać Boga. Jego obecność da nam siły, wytrwałość. Jego obecność da nam światło i będziemy wiedzieli, co czynić dalej. Jego obecność da nam miłość, byśmy mogli być miłością w tym wszystkim, co nas otacza, a co nie zawsze jest przyjemne. Ciągłe powracanie do gwiazdy, ciągłe jednoczenie się z Bogiem na drodze swego powołania jest najważniejsze, ponieważ NIE DOJDZIE SIĘ DO DOMU KRÓLA, DO JEZUSA, ABY ODDAĆ MU POKŁON, JEŚLI NIE BĘDZIE SIĘ SZŁO ZA ŚWIATŁEM, JEŚLI ULEGNIE SIĘ WŁASNYM EMOCJOM, UCZUCIOM, ZNIECHĘCENIOM, JEŚLI CZŁOWIEK PÓJDZIE ZA WŁASNYMI MYŚLAMI I WĄTPLIWOŚCIAMI. Trzej Mędrcy dotarli do domu Jezusa, oddali pokłon, składając swoje dary. Każda dusza jest z jednej strony na ciągłej drodze za gwiazdą, ale są takie chwile w życiu, kiedy Bóg daje szczególną łaskę i objawia Siebie człowiekowi w sposób szczególny. Jest to niejako zatrzymanie się przed domem Jezusa i wejście do środka. To są przepiękne chwile w życiu duszy, kiedy w jednym momencie, nieraz w ułamku sekundy dusza ta zostaje zalana światłem Boga i wtedy w tym jednym ułamku sekundy ma poznanie, Kim jest Bóg. W tej jednej chwili rozumie więcej niż gdyby czytała przez całe życie mądre książki. W tej jednej chwili ona doświadcza spotkania z Bogiem w taki sposób, że żadne najmądrzejsze książki nie dadzą jej takiego zrozumienia, takiego poznania, takiej wiedzy, takiego doświadczenia Boga. Czytając książki można stwierdzić się, że się coś wie o Bogu, spotykając Go można powiedzieć, że się Go poznało.
Życie człowieka jest dążeniem za gwiazdą, by w ostatecznym już rozrachunku dojść do pełni poznania Boga, do pełni objawienia. Po drodze są przystanki. To miłość Boża daje takie chwile, kiedy robi się jaśniej w duszy. W pewnym stopniu jest to oddany pokłon Bogu, spotkanie z Jezusem. Ale są to tylko chwile w życiu i potem znowu trzeba iść za gwiazdą. Starajmy się być wytrwałymi, by się nie poddawać. Cały czas miejmy na uwadze powołanie, Głos Boga, który w naszych wnętrzach przekonuje nas o miłości, bo tylko za miłością warto iść. Tylko miłość daje poryw serca, tyle siły, by podążać za gwiazdą.
Złóżmy swoje serca na Ołtarzu i prośmy Ducha Świętego, by prowadził nas tak, jak prowadził Mędrców. By ukazywał nam gwiazdę, przypominał o potrzebie nieustannego wpatrywania się w gwiazdę, by dodawał siły, czynił nas wytrwałymi.
Modlitwa
O, Panie nasz, Królu nasz, przed Tobą padamy na twarze i oddajemy Tobie pokłon. Ty jesteś naszym Bogiem. Dziękujemy Ci, że możemy dzisiaj wraz z Mędrcami oddawać Tobie pokłon i że możemy wraz z nimi ofiarować Tobie samych siebie. Dziękujemy Ci, Jezu, że przywiodłeś nas tutaj, dając wcześniej nam swoje światło, swoją gwiazdę. Dziękujemy Ci, że swoją miłością dotykałeś naszych serc, które szły za Tobą aż do tego miejsca. Dziękujmy Ci, Jezu, że to Ty przyprowadziłeś nas tutaj, aby objawić nam swoją miłość, każdemu z nas w sercu dać swoje Oblicze. Dziękujemy Ci, Jezu!
***
Dotknąłeś miłością, Panie, mojego serca. Wezwałeś moją duszę, zapraszając do życia ze Sobą. Sprawiłeś, że moje serce zapłonęło miłością, zapragnęło Ciebie. Dziękuję Ci, Jezu, za to, co uczyniłeś. Dziękuję Ci za to, że gdy opadam z sił, kiedy już wydaje mi się, że nie dam rady iść dalej, Ty na nowo dotykasz mego serca, na nowo nade mną jaśnieje Twoja gwiazda. W moim sercu na nowo czuję dotyk miłości, nowe siły, nową moc w sobie. Dziękuję Ci, że nieustannie błogosławisz mi na tej drodze ku Tobie. Dziękuję Ci, że nieustannie w różny sposób wspierasz mnie, ciągle mną kierujesz. Dziękuję Ci, Jezu za to, że co jakiś czas czynisz takie przystanki, podczas których mogę podejść bliżej. Mogę, tak jak Mędrcy uklęknąć przed Tobą, oddać pokłon, złożyć swój dar, a Ty napełniasz mnie nowym życiem. Dziękuję Ci, że moja dusza czuje Twoją obecność, że tylko w Tobie odnajduje pokój i szczęście. Dziękuję Ci, Jezu! Dziękuję Ci też za to, że z jednej strony jesteś tak bliskim Bogiem, który zamieszkuje moją duszę, który wprost do ucha szepcze słowa miłości. Ale z drugiej strony objawiasz mi się jako Wielki Bóg, Nieskończony, jako Stwórca pełen mocy, siły, pełen potęgi tak, że moje serce truchleje przed Tobą. W sercu moim są te dwa doznania – Twoja wielkość aż po nieskończoność, Twoja moc, która wprawia w drżenie i czuła, delikatna miłość, która pociąga. Raz duszy dotknie i dusza już nie może żyć bez Twojej miłości. Dziękuję Ci, Boże!
Idąc za Twoją miłością dochodzę aż do Krzyża. Na nim objawia się pełnia Twojej miłości, ale i pełnia Twego Bóstwa, pełnia Twego panowania, pełnia życia. W moim sercu, Panie, to wszystko staje się, jest i to wszystko jest jednością. O, Panie mój, zostawiam na boku cały mój umysł, moją wiedzę, doświadczenie, wszystko, aby przyjąć Ciebie, który objawiasz mi się. Moje serce przyjmuje Ciebie, otwiera się, pragnie Ciebie. Sercem, Boże, poznaję Ciebie w niebywały sposób. Tak jak Ty znasz mnie przenikając, tak i dajesz się poznawać. Panie mój, dziękuję Ci! Bądź uwielbiony!
***
Klękam przed Tobą, Jezu, świadomy swoich słabości, ale doświadczam tak wielkiej Twojej miłości, że wszystko, co moje, co ludzkie zatapiane jest w oceanie Twojej miłości. Dziękuję Ci, Boże! Przynosisz miłość, ukojenie, pokój, przebaczenie, przynosisz radość – dziękuję Ci. Jezu!
Chciałbym, Panie, zaśpiewać Ci pieśń uwielbienia, pieśń dziękczynienia, bo Ty jesteś moim Królem. Ty jesteś Królem mego serca! Ty w moim sercu władaj! Do Ciebie należy moje życie, wszystko, co moje oddaję Ci. Bądź Królem moim, Jezu! Bądź uwielbiony!
***
Dziękuję, Ci, Jezu! W moją duszę znowu zstąpiło Twoje światło. Znowu mam w sobie ufność, znowu jest we mnie nadzieja. Czuję, Panie, znowu Twoją miłość i wielkie pragnienie, by podążać za Tobą. Dziękuję Ci, Boże, za to spotkanie, za to Objawienie. Dziękuję Ci!
Chciałbym, Boże, zgodnie z Twoją wolą nieustannie podążać za Tobą. Chciałbym poznawać Ciebie. Chciałbym żyć tak bliziutko Twego Serca, kochać Ciebie prawdziwie. Chciałbym w każdym dniu być z Tobą, każdy spędzać z Tobą. Chciałbym każdą czynność czynić z Tobą, dla Ciebie – z miłości. Chciałbym, abyś był obecny we wszystkim, co dotyczy mnie w moim życiu.
O, Panie mój, proszę, abyś umocnił mnie. Proszę, by Twoja gwiazda nieustannie świeciła w moim sercu. Proszę, abyś dawał ciągle mi siły, by trwać. Proszę, abyś dawał mi moc do pokonywania trudności. Proszę, abyś tak związał moją duszę ze Sobą, bym już nigdy się nie odwrócił, nie odszedł. Proszę Cię, Jezu, tak bardzo potrzebuję Ciebie. Niech świeci Twoja gwiazda nade mną, niech świecie we mnie, abym szedł Twoją drogą, realizując Twoje powołanie. Panie mój, proszę, pobłogosław nas.
Refleksja
W swoich sercach zbliżajmy się jak najbardziej do Jezusa, byśmy mogli napełnić się Jego światłem, Jego miłością, Jego mocą. Wyrażajmy wolę bycia otwartymi na Jezusa, na Jego obecność. Tak, jak potrafimy otwierajmy się, by cała łaska płynąca z Objawienia Pańskiego mogła wniknąć do naszych serc, byśmy napełnieni nią mogli iść w kolejne dni, żyjąc bliżej Jezusa, bardziej dla Niego, kochając Go, żyjąc miłością. We wszystkim, co jest uczestniczeniem w wydarzeniach roku liturgicznego, cały czas chodzi o życie z Bogiem, o bliskość z Nim, o miłość. O to cały czas trzeba się starać i o to zabiegać, mieć to na pierwszym miejscu. Teraz, gdy mamy daną od Boga łaskę uczestnictwa w Objawieniu Pańskim, otwierajmy się, by być blisko, by żyć w zjednoczeniu, by napełniać się miłością.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.