Wprowadzenie
Błogosławieństwo Boga nieustannie nad nami czuwa. To błogosławieństwo obejmuje każdego z nas i przenika przez całe nasze życie. Przenika w głąb naszych serc, dusz i nieustannie dotyka łaską. Bóg obecny jest przy każdym z nas nieustannie, a Jego miłujące spojrzenie ciągle zagląda do naszych serc. Widząc ich wielkie ubóstwo, wielkie słabości Bóg okazuje swoje miłosierdzie. I każdego z nas wydobywa z naszych nędzy, obdarzając rozlicznymi łaskami. Wszystko to odbywa się w obecności Krzyża, w promieniach płynących z Krzyża. Bóg pragnie każdej duszy objawić swoją miłość i okazuje swoje miłosierdzie nieustannie w różny sposób. Pragnie, by każda dusza poznała tę miłość.
Nastaje czas w Kościele, w którym każda dusza ma pochylić się nad tajemnicą miłości. Aby to mogło mieć miejsce Bóg, który nieustannie jest przy każdym z nas, daje swoją łaskę. Należy prosić, by serce przyjęło te łaski płynące wprost z Krzyża. Należy prosić, aby serce zostało otwarte na Boże wejrzenie, by poprzez to cudowne spojrzenie Boga w głąb duszy, każda dusza mogła poznać Go, Jego miłość, doświadczyć miłosierdzia.
O tym dzisiaj będziemy mówić, prosząc Ducha Świętego, aby pomógł zrozumieć, czym jest Boża miłość i Boże miłosierdzie.
Konferencja
W życiu duszy, która już trochę zasmakowała w miłości Bożej i która poszła za głosem Bożym może pojawić się i takie doświadczenie, w którym ona SPOTKA SIĘ SAM NA SAM Z BOGIEM. Jest to krótka chwila, pozostawia jednak niezatarte znamię na duszy. Czasem Bóg przychodzi z łaską, staje przed duszą i spogląda głęboko w najdalsze, najtajniejsze jej zakamarki. Dusza czuje to spojrzenie Boga, które przenika ją jak nigdy dotąd. To spojrzenie jest pełne mocy. Przed nim dusza nie może uciec, nie może się usunąć, nie może nic zrobić. To spojrzenie, choć trwa tylko chwilę, dusza pamięta i trwa w nim długo. Pod wpływem tego spojrzenia dusza w jednym momencie poznaje, kim jest. Poznaje niezmierzoną swoją słabość, nicość i nędzę. W tym jednym momencie ma uświadamiane, jak strasznie ciemna jest dusza, pełna grzechów, obrzydliwości, potworności. Oprócz tego, że dusza poznaje całą swoją nicość, całą potworność swoich grzechów, to czuje, że Bóg zna ją bardzo dobrze i wie o wszystkim. Bóg zna całą obrzydliwość duszy, obrzydliwość jej grzechów, wie wszystko, nic nie umknie Jego uwagi. Świadomość tego jest pełna mocy. Dusza pod tym spojrzeniem nie jest w stanie ruszyć się, nie jest w stanie nic zrobić. Chciałaby paść przed Bogiem na twarz, korzyć się. To jest chwila, ale jakże mocne jest to przeżycie dla duszy.
Ale w tym spojrzeniu jest jeszcze coś, dzięki czemu świadomość tego, kim się jest nie zabija duszy. W TYM SPOJRZENIU JEST CZUŁOŚĆ I MIŁOŚĆ. I dusza w tym samym momencie poznaje, że Bóg ocala ją, że miłosierdzie Boże pochyla się nad nią i bierze ją w objęcia. Wydobywa ją z tego bagna, z całej tej otchłani, w której ona przebywała. Doświadczając miłości Boga zdaje sobie sprawę, że ta potworność grzechów jest tak straszna z tego względu, że one obrażają Miłość; że ona poprzez swój każdy grzech, po kolei odrzucała Bożą miłość. To jest najgorsze w grzechu. Ta sama Miłość, którą dusza obrażała, bierze ją w objęcia i ocala z tego wszystkiego, czym była, w czym żyła, ocala ze wszystkiego, co jeszcze mogłoby być. Dusza ma świadomość, że mogłaby pogrążyć się jeszcze bardziej, gdyby Bóg jej nie ocalił, nie uchował.
Och, jak wielkie jest Boże Miłosierdzie! Do niczego nie da się porównać wielkości Bożego Miłosierdzia. Nie da się też wyrazić słowami potworności ludzkich grzechów. Dusza dopiero wtedy zaczyna uświadamiać sobie swoje miejsce przed Bogiem. Dopiero wtedy widzi całą swoją pychę, zarozumiałość. Kiedy doświadcza tego spojrzenia, uświadamia sobie, że jest niczym, że nic nie posiada. Nic! Nic!!! Nie ma w sobie samej ani odrobiny dobra. A jeżeli cokolwiek w swoim życiu dobrego uczyniła, to dzieło Boże w niej. To Jego miłość, Jego łaska i Jego miłosierdzie, więc nie jest ona panią tego dobra. Dusza staje naga przed Bogiem, nie ma nic. To jest prawda o duszy – nie posiada nic, jest naga. Doświadczając Bożego miłosierdzia pragnęłaby kochać, odpowiedzieć Bogu na Jego miłość i uświadamia sobie, że nie potrafi. Chciałaby być wierna Bogu, ale nie ma siły. Chciałaby trwać u Jego stóp, pod Krzyżem – nie potrafi. Niczego nie potrafi. Jest tak słaba, że nawet myśl o tym, że mogłaby trwać, klęczeć staje się jej cierpieniem, bo ona wie, że nie jest zdolna. Jedyne, co może czynić, to prosić Boga o łaskę, by to On wziął ją pod swoje skrzydła i poprowadził przez życie; by On czynił wszystko. Czuje się tak słabą wobec Boga, że nie jest zdolna myśleć, o co prosić, w jaki sposób. Nic.
Jeśli dusza pozwoli Bogu działać, wtedy stanie się ona takim rodzącym się z popiołu diamentem. Prawdziwie święta będzie taka dusza. Ale można też zmarnować tę łaskę. Dlatego dusza musi być czujna i nieustannie poddawać się pod Boże spojrzenie, które wydobywa z niej prawdę. Jeśli powracać będzie do tego spojrzenia, do Boga, wtedy będzie bezpieczna i Sam Bóg poprowadzi ją ku zjednoczeniu.
Wielką łaską jest doświadczenie spotkania z Bogiem sam na Sam. Jest to dar Boga. On Sam decyduje, kiedy i jakiej duszy tę łaskę dać, w jaki sposób i w jakim natężeniu, bowiem doświadczenie prawdy o sobie pod Bożym spojrzeniem jest tak silnym, że dusza, gdyby nie była wsparta Bożą łaską umarłaby w jednym momencie. Zabiłaby ją świadomość, jak bardzo raniła Bożą miłość, jak bardzo obrzydliwym jest grzech. Jednocześnie to doświadczenie pozwala duszy zrozumieć bezmiar Bożego miłosierdzia. Dlatego warto prosić, by Bóg pozwolił duszy doświadczać miłosierdzia, czym ono jest. Mając lepszą świadomość tego, dusza może swoim życiem świadczyć o Bożym miłosierdziu.
Już niedługo rozpocznie się kolejny okres liturgiczny w Kościele – okres Wielkiego Postu – przepiękny czas dla wszystkich dusz, jeśli nie najpiękniejszy, w którym dusza może uświadomić sobie bezmiar Bożego Miłosierdzia wobec niej. Prośmy, aby Bóg pozwolił nam stanąć w prawdzie przed samym Sobą, poznać siebie i bezmiar Jego miłosierdzia, abyśmy mogli dobrze przygotować się do największych Świąt – Świąt Zmartwychwstania.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Panie mój, Tyś moją Miłością! Tyś Pragnieniem moim, Tęsknotą mojego serca! Ty, Panie, dotknąłeś mojej duszy i objawiłeś swoją miłość mi. Ty sprawiłeś, że moja dusza nie może żyć bez Ciebie. Dziękuję Ci, Boże za to, że mnie stworzyłeś, że stworzyłeś mnie do miłości, stworzyłeś mnie dla Siebie; za to, że moją duszę powołałeś, by Tobie służyła. Dziękuję Ci, Boże!
***
Dziękuję Ci, Boże! Ty wejrzałeś w moją duszę. Twoje spojrzenie przeniknęło daleko w głąb i oświetliło wszystkie zakamarki mojej duszy. Twoje spojrzenie, Panie, sprawiło, że poznałem całą swoją nędzę, całą swoją słabość. O, Panie, Jak mocne było Twoje spojrzenie, jak przenikające! Nic się nie ostoi pod Twoim spojrzeniem, nic się nie ukryje. O Panie, jedna chwila wystarczyła, abyś poprzez to swoje spojrzenie dał poznać mi, czym jestem sam z siebie. I gdybyś mnie, Boże, w tym momencie nie podtrzymywał, umarłbym. Jak wielką moc ma Twoje spojrzenie?! Jak wielką siłę! Poznałem, Boże, że Ty wszystko wiesz. Wszystko wiesz o mnie. Wiesz więcej niż ja sam wiem o sobie, niż mogę wiedzieć. Ty wszystko wiesz. Gdy uświadomiłeś mi, że jestem niczym, że Ty wiesz o mnie wszystko, o Panie, poznałem, że Twoje spojrzenie jest spojrzeniem miłości; że to moje „nic”, te wszystkie moje słabości, każdy mój grzech ciężko obrażał Ciebie, zasmucał, ranił i że na tym polega moja wina. Mój grzech jest odrzuceniem, zranieniem, obrazą Twojej miłości. To, Boże, że odrzuciłem Twoją miłość stało się największym bólem mego serca, to jest największa moja wina. Najstraszniejsza rzecz, którą mogłem uczynić, to odrzucić Twoją miłość.
Panie mój, mój Królu, ale w tym samym momencie, Ty objawiłeś mi całą potęgę swego miłosierdzia wobec mnie, bo wszystko to ukazałeś mi nie po to, aby mnie zabić, aby mnie sądzić, ale po to, by okazać mi miłosierdzie, aby objawić mi swoją miłość; aby pokazać, że Ty już to wszystko, co z mojej strony było potwornością, zabrałeś na Krzyż. O, Panie, poczułem, że wydobywasz mnie z tego bagna, z tego wszystkiego, co jest moim ludzkim doświadczeniem słabości i grzechu. Jak cudowna Miłość wyciągnęła do mnie swoje ręce, podniosła. O, Panie, dziękuję Ci za Twoją miłość, która pochyla się nade mną, robakiem marnym, grzesznikiem największym. Dziękuję Ci, że pochylasz się nade mną z wielką czułością, z ogromną wyrozumiałością.
Panie, dziękuję Ci! Dziękuję, że Twoja miłość kładzie mnie u stóp Twego Krzyża, abym mógł być objęty promieniami Twojej miłości i Twego miłosierdzia. Dziękuję Ci, Jezu!
Dziękuję Ci, Boże, że mogę być u stóp Twego Krzyża, że z Twego Krzyża spływa na mnie Twoja Krew, Pot i Łzy – najcudowniejsze Zdroje Twego Miłosierdzia. O, Panie, dajesz mi poznać, że to największa Twoja łaska, największy wyraz Twojej miłości – móc być zanurzonym w Zdrojach Twego Miłosierdzia. O, Boże mój, dziękuję Ci, że pozwoliłeś mi zobaczyć, kim jestem. Pozwoliłeś mi zobaczyć całą nicość swoją, doświadczyć własnej nicości. O, Panie mój, dziękuję Ci – Twoja miłość ratuje mnie, wydobywając z całego bagna, w którym tkwiłem tak długo. Dziękuję Ci, że pokazałeś mi, że Ty ratujesz mnie od tego, co jeszcze mógłbym uczynić. To też jest wyraz Twego miłosierdzia. Powiedziałeś: starczy! I wyjąłeś mnie, wydobyłeś, wyciągnąłeś, abym więcej już nie tkwił w grzechach, Panie mój.
Czuję się wobec Ciebie, Boże, jak małe dziecko. Nie posiadam nic. Nic. Panie mój, nie mam nic. Dotychczasowe moje życie, mój sposób myślenia, to wszystko pozostawiam. Boże mój, nie posiadam nic, niczego nie wiem, nie mam w sobie żadnej mądrości, żadnej wiedzy, którą mógłbym się posłużyć, aby żyć tak jak Ty tego oczekujesz ode mnie. Panie mój, skoro nie mam nic, skoro jestem niczym, Boże, będę liczyć tylko na Ciebie. O, Panie mój, nic innego mi nie pozostaje, tylko liczyć na Ciebie. Dlatego wyciągam ręce, Boże mój, aby otrzymać od Ciebie wszystko, abyś Ty poprowadził mnie na nowo. Skoro odrodziłeś moje życie, skoro uczyniłeś je nowym, skoro uświadomiłeś mi, jak bardzo jestem słaby, że nie mogę w ogóle na siebie liczyć, Panie, Ty bądź wszystkim. Ty bądź moim życiem, mądrością moją, moją siłą. Ty bądź wszystkim!
***
O, Boże mój, jakże jestem wdzięczny za wszystko, co czynisz wobec mojej duszy. Szczególnie za to, że ukazałeś mi, gdzie jest miejsce moje – pod Krzyżem, najcudowniejsze miejsce. O, Boże mój, teraz wiem, że właśnie będąc pod Krzyżem otrzymuję najwięcej. Panie, właśnie z Krzyża płynie na mnie Twoje miłosierdzie, które odradza mnie, dając nowe życie, które wlewa w moje serce ufność, nadzieję i wiarę. Sprawia, że powstaję do nowego życia, aby kochać. To Twoja miłość sprawia, że zaczynam kochać, że pragnę kochać. O Boże, o Panie mój, jak wielka jest Twoja łaska wobec mojej duszy, jak wielkie miłosierdzie, że Ty, Bóg, Stwórca, Pan wszechrzeczy wybrałeś Sobie takie nic, taki pyłek i podnosisz tak wysoko – do Twojego Serca. Wystarczy, Boże, że wyciągnę dłonie i zanurzę się cały w Tobie, w boku Twoim, w Sercu Twoim. Panie mój, nie mam słów, aby wyrazić jak wielką to łaską jest dla mnie, aby Ci dziękować, aby Ciebie uwielbiać za te skarby Twego Serca, które przygotowałeś dla mnie, za dary Twojej miłości. Boże mój, Ty już nie tylko kładziesz mnie pod Krzyżem, aby zalać mnie swoją Krwią, ale schylasz się z wysokości Krzyża i podnosisz, jako maleńkie dziecię i przytulasz do Serca swojego zanurzając w Ranie.
Czy może być dusza szczęśliwsza ode mnie? O, Boże, przecież nic nie zrobiłem, niczego nie uczyniłem, niczym nie zasłużyłem sobie, okazywałem tylko niewdzięczność, odrzucając Twoją miłość. A Ciebie to nie zrażało, o Panie mój. Pragnę przez wieki wysławiać Twoją miłość i Twoje miłosierdzie. Boże mój, bądź uwielbiony!
***
Boże mój, przemieniłeś moje serce. Uczyniłeś je nowym. Dotknąłeś mego serca swoją miłością, pociągnąłeś za Sobą. Moje serce zapragnęło żyć Tobą. Moje serce zapragnęło głosić Twoją miłość wszystkim duszom. O, Panie, tak cudowna jest Twoja miłość, tak niepojęte Twoje miłosierdzie. Chciałbym, żeby każda dusza na ziemi mogła zachwycić się Tobą, poznać Twoją miłość, doświadczyć Twego miłosierdzia. Ja sam jestem niczym i nic nie mogę, ale dzięki Twej łasce, Boże, wiem, że Ty wszystko możesz. Wystarczy, że oddam się Tobie cały, a Ty według swojej mądrości, według swojej woli posłużysz się moją duszą i rozlejesz na cały świat swoją miłość i swoje miłosierdzie. Ja nie muszę wiedzieć jak. Niepotrzebne mi jest to. Dla mnie szczęściem będzie, Panie, móc należeć do Ciebie, móc służyć Tobie. Szczęściem wielkim będzie to, że będę mógł przysłużyć się głoszeniu Twego miłosierdzia, Twojej miłości. Szczęściem dla mnie będą dusze, które zwrócą się ku Tobie i będą mogły razem ze mną głosić Twoją chwałę.
O, Panie, moje pragnienia są szalone, ja chcę zebrać wszystkie dusze po całej ziemi. Pozwól, abym przeszedł się po całej ziemi zebrał wszystkie dusze i złączone razem będziemy Ciebie wielbić, głosić będziemy Twoją chwałę, Twoją miłość, Twoje miłosierdzie. Połączymy nasz śpiew ze wszystkimi Aniołami i wszystkimi Świętymi w Niebie. O, Panie, to będzie wielki śpiew, wielkie oddawanie Tobie chwały. Ja wiem, to wszystko i tak jest niczym wobec wielkości, piękna, cudu Twojej miłości. Ale przez wieczność całą będziemy Tobie śpiewać. Przez wieczność całą będziemy Ciebie wychwalać, kochać Ciebie bez ograniczeń.
Boże mój, jaki jesteś dobry, że takiej małej duszy, takiemu „nic” dajesz poznawać cuda swej miłości. Bądź uwielbiony, Boże!
***
Dziękuję Ci, Boże, za wszystko, co czynisz w moim sercu. Dziękuję Ci, że ukazujesz mi Twoją miłość i Twoje miłosierdzie wobec mnie. Dziękuję Ci, że napełniasz moje serce ogromną miłością, pragnieniem, by kochać Ciebie nieskończenie. Dziękuję Ci, że stawiasz moją duszę wobec Twojej obecności. Za wszystko Ci dziękuję, Boże, również za to, czego nie da się opisać słowami, ale serce, dusza czują. Boże mój, pragnę pozostać w Tobie. Chcę Cię prosić, abyś Ty pozostał we mnie. Chcę żyć mając świadomość obecności Boga w moim sercu. Chcę Ciebie nieustannie adorować w moim sercu. Chcę żyć w Twojej obecności, wykonywać swoje obowiązki w Twojej obecności, z miłości do Ciebie. Uczyń, proszę, to możliwym, bo Ty wiesz, czym jestem sam z siebie. Ale z Tobą, Boże, z Tobą mogę góry kruszyć. Z Tobą mogę wszystko. Proszę Cię, Boże, pobłogosław nas.
Wprowadzenie w drugi dzień
Oblubienica ma być podobna do Oblubieńca we wszystkim. Słowa te, choć piękne, mogą wydawać się trudne do realizacji. Mogą zachwycić, mogą też odstraszyć. Jeśli pragniemy żyć z Jezusem, jeżeli chcemy życia blisko z Nim, STARAJMY SIĘ, BY NASZE SERCA BYŁY JAK SERCA DZIECIĘCE: PROSTE, SZCZERE, OTWARTE, PRZYJMUJĄCE TO, CO SIĘ IM MÓWI PROSTO, BEZ KOMPLIKOWANIA. Dzieci nie mają doświadczenia, ani wiedzy, więc przyjmują za prawdę to, co słyszą od dorosłych i tak jak słyszą. O taką prostotę, takie przyjmowanie chodzi w relacji: Bóg – dusza. Bóg mówi, dusza przyjmuje. Wtedy zrozumiemy słowa, które tak często Bóg wypowiada do nas, zrozumiemy i przyjmiemy zapewnienie o Jego miłości; to, że stawia nas pod Krzyżem i że wylewa na nas całe swoje Zdroje Miłosierdzia. I płakać będziemy z radości, gdy usłyszymy słowa, iż Bóg zanurza nas w Ranie swego boku, kąpie nas w swojej Krwi, oczyszcza nas i uświęca. By to przyjąć potrzeba prawdziwie dziecięcego serca.
Bóg tak często objawia swoją wolę dzieciom, bo one nie kombinują, tylko przyjmują. Gdy posyła Maryję na ziemię, posyła najpierw do dzieci, bo one ufnie przyjmują. Wierzą i realizują to, co Ona im poleca. Jeśli chcemy wypełnić wolę Boga, stańmy się jak dzieci. Wtedy przyjmiemy wszystko i zrozumiemy, co otrzymujemy od tylu lat. Podziękujmy Bogu za każde Jego Słowo, za dar Jego miłości, za Jego miłosierdzie i uwielbijmy Go.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Panie mój, dziękuję Ci za to, że rozpoczął się kolejny dzień i że mogę ten dzień rozpoczynać razem z Tobą, że czekałeś tu na mnie. Dziękuję Ci! Pragnę, mój Jezu, w tym dniu należeć do Ciebie. Ty wiesz, Boże, że niewiele rozumiem, ale chcę iść za Twoimi wskazaniami. Pragnę, Bożę ufnie otwierać swoje serce i słuchać Ciebie. Proszę, abyś usposobił moje serce, by było, jak serce dziecka, a więc otwarte, ufne, które przyjmie wszystko. Chcę z prostotą przyjmować każde Twoje Słowo.
Dziękuję Ci, że prowadzisz moją duszę. Dziękuję Ci, że tak ją usposabiasz, tak ją formujesz, że otwierają się oczy mojej duszy, otwierają się jej uszy – mogę patrzeć, słyszeć. Jednak, Jezu, nieustannie potrzebuję Ciebie. W każdym momencie mego życia potrzebuję Ciebie. Nie ma takiej chwili, w której mógłbym się obyć bez Ciebie, bo Ty jesteś, Boże, moim życiem. Ty jesteś siłą moją, oddechem, miłością, wszystkim. Proszę więc, abyś mnie nie pozostawiał samego nigdzie, nigdy, ale zawsze bądź przy mnie. Ja wiem, Jezu, jesteś w moim sercu. Zapewniasz mnie o tym. I Święci Kościoła mnie o tym zapewniają, i Pismo Św., i Ty Sam przychodzisz przecież codziennie do mojego serca w Eucharystii. Dziękuję Ci, pomagaj memu sercu ufać, wierzyć. Wspieraj moje serce, bo jest tak słabe, że słabszego już nie ma. A ja będę Ciebie kochać tak, jak potrafię. Wsparty Twoją łaską z czasem będę kochać w sposób doskonały, bo Ty mi w tym pomożesz. Ty przemienisz moje serce. Ufam w to. Teraz więc, Jezu, chcę Ci podziękować za wszystko, czym obdarzasz moje serce i czym będziesz jeszcze obdarzać. Chcę Ciebie uwielbić. Pragnę, by moje serce trwało w dziękczynieniu.
***
Pragnę, Boże, by cały ten dzień należał do Ciebie, by moje serce nieustannie Tobie dziękowało i Ciebie wielbiło. Chcę dostrzegać całą Twoją miłość, która objawia się w moim życiu. Chcę, Boże otworzyć moje serce na Twoje miłosierdzie, jakie wylewasz na mnie. Dzięki Twemu miłosierdziu żyję i poznaję Ciebie. Chcę, Boże cały ten dzień wielbić Twoje miłosierdzie, wysławiać je, otwierać moje serce tak, abyś mógł objawiać światu swoją miłość i swoje miłosierdzie. I chociaż nie jestem kimś znacznym, ani kimś mądrym ani wykształconym, chociaż moje życie jest szare, ukryte, to wierzę Boże, że przez samo zjednoczenie z Tobą mego serca możesz światu objawić swoje Oblicze. Świat pozna, kim jesteś i każda dusza zwróci się do Ciebie. Wierzę w to, Boże.
Więc już teraz niech będzie uwielbiona Twoja miłość i Twoje miłosierdzie we mnie. A Ty proszę, pobłogosław mnie, abym był wytrwały w moich pragnieniach i dążeniach do Ciebie. Proszę, pobłogosław nas, Jezu.
Podsumowanie dni skupienia
Niech w naszej postawie będzie pokora. Kiedy stajemy przed Bogiem starajmy się mieć świadomość, że nic nie posiadamy, że jesteśmy nikim. Wobec Boga, który jest Stwórcą i Dawcą wszystkiego, który Sam jest Mądrością, który nas stworzył naprawdę jesteśmy niczym. Kiedy będziemy stawać przed Bogiem w ten sposób, pokornie uświadamiając sobie własne nic i wyciągając ręce, Bóg da nam wszystko. On Sam nas podniesie, wywyższy, obdaruje bogactwem. On Sam. To bogactwo, które otrzymamy będzie prawdziwym bogactwem. Dopiero wtedy będziemy mogli cieszyć się Bogiem. A dopóki człowiek przed Bogiem nie uzna swojej nicości, zawsze będzie próbował stanąć przed Bogiem z jakiegoś poziomu, z jakichś wyżyn. Pycha będzie podpowiadać człowiekowi różne rzeczy. Wtedy choćby się człowiek szczycił, że coś osiągnął to wszystko nic nie znaczy, bo to człowiek sobie sam coś przygarnął, coś wymyślił, sam stworzył coś, co jest jego. A więc to jest nic nie warte. Bogactwem jest jedynie to, co otrzymuje się od Boga i tym należy się szczycić wielbiąc Boga za Jego dobroć, miłość i miłosierdzie.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.