Św. Teresa od Dzieciątka Jezus na nowo ukazała drogę, jaką może iść dusza, która pragnie zjednoczyć się z Bogiem. Pokazała, że nie trzeba dokonywać wielkich rzeczy, wielkich czynów, aby stać się wielką świętą. Zwróciła uwagę na małość, na to, co w oczach ludzkich jest niepozorne; to, co dla ludzi nie przedstawia wartości, a jednak przemienione, wzmocnione miłością zdaje się rewolucjonizować świat, zmieniać jego oblicze. Na czym polega ta rewolucja? Co jest siłą, która choć wydaje się być niewidoczną, nic nieznaczącą, to jednak zmienia oblicze świata, dokonuje radykalnych zmian? Spróbujmy spojrzeć na drogę, którą szła św. Tereska. Spróbujmy, chociaż trochę, poznać jej serce – serce, które tak ukochało Jezusa, tak umiłowało dusze, które utożsamiło się z sercem Kościoła i w nim stało się miłością.
Tajemnica I – Zwiastowanie
Mała Tereska poszukiwała prawdy. Starała się dotrzeć do jej istoty. Chciała żyć z nią w zgodzie na każdym kroku. Zagłębiała się w poznanie Boga, chcąc lepiej rozumieć, kochać, być bliżej Niego. Swoje życie oddała Bogu. Jednak, gdy zagłębiała się w Słowo Boże, starała się zrozumieć, jakie szczególne powołanie, zadanie daje jej Bóg. Co ona może czynić? Doświadczała własnej małości, doświadczała swoich słabości. Znała życie różnych Świętych i wiedziała, że dokonywali wielkich rzeczy. Swoim sercem czuła, że Bóg, który kocha wszystkie dusze, wszystkich ludzi, kocha więc również i tych, którzy są słabi. Dla nich również dał możliwość uświęcania się. I szukała. Czytała Słowo Boże, starając się znaleźć w nim odpowiedź: Jakie ona – słaba dusza – może mieć powołanie? W jaki sposób może zbliżyć się do Boga? Jak stać się świętą? Podziwiała różne powołania. Wiedziała, że Bóg daje różnym osobom różne dary. Daje różne możliwości kroczenia ku Niebu. Wiedziała, że Kościół jest organizmem, w którym każda dusza będąc członkiem spełnia jakąś funkcję. Ale zastanawiała się, jakie ona ma zadanie w Kościele, skoro jest tak słabą i tak małą, a jednocześnie skoro tak pragnie i tak kocha?
Czytając Pismo Święte odkryła, że najważniejszą, jedyną, wieczną jest miłość. To odkrycie ukierunkowało dalsze jej życie. Ona zapragnęła z całych swych sił stać się miłością. Cieszyła się ogromnie, że właśnie Bóg jej przeznaczył to powołanie – BYĆ MIŁOŚCIĄ. Widziała w tym wyróżnienie, ale i odpowiedzialność. Widziała niezwykle ważne zadanie. Gdy analizowała, czym jest serce w organizmie, stwierdziła, że tak naprawdę ono jest szczególnie ważne, pełni szczególnie ważne zadanie. Chociaż nie jest organem szczególnie mocnym, silnym – musi być chronione przez klatkę piersiową – to jednak ono spełnia najważniejszą funkcję. ŚW. TERESKA ODDAŁA SIĘ BOGU JAKO MIŁOŚĆ – MIŁOŚĆ W SERCU KOŚCIOŁA.
Tajemnica II – Nawiedzenie
Św. Teresa w swym sercu odczuwała wielkie pragnienia. Bóg dotykał jej serca swoją miłością, a ona odpowiadała na tę miłość i chciała dla Boga czynić wielkie rzeczy. A jednak zdawała sobie sprawę, że nie dla niej jest ani głoszenie Ewangelii, ani wyjazd na misje, ani dokonywanie innych odważnych, mężnych czynów. Zdawała sobie sprawę, że nie dla niej męczeństwo. Zobaczyła jednak, iż w miłości może zrealizować wszystkie swoje pragnienia, poprzez miłość może zrealizować właściwie każde powołanie. Miłość stała się siłą, która uniosła św. Treskę do samego Nieba. To odkrycie było dla niej najważniejszym. Było punktem zwrotnym, podstawą, od której mogła teraz rozpocząć nowe, śmiałe i pewne zrozumienia kroczenie ku świętości.
Wiele dusz pojmuje miłość jako uczucie, jako przyjemne emocje, jako coś lekkiego, łatwego, przyjemnego, coś co nie stwarza problemów, trudności, co nie jest trudne. A jednak św. Tereska, gdy odkryła swoje powołanie bardzo poważnie potraktowała je i uczyniła miłość swoim życiem. Ona konsekwentnie każdego dnia, o każdej porze, w każdej sytuacji realizowała swoje powołanie miłości. To naprawdę poważnie przyjęte powołanie ze wszystkimi konsekwencjami do samego rdzenia tego, czym jest miłość. Poznawała miłość nieustannie i zagłębiała się w swoją duszę, by w każdej sferze, w każdej cząstce swego jestestwa stawać się miłością. To była prawdziwa, ciężka, trudna praca nad samą sobą – o wiele cięższa i trudniejsza niż niejedna praca fizyczna.
Tajemnica III – Narodzenie
Św. Tereska kontemplując miłość, uznała, iż miłować znaczy mieć na uwadze dobro drugiej osoby; MIŁOWAĆ – ZNACZY SIEBIE ZŁOŻYĆ W OFIERZE, o sobie zapomnieć. Ona w sposób doskonały przypomniała światu, że miłość nie jest czynieniem przyjemności innym. Nie jest czynieniem czegoś, by komuś było miło, ale jest: CZYNIENIEM DOBRA DRUGIEJ OSOBIE; CZYNIENIEM DOBRA ZE WZGLĘDU NA JEGO DUSZĘ; PRZYPROWADZANIEM DUSZ DO PRAWDY.
Za cenę własnego serca, niezbyt korzystnej opinii, jaką mogłyby mieć o niej różne osoby, kształtowała inne dusze, oddając się Bogu w miłości za te dusze, kochając swoje współsiostry mądrą miłością. Nie miłością własną, ale miłością oddaną, ofiarną. Miłością, w której nie liczy się ona – Teresa, ale w której liczy się zbawienie tej drugiej duszy; nie liczy się to, co ta druga osoba powie o Teresie, ale liczy się to, czy ta druga dusza odkryje prawdę o sobie i czy stanie w prawdzie przed Bogiem, czy zbliży się do Boga. Była niezwykłą nauczycielką nowicjuszek, bowiem cokolwiek czyniła wobec nich, czyniła ze względu na dobro ich dusz, z miłości do Boga. Nie zważała zupełnie na to, jak będzie przyjęta, czy będzie zrozumiana, czy będzie lubiana i akceptowana. Zupełnie podeptała swoje „ja”. Bardzo konsekwentnie realizowała swoje powołanie miłości.
Tajemnica IV – Ofiarowanie
Św. Tereska starała się być bardzo czujną, by znać wszystkie intencje swoich poczynań, by były one czyste. A jeśli odkryła, iż kierowała nią miłość własna, od razu korzyła się przed Jezusem prosząc, by od tej pory miłość do Niego była wyznacznikiem jej drogi. Widząc, jak bardzo dusze nie znają Bożej miłości, jak mało jej ufają, jak mało jest wiary w duszach ludzkich w miłość Bożą, pragnęła całą sobą odpowiedzieć Bogu za te wszystkie dusze, przyjąć Bożą miłość do swojego serca, ufać i wierzyć Bożej miłości ze wszystkich sił za wszystkie dusze. Zapragnęła zostać ofiarą miłości. Oddała się Bogu jako ofiara miłości. I Bóg przyjął jej oddanie.
Patrząc na jej życie można zobaczyć, w jak piękny sposób jej serce było przemieniane, jak dzień po dniu Bóg coraz bardziej przemieniał tę maleńką duszę w wielką miłość. Ona pragnęła tylko jednego, by Bóg w jej sercu był umiłowany największą miłością. Dlatego nie chciała pełnić swojej woli, ale w sposób doskonały wypełniać wolę Boga. Nasłuchiwała każdego natchnienia. Badała swoje serce, by w każdym momencie, w każdej jego cząstce ono należało do Boga, by zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu był Bóg. Nigdy nie chciała realizować swojej woli, nie chciała realizować samej siebie. Stwierdziwszy, że jest tak słabą, że niczego nie potrafi, postanowiła, że jej mocą, jej siłą będzie Bóg i to On w swoich ramionach uniesie ją do Nieba; miłość, której się oddała uczyni ją świętą. Temu zrozumieniu pozostała wierna i ufna do końca, choć przeżywała ciemności duszy, choć Bóg nie dawał jej samych rozkoszy duszy, choć bardzo często musiała kroczyć w straszliwych ciemnościach, bez poczucia dotyku miłości. Ale w głębi jej jestestwa, głęboko w duszy nieustannie było pragnienie, by kochać. W głębi jej duszy było poznanie Bożej miłości. Chociaż wątpliwości często zaciemniały jej spojrzenie na świat, św. Tereska wiernie trwała u stóp Miłości cała się jej oddając, cała ją realizując; dążąc, by każdą swoją cząstką w każdej chwili zrealizować to, co Bogu przyrzekła – BYĆ DO KOŃCA MIŁOŚCIĄ, UMRZEĆ JAKO OFIARA MIŁOŚCI; UMRZEĆ Z MIŁOŚCI DO BOGA. To było jej pragnieniem. Bóg zrealizował je.
Tajemnica V – Znalezienie
Wielu osobom wydaje się, że św. Tereska, to święta, która nie zna trudów dnia codziennego, mało stąpa po ziemi. Żyje sobie radośnie, w chmurach, kochając, będąc maleńką, ciesząc się Bożą miłością – mówiąc językiem ludzkim – o Bożym świecie nic nie wiedząc, bo cały czas zatopiona w miłości. Św. Tereska jest świętą, która bardzo mocno stąpała po ziemi, która bardzo dobrze, głęboko poznała swoją duszę; która zagłębiała się w ludzką psychikę, chcąc dotrzeć do prawdy o człowieku, o tym, jaki jest człowiek. Poznając tę prawdę – często trudną i bolesną – starała się żyć w zgodzie z nią. Była pomimo wszystko konsekwentna w oddaniu się powołaniu, więc ciągle podejmowała na nowo wysiłek, trud pracy nad sobą, przełamywania samej siebie. Wszystko, co czyniła, czyniła ze względu na miłość.
Wiele jest osób, które pracują nad kształtowaniem swego charakteru i które kształtują charaktery innych ludzi, ale bez łączności z Bogiem, bez miłości do Boga powodują jedynie wykrzywienia. Nie dochodzą do prawdy, a ich praca nie przynosi trwałych, dobrych owoców. To, co czyniła Teresa w swojej duszy i w duszach danych jej pod opiekę, można przyrównać do ciężkiej pracy rolnika, który dobrze wie, co musi uczynić, aby ziemia przynosiła plony; który bardzo mocno stąpa po ziemi znając swoją pracę, przyrodę, znając chociażby zjawiska pogodowe; który musi dobrze wiedzieć, jakie rośliny, czego wymagają; który musi się napracować, aby rzeczywiście zebrać plon. Nie może leżeć sobie na łące, oglądać chmury, patrzeć w słońce i czekać aż wszystko urośnie. On od początku, od wczesnej wiosny po późną jesień, podejmuje nieustannie wysiłek – pracuje. Św. Teresa ciężko pracowała na roli swego serca i na roli serc innych dusz. To była bardzo konkretna praca, pełna głębokiej świadomości tego, co ma czynić. To była praca, w której ona stawała przed Bogiem w prawdzie o sobie i o drugim człowieku. Jednocześnie ciągle kochając Boga i z miłości do Niego pragnąc przemienić samą siebie w prawdziwą miłość, pragnąc poprowadzić inne dusze ku miłości.
Miłość była jej wyznacznikiem. Stale ze względu na miłość starała się żyć prawdą o sobie samej, o ludzkich słabościach, o ludzkiej niemożności czynienia dobrych rzeczy. Dogłębnie poznała siebie jako duszę maleńką, duszę małą i to uczyniła atutem wobec Boga, ponieważ małe dzieci potrzebują opieki. To nad małymi dziećmi pochylają się dorośli i wszystko czynią – dla nich i za nich. Skoro zrozumiała, że ona jest taką małą duszą, pozwoliła Bogu, by czynił wszystko w niej. Ale to nie znaczy, że czekała z założonymi rękami aż znajdzie się w Niebie; to znaczy, że konsekwentnie stawała przed Bogiem jako dusza mała, słaba, pokorna. Słuchała Go i wypełniała to, co czuła sercem. Miała niezwykłą odwagę przyjmować poznanie własnej duszy na każdym kroku, chociaż wymagało to od niej bardzo często bolesnej rezygnacji z samej siebie, wiązało się z cierpieniem, ze śmiercią swego „ja”. Wszystko podyktowane było miłością. Bez miłości, bez umiłowania Boga nie byłaby w stanie dokonać tak wielkich rzeczy. Nie byłaby w stanie tak przemieniać siebie, tak pracować nad sobą. Bez prawdziwej miłości do Boga nie potrafiłaby stać się prawdziwą ofiarą miłości dla innych dusz.
Prawdziwie Jezus żył w niej i ona przemieniła się w Jezusa Ukrzyżowanego tak, że gdy nadszedł moment spotkania z Bogiem twarzą w twarz mogła spokojnie spojrzeć Bogu w oczy – ona pełna miłości, On będąc Miłością, by połączyć się z Nim. W swoim życiu powtarzała, że gdy stanie przed Bogiem nie będzie posiadała niczego, żadnych zasług, nie będzie posiadała niczego, co zrobiłaby dobrego, bo przecież jej słabość sprawia, że ona nie jest w stanie. Ale ona stanie przed Bogiem jako miłość, ona będzie kochać. To miłość wprowadziła ją do Nieba, to miłość w jej życiu dokonała tyle dobra. Prawdziwie miłość uczyniła wszystko.