Poniżej udostępniamy jedno z ostatnich kazań śp. ks. Józefa Gregorkiewicza, które wygłosił dla naszej wspólnoty.
„Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę!” (Rz 9,15). Słuchając Boga i idąc za Jego wezwaniem raduję się, że mogę głosić Jego miłość. I wtedy zaczynam rozumieć, że ten, kto głosi Bożą miłość jest największym zwiastunem, jest oczekiwanym gościem, jest tym, którego pragnie dusza. Jest tym, który rozradowuje duszę. Jest spostrzegany jako piękny, nie fizycznie, ale duchowo, bowiem ten, kto zwiastuje Bożą miłość, ten, kto mówi o Bożej miłości, która zwycięża, ten, który żyje tą miłością jest nią przemieniany, jest piękny. I to piękno dostrzega się, bowiem ono bije z tego zwiastuna. Piękno, które ma w sobie, w swojej duszy promieniuje na zewnątrz. Dusza żyjąca miłością promieniuje tą miłością na innych. I inni dostrzegają tę miłość, chociaż nie zawsze mogą sobie to wytłumaczyć dokładnie na sposób biblijny, religijny.
Ja ogromnie się cieszę, że mogę być tym zwiastunem Dobrej Nowiny, Bożej miłości, zwycięstwa Bożej miłości w ludzkich sercach i na całym świecie. Tę Dobrą Nowinę przyniosłem wam w postaci „Orędzia Miłości Serca Jezusa do świata”. Sam tym Orędziem się zachwyciłem, odkrywając je w sposób niemalże przypadkowy. Jednak wiem, że to było Boże działanie. To sam Bóg dał mi do ręki słowa Orędzia. I to sam Bóg poruszył moje serce miłością, abym zaczął zgłębiać tę cudowną tajemnicę miłości w Orędziu. I to Bóg był Tym, Który moje serce przynaglał, abym mógł mówić o Jego miłości. To Bóg ujął moje serce tak wielką miłością swoją, że nie sposób było Mu się oprzeć. Dzięki Jego miłości, która żyła we mnie, mogłem wam tę miłość głosić, o niej mówić, przekazując nie tylko słowa, przekazując przede wszystkim samą miłość. Bóg, który wypełniał moją duszę, poprzez słowa, poprzez moje usta rozlewał swoją miłość na was. To ona dotykała waszych serc, to ona je porywała; czuliście, że Bóg działa, że Bóg jest; podczas naszych spotkań, podczas Mszy Świętej, podczas katechezy. Czasem dziwiliście się jak dużo jest we mnie energii, jak dużo zapału, tak wiele słów wypowiedzianych o Bogu, o miłości, o Matce Bożej; i stale od nowa z siłą i mocą kolejne słowa wypowiadane. I zawsze poruszone serca, zawsze dusze, które zaczynały płonąć miłością. To nie były moje słowa i to nie był mój duch.
To Boża miłość, to Bóg, który posłużył się moim sercem, który wybrał mnie na swojego kapłana; dokonał cudu, zjednoczył swoje Serce z moim i mógł poprzez moje serce docierać do was. Za to jestem Mu wdzięczny. I to On pokierował mną, w moje serce włożył Orędzie, mojemu sercu dał poznać Sł. B. s. Marię Konsolatę Betrone, jej duszę; i mojej duszy dał zrozumienie czym jest proponowana przez samego Jezusa droga – życie aktem miłości: Jezu, Maryjo kocham Was, ratujcie dusze! Gdy pojąłem głębię tej modlitwy, tak krótkiej, wydawać by się mogło, tak zwyczajnej, zrozumiałem, że jest to moja droga, i że pragnę głosić tę drogę wszystkim, ponieważ wszystkie dusze potrzebują takiej drogi. Wielcy Święci mieli swoje drogi; wielcy Męczennicy przeżywali wielkie męczeństwo dla Boga. Byli Wielcy, więc ich droga, ich życie było wielkim zmaganiem się, wielką walką i ujawniają się w wielkiej mocy Bożej w ich wielkich sercach.
Ale to Orędzie Jezusa skierowane jest do maleńkich, do małych dusz; do was, do zwykłych ludzi, którzy idą tą drogą, którzy mając w sercu i na ustach akt miłości, mogą również stać się świętymi. Mogą również zdobywać Niebo; i to zdobywać je szturmem. Wielkie dusze, wielcy święci przechodzili nieraz bardzo ciężką drogę, ale Bóg dawał im tę drogę na ich miarę. Wam dał drogę na skróty, bo wie, że jesteście mali, więc nie podołacie wielkiej drodze. Jesteście mali; porównując do dzieci, macie krótkie nóżki, małe stópki. W związku z tym te małe stópki, te krótkie nóżki nie wejdą na wielki szczyt same; nie będą mogły biec po wielkich schodach do wielkoludów. Tak więc Bóg uczynił dla was z boku tej góry windę. Tą windą na sam szczyt jest akt miłości. Ta winda jest wyrazem Jego miłości do wszystkich dusz. Jest wyrazem Jego miłosierdzia wlewanym w dzisiejszych czasach, jest wyrazem Jego mądrości, bowiem widząc stan dusz wie, że ta droga, ten sposób jest dokładnie na dzisiejsze czasy. Widząc was małych stworzył dla was windę. On sam, Jego ramiona są tą windą do Nieba. Więc od nowa zapragnijcie żyć aktem miłości. Niech zostanie on odświeżony w waszych sercach, bo przyznacie sami, że nieco się zakurzył.
Odkryjcie na nowo piękno słów tej modlitwy Jezu, Maryjo, kocham was, ratujcie dusze. I wypowiadając te słowa uświęcajcie się, bowiem to, co wypowiadacie powinno każdą duszę wprowadzać w ekstazę i unosić duszę do Nieba. Wypowiadacie święte Imiona Jezu, Maryjo, Imiona, które kochacie; miłość do Jezusa i do Maryi; ona powinna was uskrzydlać. Wypowiadacie słowa: kocham was; wyznajecie miłość Jezusowi i Maryi, Oblubieńcowi swojej duszy i Matce swojej najmilszej. I prosicie Ich: ratujcie dusze. Łączycie się w tej miłości z Bogiem, które dusze umiłował największą miłością i za dusze dał najcenniejszy dar, cenę dał największą, swoje życie. I wy modlicie się o to, co dla Boga jest najcenniejsze, modlicie się za dusze. Ten akt miłości powinien was wprowadzać w wielką radość, że oto czynicie coś, co w oczach Bożych jest bardzo cenne, czego Bóg oczekuje. W dodatku sprawiając Bogu radość, przyczyniacie się do zwiększenia dusz w Niebie, ratujecie tych, którzy stają już na skraju potępienia. Z czyśćca wydobywacie kolejne dusze, a te osiągając Niebo, z wielkiej wdzięczności za waszą modlitwę, wstawiają się za wami. Zdobywacie w ten sposób braci i siostry. Macie ich tak dużo w Niebie, tak dużo w czyśćcu, a wszyscy modlą się za was, jednoczą się z wami i staje za wami wielka armia. Macie swoich przyjaciół, bardzo mocnych przyjaciół. Tu na ziemi nie zdobędziecie takich przyjaciół, ale tam, w czyśćcu i w Niebie macie potężnych przyjaciół, którzy mogą bardzo wiele. Każdy święty umiłowany jest szczególną miłością przez Boga i zjednoczony z Bogiem. Gdy Święty prosi, Bóg spełnia jego prośbę. A więc Bóg dał wam w ręce niesłychaną modlitwę, wspaniałą broń, oręż, dzięki której wy, tu na ziemi przy współudziale świętych w Niebie i dusz czyśćcowych możecie przyczyniać się do zwycięstwa miłości na świecie; do zwycięstwa miłości w Kościele. Możecie przyczyniać się do rozkwitu Kościoła.
Ta modlitwa Jezu, Maryjo, kocham was, ratujcie dusze jest modlitwą, która jednoczy duszę z Bogiem. Wypowiadana sercem niejako uwewnętrzniona, stale wypowiadana sprawia, że dusza zaczyna prawdziwie żyć miłością. I z czasem dusza nawet nie musi wypowiadać tych słów w swoich myślach, bowiem wprowadza ta modlitwa duszę w miłość, w życie miłością i dusza po prostu kocha; i swoją miłością wyprasza ratowanie dusz; będąc miłością nieustannie kocha Boga, Matkę Najświętszą i dusze. Żyje w zjednoczeniu z Bogiem pełniąc Jego wolę; rozumiejąc w swoim wnętrzu bardzo wiele z tego co Boże, może kierować się tym zrozumieniem i uczestniczyć w Dziele Zbawczym. To pokrótce droga maleńkiej duszy żyjącej aktem miłości.
Przypomnijmy jeszcze, co to znaczy dusza maleńka? Co to znaczy dusza najmniejsza? To dusza, która dostrzega swój brak sił do czynienia czegokolwiek dobrego. To dusza, która zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, która widzi, że ciągle upada, i która wie, że nie potrafi sama czynić nic dobrego. Jednak to dostrzeżenie swoich słabości, swojej bezsilności wobec tych słabości nie jest powodem załamania się duszy, popadania w jakąś depresje, ale to jest powodem do tego, by dusza całą sobą zwróciła się do Boga, bo to Bóg jest pełen mocy, pełen miłości; to On wszystko może. Dusza maleńka nie jest powołana do wielkich czynów, bo ją na to nie stać; dusza maleńka powołana jest do miłości. A miłość, która w niej żyje dokona wielkich rzeczy. To Bóg, którego dusza zaprasza do swego wnętrza, daje miejsce Bogu w swoim sercu i Nim żyje, to Bóg dokonuje wszystkiego, kocha i poprzez miłość zdobywa kolejne dusze. To Bóg triumfuje w maleńkiej duszy i triumfuje w otoczeniu, Jego miłość zwycięża. W ten sposób królestwo Boże rozszerza się pośród was. Maleńka dusza sama nic nie czyni, daje miejsce Bogu i prosi, aby to Bóg czynił za nią wszystko. Ona trwa w akcie miłości, ona kocha.
Oczywiście nie może to być błędnie rozumiane, że dusza maleńka jest bezczynna, nie robi nic i czeka aż z Nieba spadnie wszystko. Dusza maleńka stara się trwać w tej miłości, stara się być posłuszna tej miłości, stara się czynić wszystko z miłości, stara się wszystko z miłością przyjmować, stara się z miłością na wszystko odpowiadać, stara się przyjmować każdą rzecz, sytuację i osobę jako łaskę Boga w danym momencie; a więc przyjmuje z uśmiechem, z miłością, ufając, że to jest wola Boża.
Kiedy dusza próbuje żyć w ten sposób zaczyna sobie zdawać sprawę, że to nie jest takie proste. I okazuje się, że to co dla wielkiego świętego jest trudem, analogicznie dla małej duszy ta drobna rzecz, ta maleńka modlitwa też staje się trudem. To ciągłe powracanie do miłości, to ciągłe trwanie w akcie miłości staje się wręcz heroicznym trudem, ale ten heroizm jest dostrzeżony przez Boga i Bóg uświęca duszę. Dusza maleńka, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, że jest niczym, a wszystko co dobre, otrzymała od Boga, zatem dusza ta rezygnuje z tego, co ludzkie, z tego co jej, co jest jej własnością, co jest jej upodobaniem, co jest jej wygodą, co jest jej ambicją, co jest jej wolą, pragnieniem na rzecz Boga. Więc wsłuchuje się w Boga, uznając, że to On jedynie jest Mądry, On Jedyny jest Dobry, On Jedyny jest pełen miłości. On wie, co dla niej jest dobre, On wie, co ją uświęci. A więc dusza maleńka rezygnuje z samej siebie, aby Bóg prawdziwie żył w niej, Jego wola, Jego miłość, Jego pokój; On cały. Wszystko to i tak dla duszy wydaje się za trudne. I tak nieustannie potyka się, upada i widzi, że nawet nie potrafi podołać tej maleńkiej drodze miłości.
Ale Bóg nie pozostawia duszy samej. Bóg każdemu z was dał najcudowniejszą pomoc, najpiękniejszą, najdoskonalszą, dał swoją Matkę. Dusza, która zawierza się Maryi może być pewna, że Maryja poprowadzi, że Ona wskaże drogę i Ona tą drogą pójdzie razem z duszą, Ona wręcz weźmie na ręce, kiedy dusza już słabnie; Ona, która tak umiłowała, że miłość w Niej poczęła Syna Bożego. Jej miłość była tak czysta, tak piękna, że w zjednoczeniu z Bożą miłością poczęła Syna Bożego. To coś niebywałego! Jak cudowną jest miłość Matki Bożej, że poczyna Boga w Sercu. Wpatrujcie się więc w Tę Mistrzynię miłości, miłości doskonałej, miłości przepięknej, miłości czystej. Ona może was tej miłości nauczyć. Ona ku tej miłości prowadzi. Ona, jeśli Ją zaprosicie do serca, w was będzie tą miłością kochać Boga i ludzi. Dusza, która zaprasza Maryję, jeśli Ją rzeczywiście kocha, jeśli rzeczywiście tego pragnie, doświadcza obecności Maryi w swoim wnętrzu. Duch Maryi przenika duszę, zaczyna w niej żyć i dusza doznaje niebywałego prowadzenia Matki Najświętszej. Często dziwi się skąd ma takie, czy inne myśli; takie zrozumienie pewnych prawd Bożych; skąd u niej uczucia, miłość, poznanie Bożego cierpienia. To Duch Maryi daje duszy poznać Boga.
Na początku powiedzieliśmy sobie, że jesteście duszami najmniejszymi, i że w tych czasach Bóg daje akt miłości. Ponieważ teraz na ziemi żyją tu dusze najmniejsze, brakuje tych wielkich świętych. Bóg pragnie poprzez dusze maleńkie zbawiać świat, triumfować, ale to, co przedstawiłem wydaje się duszy tak wielkie, że przerasta jej możliwości. Nie należy spodziewać się małych owoców, skoro droga ma prowadzić do Boga. A więc spodziewaj się na tej drodze i na jej końcu rzeczy wielkich, niepojętych, cudownej tajemnicy Bożej, bo przecież kroczysz ku Niebu. To prawda, droga jest maleńką drogą miłości na miarę waszych możliwości, wy jesteście mali, więc Bóg specjalnie stworzył dla was tę drogę, otworzył windę i do niej zaprasza, ale ta winda wynosi duszę do samego Nieba i dusza zaznaje przebywania w Bożym Sercu, zaznaje Bożej miłości, Bożej chwały, bierze w niej udział. A więc uczestniczy w czymś, czego ani oko nie widziało, ani ucho ludzkie nie słyszało. Uczestniczy w czymś wielkim, nieskończonym; przebywa wśród Świętych w Niebie.
Zatem pamiętajcie, że choć droga maleńka stworzona dla dusz najmniejszych, to prowadzi do wielkiej świętości. Sł. B. s. Konsolata Betrone jest tą duszą najmniejszą, poprzez którą Jezus ukazał maleńką drogę miłości; można powiedzieć odświeżył rozumienie tej drogi, dał pomoc duszom na tej drodze, a więc akt miłości. Ale s. Konsolata jest w Niebie. Gdybyście mieli taką możliwość żyć z nią, to byście zobaczyli jak heroiczna była jej walka o to, by trwać w nieustannym akcie miłości; jak wiele cierpiała, również fizycznie, oddając wszystko Bogu w tym akcie miłości. Ona zamieniła się w akt miłości, całą swoją istotą wyśpiewywała Bogu miłość; cokolwiek czyniła, a potem, w jakimkolwiek była już stanie, kiedy była już bardzo słaba i chora, ona była aktem miłości; jej dusza, jej serce wyśpiewywały Bogu miłość i wołały o ratunek dusz. Doszła do szczytu świętości. Dusza maleńka, maleńka droga miłości, ale świętość wielka i zjednoczenie z Bogiem, z Bożym Sercem, to cel!
Odświeżcie w sobie życie aktem miłości, od nowa uwierzcie, iż ta modlitwa odmawiana sercem prawdziwie prowadzi ku Bogu i jednoczy z Nim. Z wielką żarliwością odmawiajcie ją, wiedząc, że ratujecie dusze, wiedząc, że przyczyniacie się do triumfu miłości w Kościele. Swoje dłonie oddajcie Matce Najświętszej, aby Ona uczyła was tej pięknej miłości. Proście s. Konsolatę, aby was wspierała. Do tej modlitwy, do waszego życia zapraszajcie Świętych, by razem z wami trwali w akcie miłości. Zapraszajcie do swego życia dusze czyśćcowe, niech i one uczestniczą w waszych modlitwach; potrzebują tego i pragną tego. Zapraszajcie Aniołów. Bóg wam dał Aniołów, aby was strzegli i prowadzili, aby służyli wam pomocą. Bóg dał wam Anioła opiekującego się tym dziełem; czuwa nad waszą wspólnotą, nad tym co się w niej dzieje i dokonuje. Zapomnieliście o nim. Proście go o pomoc we wszystkich trudnych sytuacjach; proście go o światło, gdy nie wiecie co czynić. Proście o torowanie drogi, burzenie murów, pokonywanie przeszkód, gdy takie się pojawiają.
To Bóg powołał was na tę drogę i jako najmniejszym daje wszelką pomoc z Nieba, byście tą drogą mogli iść. Więc w górę podnieście swoje dusze, serca, z aktem miłości na ustach i w sercu zdobywajcie szturmem Niebo. I tak jak zawsze, tak i dzisiaj niech wasze dusze zjednoczą się z Jezusem w Ofierze podczas Eucharystii. Proście, aby ta Ofiara odnowiła w was życie aktem miłości, aby każde serce z nową siłą, z większą mocą i żarliwością trwało w miłości do Boga, zdobywając kolejne dusze. Ja jestem obecny pośród was, razem z wami proszę o łaski, szczególnie Matkę Najświętszą, bo Ona Jedyna jest w stanie wyprosić wszystko; Bóg wobec Niej ma szczególnie miękkie Serce i nie odmawia Jej niczego.
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Mój Jezu! Pragnę wraz z Matką Najświętszą oczekiwać Twoich Narodzin. Ty wiesz, jak Ciebie pragnę, jak Ciebie kocham. Ty wiesz, Jezu, co jest w moim sercu. Widzisz tęsknotę, która stale wylewa się z mego serca. Ty wszystko wiesz.
Pomimo tak wielkich pragnień, pomimo miłości, jaka jest w moim sercu do Ciebie, czuję Jezu, ogromną swoją słabość, jakąś niemożność przekroczenia pewnej granicy, aby zjednoczyć się z Tobą. Jest we mnie pragnienie, aby otworzyć się całkowicie na Twoją obecność w moim życiu, w mojej duszy. A jednak nie potrafię tego sam uczynić. Jest też pragnienie, aby spotkać się z Tobą w jakiś szczególny sposób w czasie Bożego Narodzenia. Jest pragnienie, aby przygotować się na to spotkanie. O, Panie mój! Posiadam tylko pragnienia, nie posiadam nic innego.
Patrzę na Świętych, podziwiam ich wiarę, ich ufność, prostotę w przyjmowaniu Twego Słowa. Podziwiam ich życie pełne wspaniałych zdarzeń, związanych z Tobą. We mnie też rodzi się pragnienie, by tak jak i oni doświadczać Twojej obecności na co dzień, doświadczać Twoich Narodzin we mnie. Rodzi się pragnienie, by przeżywać cały rok liturgiczny w Kościele właśnie w takiej otwartości na Ducha Świętego, na Twoje prowadzenie. Ale czuję tylko słabość, ogromną słabość. Nic uczynić nie potrafię. O, Jezu mój! Moje serce przeczuwa, że nastał przepiękny czas. Moje serce wręcz wyrywa się do Ciebie, aby przyjąć, a z drugiej strony czuję, że nie potrafię otworzyć się, że nie potrafię właściwie czekać, że brakuje mi ufności, wiary, brakuje miłości. Proszę, pomóż mi, Jezu! Daj mi teraz swojego Ducha, aby On poprowadził moje serce otwierając je na Ciebie, otwierając na łaskę, którą pragniesz dać – łaskę właściwego oczekiwania na Twoje przyjście.
***
Dziękuję Ci, Jezu! Rzeczywiście przychodzisz do mnie w tak delikatny sposób. Moje serce czuje Twoją obecność, Twoje przyjście i raduje się. Dziękuję Ci! Kocham Ciebie, Jezu! Będę na Ciebie czekał razem z Twoją Mamą. Ja również jestem Jej dzieckiem tak, jak i Ty. W tym momencie zdaję się być starszym rodzeństwem od Ciebie. Będę się więc do Niej przytulać, by czekać na Ciebie. We mnie już jest wielka miłość do Ciebie, już jest pragnienie, aby zobaczyć Ciebie. We mnie już jest wielkie pragnienie, aby nawiedzić Betlejem. Jezu, pragnę zobaczyć Ciebie i wziąć w objęcia. Pragnę cieszyć się Tobą – Maleństwem, które się narodzi. Ty dajesz mi możliwość, aby już widzieć, co nadejdzie. Dziękuję Ci, Jezu! Tym obrazem rozpalasz moje serce, które jeszcze bardziej pragnie, jeszcze bardziej tęskni.
O, Matko Najświętsza! Moja umiłowana Mamo! Proszę, abyś prowadziła mnie za rękę, abyś prowadziła do Betlejem, abyś prowadziła do Jezusa. Twoja miłość tak cudowna, łagodna, delikatna jest dla mego serca balsamem, ukojeniem, radością i pokojem. Chcę razem z Tobą czekać na Jezusa, a potem razem z Tobą kołysać Go w ramionach. Przygotowuj moje serce. Niech będzie przygotowane tak, jak Ty uważasz, że powinno być przygotowane, bo wiesz, że ja mam swoje wyobrażenia, które zapewne różnią się od Bożych. Więc moje serce daję teraz Tobie, abyś Ty je przygotowała na spotkanie z Jezusem. Abyś Ty je wypełniła miłością prawdziwą, usposobiła do otwarcia się na całe Boże Narodzenie, na wszystko, co się z tym wiąże. Abyś Ty przygotowała moje serce na przyjście Boga na ziemię. Niech ono doświadczy głębi, prawdy, czym jest Narodzenie Jezusa na ziemi. Niech zrozumie, iż w momencie przyjścia Jezusa dokonuje się coś wielkiego we wszechświecie, że wszystko staje się nowe i wszystko szykuje się na Zbawienie.
O, Matko Najświętsza! Ty rozumiesz wszystko. Ty doskonale przyjęłaś Jezusa, umiłowałaś Go i żyłaś na ziemi w zjednoczeniu z Nim. Teraz żyjesz w sercu Trójcy Świętej. Bóg w Twoim Sercu umieścił wszystkie łaski. Proszę, wystarczy jedna – łaska dobrego przygotowania do Bożego Narodzenia. To nie jest moja zarozumiałość czy spryt. Myślę, że to Duch Święty daje mi takie zrozumienie, że wystarczy ta jedna łaska, bo ona jedna pociągnie za sobą wszystkie. Jeśli bowiem moja dusza, dzięki tej łasce, przygotuje się na przyjście Jezusa, otrzyma wszystko, bo otrzyma Boga.
Och, Maryjo! Ukryj mnie w swoim Sercu. Gdy będę tak blisko Jezusa, gdy będę w Twoim Sercu, na pewno i moje serce będzie przygotowane, aby narodził się Chrystus.
***
Mówisz, Jezu, że uczyniłeś w mojej duszy dla Siebie świątynię i że w tej świątyni mieszkasz. Od jakiegoś czasu zapewniasz mnie o tym. Chciałbym, Jezu, zagłębić się w moją duszę, aby dotrzeć do Ciebie. Pragnę Cię prosić, abyś poprowadził mnie w głąb mnie samego, abym spotkał Ciebie. Wyjaśniasz mi pewne rzeczy, zaczynam lepiej rozumieć, ale nadal jestem duszą maleńką, która tak naprawdę pomimo tak wielu tłumaczeń, tak wielu słów, niewiele rozumie. Twoje słowa jedynie rozbudziły we mnie wielkie pragnienia. Ja wiem, Boże, że Ty żyjesz we mnie. Przedziwną łaską Twoją mam tego świadomość, chwilami pewność. Proszę, poprowadź mnie w głąb mojej duszy, abym mógł rozradować się Tobą; abym mógł uwielbić Ciebie, pokłonić się Tobie, oddać Ci cześć. Och, proszę, poprowadź mnie w głąb mojej duszy. Niech Twoje światło rozjaśnia to moje zagłębianie się w duszę. Niech Twoja łaska ułatwia mi tę drogę. Twoja miłość niech będzie przewodniczką. O, mój, Jezu! Przywołuj mnie z głębi mej duszy! Wołaj! Niech usłyszę Ciebie, Twój Głos, abym mógł pójść za Nim. O, mój Jezu, jakże pragnę Ciebie! Jakże Ciebie kocham!
***
Prowadzisz mnie, Jezu, w głąb mojej duszy. Dziękuję Ci! Choć niewiele rozumiem, choć przede mną tak wiele tajemnic, choć czasem wydaje mi się, że robi się o wiele ciemniej niż przedtem, choć wiąże się to z cierpieniem, choć widzę, że muszę rezygnować z samej siebie, to wiem, że Ty prowadzisz mnie do Siebie. Niezwykłą jest ta wędrówka. Kiedyś zupełnie inaczej wyobrażałem sobie kroczenie do Ciebie, zbliżanie się i jednoczenie duszy z Tobą. Jakże śmieszne były moje wyobrażenia. Całkowicie pomijały ofiarę, wyrzeczenie. Moje spojrzenie na to było takie, jaki jest świat – płytkie i powierzchowne, całkowicie wypaczone. Teraz widzę, Jezu, piękno ofiary, piękno Krzyża, piękno cierpienia, piękno Męki. A w moim sercu dzięki Twojej łasce budzi się pragnienie, by zaznawać tego piękna. W miarę, jak prowadzisz mnie w głąb mojej duszy, otwieram się na to piękno. Nie mam w sobie żadnych sił i żadnych zdolności duchowych, ale wiem, że Ty mnie prowadzisz i kiedy potrzeba Ty jesteś moją siłą i mocą, moją pociechą. Dajesz mi dokładnie to, co w danym momencie potrzebuje moja dusza. I chociaż nadal idąc tą drogą nie rozumiem wielu spraw, chociaż nadal tak wiele tajemnic przede mną, które zdaje się, że wręcz zaciemniają widok, to jednak moje serce idąc ciemnością trwa w jasności. Mojemu sercu przyświeca prawda o Twojej obecności, o Twojej miłości do mnie. W moim sercu jest zadziwiająca pewność, wiara, ufność, że to Ty mnie pociągasz w głąb mojej duszy, że to Ty mnie wzywasz, że Ty na mnie czekasz.
O, Panie mój! Nie potrafię modlić się pięknie. Nie potrafię rozmawiać z Tobą. Niczego nie potrafię. A jednak zaznaję w moim sercu cudownej słodyczy. Mogę wypowiadać słowa albo nie wypowiedzieć żadnego, a moje serce i tak wyraża pragnienie spotkania i doświadcza odpowiedzi. Zalewa mnie słodycz Twojej obecności, zalewa mnie Twoja obecność. Obejmuje mnie Twoja miłość, wypełnia mnie Twój pokój. Mam w sobie wtedy pewność, że to jest ta droga, którą mam iść; to droga, którą Ty mnie wyznaczasz. O, Panie! Oddaję Ci moje serce. Prowadź mnie! Należę do Ciebie! Wszystko moje należy do Ciebie. Otwieraj przede mną kolejne tajniki mojej duszy i wprowadź mnie do komnaty, którą Ty zajmujesz, w której Ty mieszkasz, abym mógł spotkać się z Tobą tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Poprowadź mnie, Jezu!
***
Panie mój! Kiedy prowadzony Twoim Duchem zbliżam się do Ciebie, moje serce otwiera się. Z mego serca płynie ku Tobie modlitwa za wszystkie dusze. Niosę Ci, Jezu, wszystkie intencje. Wszystkie te, które znam, które zostały mi powierzone i te, których nie znam.
- Powierzam Ci wszystkie dusze najmniejsze, wszystkie ich sprawy, ich problemy, kłopoty, ich prośby, ich smutki i radości. Wszystko Ci powierzam.
- Przynoszę Ci, Jezu, inne dusze – przynoszę Ci wszystkie dusze konsekrowane.
- Przynoszę Ci tych, którzy nie poznali Twojej miłości i w związku z tym są bardzo nieszczęśliwi, często nie wiedząc o tym.
- Z mego serca płynie modlitwa za wszystkich grzeszników; za tych, którzy świadomie odrzucają Ciebie.
- U Twych stóp składam dusze czyśćcowe. Kocham ich, są mi drodzy i pragnę szczególnie za nich prosić.
O, Panie mój! Poddaję się Twemu prowadzeniu. Czuję, że to Ty moje serce dotykasz i otwierasz. Sam wyjmujesz wszystko, co w Nim jest. Nawet nie wiedziałem, że moje serce może tyle pomieścić – wszystkie sprawy, bolączki Kościoła.
- Przedstawiam Ci, Jezu – zresztą Ty dobrze znasz, o wiele lepiej ode mnie – tych, którzy cierpią prześladowania za wiarę i tych, którzy cierpią ogromnie żyjąc na terenach wojny.
- Przedstawiam Ci, Panie, wszystkich, którzy nie mają przed sobą przyszłości, nie widzą jej z jakiegoś powodu.
- Przedstawiam Ci każdą duszę. Każdą! Każdą obejmuję miłością i taką objętą miłością daję Tobie, abyś Ty, Boże, zajął się każdą duszą, każdą sprawą.
- Daję Ci też samego siebie prosząc, abyś usposabiał moje serce na przyjście Twoje w czasie Bożego Narodzenia, na zrozumienie Twoich prawd, na Twoje objawienie. Chcę Jezu, chcę, pragnę otwierać się na Ciebie, bo moje serce czuje, że jesteś tak blisko. Tak blisko! Wystarczy zerwać ostatnią zasłonę, a moja dusza uleci do Ciebie.
Bądź uwielbiony, Boże, w Twojej miłości, w Twoim miłosierdziu, w wielkiej Twojej łaskawości, w dobroci Twego Serca, we wszystkich łaskach, które z niego płyną!
***
Kocham Ciebie, Boże! Kocham Ciebie Maryjo! Oddaję się wam pragnąc jednego – zjednoczenia. Proszę Boże, poprowadź mnie taką drogą, aby we mnie wypełniła się doskonale Twoja święta wola. Wiem, że Ty pragniesz zjednoczenia z każdą duszą, dlatego mam śmiałość prosić również o to dla mojej. Proszę, abyś umacniał mnie na tej drodze, wspierał, prowadził, abyś udzielał mi swojego błogosławieństwa. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław mnie!