Dzień 1: Obnażenie Jezusa z szat
Dzień 2: Ukrzyżowanie Jezusa
Film mp4: Ukrzyżowanie Jezusa
Dzień 3: Śmierć Jezusa na Krzyżu
***
Przez czas Wielkiego Postu, idąc drogą krzyżową wznosiliśmy się na szczyt Golgoty. Teraz rozpoczyna się bezpośredni etap przygotowania, by ukrzyżować Jezusa, by Go zabić. Zapraszam was, byśmy towarzyszyli Jezusowi otwierając serca, otwierając swoją duszę. Starajmy się być cały czas na Golgocie. Pamiętajmy, że jako dusze maleńkie nie jesteśmy w stanie czynnie pomagać Jezusowi, bronić Go przed ukrzyżowaniem. Nie będziemy wchodzić w dyskusje z żołnierzami, nie będziemy wykłócać się z Żydami, którzy stojąc już pod Krzyżem bluźnią, złorzeczą. Pamiętajmy, że jako dusze najmniejsze uczestniczymy w tych wydarzeniach poprzez miłość naszych serc. Pamiętajmy, ważna jest nasza obecność. Starajmy się więc ze wszystkich sił odrzucać myśli, wątpliwości i nieustannie powracajmy na Golgotę.
***
Rozważania wprowadzające w rekolekcje (mogą posłużyć jako rozważania do tajemnic bolesnych Różańca św.)
Tajemnica I. Dusze Najmniejsze! Razem z Jezusem dochodzimy do szczytu. To szczyt cierpienia, szczyt miłości, szczyt wytrzymałości, szczyt pokory, szczyt posłuszeństwa. To niezwykłe miejsce. Właśnie tutaj objawi się pełnia Bożej miłości, jej różne aspekty, różne przejawy. Tutaj można zobaczyć wszystko to, co w Jezusie jest doskonałością, a do czego każda dusza ma dążyć.
Jezus doszedł. Pod koniec właściwie był ciągnięty przez Szymona. Bardziej przytrzymywał się Krzyża niż niósł go. Był wycieńczony, osłabiony. Ponieważ chciano przygotować Krzyż, wrzucono Jezusa do jamy, aby tam poczekał. Cokolwiek czyniono z Jezusem, czyniono to w sposób brutalny. Jak to dobrze, że Bóg Ojciec nieustannie posyłał swoich Aniołów. To oni chronili Jezusa. Gdyby nie pomoc Aniołów, Jezus jeszcze bardziej pokaleczyłby się na drodze krzyżowej, a były momenty, że umarłby. Jezus drżał. Gorączka obejmowała całe Ciało, miał dreszcze. Słońce świeciło mocno, a jednak właśnie teraz coś dziwnego zaczęło się dziać z Niebem. Dziwnie wyglądało słońce i Niebo. Pojawiła się na Niebie jakaś czerwona smuga. Jeszcze teraz niewiele osób to dostrzegało. Wyglądało tak, jakby przyroda przygotowywała się na to najważniejsze wydarzenie.
Jezus nieustannie się modlił. Modlił się za tych, którzy zadawali Mu ból; za tych, którzy patrzyli na Jego Mękę i nie potrafili w swoich sercach wzbudzić litości, współczucia; za tych, którzy później, w następnych wiekach, będą spożywać owoce Jego Męki. Modlił się o siłę i wytrwanie do końca. Bądźmy razem z Jezusem. Módlmy się razem z Nim.
Tajemnica II. Jezus czekając na ukrzyżowanie miał chwilę na odpoczynek, ale trudno nazwać to odpoczynkiem. Był tak strasznie umęczony, tak bardzo cierpiący, tak bardzo obolały, że nic nie przynosiło Mu ulgi. Słyszał przy tym wszystkie odgłosy przygotowań, rozmowy tych, którzy przygotowywali krzyże, rozmowy ludzi z tłumu, wiedział, co będzie za chwilę. Czy myśl o dalszej męce może pozwolić na odpoczynek? Jego Serce tak osłabione, tak obolałe zwracało się do Ojca prosząc o umocnienie. Niezwykłe jest to, że Jezus przez całą swoją mękę i również teraz modlił się do Ojca, aby miał siłę wytrwać do końca i dokonać Dzieła Zbawienia. Chciał zbawić wszystkich. Każdy człowiek raczej modli się, by ból ustał. Nieraz taka modlitwa bywa bardzo żarliwa. Człowiek obiecuje Bogu różne rzeczy, aby tylko przestać cierpieć. Chociaż cierpienie Jezusa jest nieporównywalnie większe od jakiegokolwiek innego cierpienia ludzkiego, Jezus modli się, aby wycierpieć wszystko, aby przyjąć całe cierpienie, aby nic Go nie ominęło, co ma posłużyć zbawieniu człowieka.
Niech nas nie zmyli Bóstwo Jezusa, ponieważ cierpienie Jezus przyjął jako Człowiek i w swoim człowieczeństwie nie wspierał się mocą Bożą. Człowiek często ma myśli podobne do tych, jakie wypowiadano po Krzyżem Jezusa, że przecież może uczynić cud, może zejść z Krzyża, może ocalić Siebie i dwóch pozostałych. Ten, kto w ten sposób myśli zupełnie nie rozumie Dzieła Zbawczego. Nie rozumie misji, jakiej podjął się Jezus i miłości, jaką Bóg darzy człowieka.
Bądźmy razem z Jezusem. Razem z Nim módlmy się i uczestnicząc w Jego modlitwie, by wycierpieć wszystko do końca, przyjmujmy swoje własne cierpienia. Chociaż nie posiadamy takich cnót, nie posiadamy w sobie takiej mocy, by modlić się o wycierpienie wszystkiego, to samo otwarcie się na modlitwę Jezusa, uczestniczenie w Jego modlitwie, niech zbliża nasze serca do woli Bożej, do doskonałego jej przyjmowania.
Tajemnica III. Gdy Maryja dotarła już na szczyt, z niepokojem szukała wzrokiem Jezusa. Nie zobaczyła Go, bo był wrzucony do jamy. Zobaczyła tylko ludzi przygotowujących krzyże. Jej Serce zatrwożyło się. O, Panie mój, oto zbliża się ten najgorszy czas, czas największej męki. Maryja czuła w swoim Sercu cierpienie Jezusa. Z miłością myślała o swoim Synu. Posyłała swoją miłość do Niego. Odczuwała ból Serca, ale ten ból obejmował również całe ciało. Cierpienie i Jej zabierało siły. Nieustannie modliła się błagając, by Ojciec Niebieski pomógł Jezusowi. Brakowało Jej już słów, brakowało łez. Jej modlitwa była modlitwą samego Serca, które w wielkim bólu zwracało się do Ojca już bez słów. Godziła się z Jego wolą, choć On dobrze wiedział, ile razy musiała panować nad wielkim pragnieniem błagania Go, by uchronił Jezusa i Jej dał część tego cierpienia. Bóg dobrze wie, ile razy miała pragnienie przypomnieć Mu, że jest Matką i że to jest prawo Matki, by chronić swoje dziecko, by oddać życie za swoje dziecko.
Jezus tyle tłumaczył Maryi, rozmawiał z Nią o Męce. Wiedziała, Kim jest i rozumiała Jego misję, dlatego modliła się poddając się woli Ojca. Wiedziała, że Jezus również chce, aby modliła się o wytrwanie dla Niego. Więc modliła się, aby zniósł wszystko do końca, choć to co było w Niej ludzkie sprzeciwiało się, chciało krzyczeć, wołać.
Módlmy się, dusze najmniejsze, byśmy potrafili uczestniczyć w Męce Jezusa z wielką otwartością na zrozumienie, czym jest Jego cierpienie, czym jest zgoda na wolę Ojca. Módlmy się, abyśmy w ten sposób przyjęli również do swego życia wolę Boga. Abyśmy potrafili przyjmować cierpienie, bo wielką łaską jest umieć cierpieć, umieć otworzyć ramiona na cierpienie, mieć świadomość uczestniczenia poprzez to cierpienie w Wielkim Dziele Zbawczym Jezusa. Wielką łaską jest serce pełne pokoju w samym centrum cierpienia. Wielką łaską jest nie buntować się, ale prosić o pełnię, by wszystko przyjąć do końca. Wielką łaską jest wbrew swej naturze, która potrafi strasznie się buntować, mówić Bogu „tak”. Wielką łaską jest dziękować Bogu za to, że pozwala nam uczestniczyć w Jego Dziele pomimo łez. Módlmy się o to, dusze najmniejsze.
Tajemnica IV. Niepokój Maryi wzmagał się. Widziała, że krzyże są już prawie gotowe. Chciała zobaczyć swojego Syna. W pewnym momencie przyprowadzono Go. Dlaczego stale Go szarpią? Dlaczego nie mogą prowadzić Go spokojnie, ale popychają, biją? Kazali Mu stanąć. Brutalnie zaczęli zdzierać z Niego szaty. Zahaczali o koronę cierniową, która jeszcze bardziej raniła głowę. Znowu odrywali przyschnięte do ran fragmenty materiału.
Jezus czysty i niewinny, tak strasznie traktowany. Ileż cierpienia zadawano Mu poprzez to obnażenie? Zabrano Mu również przepaskę z bioder. Kiedy stał tak bez szat, On Jedyny spośród wszystkich był Czysty i Święty. Oprawcy, ci, którzy żądali Jego śmierci, ci, którzy chcieli pohańbienia, ci, którzy chcieli poniżyć Go, teraz, w pierwszym odruchu nie mogli patrzeć. Oni nie rozumieli sami dlaczego. W Jezusie była wielka godność, świętość, czystość. I nawet serca tak brudne, tak złe, wobec tej Świętości opuszczały oczy. Po chwili jakiś człowiek podał materiał i Jezus mógł przewiązać biodra.
Kontemplujmy Jezusa, który objawia swoją świętość, godność, czystość, przy tym wielką pokorę, łagodność. Ta scena jest niezwykłą sceną. Gdy zbliżamy się do niej, gdy staramy się ją rozważać, nasze serca otrzymują łaskę. Bóg zlewa na nas wyczucie, zrozumienie, czym jest czystość, w czym przejawia się świętość i na co dzień stajemy się bardziej wrażliwi. Zaczynamy więcej widzieć, więcej rozumieć. Dostrzegamy to, czego nie dostrzegaliśmy u siebie i u innych. Jeśli będziemy nadal trwać przy tej scenie w bliskości Jezusa, będziemy sami stawać się czyści, bo dusza, która zaczyna lepiej rozumieć, która wyczuwa, ze względu na Jezusa pragnie czystości, świętości i stara się ze wszystkich sił ani słowem, ani myślą, ani czynem, postawą, niczym, stara się by niczym nie zranić Jezusa obnażonego z szat.
Módlmy się stojąc przy Jezusie, rozważając Jego niezwykłą świętość, niezwykłą czystość w tym obnażeniu, byśmy i my stali się święci, czyści. By Jego Krew nas oczyściła, obmyła. By poprzez Jego Krew na nas przeszła Jego czystość.
Tajemnica V. Podczas całej Męki Jezusa były takie momenty, kiedy ci, którzy zaplanowali ją, zaplanowali śmierć Jezusa, Jego pohańbienie, poniżenie, doznawali zadziwienia, czasem osłupienia. Ich oczekiwania były inne niż zachowanie, postawa Jezusa, Jego wygląd. To nie zgadzało się z ich zamiarami. Przez cały czas widzieli w Jezusie, iż posiada On wewnętrzną godność. Pomimo zadawanego Mu cierpienia, poniżania Go, w Nim nieustannie była godność. Nie wyglądał jak prosty człowiek z ludu. Miał w Sobie coś bardzo szlachetnego. Gdy rzucono Krzyż Mu pod nogi, oczekiwano, że chociaż w Jego wzroku zobaczą strach. Chcieliby, żeby prosił o litość, żeby były w Nim jakieś odruchy lęku, chęci ucieczki, a On obejmował czule Krzyż i go całował. Nie mogli tego zrozumieć. Chociaż był bity i kopany, gdy upadał, straszliwie był traktowany, przez całą drogę była w Nim tylko łagodność, cierpliwość. A Jego wzrok był pełen miłości. Nie mogli tego pojąć. To budziło w nich wielką złość. Chcieli złamać Jezusa, zrobić coś takiego, co Go ostatecznie poniży, co sprawi, że w końcu zobaczą w Nim zwierzę – poniżone, pobite; że w końcu przestanie mieć ludzkie cechy człowieka, który zna swoją godność, wie, kim jest. Przez cierpienie i ból ludzie często chcą uzyskać odczłowieczenie innych ludzi. Chcą tak poniżyć, aby objawiły się w ludziach zwierzęce instynkty.
Jezus cały czas zadziwiał. Pomimo cierpienia, brutalnego traktowania, bicia, pomimo obrażania Go, wyśmiewania, poniżania, On był pełen pokoju. On miał wzrok niezwykły, łagodny. Owszem, pełen cierpienia, ale także miłości i przebaczenia. Zdarto z Niego szaty. Chciano Go poniżyć już do końca, ośmieszyć, wyzbyć wszystkiego, co ludzkie, dotknąć najczulszych momentów, tego, co tak intymne, co człowiek pragnie zachować dla siebie. Ze wszystkiego chciano Go obedrzeć, wszystko chciano Mu zabrać. Ale o dziwo, im bardziej zabierano, im bardziej odzierano Go ze wszystkiego, im bardziej zadawano Mu cierpienie i ból, On i tak pozostawał Sobą. Cały czas, niezmiennie. To oni poczuli się zawstydzeni, skrępowani. To oni czuli się nieswojo w tej sytuacji. Nie wiedzieli, gdzie podziać swój wzrok. To ich w zdumienie wprawiło to, iż przed nimi stał Człowiek Czysty, choć poraniony, choć Ciało zdeformowane po torturach. Przed nimi stał Król! Nie rozumieli, co się dzieje. Nie rozumieli tego, co czuli w sercach, nie potrafili sobie tego wytłumaczyć. Ich serca po chwili zdumienia, zadziwienia, osłupienia znowu opanował demon. I kontynuowali swój plan.
My zawsze stawajmy po stronie Jezusa. Zawsze stawajmy przy Nim, by niezwykłe Jego cechy, choć trochę nas dotknęły, abyśmy znaleźli się niejako w ich zasięgu. W życiu będziemy przeżywać różne sytuacje, obyśmy nie pozwolili, by z nas, z naszego wnętrza wyszło jakieś zwierzę, ale byśmy zawsze zachowali swoje człowieczeństwo, swoją godność. Aby nasze serca potrafiły – tak jak Jezus pomimo obnażenia – zachować pokój, przebaczenie, miłość ze względu na Boga. Nie ze względu na człowieka, bo wtedy człowiek nie jest w stanie opanować się, natomiast ze względu na Boga jest w stanie znieść, przyjąć i zachować człowieczeństwo, swoją godność.
Konferencja
Obnażenie Jezusa z szat jest wydarzeniem trudnym do rozważania. Często dusze rozmyślają o tym pod innym kątem – pod kątem nagości Jezusa, czystości myśli, grzechów nieczystych. Dzisiaj spróbujmy nieco rozszerzyć nasze rozumienie tego wydarzenia.
Obnażenie dotyka każda duszę. Jeśli dusza głęboko rozważa je, zobaczy pewne odpowiedniki w swoim życiu, w różnych sytuacjach, które wcale nie muszą dotyczyć cielesności człowieka, czystości myśli pojmowanej w jeden sposób. Obnażenie nie musi oznaczać jedynie odkrycia ciała. Obnażenie oznacza odkrycie, ukazanie tego, co jest w nas zakryte. Nie lubimy obnażać się, okazywać tego, co wewnątrz skrywamy. Szczególnie nie lubimy, gdy ktoś nas obnaża, coś odkrywa. Nie lubimy też, gdy inni obnażają nas w sposób fałszywy, o coś posądzając, wydając fałszywy o nas osąd, mówiąc nieprawdę, stawiając nas w złym świetle, kształtując w ten sposób opinię innych o nas. Takie sytuacje są częste, dotyczą przeróżnych spraw. Człowiekowi trudno z tym się pogodzić i zazwyczaj wyjaśnia, prostuje, dochodzi swego. W różny sposób udowadnia swoją niewinność. Nieraz podejmuje ogromne wysiłki, żeby tę niewinność udowodnić, żeby inni mieli takie zdanie o nas, jakie my chcemy.
Rozważając postawę Jezusa, widzimy zupełnie co innego. On na szczycie Golgoty stoi. Oprawcy aktywnie ruszają się wokół Niego. To oni zdzierają z Niego szaty, szarpią. Niektóre zdejmują szarpiąc przez głowę, inne zdzierając w dół. Oni się trudzą, denerwują. Wychodzi z nich złość, agresja. Dużo czynią wokół Jezusa. Natomiast Jezus jest spokojny. Nie znaczy to, że On pragnie obnażenia. On już wcześniej prosił Ojca, by oszczędził Mu przynajmniej tej Stacji Drogi Krzyżowej, ale przyjął wolę Ojca. Jezus stoi spokojnie. Przy tych aktywnych oprawcach jest pełen pokory. Poddaje się. Wewnątrz cierpi bardzo nie tylko ból fizyczny, ale cierpi również ogromnie Jego Serce. Jest w Nim, tak jak w każdym człowieku, naturalne poczucie wstydu. Jednak Jezus ani nie dyskutuje, ani nie krzyczy, nie broni się – On przyjmuje. Gdy zdarto z Niego szaty, jedynym okryciem są Jego Rany, Krew zmieszana z brudem. To jest Jego okrycie. Jezus zasłania się. Cierpi. Ale w tym momencie, gdy zdarto do końca z Niego wszystkie szaty, objawia się Jego świętość, czystość. Niezwykłym jest to, co widzą wokół zebrani ludzie. W tym momencie działa łaska, która pozwala ludziom przez tę chwilę widzieć w inny sposób. Na moment Bóg otworzył w pewnym stopniu oczy ich serc. Oni zobaczyli wielkość Jezusa, a nie poniżenie, świętość a nie brud. Nie uzyskali tego, co chcieli, chociaż Jezus nie tłumaczył się, nie bronił, nic nie robił w tym kierunku. Świętość, czystość obroniły się same. A cierpienie, jakie Jezus w tym czasie podejmuje, na które się godzi właśnie tym ludziom wyjednuje łaskę zobaczenia prawdy, każdemu na swoją miarę. To niezmiernie trudne, może nawet trudniejsze od zgody na ból fizyczny. Wymaga od człowieka wielkiej odwagi, prawdziwie rezygnacji z siebie. Jest to możliwe wtedy, kiedy czynione jest dla Boga, z miłości do Niego. Inaczej człowiek się broni, dochodzi swojej racji w różny sposób.
Patrząc na Jezusa, zagłębiając się w całą tę sytuację często módlmy się, by nasze dusze znalazły się niejako w polu działania tej niezwykłej łaski. MÓDLMY SIĘ, BYŚMY I MY POTRAFILI ZACHOWAĆ POKÓJ SERCA W RÓŻNYCH SYTUACJACH, byśmy nie dochodzili swego, ponieważ w dochodzeniu swego zazwyczaj jest pycha. Chcemy udowodnić innym, że nie jest tak jak sądzą o nas, że nie jest tak jak myślą. Jezus łagodnie przyjmuje. I my również różne sytuacje życiowe przyjmujmy z łagodnością, godząc się na to, że ktoś będzie miał inne zdanie o nas, że będzie obnażał nas w jakiś sposób, będzie kształtował opinię innych o nas poprzez swoje słowo, działanie, czyn. NIECH W NASZYM SERCU BĘDZIE NAJWAŻNIEJSZA WOLA BOGA. Ze względu na nią nic nie czyńmy, co byłoby ludzkim dochodzeniem sprawiedliwości. Natomiast czyńmy wszystko, by wypełniła się wola Boga w nas. Takim wyższym stopniem jest modlitwa z miłością za tych, którzy nas ranią. Kolejnym szczytem jest modlitwa, by w pełni wypić ten kielich. Na takie szczyty wchodzą święte dusze, ale również i my możemy na swoją miarę osiągać szczyty. Będą to niewielkie wzniesienia, ale warto próbować na nie wejść, pokonując samego siebie, rezygnując ze swego „ja”, wypełniając wolę Boga.
Zawsze podchodźmy blisko do Jezusa, by łaska płynąca z Niego dotknęła naszych serc, by je umacniała, by pokazała drogę. I dzisiaj połóżmy swoje serca na Ołtarzu z prośbą, by Duch Święty pokazał nam, wytłumaczył ogromny sens trwania przy Jezusie obnażonym z szat – sens dla naszych dusz, dla naszych serc, dla naszego formowania, dla naszej wieczności.
Modlitwa
Jezu mój, jakże Ci dziękuję! Całym swoim życiem, swoją Męką, śmiercią uczysz mnie, formujesz, pokazujesz, jak powinienem postępować, jaką powinienem mieć postawę. Jesteś dla mnie we wszystkim wzorem. Dzisiaj zaprosiłeś nas na Golgotę, do wydarzenia, które było tak trudne dla Ciebie, ale i dla nas trudne do rozważania. Dziękuję Ci, Jezu! Widzę w tym wydarzeniu niezwykłą Twoją czystość, niewinność. Widzę świętość Twoją, pokorę i całkowite oddanie woli Ojca, służenie Mu. Podziwiam, Jezu i zachwycam się.
O, Panie, przypadam do stóp Twoich pragnąc znaleźć się w promieniach Twojej łaski. Dziękuję, że przenosisz moją duszę do tego wydarzenia. Dziękuję Ci, że mogę być tak blisko Ciebie i że mogę zachwycić się Twoją świętością, czystością Twoją. Uwielbiam Ciebie, Boże i dziękuję, że mogę stać przy Tobie. W tej bliskości czuję ogromną miłość Boga Ojca do Ciebie – ogromną, wielką, nieskończoną. Miłość, która pochyla się nad Tobą i obejmuje Ciebie właśnie w momencie obnażenia. Bóg Ojciec wie, ile kosztuje Ciebie właśnie to wydarzenie. Bóg Ojciec widzi Twoje oddanie, posłuszeństwo, Twoją miłość do Niego. Godzi się na Twoje cierpienie i Sam cierpi. Miłuje Ciebie. Och, Panie mój, jak cudowna to miłość. Wiem, że gdy jakaś dusza również z miłości do Boga przyjmuje to, co jest jej niewygodne, to co ją rani, co ją obnaża, to co w jakimś stopniu buduje złą opinię innych o niej, a ona się nie broni, Panie mój, łagodność duszy, pokora chwytają Cię za Serce i sprawiają, że Twoja miłość szczególnie obejmuje tę duszę. Tak jak pochylałeś się nad swoim Synem, z czułością obejmowałeś Go wtedy, dokładnie to samo czynisz z tą duszą. Och, gdyby dusze wiedziały, jak wielką czułością obejmujesz je, jak wielką miłością darzysz właśnie takie dusze, wszystkie gotowe byłyby wiele poświęcić, by znaleźć się w Twoich objęciach.
Dziękuję Ci, Boże za każdą sekundę, w której objawiasz mi swoją miłość; za każdą sekundę, w której poznaję relacje między Osobami Trójcy Świętej, kiedy poznaję życie Twoje, Jezu, a w tym życiu Twoje niezwykłe umiłowanie dusz; za każdą sekundę, w której poznaję Twoją Mękę i śmierć. Dziękuję Ci za wszystko, czym obdarzasz moją duszę, czym obdarzasz wszystkie dusze. Dziękuję Ci, Boże!
Proszę, umocnij nasze dusze, aby podążały Twoim śladem, aby patrzyły na Ciebie jako na swój wzór, aby otwierały się na poznanie Twojej miłości, by mogły się nią zachwycić. Proszę, pobłogosław każdego z nas. Niech Twoje błogosławieństwo wprowadza nas w głąb Twego Serca, niech nas napełnia Twoją miłością.
Refleksja
Rozważanie Męki Pańskiej, bycie duszą, sercem w centrum tych wydarzeń jest niezwykłą łaską dla duszy. Daje jej tak wiele. Pozwala jej zrozumieć, poznać Bożą miłość. Pozwala jej radować się tą miłością, uszczęśliwia duszę. Ona zaczyna widzieć sens, cel. Dusza dopiero widzi, co jest warte zainteresowania i zaangażowania, a na co nie warto nawet spojrzeć. Wtedy Bóg porywa duszę. Zabiera ją do wnętrza swego Serca i tam daje jej kosztować największych rozkoszy.
Trwajmy z Jezusem w Jego Męce. W tych dniach nic nie jest ważniejsze niż Jezus. Pozostawmy wszystko. Zajmujmy się tylko tym, co konieczne, a sercem trwajmy u Jego stóp. Kochajmy Go i adorujmy! Spotkajmy się i jutro, byśmy razem mogli zanurzyć się w Nim, w Jego Sercu, w Jego Ranach, byśmy razem z Nim mogli płakać. Razem byśmy uwielbili Boga.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.