Dzieci fatimskie przyszły w pewnym celu – złożyć pocałunek na każdym z nas, aby w ten sposób okazać swoją miłość i przekazać niejako to, czym były w swoich sercach, by mogło rozwijać się dzieło, które Bóg poprzez nas zapoczątkował i przeprowadza. Ten pocałunek jest darem, łaską i błogosławieństwem przekazanym przez samego Boga, ale za ich pośrednictwem. Z ufnością otwórzmy serca na ich obecność i na dar, który nam składają.
Gdy trwały objawienia w Fatimie, dzieci otrzymywały szczególną łaskę. To dzięki niej przemieniały się ich serca, były posłuszne woli Boga i dzięki niej podejmowały modlitwy, umartwienia, ofiarowywały swoje cierpienia Bogu w różnych intencjach. Były przy tym nadal dziećmi nieskażonymi – pokorne, szczere, proste. One nie rozumiały, że poprzez ich serca Bóg przeprowadza Dzieło ogromne. One tylko wiedziały, że mają się modlić, pocieszać Jezusa, pocieszać Serce Matki, wynagradzać to zło, którego Ona doświadcza, że mają modlić się za grzeszników i ponosić za nich ofiary. Nie wiedziały, że Fatima zasłynie na całym świecie. Całkowicie przyjęły swoje powołanie razem z łaską, która ich w to powołanie wprowadzała i umacniała.
To, że kończy się jakiś etap w naszej wspólnocie nie oznacza, że kończy się dzieło. To, że Bóg oczekiwał od Abrahama, iż złoży ofiarę ze swego syna nie oznacza, że Abraham miał cofniętą obietnicę bycia ojcem mnóstwa narodów. Bóg nie zabiera swego dzieła z naszych serc. Ono jest w nas. A dzieci fatimskie przyszły w pewnym celu – złożyć pocałunek na każdym z nas, aby w ten sposób okazać swoją miłość i przekazać niejako to, czym były w swoich sercach, by mogło rozwijać się dzieło, które Bóg poprzez nas zapoczątkował i przeprowadza. Ten pocałunek jest darem, łaską i błogosławieństwem przekazanym przez samego Boga, ale za ich pośrednictwem. Z ufnością otwórzmy serca na ich obecność i na dar, który nam składają.
Nieustannie mówimy o tym, aby być małym, być jak dziecko. Ten szczególny dar Dzieci Fatimskich pomoże nam jeszcze lepiej wypełnić to zalecenie – być małym, być jak dziecko. A być małym, jak dziecko, oznacza między innymi podać dłoń Matce i pozwolić poprowadzić się tam, gdzie Matka chce. To prawda, że czasem dziecko idzie trochę się opierając, czasem idzie rozglądając się na boki, nie uważając pod nogi i gdyby nie matka to często by się przewróciło albo zgubiło. Ale to, że trzyma swoją rączkę w dłoni matki jest zapewnieniem, że idzie razem z nią w dobrym kierunku. Więc, dusze najmniejsze, podajmy Maryi swoje dłonie, aby Ona mogła nas prowadzić. Aby mogła dawać nam poznanie miłości samego Boga. Aby mogła tę miłość dawać nam będąc nieustannie obecną przy nas. Aby mogła uczyć nas, co to znaczy kochać. Maryja pragnie bardzo bliskiej, głębokiej relacji z każdym z nas. Przenikając nasze dusze i naszego ducha pragnie żyć w nas i w nas kochać Jezusa miłością największą. On zaś będąc w nas, żyjąc, bo daliśmy Mu swoje serca na mieszkanie, będzie kochał Maryję swoją miłością, ale w nas. Ta miłość jest jednością. Dzięki niej będziemy mogli przynajmniej częściowo zrozumieć w swoim życiu, czym jest miłość. W sposób czynny będziemy ją praktykować, wyrażać. Jeszcze lepiej zrozumiemy, iż nie ma miłości oddzielonej od życia. Miłość jest życiem – prawdziwym życiem. Jeśli ktoś myśli, że kocha, a potem idzie do swojego środowiska i tam jej nie praktykuje, to nie kochał nigdy. Miłość prawdziwa staje się życiem człowieka i wyraża się we wszystkim, co ten człowiek robi.
Stawać się jak dzieci
W Sercu Maryi jest przeogromna miłość do każdego z nas. Wszystko, o czym mówimy ma swój początek w miłości, uzasadnione jest miłością. Chociaż często tematyka wydaje się być bardzo trudną, to jednak płynie wszystko z miłości. Natomiast my wobec tego wszystkiego mamy przyjąć postawę dziecka. Wobec i oczekiwań tak wielkich, i darów tak wspaniałych, i trudności, których doświadczamy, mamy przyjąć postawę dziecka. Po to włączeni zostaliśmy w grono Dzieci Fatimskich, po to udzielony nam został ich duch, byśmy stawali się jak dzieci. Ten dar – obecność Dzieci Fatimskich, ich pocałunek – jest po to, aby wzmocnić w nas pragnienie stawania się jak dziecko, podążania za słowem, które słyszymy, by być posłusznym słowom Matki. Tylko wtedy, gdy staniemy wobec tego wszystkiego jako dzieci, tylko wtedy będziemy w stanie to wszystko przyjąć. I dzięki łasce w nas to wszystko będzie stawać się prawdą, rzeczywistością.
Każdy z nas nieco inaczej odbiera te słowa. Każdy z nas ma inną sytuację życiową, każdy z nas jest inny, ma inne słabości, na co innego zwraca uwagę. Ale jedno ma być wspólne – mamy stawać się jak dzieci wobec rzeczywistości, która jest nam objawiana i do której jesteśmy zapraszani. Mamy nie zatrzymywać się na swoich słabościach, nie patrzeć na to, że coś jest niezrozumiałe, nie zniechęcać się czymś, co nieustannie powraca i nęka duszę, ale ciągle od nowa stawać jako dziecko, przyjmując wszystko. Postawa dziecka nie koliduje z postawą duszy, która pragnie być pszczołą, robotnicą w pszczelej rodzinie Maryi, ponieważ ta pszczoła jest całkowicie poddana Jej woli, jak gdyby podporządkowana Królestwu, które jest w Jej Sercu. Służy Maryi. I tak samo, gdy będziemy stawać się jako dzieci, poddawać się całkowicie prowadzeniu Maryi, bez względu na to, na ile rozumiemy, na ile nam to odpowiada, to rzeczywistość, o której mówimy będzie w naszych sercach i będziemy realizować Boży plan. Najważniejsze, aby się nie zniechęcać, nie rezygnować, aby nie wątpić, ale każdego dnia próbować ciągle od nowa, nieustannie powracając do Matczynego Serca, ciągle pamiętając o miłości, która nas otacza. A jeśli nasze serca zapragną pocieszać Jej Serce, Ona będzie szczęśliwą Matką, mając takie dzieci.
Bądźmy więc po prostu razem – my wobec Maryi, wobec Jej obecności, ale i my razem z Maryją wobec obecności Boga. Po prostu być, by dać się napełnić Bogiem, miłością, pokojem. Niczego nie szukając, niczego nie komplikując, po prostu być.